Jaki okres rozłąki (tej wymuszonej-np. przez prace i tej egoistycznej-gdy partner sobie gdzieś wyjedzie) potrafilibyście znieść? Czy mieliście już takie okresy?
Dodam że to był powód rozwiązania mojego poprzedniego związku mimo że mam do niej 3 min.
Myślę, że to zależy, jak do tego podejdzie, jak często byśmy się spotykali, jaki byłby powód rozłąki itp. Ważne jest też to, na jakim etapie związku nastąpiłaby ta rozłąka - jak na początku to kiepsko, a jak np po roku to już prościej.
Ogólnie gdyby nie było w związku większych problemów (poza rozłąką) to myślę, że mogłabym coś takiego znieść przez długi czas.
Wiek: 38 Dołączyła: 15 Sie 2012 Posty: 150 Skąd: łódzkie
Wysłany: 2012-08-22, 20:48
Jakby to byl miesiac czy dawno tok, ale pol roku, to bym sie zastanawiala. Chociaz gdybym miala pewnosc, ze cosdalej z tego bedzie, to bylabym w stanie czekac i czekac i czekac...
U mnie jest troszke inaczej bo ja jestem w malzenstwie... ale tez wzielismy slub w sierniu on juz pod koniec pazdziernika wyjechal do szwecji do pracy aby zarobic na dlugi, rodzine itp. i siedzial tam az do kwietnia ale zjezdzal na 5dni co miesiac chociazby staral sie... a w kwietniu moze dwa dni razem bylismy bo wyjechalismy tylko na 4dni do Anglii on juz zostal a ja wrocilam do polski do dzieci... niestety nie widzielismy sie az do 30lipca i uierz mi ze zwiazek malzenski nawet potrafi sie popsuc i stracic na wartosci... mi juz za bardzo nie zalezy na poprawie tego wszystkiego bo juz nie czuje tyle tego co bylo na poczatku...
Odległość to nic fajnego. Żyję tak już z moim mężczyzną jakieś 6 lat. Na początku tylko 80 kilometrów, teraz 300. Widujemy się tylko w weekendy. Piątkowy wieczór, sobota i niedziela, ale też nie cała... Jest ciężko... i naprawdę mam tego dosyć, chociaż wiem, że to nie jego wina
Myślę, że odległość można rozpatrywać w kilku kwestiach, a każdy odczuwa ją inaczej.
Ja na przykład czuję się strasznie samotna, mimo być w związku Tydzień w tydzień jestem sama. Sama dla siebie muszę gotować, sama jeździć na rowerze, oglądać telewizję, kłaść się spać, budzić się... To może wydawać się śmieszne dla kogoś kto tego nie przeżył, ale brakuje mi właśnie takich prostych czynności życia codziennego. Zazdroszczę już nawet parom, które stoją w sklepie w kolejce... bo stoją razem, bo mogą stojąc w kolejce patrzeć na siebie, trzymać się za ręce.
Jest też kwestia tego, że po tylu latach tej rozłąki bardziej zaczyna ona schładzać niż podgrzewać związek (jak twierdzą zawsze stare ciotki ). Przez długi czas było tak, że po kilku dniach bycia osobno każde z nas było tak mocno spragnione drugiej strony, że nie mogliśmy się od siebie odkleić. Cały weekend wszystko robiliśmy razem. Nie mogliśmy się później nigdy rozstać. Teraz... teraz jest inaczej. Niby przez pierwszych parę godzin jest po staremu, ale później każdy idzie w swoją stronę, zajmuje się swoimi sprawami. Myślę, że tak naprawdę mimo wspólnych marzeń, planów, które nadal mamy, bo jesteśmy dopiero na początku naszej wspólnej, małżeńskiej drogi życiowej, każde z nas ma już jakiś kawałek tylko swojego życia. Bardzo mocno się od siebie oddaliliśmy i myślę, że w znacznym stopniu jest to wina właśnie odległości. Dla mnie jest to bardzo smutne
dziunia [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-23, 14:28
podobnie jak miśka uważam, zresztą wczesniejsze posty też są poprawne, jestem za tym że rozłąka niszczy związek
Mr.eM [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-23, 15:07
Miśka napisał/a:
Odległość to nic fajnego. Żyję tak już z moim mężczyzną jakieś 6 lat. Na początku tylko 80 kilometrów, teraz 300. Widujemy się tylko w weekendy. Piątkowy wieczór, sobota i niedziela, ale też nie cała... Jest ciężko... i naprawdę mam tego dosyć, chociaż wiem, że to nie jego wina
Myślę, że odległość można rozpatrywać w kilku kwestiach, a każdy odczuwa ją inaczej.
Ja na przykład czuję się strasznie samotna, mimo być w związku Tydzień w tydzień jestem sama. Sama dla siebie muszę gotować, sama jeździć na rowerze, oglądać telewizję, kłaść się spać, budzić się... To może wydawać się śmieszne dla kogoś kto tego nie przeżył, ale brakuje mi właśnie takich prostych czynności życia codziennego. Zazdroszczę już nawet parom, które stoją w sklepie w kolejce... bo stoją razem, bo mogą stojąc w kolejce patrzeć na siebie, trzymać się za ręce.
Jest też kwestia tego, że po tylu latach tej rozłąki bardziej zaczyna ona schładzać niż podgrzewać związek (jak twierdzą zawsze stare ciotki ). Przez długi czas było tak, że po kilku dniach bycia osobno każde z nas było tak mocno spragnione drugiej strony, że nie mogliśmy się od siebie odkleić. Cały weekend wszystko robiliśmy razem. Nie mogliśmy się później nigdy rozstać. Teraz... teraz jest inaczej. Niby przez pierwszych parę godzin jest po staremu, ale później każdy idzie w swoją stronę, zajmuje się swoimi sprawami. Myślę, że tak naprawdę mimo wspólnych marzeń, planów, które nadal mamy, bo jesteśmy dopiero na początku naszej wspólnej, małżeńskiej drogi życiowej, każde z nas ma już jakiś kawałek tylko swojego życia. Bardzo mocno się od siebie oddaliliśmy i myślę, że w znacznym stopniu jest to wina właśnie odległości. Dla mnie jest to bardzo smutne
Nie narzekaj. Pomimo pewnego udziału odległości w powodowaniu poczucia samotności, nie jesteś taka samotna jak mówisz...widzisz swojego ukochanego co tydzień i nie potrafisz poczekać kilka następnych dni na niego? Ciesz się z tego co masz. Uwierz mi, to nie jest taką tragedią, jaką być się wydaje. Czego jeszcze chcesz? Uważasz że masz za mało od życia? Proponuję się przyszyć do siebie albo się pożreć (co prawda jednorazowe doznania, ale za to jakie!)<żart> Jak ja bym wiedział że za kilka dni zobaczę moją "ukochaną" to bym chyba skakał pod sufit. I nieważne ile czasu byśmy ze sobą spędzili, sam czas spędzony z nią wraz z nasyceniem się sobą do czasu następnego spotkania przyćmiewał by całą resztę. Echhhhhhhhhhhh. Uwierz mi, nie jest tak źle
Tutiki [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-23, 15:55
3 moje związki były w sumie na odległość, czyli rozłąka dłuższa, krótsza, znaleźli sobie kogoś bliżej siebie
Nie narzekaj. Pomimo pewnego udziału odległości w powodowaniu poczucia samotności, nie jesteś taka samotna jak mówisz...widzisz swojego ukochanego co tydzień i nie potrafisz poczekać kilka następnych dni na niego? Ciesz się z tego co masz. Uwierz mi, to nie jest taką tragedią, jaką być się wydaje. Czego jeszcze chcesz? Uważasz że masz za mało od życia? Proponuję się przyszyć do siebie albo się pożreć (co prawda jednorazowe doznania, ale za to jakie!)<żart> Jak ja bym wiedział że za kilka dni zobaczę moją "ukochaną" to bym chyba skakał pod sufit. I nieważne ile czasu byśmy ze sobą spędzili, sam czas spędzony z nią wraz z nasyceniem się sobą do czasu następnego spotkania przyćmiewał by całą resztę. Echhhhhhhhhhhh. Uwierz mi, nie jest tak źle
Wiesz... nie chcę być złośliwa, ale może jesteś trochę za młody, żeby zrozumieć jak jest w małżeństwie i wieloletnim związku? Musiałbyś zaczynać w wieku kilku lat, żeby mieć za sobą taki staż w związku, jak ja. Kiedyś też mi się wydawało, że nasza miłość jest tak silna, że odległość jej nie zmieni.
Poza tym nie wydaje mi się, żebym gdzieś napisała, że to tragedia. Pisałam, że mi to ciąży, że jest to smutne, że tak się dzieje, że mimo tego jak bardzo się kochamy zaczynamy wieść osobne życia, że coś się wypala. I czujemy to oboje. Nie tylko mnie jest z tym źle.
Ponadto potrafię poczekać "kilka następnych dni na niego". Czy nie napisałam, że czekam już tak 6 lat? Może kiedyś, jeśli będziesz w podobnej sytuacji, to zrozumiesz, że samemu mając na głowie dom, dzieci, pracę człowiek potrzebuje móc wieczorem przytulić się do ukochanej osoby i poczuć jej ciepło, a nie chłód zimnej poduszki...
Mr.eM [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-23, 22:46
Miśka napisał/a:
Mr.eM napisał/a:
Nie narzekaj. Pomimo pewnego udziału odległości w powodowaniu poczucia samotności, nie jesteś taka samotna jak mówisz...widzisz swojego ukochanego co tydzień i nie potrafisz poczekać kilka następnych dni na niego? Ciesz się z tego co masz. Uwierz mi, to nie jest taką tragedią, jaką być się wydaje. Czego jeszcze chcesz? Uważasz że masz za mało od życia? Proponuję się przyszyć do siebie albo się pożreć (co prawda jednorazowe doznania, ale za to jakie!)<żart> Jak ja bym wiedział że za kilka dni zobaczę moją "ukochaną" to bym chyba skakał pod sufit. I nieważne ile czasu byśmy ze sobą spędzili, sam czas spędzony z nią wraz z nasyceniem się sobą do czasu następnego spotkania przyćmiewał by całą resztę. Echhhhhhhhhhhh. Uwierz mi, nie jest tak źle
Wiesz... nie chcę być złośliwa, ale może jesteś trochę za młody, żeby zrozumieć jak jest w małżeństwie i wieloletnim związku? Musiałbyś zaczynać w wieku kilku lat, żeby mieć za sobą taki staż w związku, jak ja. Kiedyś też mi się wydawało, że nasza miłość jest tak silna, że odległość jej nie zmieni.
Poza tym nie wydaje mi się, żebym gdzieś napisała, że to tragedia. Pisałam, że mi to ciąży, że jest to smutne, że tak się dzieje, że mimo tego jak bardzo się kochamy zaczynamy wieść osobne życia, że coś się wypala. I czujemy to oboje. Nie tylko mnie jest z tym źle.
Ponadto potrafię poczekać "kilka następnych dni na niego". Czy nie napisałam, że czekam już tak 6 lat? Może kiedyś, jeśli będziesz w podobnej sytuacji, to zrozumiesz, że samemu mając na głowie dom, dzieci, pracę człowiek potrzebuje móc wieczorem przytulić się do ukochanej osoby i poczuć jej ciepło, a nie chłód zimnej poduszki...
Jeśli nie jestem w związku lub nie byłem, to oznacza, że nie mogę wypowiedzieć się na ten temat? Przecież wiesz, że chodzi o samą samotność, ona jest jak takie spoiwo, łączy wiele spraw ze sobą,. A jak ktoś wie jak to jest być samotnym to i może wypowiadać się na temat samotności, jaka by nie była i na jakiej płaszczyźnie by nie występowała. Tak uważam. Nie obcy mi jest brak drugiej osoby.
dusza [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-24, 07:32
Rozłąka nie jest zabójcą związku ale dwie osoby Ona i On muszą pracować nad swoim związkiem. W XXI wieku mamy przecież już różne komunikatory GG Skap sms telefony ustalajmy że po pracy o tej i o tej godzinie będziemy siedzieć na GG warto takiej osobie coś dać naszego osobistego coś co będzie przypominać o nim. Rozłąka to sprawdzian jeśli miłość jest prawdziwa to oby dwoje nie będą się rozglądać za kimś innym ufają sobie wiedzą że co kolwiek by się nie stało będą zawsze w kontakcie. Związek to też pójście na kompromis jeśli oby dwoje pragną żeby ten związek bardzo długo trwał zrobią wszystko by tej rozłąki nie było choćby przeprowadzka z jednej z osób zmiana pracy jeśli tych dwóch czynników nie ma to związek się nie utrzyma
Jeśli nie jestem w związku lub nie byłem, to oznacza, że nie mogę wypowiedzieć się na ten temat? (...) A jak ktoś wie jak to jest być samotnym to i może wypowiadać się na temat samotności (...) Nie obcy mi jest brak drugiej osoby.
Nie napisałam, że nie możesz się wypowiadać, ani że nie wisz co to samotność i brak drugiej strony. O to bym się nie pokusiła, bo Cię nie znam. Z tego co widzę (a przyjrzałam się dokłanie mojemu postowi), napisałam, że z uwagi na wiek pewno nie wiesz jak jest "w małżeństwie i wieloletnim związku". A po latach jest inaczej choćby nie wiem, jak ludzie się starali i każdy po 15 czy 20 lat małżeństwa Ci to powie i rozłąka ne pewno nie spowoduje, że będzie lepiej.
Druga rzecz, że nie po to włączyłam się w dyskusję, żeby zabraniać się komuś wypowiadać Każdy ma swoje zdanie i swój bagaż doświadczeń. Ty swój, ja swój
dusza napisał/a:
(...) Rozłąka to sprawdzian jeśli miłość jest prawdziwa to oby dwoje nie będą się rozglądać za kimś innym ufają sobie wiedzą że co kolwiek by się nie stało będą zawsze w kontakcie (...)
Ufam swojemu mężowi, a on mnie myślę, że też. W kontakcie jesteśmy.
Wydawało mi się, że zakładającemu wątek chodziło właśnie o to, kto jak długo trwa w związku na odległość i jakie są jego odczucia na ten temat. A moje, subiektywne, są właśnie takie, że mi z tym cięzko, bo po latach rozłąka bardziej dzieli niż spaja. Ale może faktycznie źle zrozumiałam temat założonego wątku... Nie wiedziałam, że to że chciałabym nie chodzić sama do znajomych gdzie są same pary, nie jeźddzić sama rowerem w weekend, mijając o drodze parę za parą i nie spędzać samotnych wieczorów, to tak wiele...
Mr.eM [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-24, 14:51
Miśka napisał/a:
Mr.eM napisał/a:
Jeśli nie jestem w związku lub nie byłem, to oznacza, że nie mogę wypowiedzieć się na ten temat? (...) A jak ktoś wie jak to jest być samotnym to i może wypowiadać się na temat samotności (...) Nie obcy mi jest brak drugiej osoby.
Nie napisałam, że nie możesz się wypowiadać, ani że nie wisz co to samotność i brak drugiej strony. O to bym się nie pokusiła, bo Cię nie znam. Z tego co widzę (a przyjrzałam się dokłanie mojemu postowi), napisałam, że z uwagi na wiek pewno nie wiesz jak jest "w małżeństwie i wieloletnim związku". A po latach jest inaczej choćby nie wiem, jak ludzie się starali i każdy po 15 czy 20 lat małżeństwa Ci to powie i rozłąka ne pewno nie spowoduje, że będzie lepiej.
Druga rzecz, że nie po to włączyłam się w dyskusję, żeby zabraniać się komuś wypowiadać Każdy ma swoje zdanie i swój bagaż doświadczeń. Ty swój, ja swój
Na małżeństwo jestem zdecydowanie za młody, oczywiście, zgadzam się z Tobą
Miśka rozumiem ciebie doskonale..
Co prawda ja przechodze etap narzeczeństwa..od roku jesteśmy osobno i widujemy się raz na 2 tygodnie na dłuugi powiedzmy weekend - 3 dni.
Wszystko jest takie przytłumione ...uczucia, tęsknota, ochota.
Cieżko pracuję żeby mieć te dni wolne i przez to tak naprawdę nie mam siły cieszyć się z tych wspólnych dni.
Widzimy się rzadko i wydaje się, że każdą jedną wolną chwilę powinniśmy spędzać ze sobą.. na kilka razy to fajne ale potem ma się dość. Ja chcę odpocząć, porobić coś dla siebie, zająć się sobą i tak samo Mój ale doskonale wiemy, że znowu nie będziemy się widzieć i każde z nas zmusza się do tego bycia blisko i to jest męczące, sztuczne i buduje napięcie.
Poza tym mamy inne pomysły na spędzanie tego czasu - mimo mojego okrutnego przemęczenia chcę go spedzać aktywnie..wyjść do ludzi, pojechać na wycieczkę.. robić coś.
A Mój uwielbia siedzieć przed komputerem i najchętniej leżał by w łóżku i oglądal filmy albo mecze.
Szukam wyśrodkowania naszych potrzeb i chcę żeby ten związek żył, było pięknie i cudnie...ale chwilami mam wrażenie, że tylko ja tak chcę.
Ale czy dleglość zabija związek.. nie do końca bo jeśli się nad tym pracuje i chce się być w tym związku to się da... ale bywa okrutnie ciężko.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach