Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Wasza historia samotności...
Autor Wiadomość
yourbloods 
Nowy

Wiek: 28
Dołączył: 28 Lut 2012
Posty: 1
Wysłany: 2012-02-28, 22:24   

Witam. Tak sobie czytam wasze historie, i nie wiem dlaczego, ale tez naszła mnie ochota, żeby swoją przedstawić
Mam 16 lat, spokojnie możecie powiedzieć "eee to dziecko, co ono tam wie o życiu", niestety życie mnie już sporo zdążyło zjechac przez ten czas. Tak naprawdę u mnie nigdy nie było dobrze, najpierw pare miesięcy po moim urodzeniu, rodzice się rozwiedli, ojciec był alkoholikiem, nie pracował, po prostu myslał o tym żeby się upić. Potem miałem kilka miejsc zamieszkania z mama, wyrzucili nas z nich głownie za brak opłat, bo niestety mama była sama, do tego ja miałem wtedy kilka miesięcy, więc nie było co ze mną zrobić, nie mogła za bardzo pracować i były problemy.Dopiero kiedy miałem coś koło 6 lat, zamieszkaliśmy tu gdzie mieszkamy do tej pory. Wychowywałem się bez ojca, miał mnie gdzieś. Przy mnie mama nie mogła znaleść normalnej pracy, bo niestety jednak jako dziecko wymagałem uwagi. Jak można z tego wszystkiego już wywnioskować, spokojnie można stwierdzić, że pochodze z biednej "rodziny". Miałem brata, ale zmarł w wieku 6 lat ( ja wtedy miałem 8 ), bardzo mocno to przeżyłem. W wieku 9 lat miałem wypadek samochodowy, którego spokojnie mogłem nie przeżyć. Zawsze byłem samotny, mama odkąd mogłem sam się sobą zająć, chodziła do normalnej pracy, która i tak ledwo pozwalała wiązać koniec z końcem. Poza klasowymi znajomościami, nie miałem nikogo, ale te znajomości to i tak, było zwykle zamienienie kilku słow na korytarzu w sq, a poza szkołą oni mieli swoich przyjaciół a ja byłem sam. Siedziałem prawie całymi dniami sam w domu, czasami słuchając muzyki, ale głównie, tępo wpatrując się w ściane. Pare lat temu, moja mama poznała, pewnego faceta. No ja myślałem, że jest ok, może coś tam pomoże będzie lepiej itp. a tak naprawdę, to tylko tutaj mieszkał, żerował na rodzinie która i tak ledwo sobie radziła, i do tego jeszcze zrobili sobie dziecko, więc teraz mam 18-sto miesięczną siostre, Ale nawet to nie wiele zmieniło. U nas było tylko jeszcze gorzej, a ten facet zamiast iśc do jakiejś pracy żeby coś pomóc, to całymi dniami siedział w domu, miał wszystko gdzieś, potem nagle wyjeżdżał, wracał po dwoch tygodniach udając że nic się nie stało. Ciągle się z mamą kłócili, po prostu było ich prawie cały czas słychać, na cały blok.
Miałem jeden okres w którym byłem zakochany, w ponad 4 lata starszej dziewczynie. Ale mimo tej różnicy wieku, byliśmy ze soba jakiś czas. Pierwszy raz w życiu czułem się szcześliwy, było z nią po prostu nieziemsko, przy niej mogłem zapomnieć o problemach, i poczuć się kochanym. Ale przez swoje problemy w domu, spieprzyłem wszystko. Najpierw po prostu gorzej nam się rozmawiało, potem przez to wszystko chciałem się zabić. Nie chciałem jej o tym mówić, ale kiedyś to ze mnie wydusiła, po prostu zmusiła żebym wszystko powiedział. Probowała mi pomóc, pocieszała itp. Ale to wszystko mnie przerastało, i zniszczyłem wszystko co mnie z nią łączyło. Po prostu spieprzyłem jedyną rzecz która dawała mi szczęscie. Po tym już totalnie się załamałem, i jestem po jednej próbie samobójczej .... To wszystko było prawie rok temu, a ja do tej pory nie potrafie się pozbierać, ciągle o niej myśle, nie potrafie o niej zapomnieć, nawet ostatnio napisałem do niej, myślałem że chociaż ze mną porozmawia,ale szybko mnie spławiła.
I tak naprawdę z dnia na dzień jest coraz gorzej. Mama sobie sama nie radzi z tym wszystkim, jej faceta nie ma, bo znowu gdzieś sobie pojechał, a ja cały czas jestem sam, większość dnia spędzam w domu nie mając co robić. Z dnia na dzień, coraz więcej myśle o swojej byłej, i o tym jak bardzo mi jej brakuje. W wakacje zwykle chodze do jakiejs pracy, a pieniądze oddaje mamie, żeby cokolwiek było lepiej ...
Często marze żeby po prostu pojechac sobie z kimś na rynek do Krakowa ( mieszkam w okolicy Krakowa ) pospacerować, iść na kawe, i po prostu miło spędzić czas, ale nawet to zostaje dla mnie w sferze totalnych marzeń ...
 
     
niebieski śnieg
Nowy

Dołączył: 16 Lut 2012
Posty: 17
Wysłany: 2012-03-01, 17:26   

Drogi Yoursbloods,cieszę się, że do nas napisałeś :-) Jesteś bardzo wrażliwym człowiekiem,tak jak reszta nas z tego forum(mam nadzieję,że nikt się nie obrazi ;-) ).Ciężkie masz życie-na początku Twojej drogi życiowej zabrakło Ci ojca,który po prostu byłby z Wami i Was kochał.Nie potrafię sobie wyobrazić szoku i rozpaczy,którą przeżyłeś,gdy umarł Twój brat,bo nie umiem sobie wyobrazić aż tak wielkiego bólu.Wypadek też był traumatycznym przeżyciem.Pewnie razem z Mamą patrzyliście z nadzieją w przyszłość,gdy na horyzoncie pojawił się ojczym,ale życie szybko zweryfikowało te marzenia-wcale nie było lepiej.Może Twojej Mamie tak bardzo brakowało bliskiego człowieka,że mimo,że przeżywa z nim piekło,chce z nim być,kocha go mimo wszystko(choć jednocześnie może go też nienawidzić).Może miała nadzieję,że pojawienie się córeczki polepszy ich relacje,zbliży ich do siebie.A teraz nie dość,że się na tym zawiodła,musi kombinować jak przetrwać każdy dzień,bo wszystko musi sama,a on,co tu dużo gadać,jest zwykłym samolubem i wykorzystywaczem innych.Piszesz,że pokochałeś dziewczynę,rozstaliście się,a Ty nie możesz o niej zapomnieć.Piszesz też o utrudnieniach natury finansowej.Najważniejszym jest znaleźć sposób,który wyciągnie Cię z pokoju,w którym przeżywasz nieustannie mękę swojej duszy,gdzie ból Cię trawi i drąży.Wiem,że ciężko jest wyjść gdziekolwiek,bo za wiele rzeczy trzeba płacić ,a nie każdy moze sobie na to pozwolić.Ale jest miejsce,gdzie nie zapłacisz nawet zlotówki,a wrażenia,których doznasz zachwycą Cię,poczujesz radość z samej możliwości oglądania tego,słuchania,przeżywania-wyjdź z domu,a usłyszysz śpiew ptaków,które czują już wiosnę w powietrzu,zobaczysz pierwsze wiosenne bazie,które wiatr strącił pod Twoje nogi,zobaczysz niezliczoną ilość kopców krecich na łące,kotki polujące w trawie na swoją zdobycz,koty walczące ze soba w marcowym instynkcie,zauważ przebłyski słońca na niebie,i zaczątki liści na krzewach i drzewch-wszystko odradza się po zimie i Twoje serce też!Wszystko ma swój czas-smutek i radość,ciemność i światło.Nic nie trwa wiecznie.Mogę na swoim przykładzie powiedzieć,że przyroda zawsze daje mi zastrzyk pozytywnej energii,wprawia mnie w zachwyt i radość,a kiedy czułam,że z samotności nie wyrobię,wzięłam sobie psa-przyjaciela,który jest zawsze blisko mnie i rozbawia swym zachowaniem(mimo,że z natury wolę koty za wszystkie ich cechy,uwielbiam koty),ale bardzo doceniam psy,tak w ogóle to wszelkie stworzenia są dla mnie wspaniałe i ciekawe-ich życie zachowania,interakcje z innymi;tak samo rośliny,zjawiska przyrodnicze,nawet kamienie-to wszystko Bóg nam dał ku radości,opiece i czucia z naturą.Poza tym dużo dobrego dają mi książki i Muzyka.Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę Ci,byś odnalazł ścieżkę,według której będziesz szedł z każdym dniem bardziej wyzwolony od swoich demonów,a bliżej radości z każdej przeżytej chwili.A,zapomniałam dodać,ze malowanie pomaga mi w uporaniu się z emocjami,tak samo wierszoklectwo.A najwazniejsze to polubić siebie,akceptując wady i zalety i być sobie przyjacielem-to działa!!!
 
     
mirabilis
Nowy

Dołączył: 02 Mar 2012
Posty: 1
Wysłany: 2012-03-02, 18:38   

Zastanawiałam się czy tutaj napisać, ale postanowiłam to zrobić.Na początku zaznaczę, że mam 16 lat i moje "problemy" zaczęły się w wakacje ubiegłego roku. Wcześniej miałam wielu przyjaciół, nie siedziałam w domu, ciągle coś robiłam, ale problemy zaczęły się kiedy w wakacje 2011 moi rodzice się rozstali, mama z moją starszą siostrą się wyprowadziły, nadal mieszkały w tym samym mieście co ja. Ja chciałam zostać z tatą i tak zrobiłam. On uznał, że jestem na tyle odpowiedzialna, że mogę zostać sama w domu, a zważywszy na jego pracę (jest kierowcą tirów) musiał jechać, więc tak w połowie lipca wyjechał. W czerwcu było jeszcze okej, chodziłam na dyskoteki z koleżankami, lecz już wtedy czułam się nie tak, nie bawiły mnie żarty znajomych, w ogóle nie czułam chęci, żeby gdziekolwiek z nimi iść. Jak wspomniałam, kiedy tata wyjechał przebywałam całe dnie w domu, głównie na komputerze. Wtedy jakoś nie robiłam sobie z tego problemu, cieszyłam się wręcz będąc sama. Nie przyznawałam się, że cierpię, wmawiałam sobie, że chcę być sama, że to mi odpowiada. Ale nie odpowiadało. Tak zaczęła się moja izolacja. Niby spotykałam się z siostrą, która do mnie przychodziła, mamę odpychałam winiąc ją za to, że rozeszła sie z moim ojcem. Wstyd przyznać, ale się jej brzydziłam, nie mogłam nawet na nią spojrzeć. Pod koniec wakacji wraz z siostrą dowiedziałyśmy się, że rodzice do siebie wracają. Byłam strasznie szczęśliwa, dopiero wtedy zaczęłam korzystac z wolnego... Z najlepszą przyjaciółką utraciłam kontakt, a kiedy zaczął się rok szkolny moje życie ograniczało się do szkoły, powrotu do domu, komputera i okazyjnie jakiegoś wyjścia na miasto albo z psem. W szkole śmiałam się ze znajomymi, nikt by nie powiedział, że mogę mieć jakiekolwiek problemy. Ale one były i są. Nawet śmiejąc się z nimi czułam, że coś jest ze mną nie tak. Większość przerw spędzałam słuchając muzyki w słuchawkach albo czytając ksiażkę. Od roku szkolnego w piątki i soboty wyszłam może jakieś 4 razy do kina albo gdziekolwiek indziej. Nie wiem jak to określić, lecz nawet teraz często kiedy jestem sama płacze, bo czuje się po prostu samotna, tez na wlasne zyczenie, bo odpycham od siebie ludzi, mam wrażenie, że do nich nie pasuje. Siedze tylko i czytam książki lub sama pisze opowiadania. Wiele razy myślałam o samobójstwie, chciałam połknąć tabletki, lecz kiedy je wyjełam, to stchórzyłam i tego nie zrobiłam, moje życie zaczeło mnie po prostu już męczyć. Czasem mam ochotę zasnąć i się nie obudzić. Piszę to tutaj, bo po prostu czuję chęć, żeby komuś się wygadać, boje się powiedzieć o tym komukolwiek ze znajomych w realu. Moja siostra i mama nic nie zauważają, według nich po prostu lubię siedzieć przed komputerem. Czuje w środku pustkę, bywa nawet, że w nocy płacze przez kilka godzin. Z mamą rozmawiam teraz bardzo dużo, to co kiedyś do niej czulam zniknelo. Jednak to, ze jest kolo mnie wcale nic nie zmienia. Przerażają mnie moje własne myśli. A raczej to jakie są, myślę tylko albo o tym kiedy będę mogła przeczytać książkę. Boje się, bo nie myślę o realnym życiu, o tym co moge robić, tylko fikcja i nic wiecej. Wiem, że to poplątane, bywają też dni, kiedy nie mogę nawet spojrzeć na siebie w lustro.
 
     
niebieski śnieg
Nowy

Dołączył: 16 Lut 2012
Posty: 17
Wysłany: 2012-03-02, 19:42   

Droga Mirabilis,nie wiń się za losy Twojej rodziny.Pewnie czujesz żal bardziej uświadomiony,lub taki,przed którym się wzbraniasz-że mama i siostra oddzieliły się od Ciebie,a ojciec ze względu na rodzaj pracy nie może często być w domu.Twój sposób na ból i samotność jest dobry-czytanie książek,pisanie opowiadań-to Cię wzbogaca,przesłania odrobinę Twój ból.Tylko nie wiem,za co siebie nie lubisz?Czy czujesz się gorsza od innych???Jeśli tak czujesz,to nie masz racji-jesteś dobrym,wrażliwym człowiekiem i pamiętaj o tym!!!Wiem,o czym mówię,bo też kiedyś siebie nie lubiłam,nie akceptowałam,uwazałam,że jestem do niczego.Dzięki Bogu,to się zmieniło-zaakceptowałam siebie,polubiłam i stałam się sobie samej przyjaciółką. Punktem zwrotnym w moim życiu był powrót z Anglii.Słabo znałam język,a musiałam sama poradzić sobie z załatwieniami na lotnisku,z trzema wielgachnymi bagażami,z dwójką małych dzieci,z trafieniem na właściwe miejsce odlotu,a było ono podane na kwadrans przed wylotem.Ale zaufałam Bogu iwiedziałam,że dobrzy ludzie mi pomogą.Wszystko się udało i dzięki temu pokonałam siebie,swoje słabości ,uiwierzyłam i doceniłam siebie,a teraz w trudnych sytuacjach jestem twardzielką i zawsze szukam sposobu wybrnięcia z każdej sytuacji,które będzie tak dla mnie korzystne,jak i nikogo przy tym nie skrzywdzę.Pamiętaj,Jesteś Wartościową dziewczyną i zostaw diabłom samobójstwa,masz dużo ważnych i dobrych rzeczy do wykonania w tym życiu(czasem mam wiedźmowskie czucia i dlatego wiem,że czeka na Ciebie pewien człowiek,płci przeciwnej i że przynajmniej stworzycie jedno dziecko-a to warte tego,co cierpisz teraz,bo będziesz wynagrodzona:);Tak więc ,trzymaj się dziewczyno,Bo Warto:)))Serdecznie pozdrawiam:)))
 
     
Luna 
Początkujący



Wiek: 29
Dołączyła: 24 Lut 2012
Posty: 153
Skąd: z własnego,małego Kosmosu
Wysłany: 2012-03-02, 21:44   

mirabilis, piszesz ,że czytasz dużo książek -podobnie jak ja zresztą ,też często wolę uciekać w fikcję. Nie potrafię Ci poradzić co możesz zrobić żeby było Ci lepiej ,bo sama nie bez powodu trafiłam na to forum, pełne swietnych ludzi :) ale może sięgaj po książki czystko optymistyczne ,o czerpaniu radości z życia :przytul: mi tego typu książki bardzo pomogły w trudnych chwilach ,dlatego będę je polecać wszystkim w chwilowym dołku - piszę w chwilowym ,dlatego że to minie zobaczysz ,jak mówi moje ulubione powiedzenie ,,nic nie trwa wiecznie'' ;-)
 
     
Paweł. 
Nowy

Wiek: 32
Dołączył: 02 Mar 2012
Posty: 22
Skąd: Śląsk
Wysłany: 2012-03-02, 23:34   

Cześć wszystkim, jestem tu nowy ;) Pomyślałem, że gdzieś się wygadam, a że nie lubię o tym gadać z kumplami, postanowiłem zrobić to w internecie. Oczywiście tutaj jest dużo łatwiej, nikt mnie nie zna, nie może mnie osądzić. To tak, mam już 20 lat(zleciało to niesamowicie szybko), a tak naprawdę nigdy się nie zakochałem. Nigdy nawet nie przeżyłem żadnej szczeniackiej miłości, choć w takim wieku o innej mówić nie można. Pojęcie dojrzałej miłości jest znane tylko naszym rodzicom i dziadkom. Mimo to, bardzo brakuje mi nawet tej szczeniackiej miłości, a może i nawet samej przyjaźni. Oczywiście ktoś może napisać: znajdź kolegę i wyjdź na piwo. Przyjaciół płci męskiej mam, z tym nie ma żadnego problemu. Problemem jest fakt, że nigdy nie byłem blisko z żadną dziewczyną i to jest dla mnie swoisty dramat. Co ciekawe, nie jest to spowodowane moim wyglądem. Przynajmniej tak mniemam. Z tego co wiem, a wiem z bardzo różnych i z bardzo wielu źródeł ( ;) ), PODOBNO jestem przystojny. Tak mówi mi większość dziewczyn, z którymi zamienię kilka zdań, siostra, oczywiście babcia i jej koleżanki. Na ulicy również to zauważam. Gdy przechodzi jakaś ładna dziewczyna, nawiązuję z nią kontakt wzrokowy i widzę w jej oku jakiś blask(ach jakie to romantyczne). Co najlepsze, spoglądają na mnie nawet kobiety po 30. Dla mnie to swego rodzaju komplement, ale tak naprawdę nic mi z tego nie przychodzi. Nie wiem co jest nie tak, że nie poznałem jeszcze żadnej dziewczyny, z którą mógłbym się zaprzyjaźnić. Może dlatego, że nie szukałem...albo dlatego, że jestem nieśmiały i nie potrafię podejść do ładnej dziewczyny i się choćby przedstawić.. Nie wiem co jest nie tak, i wiem też, że Wy raczej nic na to nie poradzicie. I ja to rozumiem, chciałem to tylko z siebie wydusić szerszej publiczności. Na tym koniec, nie chcę póki co pisać konkretniej o sobie.
 
     
LazyEye 
Początkujący


Wiek: 34
Dołączył: 24 Lut 2012
Posty: 136
Wysłany: 2012-03-02, 23:53   

To i ja się wygadam, niech tam.
Ja tak jakoś od zarania dziejów byłem spokojnym dzieckiem wycofanym do swojego świata. Zamiast na podwórku bawić się z innymi to siedziałem przed tv, nad klockami lego, później czytałem albo siedziałem przy kompie. Przez to zawsze miałem raczej marny kontakt z rówieśnikami i byłem generalnie negatywnie nastawiony do zachowań innych, niestety wykształciła mi się nad wiek rozwiniętą poważność i pogarda dla innych. Przez 9 lat szkoły chodziłem do klasy z moimi 3 przyjaciółmi, przez co zupełnie się już zamknąłem na świat zewnętrzny i ograniczyłem praktycznie do nich. Potem małe miłostki i związki w liceum się trafiły. I niby wszystko nawet było spoko. Niestety po maturze jak już wróciliśmy z kremówek i poszliśmy na studia to nasze kontakty się mocno poluźniły. Ja się wdałem jeszcze w toksyczny ostatecznie związek, w nowej grupie rówieśniczej się nie odnalazłem zupełnie i tak już od połowy w liceum w sumie staczam się po równi pochyłej w odmęty samotności i depresji. Jakkolwiek nigdy nie byłem bardzo otwartym człowiekiem i nastawiałem się na bliskie relacje z małą grupą osób co ostatecznie mnie doprowadziło do tego gdzie jestem ;]
 
 
     
mihi17maj 
Dyskutant


Wiek: 32
Dołączył: 05 Lis 2011
Posty: 1166
Wysłany: 2012-03-03, 09:49   

Paweł., Siemanko
 
 
     
Llorando89 
Nowy

Wiek: 34
Dołączył: 13 Mar 2012
Posty: 7
Wysłany: 2012-03-13, 21:58   

Czytając wasze wypowiedzi spostrzegłem cały ogrom form samotności. Niezwykle miło jest czytać szczere wypowiedzi ludzi, którzy potrzebują więcej miłości. W moim przypadku odczucie samotności pojawiło się w najbardziej niespodziewanym momencie - gdy zacząłem ratować życie innych. Zostałem strażakiem i po wielu selekcjach udało mi się dobrnąć do celu. Dane mi było doświadczyć przecudnej sytuacji, gdy udało się wyciągnąć człoweka z gruzowiska. Czekała na niego młoda kobieta. Słowo pisane nie jest w stanie odzwierciedlić tego właśnie momentu, gdy dowiedzieli się, że będzie dobrze. Stałem wtedy jak słup, wykończony, upocony, pozdzierany. Zauważyłem czego mi brakuje, czego nie zaznałem do tej pory. Z jednej strony duma, z drugiej tak naprawdę samotność - patrzeć na tak potężne uczucie i nie zaznać go przez całe życie. Jednak wiem, że warto poświęcić siebie chociażby dla dwojga tych ludzi. Jaka jest wasza opinia?
 
 
     
timotei 
Nowy

Wiek: 34
Dołączył: 15 Mar 2012
Posty: 32
Skąd: 3miasto
Wysłany: 2012-03-15, 17:28   

Czemu jestem samotny ? Jaka jest tego historia, trochę zbyt długa i zawiła na jeden raz. Ale na pewno to tylko z mojej winy w pędziłem się w ten stan. Niektórzy mają większe problemy i potrafią wyjść z tego z tarczą, a nie na tarczy, ja mimo mniejszych i większych starań ku dobremu, kończę dużym fiaskiem. A mogłem mieć wszystko co potrzeba do szczęścia, wspomnienia na starość, które mi nikt nie odbierze, zaznać miłość, od przelotnej po poważny wiązek, przyjaźń w różnych stadiach rozwoju i to wszystko jakoś pielęgnować. A tak siedzę jak dziad przed kompem, a w każdy kolejny dzień po sobie, zamartwiam się że będę sam i nikogo nie poznam, nawet jakbym silnie tego chciał, to będzie mnie to blokować. Ale po kolei...

Urodziłem się niezbyt ciekawym miejscu, jeśli chodzi o rozwój komunikacji wśród rówieśników. Jedni by mogli powiedzieć "co Ty pleciesz, takie bajkowe i kolorowe położenie, piękna przyroda, cisza i spokój, niedaleko wodospad, stare budynki gdzie można włazić i się szwendać...". Tylko że wszędzie daleko, żadnego dziecka w okolicy w moim wieku. Musiałem do znajomych z mamą jeździć dwie wioski dalej, którymi się wtedy w wieku kilku lat zadawałem. Dzisiaj ich nie poznaje, wydają się obcy, towarzyscy, w kilku związkach, od czasu do czasu ich widziałem, to się tylko witałem. Czułem się tam jak w jakieś izolacji, starałem się być w jakimś towarzystwie, ale mnie odrzucali, albo do końca nie akceptowali. Z tego okresu pamiętam kilka takich zdarzeń o których nie mogę zapomnieć. Jak matka kazała mi się zamykać, kiedy goście z firmy się zjawili, żebym siedział cicho i nie przeszkadzał. Nie wiem czemu, ale do tej pory uznaje to za pewien mechanizm obrony przed innymi. Unikam po prostu... Najgorszy to był ojciec, poniżał mnie przed Swoimi kolegami czy z rodziny na każdym kroku, kiedy miał możliwość. Nawet delikatne żarty potrafiły mnie zranić, siedziałem cicho. Ale co jest koszmarem dla takiego dziecko ? Kiedy "próbuje" pomóc ojcu z całych Swoich sił, np. koło domu, i chce usłyszeć tylko jak jest dumny jest ze mnie albo chociaż "dziękuję". To jedynie co doświadczyłem to obelgi, że nic nie potrafię, mam dwie lewe ręce czy przysłowiowy pasek na tyłku... boję się od tego czasu wyjść z inicjatywą pomocy do ludzi, w szczególności, że w późniejszym okresie, niektórzy chcieli wykorzystać moją "chęć pomocy", bo chciałem tylko czuć się potrzebny. I to tylko mały wycinek tego co przyczyniło się do mojej nieśmiałości, fobii społecznej i czego wynikiem jest moja samotność. Najgorszy to był koniec podstawówki oraz całe gimnazjum, ale to historia na inną porę...

Jestem odbierany wśród rodziny i osób które mnie znają lub poznały, jako miły, cichy i nad wyraz spokojny. A w głębi duszy czuję się samotny, cierpię każdego dnia jak widzę szczęśliwe i zakochane pary, rodziny spędzające razem czas czy grupkę przyjaciół. Najgorszy jest ten brak akceptacji, zrozumienia i braku tej drugiej osoby, dla której byłbym ważny w jej życiu i potrzebny i tak samo w drugą stronę. Połówki, która by nie tylko wypełniła moje życie, ale by je zapełniła i mógłbym jej to samo ofiarować. Być podporą i opoką... Tylko muszę najpierw odkryć prawdziwego Siebie, bo ten obecny zepsuł już wiele spraw, które mógłby być ważne w jego życiu. Męczy mnie brak wspomnień...

Dom zostawiłem daleko, jestem na Swoim, o dobra materialne nie muszę się martwić, choć niektórzy nie mają takiego szczęścia :( Jedynie co mogę powiedzieć, to suche, "nie podawajcie się". Ja muszę uratować swoją duszę, nakarmić ją wspomnieniami, czuć się kochanym i nauczyć się kochać, wyjść z tej melancholii, depresji w której przez te lata się wpędziłem, pokonać nieśmiałość i zbudować nieprzerwaną więź z drugim człowiekiem.
 
 
     
Kasienka 
Aktywny



Wiek: 38
Dołączyła: 23 Lis 2011
Posty: 208
Skąd: Cz-wa
Wysłany: 2012-03-15, 18:30   

hmm, chęć zmiany i nadzieja na przyszłość to już bardzo wiele; a podstawą jest akceptacja siebie, tak by naprawdę siebie lubić dostrzegać to co najwspanialsze w sobie - wtedy łatwiej poznawać nowych ludzi :usmiech:
ja już ten etap akceptacji i poczucia własnej wartości mam za sobą; nikt już nie wmówi mi czegoś typu gorsza, bo cicha, spokojna, nie walcząca o coś za wszelką cenę i takie tam...
Moja samotność chyba mi pisana była, choć ciągle mam małą nadzieję na zmianę, ale już nie tak jak kiedyś. Przyczyną tego może być to, że wierze tylko w jedną prawdziwą miłość - wiem dziwactwo straszne, ale jakoś tak już w tej mojej głowie jest zaprogramowane. Jeszcze nie tak dawno temu próbowałam to zmienić, ale już się poddałam; nie wygram z sobą.
Pozostaje mi tylko zaakceptować samotność lub mieć nadzieję, że może kiedyś spotka mnie M.:)
 
 
     
Luna 
Początkujący



Wiek: 29
Dołączyła: 24 Lut 2012
Posty: 153
Skąd: z własnego,małego Kosmosu
Wysłany: 2012-03-15, 23:38   

To takie frustrujące ,że jest tyle samotnych i wrażliwych ludzi ,ale w realu nie mają szczęścia na siebie trafić..
 
     
Kurtz 
Nowy

Dołączył: 16 Mar 2012
Posty: 3
Wysłany: 2012-03-16, 20:55   

Nigdy nie sądziłem, że będę się kiedyś wyżalał na jakimś forum... to dla mnie strasznie żenujące.

Nie wiem od czego zacząć. Nawet nie wiem czy moim problemem jest samotność czy po prostu ze mną jest coś nie tak. Mam 21 lat, jest mi źle, czuje się samotny, zawsze tak było. Może opowiem trochę swojej historii, której jeszcze nigdy nikomu nie mówiłem i nie wiem czy powinienem.
Pierwsze wspomnienie z dzieciństwa jakie pamiętam to to w którym mój pijany ojciec katuje mojego dziadka, miałem wtedy może z 6 lat, ale wszystko pamiętam bardzo wyraźnie, wiem, że działo się to w lecie, było ciepło, słońce powoli zachodziło. Stałem przy bramie wjazdowej na podwórko, cała akcja miała miejsce przed domem, kilka metrów ode mnie, był tam mój ojciec, który bił mojego, leżącego na ziemi dziadka, oczywiście dziadek, moja matka, która próbowała go odciągnąć no i oczywiście ja. Pamiętam też żółtą, zakrwawioną koszulę w która był ubrany mój dziadek po tym wydarzeniu widziałem ją jeszcze wiele razy. Nie chce opowiadać zbyt wielu szczegółów, bo cały czas mam wrażenie, że ktoś kogo znam może to przeczytać i wiedzieć, że chodzi o mnie. Ciężko mi się to pisze.
Jeszcze przez długi czas po tym co się stało, ojciec nie rozmawiał z dziadkiem(a nie było to łatwe, bo mieszkaliśmy pod jednym dachem), często robiłem za kuriera w różnych sprawach.
Reszta dzieciństwa u boku wiecznie pijanego ojca również nie była zbyt wesoła, więc postaram się opisać tylko te najważniejsze wydarzenia i te które doprowadziły mnie do tej chwili. Następne okropne wspomnienie... pamiętam jak moi rodzice się pieprzyli... Byłem niewiele starszy, miałem może z 9lat, to było dla mnie coś okropnego, nie wiedziałem czemu to robili, to było dla mnie coś obrzydliwego i niezrozumiałego. Byłem w tym samym pokoju co oni, leżałem u siebie na łóżku i udawałem, że śpię. A oni się pieprzyli przy jakimś pornolu z VHS. Okropne, nie chce więcej o tym mówić. Taka sytuacja zdarzyła się kilka razy, za każdym razem to samo.
Nie znam żadnych pozytywnych wspomnień związanych z moim ojcem. Zawsze traktował mnie jak gówno albo jak swojego prywatnego sługę. Pamiętam jak pewnego razu chciałem pójść na dół do dziadka, ale on mi zabronił, wiec wyszedłem z pokoju bez pozwolenia, on zaczął mnie gonić, a ja z płaczem uciekłem do matki. Żałosne, wiem. Tego samego wieczoru siedziałem z nim razem w pokoju, jadłem kolacje, ledwo mogłem przełknąć cokolwiek, bałem się, że za chwile wybuchnie i mnie uderzy. Zawsze jak się napił był nieobliczalnym psycholem, czasem też mi się dostało, ale w ostatecznym rozrachunku niezbyt często. Ciężko przypomnieć sobie wspomnienia z tak odległej przeszłości albo po prostu staram się o tym zapomnieć.
Nie chce już pisać o dzieciństwie, już wystarczy, przejdźmy dalej.
Chociaż to w sumie dalej będzie dzieciństwo.
Nigdy nie byłem zbyt lubiany, nie jestem i nie będę. Nie wiem czemu, może jestem aż taki brzydki? Starałem się być dobry, nie wchodzić nikomu w drogę, ale problemy zawsze mnie znajdowały. Przez podstawówkę i gimnazjum miałem tylko 2 dobrych kumpli. Wspomnienia z tego okresu nie są aż tak złe. Do najgorszych mogę zaliczyć wszystkie kolonie na których byłem, zawsze było okropnie, mimo to co roku na nie jeździłem. Każda wyglądała tak samo, w każdy wieczór były jakieś dyskoteki na których moi rówieśnicy się bawili i przeżywali swoje pierwsze miłości, a ja siedziałem w pokoju albo spałem. Kilka razy próbowałem swoich szans ale oczywiście źle to się skończyło i pozostawało jedynie kolejne złe wspomnienie.
Teraz trochę bardziej współcześnie.
Po gimnazjum nie wiedziałem do jakiej szkoły chcę iść, właściwie to nie chciałem do żadnej, ale to już swoją drogą. Wybrałem więc pierwszy lepszy kierunek i oczywiście źle to się skończyło, zanim się jeszcze zaczęło. Najbardziej obawiałem się, że nie będę akceptowany w nowej szkole i dokładnie tak się stało. Zaczęły się wagary, stopnie były coraz gorsze, wychodziłem z domu tylko na chwilę, czekałem aż mama wyjdzie z domu do pracy i wracałem. W szkole bywałem coraz rzadziej, było coraz gorzej, cały czas tylko lament matki. No i oczywiście nie zdałem. Czułem się okropnie. Po tym wszystkim, było mi już wszystko jedno co się dalej ze mną stanie. We wrześniu zapisałem się do nowej szkoły o "niższym standardzie". Sytuacja była nieco inna niż poprzednio, nie było aż tak źle, chociaż dalej nie miałem kolegów i nie byłem lubiany.
Z roku na rok jest coraz gorzej, szkołę kończę za miesiąc i nie wiem co dalej, nie chce już żyć. Każdego dnia żałuje, że się urodziłem, rzadko o tym nie myślę, mam już za sobą jedną próbę samobójczą o której wie tylko moja matka, jakoś udało mi się ją przekonać, że nie potrzeba mi psychiatry. Nie widzę przed sobą żadnych perspektyw, jest mi wszystko jedno co się ze mną stanie później. Nie mam nawet z kim o tym porozmawiać. Moje życie jest żałosne, jeśli kiedyś miałem jakąś szanse na miłość to i tak jest już za późno. Chociaż właściwie to nigdy nie miałem szansy, jestem brzydki i nietowarzyski, w czasie jak moi "kumple" poznawali swoje wybranki, ja siedziałem w domu przed telewizorem. Nigdy nie chodziłem na żadne imprezy, no i jestem abstynentem(byłem w życiu pijany tylko raz, po namowie "kumpli" i tego żałuje) więc nie poznam nikogo w towarzystwie w taki sposób. Moja abstynencja na pewno jest przez ojca. Alkohol w każdej postaci budzi u mnie obrzydzenie. Czuje, że nie mam po co żyć. Gdy idę do szkoły myślę tylko o tym, żeby być już w domu, samemu, jak zawsze. Moimi jedynymi prawdziwymi przyjaciółmi są telewizor, łóżko i komputer, tylko przy nich czuje się dobrze. Już nawet nie robię sobie jakichkolwiek nadziei na lepszą przyszłość, to po prostu nie może się wydarzyć. Ostatnio jest coraz gorzej, coraz częściej myślę o samobójstwie. Chciałem się niedawno powiesić, ale jak na ironię, nie mogłem znaleźć nigdzie w domu odpowiedniego sznurka. Dobre dni to te w których zaraz po powrocie do domu uda mi się zasnąć. Właściwie spanie to jedyne co mi się w życiu podoba. Najgorsze jest zawsze przebudzenie. W snach zawsze czuję się dobrze, prawie jakbym był kimś innym a gdy się budzę zaczyna się mój koszmar i wszystkie złe wspomnienia powracają.
To nie wszystko co chciałem napisać ale nie mam już siły. Czuję się troche lepiej na myśl, że ktoś to kiedyś przeczyta i może mnie zrozumie. Idę spać i jak zawsze, mam nadzieje, że jutra nie będzie.
 
     
Luna 
Początkujący



Wiek: 29
Dołączyła: 24 Lut 2012
Posty: 153
Skąd: z własnego,małego Kosmosu
Wysłany: 2012-03-16, 23:30   

Kurtz.. tak strasznie źle mi się zrobiło na sercu czytając to :-(
Pisz tutaj dużo o tym co czujesz.. nie możesz tego w sobie dusić, a tutaj zawsze znajdzie się ktoś kto Cię wesprze.
To bardzo źle ,że chcesz odebrać sobie życie, bo czy mamy coś cenniejszego ?
Skoro jest tak źle jak mówisz i jesteś już w takim dołku ,że myślisz o takich rzeczach, to wierz mi może być tylko lepiej :)
Proszę Cię z całego serca uśmiechnij się do mnie gdy będziesz to czytać :wesoly:
Będzie dobrze - ja w to wierzę i ty kiedyś też uwierzysz!
Teraz, choć tylko telepatycznie przesyłam Ci moooocny uścisk :przytul:
 
     
Karuta 
Aktywny



Wiek: 30
Dołączyła: 17 Mar 2012
Posty: 274
Wysłany: 2012-03-17, 15:50   

Od zawsze ciężko mi nawiązać bliższy kontakt z ludźmi. Po za tym jestem wyprana z emocji, brzydka (nienawidzę swojej twarzy), dodatkowo nałogi w postaci gier komputerowych i anime. Nic nie wiem o życiu, nie potrafię żyć (mam 18 lat, niedługo 19), nie rozumiem relacji międzyludzkich, nienawidzę imprez(wesela, dyskoteki), nie piję bo nie lubię zachowywać się jak kretynka... zresztą po co ja to pisze, nie ma nawet poprawnej składni czy cokolwiek. Nie mam przyjaciół, nigdy nie miałam chłopaka. Moje problemy są błahe w porównaniu do problemów innych ludzi ale to wynika z tego, że w nic się nie angażuje, nie wgłębiam się w relacje z innymi a skoro tak to nie posiadam problemów.. tak jakby.
Ostatnio zmieniony przez Karuta 2012-03-17, 16:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS
X