iwi wróciła do wątku, który nurtuje mnie od momentu rejestracji :)
Wydaje mi się, że udany związek pomaga zmagać się z samotnością, ale nie gwarantuje jej nieodczuwania. Bliscy przyjaciele są tak samo istotni w życiu jak związek z tym jedynym, specjalnym partnerem, nawet pomimo tego, że jest on/ona jednocześnie najlepszym przyjacielem. Myślę, że związek i przyjaźnie uzupełniają się nawzajem, i pozostają niekompletne jeśli traktowane osobno. Ale w końcu każdy jest inny, a ja mogę się bardzo mylić :)
k1977 masz racje udany związek nie gwarantuje nie odczuwania samotności, bo w związku również można czuć się samotnym, jednak ja mam wszystko czego bym chciała prócz tej drugiej osoby. Myślę że to jest raczej moje marzenie i coś czego nigdy nie doświadczyłam, coś co mogłoby zmienić moje życie.
A co do przyjaciół oni nigdy nie zastąpią Ci partnera życiowego. Mam przyjaciół i wszyscy są w związkach i owszem są dobrymi przyjaciółmi ale nigdy nie zrozumieją Twojej samotności i dla nich Twój problem nie jest problemem... Takie życie.
iwi, zgadzam się, że przyjaciele nie zastąpią partnera życiowego. Myślę jednak, że bliski przyjaciel powinien być w stanie zrozumieć Twoją samotność, mimo że nie może zapewnić Ci absolutnej bliskości, o której marzysz.
Ja mógłbym powiedzieć, że mam wszystko oprócz przyjaciela (przyjaciół). Jestem z moją partnerką od 10 lat i myślę, że w naszym związku jest nadal dużo świeżości i romantyzmu, i że rozumie ona moje problemy jak nikt, również moją samotność. Jeśli jest coś, czego żałuję, to że budując związek, odstawione na drugi plan przyjaźnie osłabły na tyle, że jest za późno na ich odbudowę. To jest moje źródło samotności, chociaż wiem, że dla niektórych to brzmi dziwnie. Zdaję sobie sprawę, że ktoś mógłby powiedzieć, że coś jest nie tak z moim związkiem. Może. Często nad tym się zastanawiam, ale mogę spokojnie powiedzieć, że jestem w nim szczęśliwy. Wierzę, że moja partnerka również.
Tak sobie myślę, iwi, że w Twoim obrazie samotności mógłbym odszukać się jako jeden z tych przyjaciół, który skupił się na swoim związku i zapomniał o Tobie i przestał rozumieć przez co przechodzisz, będąc samotna. Zastanawiam się teraz, kogo ja mogłem tak zawieść :(
Samotność w związku jest straszna chyba jeszcze gorsza niż gdy nie ma się partnera.. Próbowałam zbudować zwiazek i wyszło na to, że jedynie ja próbowałam. Nie miałam wsparcia, nie mogłam liczyć, że gdy będzie mi źle to on zwyczajnie mnie przytuli i powie będzie dobrze.. Wiedziałam, że muszę radzić sobie sama.. Wyszło na to, że on się nie starał, było mu obojętne co będzie. A teraz bez emocji napisał mi, że musi poświęcić się jednej osobie - swojej byłej....
Dołączyła: 31 Paź 2011 Posty: 416 Skąd: Wschodnia Polska
Wysłany: 2011-11-10, 19:45
not funny napisał/a:
Samotność w związku jest straszna chyba jeszcze gorsza niż gdy nie ma się partnera.. Próbowałam zbudować zwiazek i wyszło na to, że jedynie ja próbowałam. Nie miałam wsparcia, nie mogłam liczyć, że gdy będzie mi źle to on zwyczajnie mnie przytuli i powie będzie dobrze.. Wiedziałam, że muszę radzić sobie sama.. Wyszło na to, że on się nie starał, było mu obojętne co będzie. A teraz bez emocji napisał mi, że musi poświęcić się jednej osobie - swojej byłej....
No cóż widzę,że nasze doświadczenia są podobne(może tylko ostatnie zdanie nie zgadza się z moją historią..
Związek nie jest moim zdaniem receptą na samotność. Mówiąc wyłącznie ze swojego punktu widzenia, przypuszczam, że sam związek nie sprawiłby, że zniknęłaby samotność. Można też wpaść w pułapkę uzależnienia od tej drugiej osoby. Nie, to nie dla mnie i dłuuugo nie zmienię zdania(jeśli w ogóle)...
A moje ostatnie doswiadczenie nauczylo mnie ze musze byc ostrozniejszy. Otwozylem sie a w zamian dostalem stucznosc klamstwo i niezrozumienie ale sie nie zrazam na wszystkich. Po dlllllluuugim okresie poprostu doszedlem do wniosku ze trafilem na nie odpowednia osobe. Niestety trzeba sie nauczyc ze zycie to nie je bajka. Staram sobie to wbic do lba ale wierze ze trafie kiedys na to czego szukam. ehhhhhhhh.... nie jest latwo.
Iwi nie nazwałabym go chłopakiem- zresztą nawet on to stwierdził na odchodne "że przecież nie byliśmy jeszcze razem " więc to, że znajomość ze mną nie traktował w ogóle poważnie. Przyjeżdżał do mnie dla zabicia czasu. Torował sobie w miedzy czasie drogę do swojej byłej, gdy stwierdził, że jest szansa na to by wróciła do niego mnie się pozbył jak niepotrzebnego psiaka... Tyle tylko, że ja się cały czas starałam, tłumaczyłam sobie jego obojętność pomimo, że czułam się strasznie... bo gdzieś w środku przeczuwałam, że kroi się coś złego. Chciałam kochać i być kochana. Nie wyszło. Trudno mi wierzyć, że w końcu trafię na kogoś komu będzie zależało tak samo jak mnie... :(
Dołączyła: 31 Paź 2011 Posty: 416 Skąd: Wschodnia Polska
Wysłany: 2011-11-10, 23:51
Not_funny,ten facet zasługuje tylko na pogardę i postawę ignorującą z twojej strony, użyłabym ostrzejszego języka i bardziej dosadnych słów...ktoś kto tak traktuje ludzi nie będzie szczęśliwy..Wierzę,że przeżywasz niewypowiedziany ból, to nie dziwne w takiej sytuacji..
Nie będę mędrkować, bo pamiętam,że do mnie żadne pocieszenia nie trafiają, ale przynajmniej miło,że są osoby, które chcą powiedzieć kilka banałów w dobrej wierze
pozdrawiam Cię
broken_glass dziekuję za te słowa... choć masz rację to w dalszym ciagu boli. A wiesz co jest najgorsze, że mogłabym mu wybaczyć choć wiem, że na to nie zasługuje.. zakończył tą znajomość przez sms-a suche, zimne słowa, że liczy i z tego co wie to ona się zmieniła.... Nie obchodziło go co ja poczuję..nic, zero i to właśnie tak boli, że po prostu poczułam się jak śmieć..
Wiecie co dziewczyny? Wzechne ciezko w stylu EHHHHHHHHHHHH.... Machne reka zobojetnienia i powiem ze zaczynam miec to wszystko w dupie. Szkoda ze mnie mamauska nie wychowala na skurwiela i judasza. Przynajmniej byl bym szczesliwy. Ale nie chce sie zmieniac. Dobrze sie czuje z wlasnym czystym sumieniem.
Dołączyła: 31 Paź 2011 Posty: 416 Skąd: Wschodnia Polska
Wysłany: 2011-11-11, 00:22
no i tyle nam na razie zostaje: czyste sumienie i rana zamiast serca- u mnie już przestała krwawić, ale po niej nie ma już nic
tylko pustka i zwątpienie
dobra spadam misiaki, bo już mylę się w słowach
dobrej nocy
Ostatnio zmieniony przez broken_glass 2011-11-11, 00:25, w całości zmieniany 2 razy
Dołączyła: 31 Paź 2011 Posty: 416 Skąd: Wschodnia Polska
Wysłany: 2011-11-11, 10:24
mateusz2710 napisał/a:
Widac jestem troszke pozytywniej nastawiony od Ciebie "Pani czepialska" he he
Ty mnie tak nie nazywaj towarzyszu, to że zadałam Ci kilka pytań w teoretycznej dyskusji, a Ty zareagowałeś jakbym Ci zarzuciła zdradę narodu, co najmniej to już nie mój problem. Po to jest forum,żeby dyskutować i wymieniać poglądy..
Jeśli chcesz to dopiero mogę być "czepialska" i zadawać pytania "straszniejsze i trudniejsze"od Tomka Lisa i Ewy Drzyzgi razem wziętych
I wstawię podpis: Pod gradobiciem pytań
Mati, Mati
Klasyk mawia: Trzeba i warto rozmawiać
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach