Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Wasza historia samotności...
Autor Wiadomość
IwonaP111 
Nowy

Wiek: 37
Dołączyła: 23 Lip 2011
Posty: 2
Skąd: Kielce
Wysłany: 2011-07-27, 17:29   

Masz racje. Rozmowa dużo daje, ale to niestety wyjście na krótką mete :( Próbowałam mu delikatnie to wszystko wyjaśnić, ale on albo tak szybko o tym zapomina, albo po prostu to bagatelizuje...
Nie mam wielu przyjaciół, a Ci najlepsi wyjechali za granice i nawet nie mam z kim pogadać o moim 'nowym" życiu.
Dziękuje Ci za miłe słowa i rady, pozdrawiam Cie ciepło! :-D
 
     
kota 
Milczący


Dołączyła: 24 Maj 2011
Posty: 69
Wysłany: 2011-07-29, 00:30   

to rzeczywiście trudna sytuacja. czy jemu nie przeszkadza to, że czujesz, że Cię lekceważy? nigdy nie próbował w jakiś sposób zmienić swojego zachowania choćby po to, zeby sprawić Ci przyjemność?.. kurczę, ja wiem, ze faceci są dziwi, ale czasem naprawdę czuję, że nie ogarniam.
 
     
Adele 
Nowy

Dołączyła: 28 Lip 2011
Posty: 2
Wysłany: 2011-07-29, 17:08   

Cóż... Historia mojej samotności nie jest nadzwyczajna, raczej dziwna. Dla niektórych może wydawac się po prostu nienormalna.

Jest ciężko. Nie jestem jeszcze pełnoletnia, za trzy miesiące będę osiemnastolatką, moi rodzice są przed sześcdziesiątką, mój tato jest alkoholikiem, mama ma nerwicę - ja z resztą też.
Jestem adoptowana. To jest trochę jak taka... etykietka. Uwierzcie mi, że mówię prawdę. W moim pokręconym świecie stało się za dużo przez to siedemnaście lat. Czasem czuję się, jak... staruszka z bagażem przeżyc :) Mam szóstkę przyrodniego rodzeństwa, z nich wszystkim znam tylko jedną dziewczynkę. Moja biologiczna matka kiedyś próbowała mnie odebrac.
Brakuje mi przyjaciół. Ludzie na ogół są zafascynowani moją naturą i charakterem przez... pierwszy miesiąc. Potem okazuje się, że jestem jednak jakaś dziwna i zbyt spokojna. I zostaję wtedy sama. Więc zdecydowałam, żeby nie mieszac się w życie innych, póki oni sami nie wykażą inicjatywy. Bałabym się chyba kolejnego odrzucenia i zastanawiania się godzinami, czy aby na pewno wszystko robię dobrze.
Jeśli chodzi o rodzinę to... od zawsze czułam się w niej jak popychadło. Mówiono o mnie "bękart" i tym podobne. Inne dzieci w rodzinie od zawsze były traktowane inaczej, czułam to. Ja byłam takim... dodatkiem.
Oczywiście mama i tata mnie kochają, ale... to bardzo skomplikowane. Nie rozmawiam z nimi, taka jest prawda. Nie spędzamy ze sobą czasu. Istnieje tylko praca, praca i praca.
Mój biologiczny ojciec, który zrzekł się mnie po moim urodzeniu, napisał do mnie po szesnastu latach na portalu społecznościowym, pytając: "Hej, jeśli twoja matka to Żaneta, to ja PRAWDOPODOBNIE jestem twoim ojcem". Potem mnie rozrywano na wszystkie strony. Pomiędzy biologiczną matką, obecnymi rodzicami, a biologicznym ojcem. Czułam ogromną presję.
Co do "dziwności", o której wspomniałam w pierwszym zdaniu... Nie mówiłam o tym wielu osobom, naprawdę mało kto w to wierzy. Latem, 2009 roku, zaczęłam doświadczac bardzo nieprzyjemnych rzeczy, chodzi tu o pewne zjawiska, jakich nie da się wytłumaczyc w jakikolwiek racjonalny sposób. To również odizolowało mnie od społeczeństwa w jakimś stopniu.
Potem... jakoś sama zamknęłam się na ludzi. Nie potrafię określic swoich uczuc. Czekam na kogoś, kto pomógłby mi oswoic się przede wszystkim ze sobą i nadrobic mój stracony okres dojrzewania (to brzmi żałośnie, jednakże potrzebowałam takiego rozładowania emocji).
Nie będę pisała więcej w owym poście. I tak wydaje się zbyt długi.
Wybaczcie za ten nadmierny chaos.

Miłego dnia forumowiczom!

Adele
 
     
marcinrs78 
Nowy

Wiek: 45
Dołączył: 30 Lip 2011
Posty: 1
Wysłany: 2011-07-30, 19:55   

Cześć
Mam 33 lata. Od pięciu - samotne lata. Byłem w związku kilka lat, rozleciał się... Odciąłem się od przyjaciół ( zamiast wspierać mnie w ciężkich chwilach, mieli mnie gdzieś ). Zmieniłem miejsce zamieszkania, zamieszkałem w mieście gdzie praktycznie nie znam nikogo. Pracuję, wracam do pustego domu itp itd... Co tu więcej pisać...
 
     
Samotność 
Początkujący


Wiek: 28
Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 151
Wysłany: 2011-07-30, 23:24   

Pewnie bardzo smutno Ci.Mam nadzieję ,że znajdziesz albo drugą połówkę albo polepszysz swoje relacje z innymi ludźmi z twojej okolicy.Powodzenia.
 
 
     
acia 
Nowy

Wiek: 48
Dołączyła: 30 Lip 2011
Posty: 1
Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2011-07-30, 23:48   nienawiść

miałam poukładane życie i nagle pojawił się ten trzeci.Na nic zdały się interwencje innych na nic moja walka wewnętrzna przegrałam.Dziś wiem,co straciłam bezpowrotnie,jestem w związku ale sama z dwójką dzieci.On znów z kumplami a ja nienawidzę siebie! nienawidzę swojej słabości,głupoty i naiwności.Miałam ambicję dziś został mi tylko żal straconego życia i wielka wściekłość na siebie!!!! wizyty u psychologa to już obowiązek,a miało być inaczej,chciałam stworzyć dzieciom prawdziwą rodzinę bez alkoholu,bez awantur...Jak długo jeszcze starczy mi sił by walczyć,by nie wrócić na to dno którego dotknęłam,by nie ciągnąć za sobą moich dzieci...To całe moje szczęście,majątek i nadzieja...
 
     
Samotność 
Początkujący


Wiek: 28
Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 151
Wysłany: 2011-07-31, 09:52   

Myślę ,że wychowasz dobrze dzieci.Współczuję Ci acia.Dasz radę i jeszcze się jakoś polepszy twoje życie tylko musisz mieć nadzieję.Mam nadzieję ,że nie zostaniesz do końca życia samotna.Nie wiem czy warto szukać drugiej połówki w tym wypadku.Jesteś pewnie silna i dasz radę.
 
 
     
chimera 
Nowy

Wiek: 34
Dołączyła: 30 Lip 2011
Posty: 20
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-07-31, 13:15   Re: nienawiść

aciu, już czas, żeby zaakceptować samą siebie, przede wszystkim swoją przeszłość. Nabroiłaś, los porządnie Cię kopnął gdzie trzeba... ale jednocześnie dostałaś niesłychanie ważną lekcję. Musisz mieć świadomość, że, jakkolwiek zabawnie to dla Ciebie zabrzmi, stałaś się lepszą osobą - dostrzegasz więcej niedoskonałości w sobie, prawdopodobne konsekwencje niektórych działań, a pewnych błędów nie popełnisz już nigdy.
Myślę, że dopóki sobie nie wybaczysz, Twój żal będzie wywierać mniejszy lub większy wpływ na Twoje pociechy... A przede wszystkim będzie on Twoim hamulcem, przeszkodą w drodze do spełnienia.

marcinrs78, czy masz możliwość, żeby zostać członkiem jakiegoś stowarzyszenia? Poszperaj w internecie.
 
     
Moon_Light
Nowy

Dołączył: 12 Sie 2011
Posty: 1
Wysłany: 2011-08-12, 23:41   

Czytam posty PannyNikt i widzę siebie dziesięć lat wcześniej.
Wszyscy wokół mówili, nie poddawaj się, jesteś młoda, masz czas na pewno znajdziesz bratnią duszę, prawdziwych przyjaciół, jesteś wartościowym człowiekiem. Wierzyłam. Kiedyś żyłam nadzieją, uśmiechem witając każdy dzień, który był dla mnie przygodą.....
Minęło 10 lat. Nie mieszkam już z rodzicami. Mam już dawno swoje cztery ściany.....puste i zimne cztery ściany. Nadzieja gdzieś się ulotniła, a ja co dzień wstaje by po prostu przeżyć kolejny dzień, na nic już nie liczę. Kochający chłopak, rodzina, przyjaciele, z którymi zawsze mogę pogadać to dla mnie tylko słowo, niedościgniony ideał. Każdy Ci powie, że w życiu nie można mieć wszystkiego. Tylko dlaczego, niektórym w życiu odbierana jest ta najważniejsza wartość....bliskość drugiej osoby?
 
     
Abuss 
Aktywny



Wiek: 30
Dołączył: 12 Mar 2011
Posty: 349
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2011-08-13, 03:15   

Nigdy nie jest odebrana bliskosc drugiej osoby.. zawsze mozna miec i nigdy nie mozna sie poddac Kazdy dzien jest inny, przynosi cos innego.. nigdy nie wiesz kogo spotkasz, nawet przypadkiem na ulicy.. Nie trzeba zyc nadzieja, lecz wiara w to, ze mozna to zmienic.. :)
 
     
Peter 
Milczący


Wiek: 39
Dołączył: 07 Sie 2011
Posty: 62
Skąd: Łódź
Wysłany: 2011-08-16, 01:03   

Ja byłem bardzo długi czas sam. Czy samotny, może odrobinę. Ale w końcu spotkałem osobę która wypełniła całe moje życie i nadała mu nowy sens. Była dla mnie natchnieniem i motywacją do dziaalnia.
Ale szara codzienność okazała się brutalna. Z czasem zaczęliśmy oddalać się od siebie, aż w końcu usłyszałem proste słowa, które kończą wszelkie dalsze rozważania, spekulacje i nadzieje. I mimo że nadal ją kochałem wszystko się skończyło. Świat stał się płaski, bezbarwny i pozbawiony jakiegokolwiek celu. Wtedy dopiero poczułem się naprawdę samotny i nikomu nie potrzebny.
I taki właśnie stan trwa do dziś. Pojawiają się co prawda jakieś malutkie przyjemności, ale nie są one zmienić tego że jestem sam, anie przytłumić tęsknoty za jakąś bratnią duszą, osobą której będę potrafił na nowo zaufać.
 
 
     
Frusciante... 
Nowy

Wiek: 30
Dołączył: 16 Sie 2011
Posty: 3
Skąd: Podlasie
Wysłany: 2011-08-16, 01:58   

PannaNikt napisał/a:
Uwierz ze postrzegają. Mam 18 lat a nigdy w zyciu chłopaka nie miałam choć wcale brzydka nie jestem, przynajmniej tak mi sie wydaje. Na kazdym sie zawsze przejade, jak kogos poznam to jest fajnie ale po jakims czasie staje sie dla niego nudna i znajomosc gasnie ;/ Juz nie wierze w siebie, na dodatek ta choroba, ktora mnie niszczy, nie umiem sobie z tym poradzic. Czuje sie zerem


Ja mam prawie 18 lat ( bez kilku miesiecy :) i w zyciu nie mialem dziewczyny moze nie ubolewam nad tym tak jak nad tym ze nie mam nikogo.... Zawsze w pojedynke... Poznaje, lubie poznawac nowych ludzi ale na tym sie konczy... Nie umiem zatrzymac przy sobie osoby.... Wiem ze jesli moglbym to bym mial kogos ale mam bardzo glupie rozumowanie ze nie bede mieszal sie w czyjesz zycie i ze nikt pewnie nei chce mieszac sie w moje, moze bardziej, ze ja nie chce mieszac danej osoby.... Najgorsze w tym wszystkim jest to ze jestem w pelni przekonany ze sobie radze ale mam swiadomosc ze pewnego dnia cos moze pojsc nie tak ( nie mowie tu o odbieraniu zycia bo mysle ze zycie to wspanialy dar i nie mialbym odwagi na taki krok)..... Zycie jest wspaniale jako wartosc nie wliczajac problemow ktore towarzysza mu dzien w dzien. Optymistyczne podejscie mysle ze zdziala duzo bynajmniej u mnie dziala w niektore dni i jest ich coraz wiecej :D... Głowa do gory kiedys musi sie ulozyc a jesli sie nie ułozy to wlasnie coo??... wiec musi sie ułożyc ;D... jestesmy mlodzi..zycie przed nami!! wiec mysle ze warto jest sie pomeczyc, czerpac pomoce.....
 
     
Damian89 
Nowy

Wiek: 34
Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 30
Skąd: Trzcianka
Wysłany: 2011-08-17, 13:49   

Moja historia samotnosci trwa juz cale zycie,zawsze i wszedzie sam,w szkolach wszyscy rozmawiali ze soba w grupkach a ja zawsze sam na uboczu,teraz nic sie nie zmienilo,minely lata a ten stan trwa nadal,czarno widze swoja przyszlosc,jestem niesmialy,zamkniety w sobie,nie potrafie nikogo znalezc,poznac,ciezko mi sie odezwac,to jest bariera nie do przebicia,watpie by kiedys mi sie to udalo,ostatnio udalo mi sie znalezc 1 w zyciu prace ale co z tego jak nie mam sie z kim podzielic swoja radoscia,moja mama,ojczym ,babcia i inni ludzie mowia mi ze jestem mlody i wszystko przedemna ale jak mam w to wierzyc.
 
     
pesymista
[Usunięty]

Wysłany: 2011-08-17, 22:10   

Myślę, że moja przygoda z samotnością zaczeła się w wieku 6 lat. Urodziłem się z wadą wzroku i niestety cały czas musiałem jeździć do szpitala. Leżałem sam na sali. Na oddziale nie było dzieci w moim wieku. Cały wolny czas spędzałem w szpitalu... Nie mogłem bawić się z rówieśnikami.. Minęło 13 lat i nic się nie zmieniło.. Kolegów mam, ale to tylko cześć i tyle.. Nie chodzę na dyskoteki, nie palę, nie pije uważają mnie za mamisynka, ale ja taki nie jestem. Dziewczyny nigdy nie miałem, nigdy nie gadałem w cztery oczy już nie mówię o bliskim zbliżeniu. Moja lista gg składa sie z trzech numerów w tym infobota. Jestem bardzo nieśmiały i bardzo ciężko nawiązuje nowe znajomości.. tyle..(?)
 
     
chimera 
Nowy

Wiek: 34
Dołączyła: 30 Lip 2011
Posty: 20
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-08-28, 10:44   

Damian89, widzę, że jesteś wyraźnie zadowolony z pracy. Co z ludźmi, których tam widujesz? Czy ktoś wydaje się sympatyczny? Słuchaj, to przecież nowe środowisko, masz nowe możliwości, jesteś "czysty". Zostaw to, co Cię dręczy, za sobą, na Twoim miejscu zaczęłabym zabiegać o bardziej zażyłe znajomości tam. Nawet jeśli coś pójdzie nie tak, nie zniechęcaj się szybko. Czasami pewnych ludzi nie lubimy, bo ich nie poznaliśmy wystarczająco dobrze...

Pesymisto,
do diabła z takimi znajomymi. To, co ludzie uważają za własne poglądy, to na ogół nie są żadne poglądy, tylko popularna opinia, strumień zasłyszanych słów podszyty pospolitymi emocjami i wyobrażeniami. Widzisz, ci ludzie nawet nie mają własnych kryteriów oceny kumpla, a odrzucanie kogoś z takich... beznadziejnie głupich powodów jest niesamowicie żałosne. Czułbyś się dobrze w takim towarzystwie? Ja nie. Szukaj wytrwale dalej, wyjdź szczęściu naprzeciw, skoro ono samo się do tego nie kwapi. Znajdź tych 'swoich'.
Ostatnio zmieniony przez chimera 2011-08-28, 10:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS
X