Oj chyba będę musiała tutaj kilka osób nawiedzić w bliskiej przyszłość
Pawlo2/4, nadświadomy Ja rozumiem, że ciągła próba znalezienia sobie bliskiej osoby kończąca się fiaskiem nie jest zachęcająca, ale czy po każdej porażce człowiek ma sobie odpuszczać walkę o własne szczęście, o własne życie? Jest przecież tylu ludzi na świecie. Jestem przekonana, że jest tam gdzieś ta dana osoba, która pomimo wielu barier będzie potrafiła dotrzeć do tej osoby zmieniając jej życie na lepsze.
W ciągu 3 lat poznałam wiele osób niepełnosprawnych poruszających się na wózku i nie tylko, utrzymuję z nimi do teraz dobry kontakt :) Nie mogę jednak zaprzeczyć, że takim ludziom jest ciężej w życiu, ALE to nie zmienia faktu, że muszą być skazani na samotność.
Przyznam, że na świat staram się patrzeć optymistycznie, wierząc w ludzi i ich dobro może też dlatego mam trochę inne nastawienie i zdanie na ten temat :)
Więcej wiary i uśmiechu poproszę!
Według mnie nie ma czegoś takiego jak bycie skazanym na samotność.. każdy człowiek jest kowalem własnego losu. To od nas zależy czy będziemy w tym tkwić czy też nie.
Nasze życie nie jest nasze, to teraźniejszość i przeszłość innych ludzi,
ale tak jak powiedział nadświadomy chodzi te co coś głębszego, nie tylko o samą miłość
choć fakt, miłość to bakteria, która pobudza organizm do niwelowania samotności, że tak to określę dziwacznie :P
No właśnie Andskyru napisał i ja powtórzę... brak drugiej osoby, to (przynajmniej w moim przypadku) kropla w morzu samotności... Właściwie to ja już w pewnym stopniu się pogodziłem z tą częścią samotności...
Za dobre słowo jednak trza podziękować.
Quills, w Twoim wieku też mówiłem, że:
Quills napisał/a:
na świat staram się patrzeć optymistycznie, wierząc w ludzi i ich dobro
Ale nie chcę sugerować, że zmienisz w przyszłości nastawienie... bo nie o to chodzi. Ba, życzę Ci, żebyś pozostała optymistką.
A ja, jak to ja... Jak to napisał Andskyru jutro kolejny dzień katuszy, umierania, etc.
Poczułam się teraz tak jakbym poprzez mój młody wiek nie doświadczyła niczego złego, poprzez to, że mam pozytywne nastawienie nie mogłam niczego "głębszego" przeżyć, bo z jakiej paki mogę teraz tak tryskać optymizmem? Z jednej strony mi to schlebia, bo czuję, że coś wygrałam, z drugiej czuję smutek, wiedząc, że inni nie mogą sobie z tym poradzić.
Tak, ja też jestem sama, często walczę ze sobą, bo to JA tutaj jestem głównym problem. Często jest mi ciężko, tygodniami siedziałam w domu nie wychodząc nigdzie, odizolowałam się od świata TAK, pomimo tego, że mam 19 lat. Nie przeżyłam w życiu nic strasznego, bo wiem, że wielu ludzi ma gorsze doświadczenia, a jednak żyło mi się ciężko i nie tylko dlatego, że byłam samotna przede wszystkim dlatego, że jestem sobą, nie akceptowałam siebie. Nawet ta samotność mi nie przeszkadzała tak bardzo.. Wiecie jakie to jest uczucie? Pewnie tak, coś okropnego. Żyć każdego dnia, o każdej porze będąc sobą, nie mogąc się uwolnić. Wyszłam na prostą pomimo tego, że było CHOLERNIE ciężko, no z małą pomocą psychiatry.. nie opowiadam o tym, bo nie lubię do tego wracać.
Po co żyć przeszłością? Co ona Ci da? Tylko ból..nigdy nie zrobisz kroku do przodu, jeśli będziesz robić dwa kroki do tyłu.
Jesteś sam? Wyjdź, uśmiechnij się do osoby przechodzącej obok Ciebie, z czasem zagadaj, chcesz się spotkać? Dawaj! Możemy się zobaczyć :)
Tutaj na forum jest zbyt wiele smutku czy nie po to tutaj się każdy zarejestrował, aby móc z tego wyjść? Aby coś zmienić? Siedząc tutaj popada się w jeszcze większą depresję, a tak nie może być. Ktoś tutaj musi dodawać choć odrobinę otuchy, odwagi, wsparcia i radości, i nie zamierzam tego zmieniać, więc Panowie koniec marudzenia i do roboty, samo się nic nie zrobi. A tak całkiem serio proszę Was nie poddawajcie się
Jesteś sam? Wyjdź, uśmiechnij się do osoby przechodzącej obok Ciebie, z czasem zagadaj,
Heh, nadświadomy,jasno mówi a Ty dalej swoje. Rozwój samoświadomości , mówi to pani coś?
Zacytuję swą wypowiedz nie pamiętam z którego tematu ,,Niezależnie czy stoimy w pustkowiu czy wśród ludzi, jaka to różnica, kiedy jest w nas samotność,
jest z nami zawsze.
i kolejna dociska
Quills [URL=http://www.youtube.com/watch?v=cRt2o5MqE9E]kliknij i zacznij słuchać zanim zaczniesz czytać dalej [/URL] Wyobrażasz sobie dusze, powiewną na starym uschłym drzewie, stojącym w szczerym polu dookoła deszcz wiatr śnieg, świata nie widać, a ta dusza wciąż bytuje, przez wieczność przeszywana przez najstraszniejsze co może istnieć, nicość.
Ostatnio zmieniony przez Andskyru 2013-05-25, 03:57, w całości zmieniany 2 razy
Nie wiem czy to tzw. solidarność jajników czy może po prostu solidarność nastawienia na świat, ale ja jestem całym sercem za tym, co mówi Quills. Dziewczyna dobrze gada - co więcej, Quills jak czytam Twoje posty, to mam ochotę Cię przytulić, wycałować i powiedzieć wielkie DZIĘKUJĘ.
Ja też uważam, że wiele zależy od własnego nastawienia. Tak, można trafiać wciąż na niezbyt udane znajomości, ale nie można pozwolić by to zamknęło nas na świat.
Możecie powiedzieć, że moje myślenie jest związane z moim młodym wiekiem, możecie to zarzucać też Quills, ale prawda jest taka, że każdy przeżył coś w swoim życiu. Trafiliśmy na to forum, ponieważ chcieliśmy się ratować i Quills dobrze zauważyła, że panuje tu raczej ponura atmosfera (a powinno być odwrotnie). Też przeżyłam swoje, nie twierdzę, że mam gorzej od Was, ale... Wy też nie jesteście starzy - macie po 24 lata.
Cytrynka, widzę że mamy tak samo, a jeżeli nie ma się szczęścia ani w miłości ani w kartach to chyba zostaje tylko gra w chińczyka :)
W chińczyka też nie zawsze wygrywam :)
Więc co może nam wychodzić na 100%? I dlaczego nie jest to co chcemy...
Chodzi o to, że tak naprawdę chyba nic nam na 100% nie wyjdzie. Raz się jest nawozie, raz pod wozem. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Życie takie jest i tyle :).
Cytrynka, widzę że mamy tak samo, a jeżeli nie ma się szczęścia ani w miłości ani w kartach to chyba zostaje tylko gra w chińczyka :)
W chińczyka też nie zawsze wygrywam :)
Więc co może nam wychodzić na 100%? I dlaczego nie jest to co chcemy...
Chodzi o to, że tak naprawdę chyba nic nam na 100% nie wyjdzie. Raz się jest nawozie, raz pod wozem. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Życie takie jest i tyle :).
Tia życie kołem się toczy, a my jesteśmy takim wentylkiem, i gdy koło się toczy to tak jak prawisz raz na górze raz na dole :)
Quills, szczerze wierzę, że każdy z nas (albo przynajmniej znakomita większość) miała/ma w życiu ciężko, bo życie jest jakie jest, w przeróżny sposób nas doświadcza. Chodziło mi raczej o pokazanie trendu, że im człowiek młodszy, tym jakoś bardziej optymistycznie się zapatruje na wszystko dookoła. Tak schematycznie to ujmuję teraz - wiadomo, mogą być wyjątki.
Po prostu tak cofnąłem się myślami do 18 roku mojego życia... Wtedy miałem plany, ambicje, miałem dziewczynę... z którą byłem już wtedy 2 lata. Ogólnie rzecz biorąc, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Nie chciałem, żebyś odczuła, że się jakoś wywyższam z racji dłuższego stażu na tym świecie. ;)
Quills napisał/a:
nie mogłam niczego "głębszego" przeżyć
Ja nie mówiłem ogólnie o przeżyciach, tylko o samotności, o jej wymiarze. No chyba, że to sama z siebie napisałaś, a nie odnosiłaś się do "mojej" głębokości.
Quills napisał/a:
Tutaj na forum jest zbyt wiele smutku czy nie po to tutaj się każdy zarejestrował, aby móc z tego wyjść? Aby coś zmienić? Siedząc tutaj popada się w jeszcze większą depresję, a tak nie może być. Ktoś tutaj musi dodawać choć odrobinę otuchy, odwagi, wsparcia i radości, i nie zamierzam tego zmieniać, więc Panowie koniec marudzenia i do roboty, samo się nic nie zrobi.
Zgadzam się z tym. Wiele tu smutku, rozpaczy, defetyzmu. Nie możemy jednak się temu dziwić. Ludzie logują się i dzielą się, czy wręcz wylewają swoje żale. I to jest moim zdaniem potrzebne, każdemu pojedynczemu użytkownikowi z osobna.
Ja mimo wszystko, mimo, że sam już niemal nie istnieję, to jednak wiele tu śmiechu zostawiłem na tym forum.
Wymuszam na sobie ograniczanie pisania smutnych rzeczy, nie chcę ludzi zarażać moją wizją beznadziei... Ale jak zobaczyłem tytuł tematu Skazani na samotność, to musiałem napisać swoje zdanie... ot tak wysłać w przestrzeń.
Quills napisał/a:
Dawaj! Możemy się zobaczyć :)
Nie miałbym z tym większego problemu, aż tak chyba jeszcze nie zdziczałem, ale to i tak by nic kompletnie nie zmieniło w mojej samotności... i to nie byłaby Twoja wina oczywiście.
Kurde. Ale spisałem elaborat... Na nic to
Cytrynka, widzę że mamy tak samo, a jeżeli nie ma się szczęścia ani w miłości ani w kartach to chyba zostaje tylko gra w chińczyka :)
W chińczyka też nie zawsze wygrywam :)
Więc co może nam wychodzić na 100%? I dlaczego nie jest to co chcemy...
Chodzi o to, że tak naprawdę chyba nic nam na 100% nie wyjdzie. Raz się jest nawozie, raz pod wozem. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Życie takie jest i tyle :).
Tia życie kołem się toczy, a my jesteśmy takim wentylkiem, i gdy koło się toczy to tak jak prawisz raz na górze raz na dole :)
Z tym wentylkiem to świetne porównanie, przynajmniej dla mojego "Tu i Teraz" czuję jak by moja nakrętka od wentyla się odkręciła, ściślej wyje*ała w kosmos :) i coraz bardziej schodzi ze mnie powietrze którego potrzebuję do dalszej jazdy, i coraz bardziej wyczuwam najmniejsze nierówności, i przydała by mi się jakaś mentalna pompka.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach