wyszedłem z najgorszego dołka w zyciu. czuje się najlepiej od lat ale leki i terapeuta nie znajdą rozwiązania na poczucie samotności. Jak ktoś ma depresje to terapeuta nie pomoze tylko leki na bazie serotoniny ale to nie załatwia problemów. zwykle druga osoba działa lepiej niż psychotropy
Leczy się. Bliskością drugiej osoby. Inaczej nie można. receptą nie jest alkohol, leki na bazie serotoniny, uprawianie sportu czy sztuki, spowiedź terapeucie..
Leczy się. Bliskością drugiej osoby. Inaczej nie można. receptą nie jest alkohol, leki na bazie serotoniny, uprawianie sportu czy sztuki, spowiedź terapeucie..
Kurde pysiek, w końcu zabrzmiałeś na poziomie.
Zgadzam się.
wyszedłem z najgorszego dołka w zyciu. czuje się najlepiej od lat ale leki i terapeuta nie znajdą rozwiązania na poczucie samotności. Jak ktoś ma depresje to terapeuta nie pomoze tylko leki na bazie serotoniny ale to nie załatwia problemów. zwykle druga osoba działa lepiej niż psychotropy
Tylko czasami nawet bliskość nie pomoże. Mało jest osób które są w związkach i nadal czują się samotnie ? Przede wszystkim trzeba być szczęśliwym z samym sobą, zaakceptować swoje wady i zalety. Nie uzależniać naszego szczęścia od drugiej osoby.
Też się z tym zgodze. . Ale skoro druga osoba nie daje nam szczęścia bo sami ze sobą nie jesteśmy szczęśliwi to co można poradzić? terapeutę. Zmusić się do akceptacji siebie? problemem jest samotność a nie brak samoakceptacji. Czujesz się samotna w związku to skończ jeden a zacznij drugi. w partnerze starajmy się szukac bliskości i cech nam wspólnych, wszystkiego co dobre. Bo jak nie to co? rozwód? Większość rozwodów bierze się z "niedopasowania". Już nie alkohol. To wg mnie świadczy o niedojrzałości i egoizmie. Szukamy tylko szczęścia dla siebie.
pysiek28, w zasadzie tak, ale też nie możemy patrzeć na to w ten sposób, że coś nie wychodzi to to jest wina drugiej osoby, a siebie uważać za świętego. I powtórzę kolejny raz, samotność nie jest chorobą i nie można jej wyleczyć.
Nie można wyleczyć? hmy.. to źle rokuje na przyszłość. Samotnośc skraca zycie, doprowadza do chorób.. Jak dla mnie to choroba ducha. A wiec można leczyć bliskością drugiej osoby.
Nie napisałem, ze to wina drugiej osoby. Samotni mają to do siebie jak i osoby depresyjne, ze winią głównie siebie. To już stan chorobowy
Pewna psycholog w poradniku typu jak zyc, ktory kiedys przeczytalam napisala cos w tym stylu ze nie da sie byc szczesliwym z innymi jak nie zaakceptuje sie siebie, ale znowu paradoks jest taki ze zeby siebie zaakceptowac potrzebni sa nam inni ludzie. Chodzi o to ze wiele ludzi ma myslenie typu jak poradze sobie najpierw z tym i tym, popracuje nad soba to w sobie zmienie a to ulepsze i zaczne dobrze sie ze soba czuc, to wtedy bede podejmowal proby wchodzenia w jakies relacje z innymi bo wtedy bede mogl stworzyc zdrowa relacje. No a wlasnie w tym tkwi paradoks ze trzeba wchodzic niezdrowym w relacje, zeby wyzdrowiec. Mi osobiscie jest ciezko przeskoczyc ta psychologiczna bariere.
Wiek: 32 Dołączył: 24 Maj 2016 Posty: 268 Skąd: Mazowieckie/Kuj-Pom
Wysłany: 2016-12-07, 17:18
pysiek28 napisał/a:
pięknie powiedziane! tak, nawet niezdrowym trzeba podejmowac próby leczenia się dzięki relacjom z drugą osobą. Tylko to da nam szanse na wyzdrowienie
Moim zdaniem wejście w związek nie jest lekiem, co gorsza można w ten sposób pogorszyć swój stan. Przede wszystkim najważniejsza jest praca nad sobą. Bez tego nic się nie zdziała. A przynajmniej ja tak uważam.
Pewna psycholog w poradniku typu jak zyc, ktory kiedys przeczytalam napisala cos w tym stylu ze nie da sie byc szczesliwym z innymi jak nie zaakceptuje sie siebie, ale znowu paradoks jest taki ze zeby siebie zaakceptowac potrzebni sa nam inni ludzie. Chodzi o to ze wiele ludzi ma myslenie typu jak poradze sobie najpierw z tym i tym, popracuje nad soba to w sobie zmienie a to ulepsze i zaczne dobrze sie ze soba czuc, to wtedy bede podejmowal proby wchodzenia w jakies relacje z innymi bo wtedy bede mogl stworzyc zdrowa relacje. No a wlasnie w tym tkwi paradoks ze trzeba wchodzic niezdrowym w relacje, zeby wyzdrowiec. Mi osobiscie jest ciezko przeskoczyc ta psychologiczna bariere.
Do własnej akceptacji na prawdę nie potrzeba drugiej osoby. Owszem konstruktywna krytyka pomaga nam poprawiać swoje mankamenty ale nie powinna być główną przyczyna zmiany i akceptacji.
pięknie powiedziane! tak, nawet niezdrowym trzeba podejmowac próby leczenia się dzięki relacjom z drugą osobą. Tylko to da nam szanse na wyzdrowienie
Moim zdaniem wejście w związek nie jest lekiem, co gorsza można w ten sposób pogorszyć swój stan. Przede wszystkim najważniejsza jest praca nad sobą. Bez tego nic się nie zdziała. A przynajmniej ja tak uważam.
Bartek, ale nie chodzi o wchodzenie w związki od razu, ale wchodzenie między ludzi. Jak pokonasz nieśmiałość i samotność, jakieś fobie społeczne, strach przed relacjami? No chyba nie siedząc przed kompem albo zamykając się w domu, a tylko i wyłącznie wychodząc do ludzi, czasem nawet trochę na siłę. Zazwyczaj jest tak, że ludzie w ogóle nie widzą w nas tego, co nas ogranicza, bo te ograniczenia siedzą wyłącznie w naszych głowach. Tak samo z kompleksami. Dzięki ludziom można złapać dystans do siebie no i tylko między ludźmi da się ćwiczyć relacje, ile książek i poradników by się nie przeczytało, to nic nie zastąpi praktyki.
Wiek: 32 Dołączył: 24 Maj 2016 Posty: 268 Skąd: Mazowieckie/Kuj-Pom
Wysłany: 2016-12-07, 19:29
Marcy, ja to zrozumiałem w kategoriach relacji jako związków. Bo ogólnie zgadzam się, że należy wychodzić i rozmawiać z ludźmi, choćby w sklepie mówiąc coś więcej niż "dzień dobry", "ile płacę" i "do widzenia". Kontakt z ludźmi jest potrzeby, bo bez tego nie ma szans na jakieś pozytywne zmiany w życiu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach