PannaNikt, powiem Ci tak: nie zniechęcaj się tym przykrym przypadkiem. Z mojego własnego doświadczenia wiem, że nie można zbyt szybko rezygnować z poszukiwania w sieci bratniej duszy. Oczywiście, że nie zawsze się udaje; ja spotkałem się z wieloma kobietami i wszystko to okazało się niewypałem. Czasem wtedy właśnie ktoś zupełnie niespodziewanie przewróci Twój świat do góry nogami
A prawdziwa, szczęśliwa miłość naprawdę istnieje - gdyby tak nie było, ludziom zostałaby tylko nienawiść.
jak najbardziej można się przez internet zauroczyć drugą osobą. objawy podobne jak przy zakochaniu, uporczywe myśli, motylki w brzuchu na widok nowej wiadomości ;)
ale jestem zdania, że żeby naprawdę kogoś pokochać, trzeba tę osobę poznać w rzeczywistości.
właściwie wiele odpowiedzi na Twoje pytanie jest już w tym temacie: http://www.samotnosc-forum.waw.pl/topics5/milosc-przez-internet-vt120.htm
po śmierci męża siedem lat jestem sama- nauczyłam się że ludzi omija się szerokim łukiem- bo zawsze ci dokopią-albo ja mam takiego pecha i trafiam na idiotów
najgorsze są wolne dni i wieczory - wylane morze łez i ta bezsilność
chciałabym to zmienić ale boję się
Kochana,, justyno,,....siedem lat to kawał czasu, wiem coś o tym, bo sama niedawno walczyłam z tym samym co Ty. Piszę , niedawno bo ostatnio w moim życiu spotkałam kogoś kto mnie rozumie i pokochał mnie taką jaką jestem, jest to ktoś z tego forum . Ja również byłam sama, było to trochę dłużej...sama wychowuje synka bo ojciec jego zginał jeszcze jak byłam w ciąży. Wiem, co czujesz i wiem jak Ci może być ciężko....ale, warto pamiętać o tych dobrych chwilach i postarać się nie bać....ja ze swojej strony chętnie służę pomocą zawsze możesz napisać na ,, priw,,... A dziś zróbmy na złość pogodzie bo jest deszczowo i szaro...uśmiechnijmy się do siebie .....
Jestem tu nowa, nie wiem do końca czy jest to miejsce dla mnie, ale nic nie tracę próbując.
W kilku słowach, dlaczego na tym forum... Jestem jedynaczką, mój tato zmarł 8 lat temu, Mama w zeszłym roku... W tym roku kończy się moje 10letnie małżeństwo, zostałam sama i samotna.
Są znajomi, są przyjaciele - ale cóż, każdy ma swoje życie, wpadną raz na jakiś czas, pogadamy, jest fajnie. A później przychodzi moment kiedy zostaję w domu sama z psami. Psiaki są cudowne i kocham je ponad życie, no ale cóż, wiemy o co chodzi.
Przychodzi moment, kiedy kładę się do łóżka, jest ciemno i cicho, wtedy myśli same zasypują mój umysł. Nie wiem jak sobie radzić sama ze sobą, na co dzień zakładam `maskę` uśmiechniętej, silnej kobiety; jak jestem sama nie umiem sobie znaleźć miejsca...
najgorsze jest myślenie, co by było gdyby, jakby to się potoczyło inaczej,
szlag mnie czasami trafia. zmarł mi ojciec 6 lat temu, miałem wtedy 14 lat, do dzisiaj mnie to dręczy,nie daje spokoju. życie potrafi być cholernie głupie i te psikusy na każdym kroku. Irony wypłacz się w ramiona swoich przyjaciół, wyrzuć to wszystko, jeżeli to nie pomoże to nie bądź egoistką, żyj dalej
Czasami nie trzeba być całkiem osamotnionym żeby czuć samotność...
Ja mam rodzine, męża i ślicznego syna. Staram się być dobrą żoną i matką, co kolwiek to znaczy, ale czasem brakuje mi sił. Ciągle jestem sama, mąż pracuje od rana do nocy i uwarza że na tym kończą się jego obowiązki. Nie kocha mnie już tak jak dawniej...czuje to. Swój wolny czas woli spędzać z kolegami z pracy, niż ze mną. Coraz częściej przychodzi wypity, a wie że ja nienawidze alkoholu! Zastanawiam się czy on wogóle jeszcze mnie kocha? To smutne, bo ja ciągle na niego czekam, tęsknie za nim, a on ma to wszystko gdzieś. Nawet nie umie mnie przytulić, pocieszyć kiedy jest mi ciężko. Bardzo się na nim zawiodłam. Myślałam że dziecko jeszcze bardziej scementuje nasz związek, a tu się stało odwrotnie Czuje się bardziej samotna niż jak bym wogóle była sama. Pomocy!
Iwona, chyba przynajmniej częściowo rozumiem Twoją sytuację. tak już chyba jest, że ludzie po jakimś czasie przyzwyczajają się do siebie, a panowie szybko zapominają, że o związek dbać trzeba cały czas, a nie tylko na początku. czy próbowałaś z nim o tym rozmawiać, powiedzieć mu jak ważne byłoby dla Ciebie, żeby to własnie on Cię przytulił, pocieszył, wysłuchał? (i właśnie w ten sposób, mówiąc o Twoich potrzebach, nie wytykając mu, co robi źle) być może on nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest Ci trudno.. mężczyźni mają zupełnie inny sposób myślenia i nie mają tak dużych potrzeb emocjonalnych jak my, więc on najprawdopodobniej rzeczywiście myśli, że jego praca to wystarczający wkład w wasz związek. w jego pojęciu właśnie w ten sposób wyraża swoje zaangażowanie i troskę o was. w takiej sytuacji naprawdę jedynym rozwiązaniem jest rozmowa o wzajemnych potrzebach.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach