Tak samo jak gadanie "jaki sens miałoby zycie bez problemów"- nikt by go nie szanował bla bla bla
to jest nasze życie! o to chodzi, żeby było jak najlepsze, żeby nam było jak najłatwiej i najprzyjemniej, a nie żeby być jakimś pier*** ascetą i na łożu śmierci stwierdzić, że idziecie do lepszego świata...
Przypomina mi to gadanie mojego taty: ,,W życiu muszą być problemy, bo inaczej życie byłoby nudne". A potem miał takie problemy, że pewnie wiele by dał, żeby jednak ich nie było.
To już kwestia ambicji, czy komuś potrzeba dodatkowych kłopotów w realizacji marzeń. Tak jak niektórzy wybierają bardziej ambitną pracę, choć jest gorzej płatna i trudniejsza niż mniej ambitna. Pewnie większości ludzi spełnienie marzenia daje większą satysfakcję, jeśli się przy tym natrudzą, ale ja do takich ludzi nie należę. Marzenie to marzenie i nawet jak udaje mi się je spełnić małym kosztem to cieszy mnie dokładnie tak samo. A kiedy wiem, że będę się musiał namęczyć, to wolę zrezygnować.
Ale ja mam sposób myślenia odmienny od większości ludzi, więc pewnie mało kto się ze mną zgodzi :)
to jest nasze życie! o to chodzi, żeby było jak najlepsze, żeby nam było jak najłatwiej i najprzyjemniej, a nie żeby być jakimś pier*** ascetą i na łożu śmierci stwierdzić, że idziecie do lepszego świata...
No właśnie co kto lubi ;) Może po prostu niektórym sprawia przyjemność takie wyszukiwanie sobie zmartwień i odmawianie sobie udogodnień, różne rzeczy siedzą w różnych umysłach ;)
Ja jednak po części się zgadzam z tym przytoczonym stwierdzeniem, bo jednak jeśli w coś włożyliśmy sporo wysiłku to nie rezygnujemy z tego tak łatwo, a inaczej to "łatwo przyszło, łatwo poszło".
Przesadzacie
Koleś napisał jedno zdanie, bez lamentu, bez żalenia się... co was to obchodzi? Jeśli jesteście tacy czuli na krzywdę innych/ciekawscy, napiszcie do niego, poklepcie się wirtualnie po pleckach czy co tam się robi...
Najgorsze jest to, że bliskie Ci osoby w ogóle nie akceptują Twojego stylu bycia, zainteresowań, poglądów... niczego - wręcz zabijają Twoje ja.
Poznałem kogoś. Nina skradła moje serduszko :) siedzieliśmy i gadaliśmy o głupotach kiedy wbiegła do nas i się zaczęło. Jedna mała osóbka skupiła na sobie uwagę wszystkich. Przemykała przez pokój z prędkością błyskawicy, zostawiając za sobą roześmiany głosik. Zakradła się za mnie i wspieła na plecy tuląc się wokół szyi. Skąd w takim małym ciałku tyle siły? ;) Nauczyła mnie tańca, tak mnie :)
Już za nią tęsknię ; (
Aha, ma 6 latek :)
Wiek: 99 Dołączyła: 13 Lis 2014 Posty: 15 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-06-07, 09:24
Moje marzenia tworzą się na zasadzie "fajnie byłoby to zrobić" - z czasem coraz bardziej zaczynam o tym myśleć i tak z biegiem czasu coś rzucone całkiem bezmyślnie stają się wyznaczonym celem (marzeniem jak kto woli). Wiem, że według niektórych ludzi marzenia, to coś co powinno zawsze być marzeniem, coś nieosiągalnego i nierealnego. Nie wiem czy macie takie samo zdanie?
Ja wychodzę z założenia, że - "marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia". Jeśli ktoś faktycznie tego chce, zawsze to osiągnie.
Wiek: 99 Dołączyła: 13 Lis 2014 Posty: 15 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-06-07, 09:38
Cytat:
Dobre podejście, po co komu nieosiągalne marzenia
Też tak myślę, ale spotkałam się już z różnymi opiniami - "marzenia polegają na tym, że się ich nie spełnia" W sensie jak już je spełnisz to już to nie jest marzeniem. I marzenia zawsze powinny być jakieś nie wiadomo jakie, właśnie po to żeby ich spełnienie było nierealne.
Trochę smutne chyba jest takie podejście...
Swoją drogą.... Do Japonii? Nie boisz się? Tam mówią po angielsku?
Ostatnio zmieniony przez jędza 2015-06-07, 09:40, w całości zmieniany 1 raz
Dobre pytanie, trochę się tego obawiam ale myślę, że w końcu zawsze się kogoś znajdzie do dogadania. Niedługo będę miał wiadomości z pierwszej ręki bo mój znajomy się tam wybiera :)
Eh jak bym kiedyś znalazł motywację... od lat myślałem o nauce japońskiego
Byłeś w USA? W jakim stanie? Opisz chociaż jednym, dwoma zdaniami wrażenia. Proszę.
Byłem w Nowym Jorku i w New Jersey (atlantic city - takie las vegas wschodniego wybrzeża), było to 10 lat temu. To co mnie uderzało to ogrom wszystkiego, Nowy Jork był wielki, sam stan Nowy Jork jest wielkości Polski z tego co pamiętam. Na ulicach nowego jorku jedna wielka mieszanka ludzi każdej rasy i praktycznie nikogo nie obchodzi to co robisz i jak wyglądasz (samotność w tłumie na najwyższym poziomie). Wszędzie widziałem przepych, amerykanie mają pieniądze i lubią je wydawać - przynajmniej wtedy mieli. Niestety nie zwiedziłem wielu miejsc, które chciałbym, stany są po prostu za duże a ja miałem załatwioną wtedy robotę wakacyjną dzięki bratu.
Te rzeczy pamiętam najbardziej, jeżeli masz jakieś konkretne pytania to dawaj bo słaby jestem w opisywaniu tak ogólnikowo :).
O czym marzę?
Mały domek w słonecznej Hiszpanii,położony wśród wzgórz z krzakami winnymi,własna winnica,rozklekotany samochód,wąska droga do mojego domu,mała piwniczka z winami,i mały ogródek i..i... święty spokój
umiem to sobie wyobrazić z najmniejszymi szczegółami
Moje marzenia to nauczyć się dobrze tańczyć,mieć małe przytulne mieszkanko w małym górskim miasteczku i pojechać nad morze bo jeszcze nigdy nie byłem :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach