Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.
Znalezionych wyników: 40
Samotność Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: moja historia
faelwenn

Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 1126

PostForum: O nas   Wysłany: 2014-06-12, 20:50   Temat: moja historia
wiem, że historia jakich wiele ;)

ale ta druga osoba została poznana na tym forum.
  Temat: moja historia
faelwenn

Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 1126

PostForum: O nas   Wysłany: 2014-06-11, 22:57   Temat: moja historia
Cześć. Nie jestem nową osobą na tym forum, choć przyznam że nie bywam tu często - udzielam się zwykle na innym, bardziej "ruchliwym", gdzie ludzie piszą o swych problemach i mogę jakoś swoim doświadczeniem i wiedzą pomóc komuś.

Na to forum wpadłam przypadkiem 2 lata temu. Był czerwiec - podobnie jak teraz, tylko kilka dni wcześniej. Szukałam nowych znajomości, poznałam naprawdę różne osoby. Pewnego dnia, pod koniec czerwca napisał do mnie ON. To było dwa lata temu, a mam wrażenie jakby to było 10 lat temu (nie, wcale nie jakby to było wczoraj). Czuję się w środku zniszczona. Zapewne ON trafi kiedyś na ten post, nie wiem - za pół roku, lub też znów dwa lata, albo i nigdy.

W swym życiu miałam trochę pod górkę już na starcie, gdybym była silniejsza - trzymałabym się znacznie lepiej. Osłabiona po pierwszym związku z narkomanem, weszłam w drugi związek - na początku byłam nieufna, może mogłam się posłuchać tej nieufności.

Zachorowałam, wszystkie moje myśli, problemy, zgromadziły się i nastąpiła erupcja, której wyziewy trwają do dziś, choć znacznie słabiej i mniej. Do dziś mam momenty słabości - przez NIEGO. Myślę wtedy o tym, że już nie dam rady - z bólu, po prostu.

Mam pracę, "kariery" mogłaby pozazdrościć mi niejedna osoba. Mam dużo możliwości, korzystam z nich, ale nie na tyle, ile bym chciała.

Więc może bardziej szczegółowo: poznałam tutaj Marka. na początku zaprzyjaźniliśmy się, nie wyobrażałam sobie ani jednego dnia bez rozmowy z nim. po czasie zakochałam się. jak nigdy. oświadczył mi się. wyjechał na wiele miesięcy, ja wiernie czekałam, choć byłam nie do zniesienia, męczył mnie ten związek na odległość, tęskniłam, kochałam, nie wytrzymywałam, robiłam sobie krzywdę, w dodatku moja matka zrobiła mi bardzo dużą krzywdę w owym czasie i nie potrafiłam tego ogarnąć.

Marek był szarym, zwykłym chłopakiem, poniżej przeciętnej. nigdy nie miał dziewczyny, zakompleksiony, lecz wydawało mi się wtedy że z jego inteligencją, dobrocią, słowami o tym co dobre, co złe, zajdziemy daleko, że to jest TO. że to jest TEN na którego czekałam, był taki dobry. ujęła mnie w nim jego dobroć, to że był tak blisko Kościoła, mimo że sama miałam kryzys wiary.

był niby we mnie zakochany. jednak to była ułuda, taka sama, jak faceta- tego narkomana z którym byłam i znalazłam się przez niego na tym forum. wiecie - tak trafiłam gdzieś na post, chyba tutaj, przeczytałam jak żaliłam się na Marka - wystarczyło zmienić imię. było podobnie - spotykanie się ze mną, z innymi jednocześnie, oszustwa, wymienianie się zdjęciami z innymi babami. i to wszystko była moja wina, bo byłam nie do zniesienia.

fakt, nie potrafiłam zakończyć sama tego związku bardzo długo, mimo tego jak mnie oszukiwał. kochałam go, wierzyłam że się zmieni, bo miał swoje dewiacje.

nie miał matki, wychowywał się bez niej, przyjęłam rolę matki, opiekunki. w jednym związku i drugim. jednak w drugim związku z Markiem, trzeba było włożyć w to więcej uwagi, bo problem był poważniejszy. o tym narkomanie to wszyscy wiedzieli, że jest narkomanem, był oczkiem w głowie swej babci i ktoś o niego dbał. o Marka nikt nie dbał. było mi go żal, pamiętam jak jego twarz pokrywały pryszcze, jeden obok drugiego i mu je wyciskałam i się jeszcze z tego śmiałam.

kupiłam mu mnóstwo ciuchów, ubrałam go, wybrałam mu buty, kurtkę. nauczyłam, jak kochać kobietę. gdy zasięgnął tych wszystkich nauk - odszedł.

z jego strony, ta sytuacja jest widziana że to przeze mnie, że to ja zniszczyłam. czasem w to wierzę, mojej winy też jest sporo. od roku codziennie płaczę przez niego i nie potrafię zapomnieć. przez miesiąc byłam na tabletkach psychotropowych. nawet nie usłyszałam: przepraszam.

dla niego przyjechałam na drugi koniec Polski, malowałam z nim ściany w jego domu, włożyłam sporo pieniędzy w jego lokum. nie usłyszałam nigdy: dziękuję. jakby to, co robię, było dla niego oczywiste. że na to zasłużył.

w momencie, kiedy wrócił ze swych wyjazdów i ja czekałam z utęsknieniem przez rok na ten moment, powiedział: to już nie to.

chciałabym wierzyć, że to jest powód. powód odwołanego ślubu, zmiany jego uczuć. po lekach jednak zaczęłam widzieć tę historię inaczej. on się po prostu bał poważnego związku. tak poważnej zmiany w swym życiu. czytam te swoje posty i widzę, że on podświadomie doprowadzał mnie do szału, specjalnie się mną bawił (w późniejszych miesiącach), by tylko ktoś był. a wiedział, że kocham. specjalnie, by odwołać nasze przyrzeczenie.

dałam się nabierać na te hasła o umierającej matce, bardzo się tym przejęłam. wierzyłam, że to przez nią on robi te wszystkie złe rzeczy, zdradza mnie, rozmyślił się. sądziłam, że się pogubił, biedny chłopiec.

gdy ja wróciłam z Warszawy do domu, rzucając studia (udało się to odratować ale nadal jest ciężko to poskładać), on się w tym czasie bawił.

nie chciałam, by wracał. chciałam jedynie wyjaśnienia. dlaczego to zrobił. choć wiem, że miłość odchodzi bez wyjaśnienia. ale ja przecież mam wyjaśnienie jak kawa na ławie. choć chciałabym usłyszeć od niego. sądzę Marek - wiem to, że nie przyznasz się do tego wszystkiego, bo Ci Twoja godność na to nie pozwala.

gdybyś powiedział to wszystko na głos - poczułbyś się gorzej. a teraz, gdy mnie olałeś i ja cierpię, płaczę, wyję, poprawiasz sobie tym swoje ego.

ale raczej.... Ty już w ogóle o mnie nie myślisz. byłam kolejną "ofiarą" w sieci, jedną z pierwszych która złapała się na tę technikę podrywu na "dobrego chłopca", sam tak powiedziałeś.


czy przeczytasz kiedyś ten post? wątpię.

chciałam Was przestrzec przed związkami przez Internet.
przed Piotrusiami Panami w wersji męskiej i kobiecej.
przed związywaniem się z osobą która ma ze sobą problemy psychiczne, dla własnej korzyści.
przed nadmierną ufnością w słowa.


na koniec tej znajomości kupiłam mu mnóstwo słodyczy, zostawiłam pod drzwiami jego domu, poprawiając napis na drzwiach: C+M+B 2012 na 2014. skoro on nie potrafił odejść, pożegnać się z godnością, powiedzieć mi prawdy, stwierdziłam że mimo tego bólu który we mnie jest, potraktuję go jak kogoś, kogo kocham. bo tak w istocie jest.

ale przyznam, że teraz gdy piszę ten post.... nie wierzę. nie wierzę, że ja ciągle w tym tkwię. pamiętam go takiego, jakiego udawał, dlatego tęsknię. jednak potem ukazał swą prawdziwą twarz, przy mej twarzy - udawanej. kłamliwej.

okłamałam go, że jestem w ciąży. powiedziałam to, by nie spał z innymi kobietami dla przygody, później tak mnie traktował. powiedziałam to, by wyciągnął z tego lekcję - jednak nie przejął się - sypiając z nową kobietą, raczej nie w głowie mu prawienie przeze mnie morałów.

choć nie wiem, nie mam "kobiecej przypadłości" od 2 miesięcy. nie robiłam żadnych badań - boję się. ufam, że to przez silne leki które brałam i odstawiłam. zresztą, dostałam odpowiedź na hasło, że jestem w ciąży: "jeśli jesteś, to będziemy jakoś tam w swoim życiu obecni. ale mam nadzieję, że nie jesteś".

myślę sobie, co by było - gdybym była w ciąży rzeczywiście? usłyszeć takie słowa - lepiej chyba zniknąć bez słowa.

gdybym była w ciąży, dziecko urodziłoby się chore. przez niego.

kochałam Cię Marek. bardzo mocno. moje myśli samobójcze wywołane traumami ciągną się do dziś, jednak z tą różnicą że sobie radzę na co dzień.

nie wierzę, że Ty, tak dobry człowiek, tak się zachowałeś. nie wierzę. szukam innych wyjaśnień. ale nie ma. nie znajduję. liczyłam na to, że wyjaśnisz mi sam, że wskażesz mi moje pomyłki. ale to wszystko prawda. milczenie też jest odpowiedzią.

nawet wtedy, gdy byłam pod Twoimi drzwiami po swoje rzeczy, zanieść Ci prezent pożegnalny - byłeś w domu, nie otworzyłeś drzwi.

to, co mi uczyniłeś, a co ja uczyniłam Tobie - nie równa się. Ty uczyniłeś mi o wiele więcej złego, są momenty gdy naprawdę tego nie pamiętam i wtedy tak płaczę. pamiętam Cię tego sprzed wyjazdu za granicę. myślę - to jest TEN prawdziwy, nie TEN który był przez resztę czasu.

ale mylę się.

nie wiem, jak tak można poniżyć było kobietę, Ty to robiłeś świadomie. chciałeś mnie wyrzucić ze swego życia - wyrzuciłeś.

bądź szczęśliwy - życzę Ci jak najlepiej, dlatego się usunęłam tak, jak tylko potrafiłam.
  Temat: Samobójstwo
faelwenn

Odpowiedzi: 57
Wyświetleń: 12331

PostForum: Miłość i związek   Wysłany: 2014-06-11, 22:24   Temat: Samobójstwo
Metalhead napisał/a:
Jeżeli ktoś naprawdę kocha to chociaż jest ciężko to jednak pozwala odejść, z myślą, że z kimś innym będzie lepiej. Znam wiele osób, które popełniły samobójstwo przez miłość i to nie jest głupota, po prostu nie wytrzymały psychicznie. Niestety ludzie popełniają samobójstwa, bo sobie nie radzą z problemami. Kłopoty są nad nimi i ludzie się załamują. Niektórzy twierdzą, że jest to cecha odwagi, ale też tchórzostwa. Jesteś sam/sama i nie wiesz co robić. Nie zostaję Ci nic innego tylko śmierć. Fałszywi przyjaciele mówią, żę nie warto tego robić. A kiedy próbujesz odwracają się od Ciebie, kiedy powinni być z Tobą.


autor tej odpowiedzi się zmył, ale to prawda. napiszę coś w jednym z wątków :)
  Temat: chcę umrzeć.
faelwenn

Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 9787

PostForum: Kosz   Wysłany: 2013-09-22, 20:23   Temat: chcę umrzeć.
treść posta usunięta przez administrację
//Angel
  Temat: niekończący się związek
faelwenn

Odpowiedzi: 29
Wyświetleń: 4738

PostForum: Kosz   Wysłany: 2013-01-17, 21:46   Temat: niekończący się związek
niech sobie brzmi jak moda na sukces, przynajmniej to bedzie dla was ostrzezenie zeby nie szukac ';milosci;' przez internet. tym bardziej tutaj.

do m - mozesz sobie myslec ze klamie, ze zmyslam - nie dbam juz o to. ja jestem czysta.

to juz jest koniec tego zwiazku, wiec ten "serial" trwal krotko bo tylko dwa tematy, nie obchodzila mnie opinia uzytkownikow, po prostu musialam komus w koncu to powiedziec, a nie mialam komu, bo "przyjaciele" - kazdy ma swoje zycie a ja nie chce nikogo przytlaczac swoimi problemami. z moich bliskich nikt nie wie o niczym, a wole juz obcym ludziom powiedziec. tutaj kto wchodzi, ten czyta, bo chce. nikogo do tego nie zmuszam.
  Temat: niekończący się związek
faelwenn

Odpowiedzi: 29
Wyświetleń: 4738

PostForum: Kosz   Wysłany: 2013-01-17, 16:25   Temat: niekończący się związek
Hej,

Nie mam przyjaciół w "realu" dlatego polegam na Waszych radach. Jestem w związku od pół roku. Pisałam już tutaj kiedyś, że mój partner musiał wyjechać na bardzo długo, a ja kiepsko to przeżywam, bo chwilę zanim zaczęliśmy być razem przezyłam piekło w życiu i poprzednim związku. On miał być dla mnie wybawcą (obecny partner), a jeszcze bardziej zdołował.

Twierdził on, że nie jest moim mężem to może robić co chce. Twierdzi też, że nawet gdy chce z nim porozmawiać dłużej niż godzinę na skype to "za dużo wymagam". A mówi mi, że mnie kocha itp., ale jakoś w czynach w ogóle tego nie widzę...

Jestem wrakiem emocjonalnym i w sumie teraz to się pogłębia. On mówi, że musi wyjeżdżać, bo kariera, bo z czegoś trzeba utrzymać rodzinę itp., a tak naprawdę cały czas myśli o sobie tylko. Przecież jak ktoś chce zarabiać, to zarabia, można to robić na różne sposoby.

Ja nie umiem zerwać. Za wiele razy byłam porzucana i po prostu nie umiem. Wiem też, że gdy zostanę sama, stoczę się już na dno. Wolę myśleć o śmierci niż ją realizować tak naprawdę, a jakby nie było tego horroru (obecnego związku) w moim życiu to bym się zabiła.

Ogólnie jestem w głębokiej depresji, ale nie metaforycznie tylko naprawdę. I ktoś powinien mi pomóc, sama próbuje staram sie, ale nie wychodzi. Najbliżsi powinni pomóc chyba, na rodziców liczyć nie moge, dziadkowie sa już wiekowi, a partner...

Żyje obowiązkami, dla niego nauka, odkrycia są ważniejsze. Mówi mi, że płacze przeze mnie, że cierpi, ale ja uważam, że on nie zna priorytetów w życiu. Powiedział mi, że albo zaakceptuje ten stan rzeczy, albo koniec. Ciągle mi daje ultimatum, ja mam się dostosowywać.

Nie potrafię zakończyć tego związku, jestem w pułapce, bo jak go zakończę, albo on go zakończy to stoczę się na dno.

Byłam w psychiatryku, ale nie chcę leków coś za coś, gorzej się po nich czuję. Psycholog kiwa głową i nie pomaga.

Wydaje mi się, że mmoże mi pomóc tylko normalność, bliskość drugiego człowieka codzienna.

Nie mam jej.

Co robić???
  Temat: sex i miłość
faelwenn

Odpowiedzi: 136
Wyświetleń: 17158

PostForum: Poważne tematy   Wysłany: 2012-12-10, 16:59   Temat: sex i miłość
friends with benefits...

moim zdaniem w dzisiejszych czasach już bardziej opłaca się prostytucja, niż związki, czy tam umawianie na seks.

gdyby mi moralność na to pozwoliła, byłabym prostytutką. ale niestety.

drugi raz w tym roku facet mnie zostawił - raz dla innej, a drugi raz bo ważniejsza była kariera niż związek (przed wyjazdem oświadczył się).

w dodatku choruję i mam czasem różne odpały. w takich momentach druga osoba powinna być wsparciem, a nie uciekać. no cóż... ja nie wiem... to dokładnie tak jak z aborcją i chorymi dziećmi "usunę ciążę, bo dziecko urodzi się chore". a to, że jest chore i ciężkie w wychowaniu, to znaczy że nie można takiego kogoś kochać i ten ktoś nie zasługuje na szczęście w życiu????

CHORE TO WSZYSTKO.

niektórzy widocznie całe życie muszą być sami. i to jestem ja.

więc wracam na forum samotność.

tutaj poznałam swego drugiego faceta i ostatniego.

seks... czym jest seks??? jak nie ma miłości to seks jest jakąś tam kopulacją, albo nawet czymś bardziej podrzędnym, bo z tej kopulacji nie ma efektów w postaci np. dzieci, tylko jest najczęściej udawany orgazm.
  Temat: Rozłąka-zabójca związku?
faelwenn

Odpowiedzi: 81
Wyświetleń: 16123

PostForum: Miłość i związek   Wysłany: 2012-12-10, 15:34   Temat: Rozłąka-zabójca związku?
m mnie zostawił.

nie potrafi mi pomóc w chorobie - taka miłość. nie ma to jak na forum, się wybielać wobec siebie.

FACECI, WSZYSCY JESTEŚCIE TACY SAMI.

albo karierowicze
albo faceci rozwiąźli


nie ma już ludzi o dobrym sercu, którzy KOCHAJĄ.

nie ma. i to jest przykre.
  Temat: Rozłąka-zabójca związku?
faelwenn

Odpowiedzi: 81
Wyświetleń: 16123

PostForum: Miłość i związek   Wysłany: 2012-12-10, 15:34   Temat: Rozłąka-zabójca związku?
m mnie zostawił.

nie potrafi mi pomóc w chorobie - taka miłość. nie ma to jak na forum, się wybielać wobec siebie.

FACECI, WSZYSCY JESTEŚCIE TACY SAMI.

albo karierowicze
albo faceci rozwiąźli


nie ma już ludzi o dobrym sercu, którzy KOCHAJĄ.

nie ma. i to jest przykre.
  Temat: Rozłąka-zabójca związku?
faelwenn

Odpowiedzi: 81
Wyświetleń: 16123

PostForum: Miłość i związek   Wysłany: 2012-12-10, 15:34   Temat: Rozłąka-zabójca związku?
m mnie zostawił.

nie potrafi mi pomóc w chorobie - taka miłość. nie ma to jak na forum, się wybielać wobec siebie.

FACECI, WSZYSCY JESTEŚCIE TACY SAMI.

albo karierowicze
albo faceci rozwiąźli


nie ma już ludzi o dobrym sercu, którzy KOCHAJĄ.

nie ma. i to jest przykre.
  Temat: Rozłąka-zabójca związku?
faelwenn

Odpowiedzi: 81
Wyświetleń: 16123

PostForum: Miłość i związek   Wysłany: 2012-12-10, 15:34   Temat: Rozłąka-zabójca związku?
m mnie zostawił.

nie potrafi mi pomóc w chorobie - taka miłość. nie ma to jak na forum, się wybielać wobec siebie.

FACECI, WSZYSCY JESTEŚCIE TACY SAMI.

albo karierowicze
albo faceci rozwiąźli


nie ma już ludzi o dobrym sercu, którzy KOCHAJĄ.

nie ma. i to jest przykre.
  Temat: Rozłąka-zabójca związku?
faelwenn

Odpowiedzi: 81
Wyświetleń: 16123

PostForum: Miłość i związek   Wysłany: 2012-12-10, 15:34   Temat: Rozłąka-zabójca związku?
m mnie zostawił.

nie potrafi mi pomóc w chorobie - taka miłość. nie ma to jak na forum, się wybielać wobec siebie.

FACECI, WSZYSCY JESTEŚCIE TACY SAMI.

albo karierowicze
albo faceci rozwiąźli


nie ma już ludzi o dobrym sercu, którzy KOCHAJĄ.

nie ma. i to jest przykre.
  Temat: Rozłąka-zabójca związku?
faelwenn

Odpowiedzi: 81
Wyświetleń: 16123

PostForum: Miłość i związek   Wysłany: 2012-12-10, 15:34   Temat: Rozłąka-zabójca związku?
m mnie zostawił.

nie potrafi mi pomóc w chorobie - taka miłość. nie ma to jak na forum, się wybielać wobec siebie.

FACECI, WSZYSCY JESTEŚCIE TACY SAMI.

albo karierowicze
albo faceci rozwiąźli


nie ma już ludzi o dobrym sercu, którzy KOCHAJĄ.

nie ma. i to jest przykre.
  Temat: Rozłąka-zabójca związku?
faelwenn

Odpowiedzi: 81
Wyświetleń: 16123

PostForum: Miłość i związek   Wysłany: 2012-12-10, 15:34   Temat: Rozłąka-zabójca związku?
m mnie zostawił.

nie potrafi mi pomóc w chorobie - taka miłość. nie ma to jak na forum, się wybielać wobec siebie.

FACECI, WSZYSCY JESTEŚCIE TACY SAMI.

albo karierowicze
albo faceci rozwiąźli


nie ma już ludzi o dobrym sercu, którzy KOCHAJĄ.

nie ma. i to jest przykre.
  Temat: Rozłąka-zabójca związku?
faelwenn

Odpowiedzi: 81
Wyświetleń: 16123

PostForum: Miłość i związek   Wysłany: 2012-12-06, 20:53   Temat: Rozłąka-zabójca związku?
pewnie miałaby chęci. moim zdaniem jej zależy, ale każdy ma swoje granice. jeśli druga osoba jest w stanie ofiarować jedynie 2 godziny dziennie drugiej osobie i to jeszcze po północy, to ja nie wiem czy to ma szansę na przetrwanie.

każdy przedstawia sytuację ze swojej perspektywy.

prosiłam go, żebyśmy wyjechali gdzieś na Wielkanoc. to liczył dni z kalendarzem, ile może opuścić zajęć na uczelni, co do godziny... gdzie wcześniej miał 4 miesiące. to jest pracoholik... mówi, że "to są jego obowiązki", ale nikt mu nie kazał robić 2 doktoratów na raz.... przerost ambicji....

niedawno mi się oświadczył, ale ja go poprosiłam, żeby mi się oświadczył, DESPERACJA chciałam potwierdzenia jego uczuć, by czekało się łatwiej. ale niestety nie czeka się lepiej. bo bez jego obecności w ogóle nie czuję, że ta osoba istnieje.

nie wiem dlaczego wciaz mnie spotykaja tego typu historie.

napisalam kiedys tutaj na forum, ze szukam przyjazni, wsparcia... napisal do mnie, zaprzyjaznilismy sie, potem samo jakos wszystko poszlo.

nie chodiz o to, ze on wyjechal i ja boje sie ze mnie zdradza. chodzi o to, ze on jest takim pracoholikiem ze dla mnie w ogole nie ma czasu, a jesli go ma to wylicza mi kazda godzine, kazdy dzien!!!!

a ja mam tego serdecznie dosc.

jak mowia - najcenniejsze co czlowiek moze nam dac to swoj czas.

co z tego ze byl pierscionek za 200 zł.

czas jest bezcenny.
 
Strona 1 z 3
Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS