Cześć. Nie jestem nową osobą na tym forum, choć przyznam że nie bywam tu często - udzielam się zwykle na innym, bardziej "ruchliwym", gdzie ludzie piszą o swych problemach i mogę jakoś swoim doświadczeniem i wiedzą pomóc komuś.
Na to forum wpadłam przypadkiem 2 lata temu. Był czerwiec - podobnie jak teraz, tylko kilka dni wcześniej. Szukałam nowych znajomości, poznałam naprawdę różne osoby. Pewnego dnia, pod koniec czerwca napisał do mnie ON. To było dwa lata temu, a mam wrażenie jakby to było 10 lat temu (nie, wcale nie jakby to było wczoraj). Czuję się w środku zniszczona. Zapewne ON trafi kiedyś na ten post, nie wiem - za pół roku, lub też znów dwa lata, albo i nigdy.
W swym życiu miałam trochę pod górkę już na starcie, gdybym była silniejsza - trzymałabym się znacznie lepiej. Osłabiona po pierwszym związku z narkomanem, weszłam w drugi związek - na początku byłam nieufna, może mogłam się posłuchać tej nieufności.
Zachorowałam, wszystkie moje myśli, problemy, zgromadziły się i nastąpiła erupcja, której wyziewy trwają do dziś, choć znacznie słabiej i mniej. Do dziś mam momenty słabości - przez NIEGO. Myślę wtedy o tym, że już nie dam rady - z bólu, po prostu.
Mam pracę, "kariery" mogłaby pozazdrościć mi niejedna osoba. Mam dużo możliwości, korzystam z nich, ale nie na tyle, ile bym chciała.
Więc może bardziej szczegółowo: poznałam tutaj Marka. na początku zaprzyjaźniliśmy się, nie wyobrażałam sobie ani jednego dnia bez rozmowy z nim. po czasie zakochałam się. jak nigdy. oświadczył mi się. wyjechał na wiele miesięcy, ja wiernie czekałam, choć byłam nie do zniesienia, męczył mnie ten związek na odległość, tęskniłam, kochałam, nie wytrzymywałam, robiłam sobie krzywdę, w dodatku moja matka zrobiła mi bardzo dużą krzywdę w owym czasie i nie potrafiłam tego ogarnąć.
Marek był szarym, zwykłym chłopakiem, poniżej przeciętnej. nigdy nie miał dziewczyny, zakompleksiony, lecz wydawało mi się wtedy że z jego inteligencją, dobrocią, słowami o tym co dobre, co złe, zajdziemy daleko, że to jest TO. że to jest TEN na którego czekałam, był taki dobry. ujęła mnie w nim jego dobroć, to że był tak blisko Kościoła, mimo że sama miałam kryzys wiary.
był niby we mnie zakochany. jednak to była ułuda, taka sama, jak faceta- tego narkomana z którym byłam i znalazłam się przez niego na tym forum. wiecie - tak trafiłam gdzieś na post, chyba tutaj, przeczytałam jak żaliłam się na Marka - wystarczyło zmienić imię. było podobnie - spotykanie się ze mną, z innymi jednocześnie, oszustwa, wymienianie się zdjęciami z innymi babami. i to wszystko była moja wina, bo byłam nie do zniesienia.
fakt, nie potrafiłam zakończyć sama tego związku bardzo długo, mimo tego jak mnie oszukiwał. kochałam go, wierzyłam że się zmieni, bo miał swoje dewiacje.
nie miał matki, wychowywał się bez niej, przyjęłam rolę matki, opiekunki. w jednym związku i drugim. jednak w drugim związku z Markiem, trzeba było włożyć w to więcej uwagi, bo problem był poważniejszy. o tym narkomanie to wszyscy wiedzieli, że jest narkomanem, był oczkiem w głowie swej babci i ktoś o niego dbał. o Marka nikt nie dbał. było mi go żal, pamiętam jak jego twarz pokrywały pryszcze, jeden obok drugiego i mu je wyciskałam i się jeszcze z tego śmiałam.
kupiłam mu mnóstwo ciuchów, ubrałam go, wybrałam mu buty, kurtkę. nauczyłam, jak kochać kobietę. gdy zasięgnął tych wszystkich nauk - odszedł.
z jego strony, ta sytuacja jest widziana że to przeze mnie, że to ja zniszczyłam. czasem w to wierzę, mojej winy też jest sporo. od roku codziennie płaczę przez niego i nie potrafię zapomnieć. przez miesiąc byłam na tabletkach psychotropowych. nawet nie usłyszałam: przepraszam.
dla niego przyjechałam na drugi koniec Polski, malowałam z nim ściany w jego domu, włożyłam sporo pieniędzy w jego lokum. nie usłyszałam nigdy: dziękuję. jakby to, co robię, było dla niego oczywiste. że na to zasłużył.
w momencie, kiedy wrócił ze swych wyjazdów i ja czekałam z utęsknieniem przez rok na ten moment, powiedział: to już nie to.
chciałabym wierzyć, że to jest powód. powód odwołanego ślubu, zmiany jego uczuć. po lekach jednak zaczęłam widzieć tę historię inaczej. on się po prostu bał poważnego związku. tak poważnej zmiany w swym życiu. czytam te swoje posty i widzę, że on podświadomie doprowadzał mnie do szału, specjalnie się mną bawił (w późniejszych miesiącach), by tylko ktoś był. a wiedział, że kocham. specjalnie, by odwołać nasze przyrzeczenie.
dałam się nabierać na te hasła o umierającej matce, bardzo się tym przejęłam. wierzyłam, że to przez nią on robi te wszystkie złe rzeczy, zdradza mnie, rozmyślił się. sądziłam, że się pogubił, biedny chłopiec.
gdy ja wróciłam z Warszawy do domu, rzucając studia (udało się to odratować ale nadal jest ciężko to poskładać), on się w tym czasie bawił.
nie chciałam, by wracał. chciałam jedynie wyjaśnienia. dlaczego to zrobił. choć wiem, że miłość odchodzi bez wyjaśnienia. ale ja przecież mam wyjaśnienie jak kawa na ławie. choć chciałabym usłyszeć od niego. sądzę Marek - wiem to, że nie przyznasz się do tego wszystkiego, bo Ci Twoja godność na to nie pozwala.
gdybyś powiedział to wszystko na głos - poczułbyś się gorzej. a teraz, gdy mnie olałeś i ja cierpię, płaczę, wyję, poprawiasz sobie tym swoje ego.
ale raczej.... Ty już w ogóle o mnie nie myślisz. byłam kolejną "ofiarą" w sieci, jedną z pierwszych która złapała się na tę technikę podrywu na "dobrego chłopca", sam tak powiedziałeś.
czy przeczytasz kiedyś ten post? wątpię.
chciałam Was przestrzec przed związkami przez Internet.
przed Piotrusiami Panami w wersji męskiej i kobiecej.
przed związywaniem się z osobą która ma ze sobą problemy psychiczne, dla własnej korzyści.
przed nadmierną ufnością w słowa.
na koniec tej znajomości kupiłam mu mnóstwo słodyczy, zostawiłam pod drzwiami jego domu, poprawiając napis na drzwiach: C+M+B 2012 na 2014. skoro on nie potrafił odejść, pożegnać się z godnością, powiedzieć mi prawdy, stwierdziłam że mimo tego bólu który we mnie jest, potraktuję go jak kogoś, kogo kocham. bo tak w istocie jest.
ale przyznam, że teraz gdy piszę ten post.... nie wierzę. nie wierzę, że ja ciągle w tym tkwię. pamiętam go takiego, jakiego udawał, dlatego tęsknię. jednak potem ukazał swą prawdziwą twarz, przy mej twarzy - udawanej. kłamliwej.
okłamałam go, że jestem w ciąży. powiedziałam to, by nie spał z innymi kobietami dla przygody, później tak mnie traktował. powiedziałam to, by wyciągnął z tego lekcję - jednak nie przejął się - sypiając z nową kobietą, raczej nie w głowie mu prawienie przeze mnie morałów.
choć nie wiem, nie mam "kobiecej przypadłości" od 2 miesięcy. nie robiłam żadnych badań - boję się. ufam, że to przez silne leki które brałam i odstawiłam. zresztą, dostałam odpowiedź na hasło, że jestem w ciąży: "jeśli jesteś, to będziemy jakoś tam w swoim życiu obecni. ale mam nadzieję, że nie jesteś".
myślę sobie, co by było - gdybym była w ciąży rzeczywiście? usłyszeć takie słowa - lepiej chyba zniknąć bez słowa.
gdybym była w ciąży, dziecko urodziłoby się chore. przez niego.
kochałam Cię Marek. bardzo mocno. moje myśli samobójcze wywołane traumami ciągną się do dziś, jednak z tą różnicą że sobie radzę na co dzień.
nie wierzę, że Ty, tak dobry człowiek, tak się zachowałeś. nie wierzę. szukam innych wyjaśnień. ale nie ma. nie znajduję. liczyłam na to, że wyjaśnisz mi sam, że wskażesz mi moje pomyłki. ale to wszystko prawda. milczenie też jest odpowiedzią.
nawet wtedy, gdy byłam pod Twoimi drzwiami po swoje rzeczy, zanieść Ci prezent pożegnalny - byłeś w domu, nie otworzyłeś drzwi.
to, co mi uczyniłeś, a co ja uczyniłam Tobie - nie równa się. Ty uczyniłeś mi o wiele więcej złego, są momenty gdy naprawdę tego nie pamiętam i wtedy tak płaczę. pamiętam Cię tego sprzed wyjazdu za granicę. myślę - to jest TEN prawdziwy, nie TEN który był przez resztę czasu.
ale mylę się.
nie wiem, jak tak można poniżyć było kobietę, Ty to robiłeś świadomie. chciałeś mnie wyrzucić ze swego życia - wyrzuciłeś.
bądź szczęśliwy - życzę Ci jak najlepiej, dlatego się usunęłam tak, jak tylko potrafiłam.
Hmmmm...
Twój post, jeżeli mnie czytanie z zrozumieniem nie myli, jest skierowany do pewnej osoby i też do ogółem forumowiczów.
Bez obrazy, ale historia jakich wiele. Ba sam bym mógł swoją przytoczyć, sądzę że nie była ani gorsza ani lepsza. Choć tak naprawdę nie o to chodzi.
Jedyne sensowe co mogę tak naprawdę powiedzieć, to sam dobrze wiem/rozumiem, jak można się na kimś zawieść, w kogo się aż tak mocno wierzyło. I najgorszy w tedy jest ten konflikt w człowieku, skrajnych emocji a nawet uczuć.
@edit
faelwenn napisał/a:
(...) udzielam się zwykle na innym, bardziej "ruchliwym", gdzie ludzie piszą o swych problemach i mogę jakoś swoim doświadczeniem i wiedzą pomóc komuś.
Oj się nie dziwię.
Ostatnio zmieniony przez Poddrzewem 2014-06-12, 01:45, w całości zmieniany 2 razy
A ja proponuję zamiast wylewania żali tu na forum pójście na intensywną kilkumiesięczną terapię grupową. To nie jest twój pierwszy post na tym forum. Kiedyś też się żaliłaś na faceta. I co kolejny jest złym facetem? A może właśnie ty gdzieś podświadomie wybierasz takich facetów? Pomyślałaś o tym? I może terapia pomogłaby ci się dowiedzieć o co tak na prawdę w tym wszystkim chodzi i dlaczego wybierasz takich facetów. Zwalasz całą winę na nich. Ty taka dobra, a oni tacy źli. Tu może nawet nie chodzi o winę tylko o wzięcie odpowiedzialności za to co się stało. Może warto byłoby dojść do źródła twoich problemów.
Ostatnio zmieniony przez cytrynka83 2014-06-14, 09:40, w całości zmieniany 1 raz
A może właśnie ty gdzieś podświadomie wybierasz takich facetów? Pomyślałaś o tym?
Myślę, że coś w tym jest ;) nie na darmo historia podobna tylko zmienić imię, może właśnie podświadomie widzi w takich cwaniakach "dobrych chłopaków" i próbuje ich naprawić. Często się to chyba przydarza nie tylko jej, ale po prostu są tacy ludzie, którzy lubią takie "obiekty" nad którymi trzeba popracować w głębi duszy wierząc, że odwdzięczą się one miłością. A tak naprawdę to te "obiekty" są emocjonalnymi czarnymi dziurami.
Często się to chyba przydarza nie tylko jej, ale po prostu są tacy ludzie, którzy lubią takie "obiekty" nad którymi trzeba popracować w głębi duszy wierząc, że odwdzięczą się one miłością. A tak naprawdę to te "obiekty" są emocjonalnymi czarnymi dziurami.
Dołączył: 09 Mar 2016 Posty: 8 Skąd: Zachodniopomorskie
Wysłany: 2016-03-09, 03:14
Cytat:
faelwenn napisał/a:
Cześć. Nie jestem nową osobą na tym forum, choć przyznam że nie bywam tu często - udzielam się zwykle na innym, bardziej "ruchliwym", gdzie ludzie piszą o swych problemach i mogę jakoś swoim doświadczeniem i wiedzą pomóc komuś.
A na jakim forum się jeszcze udzielasz? Fajnie piszesz, ciekawie ,chętnie posłuchałbym twoich mądrych rad, proszę daj namiary na ten portal.Czytając twoje posty stałaś mi się taką bliską osobą jakkolwiek by to nie zabrzmiało.
Ostatnio zmieniony przez joy24 2016-03-09, 03:20, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach