źle :(ostatnio zawsze sobie wmawiam ze w koncu cos ze soba zrobie wyjde do ludzi ale wychodzi jak zawsze:(mam juz troche dosc tej samotnosci chociaz wiem ze jest ona troche z mojej winy ale nie potrafie tego zmienic:(
Wiek: 34 Dołączył: 17 Maj 2014 Posty: 12 Skąd: Polska Południowa
Wysłany: 2014-05-17, 17:11
Obecnie jestem po rozmowie (kilka dni temu) z dziewczyną, na której zależało mi tak bardzo, że z powodu tego doprowadzałem się myślami do szaleństwa i depresji. Generalnie chciałem stworzyć coś nowego między nami - przez cały okres znajomości (znam się z nią do teraz, normalnie rozmawiamy) miała chłopaka, a ja miałem jej pomóc zerwać z nim. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że między nimi się skończyło (choć nie była zbyt wylewna, czasem nieszczera i skryta, wiedziałem, że poszukuje i oczekuje), więc moje działania zmierzały ku temu, by dokładnie ją poznać oraz relacje między nimi. Z różnym skutkiem, nie podejmując jakiś większych akcji (chyba, że ale nie dam rady tego spisać). Liczyłem, że czas pokaże i nie myliłem się - wątpiąc w siebie zwątpiłem w nią, skazując się na porażkę.
Po kilku wcześniejszych szczerych wyznaniach, kolejny raz szczerze oceniłem siebie oraz ją. I to w końcu dało mi ulgę - w końcu upragnioną ulgę. Zaś chce się podzielić subiektywnymi spostrzeżeniami co do samotności. Nawet, gdy się jest pośród ludzi, można być samotnym. Wychodząc - to źle brzmi (jak wyrok, a tak nie może być) - spotykając się, odczuwałem chwile radości ze wspólnej rozmowy, ale tak naprawdę wewnątrz czaiły się czarne myśli, które boleśnie oznajmiały, że gdy to się skończy, wrócę do domu, gdzie nie czeka na mnie nikt wyjątkowy. Ta osoba, do której bym się przytulił i zasnął u jej boku. Na podstawie tego oceniam moją samotność, że nie wynika ona z braku ludzi wokół (chociaż pozostaje mi tylko kumpel z dawnych lat oraz koleżanki - wobec nich i tak jestem nieśmiały, nie gadam z nimi za często, wobec, nie wliczam tutaj przypadkowych, krótkotrwałych znajomości oraz imprez) tylko z braku miłości. Zwłaszcza nieodwzajemnionej, często o charakterze platonicznej, która jednak dobija mnie i powoduje, że również i ja zaczynam wątpić w miłość.
Kidney16 - oceń samego siebie. W czym tkwi problem Twojej samotności?. Jestem równie nieśmiały i miewam problemy w towarzystwie, w nawiązywaniu kontaktów poniekąd też. Może to wynika ze strachu przed reakcją, gdy zagaisz do kogoś? Nie raz tak miałem i albo mnie olewali albo śmiech - śmiech, że ktoś taki jak ja się zainteresowałem daną osobą. Śmiech potrafi być dwuznaczny...bez dwóch zdań.
Mariette [Usunięty]
Wysłany: 2014-05-19, 09:41
Doskonale, pogoda piękna i słoneczna. Dzisiaj mam dzień wolny,
to też go chcę wykorzystać na powietrzu.
Na pewno jest to strach przed olaniem dla mnie ogromnym problemem jest rozmowa czasem nawet z koleżankami ja chyba po prostu sama siebie nie akceptuje do końca...i cholernie mi z tym ciezko...jedyna bliska osoba siostra nie wie o tym ze jestem taka strsznie nieśmiała ale po tylu nie uddanych próbach i wielu olaniach mnie ze strony znajomych juz nie mam sil by dalaej probowac..utknęłam w martwym punkcie
Wydaje mi ze normalnie...jesli kilka osób cię oleje to trochę inaczej patrzysz na niektóre sprawy... Nie wiem moze problem jest we mnie.... juz sama nie wiem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach