Ever, w tym zagadzam sie w 100% ,,nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że zwierzęta nie mają duszy i uczuć. A gó*no prawda, bo mają i duszę i uczucia. Po za tym nie wierzę w wiele rzeczy napisanych w Biblii, takich jak niepokalane poczęcie, czy zesłanie Ducha Świętego.'' Strasznie kocham zwierzęta- czasem może nawet bardziej niż ludzi- i szlak mnie trafia jak na religii słyszę ,że człowiek ,który kocha zwierzęta ma problemy psychiczne bo zierzę nie ma duszy i kochać można tylko człowieka
Wiek: 32 Dołączył: 02 Mar 2012 Posty: 22 Skąd: Śląsk
Wysłany: 2012-03-02, 23:41
myszka1604 napisał/a:
Ostatnio coraz bardziej zastanawiam się nad apostazją. Przeraża mnie to co dzieje się w Kościele, przeraża mnie ojciec R! I jego wyznawcy, przeraża mnie że wszystko jest tak jak nie powinno być.
Mam dokładnie to samo. Od kilku miesięcy wewnętrznie buntuję się przeciwko kościołowi, na msze chodzę coraz rzadziej, a co najgorsze, wytykam coraz więcej wad osób duchownych. Niestety kościół w przeciągu kilkudziesięciu lat zmienił się diametralnie, wystarczy spytać babci, czy nawet mamy jak te sprawy wyglądały za ich czasów. To co dzieje się obecnie jest naprawdę przerażające, a coraz mniejsza liczba wiernych utwierdza mnie w przekonaniu, że przyszłość kościoła nie rysuje się w różowych barwach. Nie zdziwię się, jeżeli koniec ery Jezusa ogłosimy jeszcze w tym wieku. Przykre, tym bardziej w kraju, który wiarę stawiał zawsze obok honoru i ojczyzny.
Odnosząc się Pawle do Twoich słów twierdzę wręcz przeciwnie- Kosćiół na przestrzeni lat wogóle się nie zmienił (nie licząc tego, że mszy nie odprawia się po łacinie). Wiara też przechodzi ewolucję, Kościół nie umie się do tego dostosować, nie obrażając duchownych, bo wiem, że są i z powołania, jednak odnoszę ważenie, że Watykan nie chce dopuścić do utraty kontroli. Wiecie, że jest coś takiego jak fundusz
alimentacyjny dla nieślubnych dzieci księży? Nie wszyscy z tego korzystają, ale jest możliwość napisania do Watykanu pisma, zresztą księża często tak sami robią...bo że oni niby alimenty mieliby płacić z własnej kieszeni? Pffi...
Podsumowując-jesteśmy chyba jednym z ostatnich krajów w europie....a może i na świecie, którzy są tak wierzący. Pewnie z racji naszej historii i bardzo zakorzenionych "wartościach" patriotyczno-religijnych. Nic do takich ludzi nie mam, sama wierzę w Boga, ale wierzę też w wolność wyznania. Uważam, że Kościół nie powinien się wtrącać do takich dzedzin życia jak seks, antykoncepcja, wychowanie dzieci. Dlaczego? Bo z racji założeń, nie powinien mieć o tym pojęcia
Niech on tam sobie głosi swoje racje, nie bronie, ale nikt mi nic nie będzie nakazywał. Dopóki księża nie będą zakładali rodzin, dopóty sama będę decydować kiedy, jak i z kim będę chciała mieć dzieci. Dopóki ksiądz będzie jeździł lepszym autem niż ja, posiadał więcej złota i będzie go stać na nie refundowaną wizytę u stomatologa, dopóty ja na tacę ani grosza nie dam, bo wolę kupić za to bochenek chleba bezdomnemu. Dopóki ksiądz z ambony będzie mi prawił polityczne dyrdymały zamiast msze odprawiać, a za pogrzeb, ślub czy chrzest wolać co łaska ale nie mniej niż 500zł...dopóty ja księdza po kolędzie nie przyjme.
Właśnie tak postrzega kościół nasze pokolenie.
Wiek: 32 Dołączył: 02 Mar 2012 Posty: 22 Skąd: Śląsk
Wysłany: 2012-03-03, 10:26
W sumie racja, kościół nie zmienił się za bardzo. Cały czas księża żyją w przepychu, gromadząc złote sygnety i wartościowe rzeczy. Zmieniło się akurat jego postrzeganie i sposób ''współżycia'' z kościołem. Nasz babcie nigdy nie śmiałyby nawet pomyśleć źle o kościele czy o jakimś ''dobrodzieju''. Wtedy była wiara strasznie ślepa, wszyscy wierzyli w ciemno i tak żyli. Nasze pokolenie zadaje jednak trudne pytania, nie wygodne dla duchownych, widzi pewne rzeczy, których nie powinno. Dlatego wszyscy odsuwają się od kościoła. Ciekawe jest jednak to, że kiedyś wiara łączyła, a teraz dzieli.
Tutaj też w sumie się nie zgodzę, bo wiara dalej łączy- przeciwników i zwolenników. Wiara nie jest zła, bo człowiek powinien wierzyć, nie istotne czy w Boga Katolickiego, czy Budde. Ale ważne jest aby kierował się własnym rozumem, bo to co jest dobre dla Kowalskiego, nie zawsze będzie dobre dla Nowaka. Właśnie tu tkwi problem Kościoła, traktuje nas mechanicznie i tak samo. Chociaż do konfesjonałów nie zaglądam i nie mam takiego zamiaru. Wiara, nie tylko katolicka była mechanizmem do sterowania ludźmi. Kraje Islamskie do tej pory się tym posługują. Tak naprawdę Koran nie jest zły, tak jak i Biblia. Nawet powiem, że obie te księgi mają wspólne korzenie. To ludzie postępują tak,a nie inaczej. Mamy tendencję do popadania w skrajności. To ludzie są ślepi, nie wiara. Najbardziej boli mnie, że jest duży postęp w edukacji, a ja nadal słyszę jakieś wymysły typu "ziemia jest płaska" (oczywiście to małe przerysowanie) nie tylko od pokoleń naszych babć.
Czemu powstaje tak dużo różnych zgromadzeń, sekt, subkultur? Ludzie chcą wierzyć, chcą przynależeć. Dlatego moim zdaniem Kościół idzie w bardzo złym kierunku tracąc zaufanie ludzi.
Wiek: 30 Dołączył: 04 Mar 2012 Posty: 98 Skąd: Wrocłopole
Wysłany: 2012-03-04, 22:52
Na różnych forach kłóciłem się na ten temat całymi miesiącami, wręcz latami. Bardzo mnie to rozwinęło. Już od dwóch, czy trzech lat nie prowadziłem takich dyskusji, w sumie trochę mi tego brakuje. Tak więc absolutnie nie wierzę. Nie wierzę w nic. Nigdy nie podporządkuję się żadnej ideologii, ani nie uwierzę w żadnego boga. Wprawdzie w trudnych chwilach kilka miesięcy temu wzywałem go, by mi pomógł, ale cóż, szybko się opanowałem. Uważam, że jeśli istnieje jakieś wszechmocne istnienie, to mogło stworzyć bezsensowną i bezcelową rzeczywistość tylko z czystej nienawiści. Natomiast jeśli chodzi o życie po śmierci - proszę was. Kto w ogóle wpadł na coś tak głupiego? "No jak, to? Przecież nie może być tak, że sobie umierasz i już więcej nic nie ma!" No jak to nie może? Intuicja to chyba przyczyna całego zła na świecie.
Jestem ateistką. We wszystkim domagam się logicznego myślenia i chrześcijaństwo,judaizm,hinduizm i inne religie po prostu są dla mnie bajeczką.
Z drugiej strony,wierzę w reinkarnację. Teozofia. Jedno sprzeczne z drugim,ale,wiara czy jej brak,taki a nie inny,tylko poprzez doświadczenia.
Oczywiście,toleruję wszystkie religie,ale na słowa "kościół" , "Bóg", mam ochotę coś rozwalić. Więc radze się nie zbliżać. <:
Jestem ateistką. We wszystkim domagam się logicznego myślenia i chrześcijaństwo,judaizm,hinduizm i inne religie po prostu są dla mnie bajeczką.
Z drugiej strony,wierzę w reinkarnację. Teozofia. Jedno sprzeczne z drugim,ale,wiara czy jej brak,taki a nie inny,tylko poprzez doświadczenia.
Słyszalam trochę na temat Teozofii, jednak nie miałam okazji poznac nikogo kto szedlby tym nurtem. Mogłabyś coś więcej napisać o tym?
I widzę tu małą sprzeczność, bo chyba nie można być jednocześnie ateistą i teozofem.
Teozofia wywodzi się trochę z buddyzmu, trochę z okultyzmu. Ciekawy temat. Odnawiają się coraz to nowsze nurty religijne, ostatnio np. wielu ludzi przestawia się jako agnostycy.
"Ateizm – odrzucenie teizmu lub stanowisko, że bogowie nie istnieją. W najszerszym znaczeniu jest to brak wiary w istnienie bóstw."
Hm chyba sprzeczności nie ma, gdyż wierzy ona w samą reinkarnacje.
Cóż... ja jestem Ateistką całkowitą, nie wierzę w nic, zapoznałam się ze wszystkimi religiami i uznałam, że to nie dla mnie.
Ostatnio zmieniony przez Karuta 2012-03-19, 17:45, w całości zmieniany 2 razy
Wiek: 31 Dołączył: 18 Maj 2012 Posty: 260 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-06-08, 08:30
A ja mam od kilku miesięcy swoją własną teorię wiary. Wierzę w jakąś siłę wyższą, która stworzyła świat tylko w niego nie ingeruje. Staram się iść budową atomu i ogólnie fizyką w tym wszystkim. Takie małe porównanie na początku.
Ktoś sieje ziarno - robi to, bo ma swój cel.
Ziarno obumiera - był wielki wybuch z którego powstał nasz wszechświat.
Roślina zaczyna rosnąć - nasz wszechświat się rozszerza.
Atom ma elektrony na swoich orbitach - gwiazda ma planety na swoich orbitach.
Zakładam więc, że nasz wszechświat może być zagnieżdzonym wszechświatem w innym wszechświecie (taka rekurencja) i my możemy być tylko drzewem w przestrzeni innego wymiaru. Tak samo w naszej roślinie ( a może nawet i w naszym ciele) mogą być miliony innych wszechświatów - tylko że nigdy się o tym nie dowiemy.
Czas - czym jest to określenie? Mierzymy go na swój sposób, ale czy on naprawdę istnieje? Dowodów nam na to brak, zresztą znacie chyba tą myśl fizyczną o 2 bliźniakach, z których 1 wyleciał w kosmos. Im dalej od naszej planety tym czas płynie wolniej. Na zewnątrz wszechświata czas zapewne płynie 1000000000000000000000x wolniej, i ich jednostka czasu (odpowiednik sekundy) dla nas może być miliardem lat.
Czy się tego kiedyś dowiemy? nie wiem.
Reinkarnacja - powiem szczerze, że nie wydaje mi się ona możliwa, bardziej prawdopodobne jest włóczenie się dusz po świecie i gotowość do czynienia zła/dobra, co nazywamy katastrofami/cudami. Próbujemy zbadać atom od środka, ale czy będziemy kiedykolwiek w stanie to zrobić? Wydaje mi się, że nie, ponieważ gdyby tak było, to moglibyśmy się o tym przekonać bo i na nas robionoby badania. Podróże w czasie? Gdyby były możlwie, to zapewne wiedzielibyśmy o tym widząc podróżników w czasie, gdyż nasz styl życia na tej planecie mimowolnie prowadzi do zagłady i prawdopodobnie ktoś chciałby to zbadać...
Przepraszam za długi i pokrętny post, mam nadzieję, że ktoś go zrozumie :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach