Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-02-21, 17:31
LukaCzipriano weź pod uwagę, że niczym niec roznisz się od innych. Każdy ma chwile, gdzie czuje się silny ale miewa też te gorsze dni. Tak naprawdę wszyscy tak mają tylko niektórzy są bardziej wrażliwi i gorzej to znoszą.
Myślisz , że że mną jest inaczej? Nie. Tylko gdy mam gorszy dzień nie walczę już z tym. Chcę to płaczę, chce to czytam lub słucham muzyki. Zawsze po zachodzie przychodzi wschód. Raz na wozie raz pod wozem. Wiem, że nie ma co się wpychać tam gdzie mnie nie chcą. Nie płaczę z tego powodu. Gdy stracilam prawie wszystkich znajomych to zbudowalam nowy krąg, nadal buduje. Jak mówi przysłowie "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" , ci co odeszli nie byli warci mojej uwagi , bo gdy ją potrzebowalam pomocy oni mieli mnie w D. . więc buduje nowe relacje, które są dużo lepsze i starannie dobierane.
Zwracam dużą uwagę na to co kto mówi i robi
Ostatnio zmieniony przez Jula 2016-02-21, 17:32, w całości zmieniany 1 raz
Jula, niby to jest proste i oczywiste, sam staram się w miarę możliwości postępować wg tego, o czym piszesz, ale czasem bywa tak, że człowiek mimo wszystko się zagubi, i zaczyna powątpiewać w sens tego wszystkiego.
Wtedy sobie uświadamiam, że nie mam się komu wyżalić, i jestem tak naprawdę sam ze swoimi wątpliwościami, pomimo tego, że otaczają mnie inni ludzie...
Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-02-21, 17:54
Czasem w życiu jest tak, że spada na ciebie coś czego nie możesz udźwignąć. Możesz się podnieść ale to trudne. To podnoszenie sprawia,że zaczynasz inaczej patrzeć na siebie i innych. Stjesz się mocniejszy. Choć dalej nie radzisz sobie z pewnymi problemami, potrafisz je oswoić i mniej się nimi przejmować.
To się tyczy każdej sfery życia.
Nikt nie jest tak mocny aby wszystko znosić. Życie polega na pokonywaniu przeszkód. Nikt nie powiedział, że będzie łatwe. Zawsze będą przychodzić chwilę, gdzie będziesz miał dość, że nie będziesz widział sensu. Każda też taka nastepna sytuacja pokaże ci że jesteś coraz silniejszy. To że ktoś ma chwile słabości nie znaczy, że nie potrafi, że nie jest silny. Gdy ktoś mi powie że nic go nie obchodzi, że wszystko go potocznie mówiąc wali , to kłamie. Tylko silnych stać na słabości.
Hej, jestem nowa, mam na imię Weronika.
Też nie mam bliskich znajomych. Mam chłopaka i przyjaciółkę, ale wiecie brakuje takiej większej ekipy, bo czasem jak siedzimy we dwoje to jest mega nuda. Przyjaciółka ma inną koleżankę, które jest piękna i supertowarzyska i woli z nią spędzać weekendy na imprezach, co chwile się spotyka z nowymi chłopakami, którzy ją zabierają w różne miejsca. Próbując się z nią umówić na weekend (studiuję w Poznaniu i mieszkam tam w akademiku, a ona dojeżdża z "naszego' miasteczka), to słyszę "nie wiem, bo X obiecał, że mnie weźmie w miejsce Y" albo już tamta koleżanka zaklepała sobie termin "widzę się z nią" i oczywiście robią coś fajnego. Jestem bardzo zazdrosna, nie chcę zostać bez przyjaciółki, choć ona powtarza jak się upije, że mnie tak kocha i jestem dla niej bardzo ważna. Jak siedzimy na fejsie, to tylko ja zaczynam rozmowę i często jest ona taka sucha... jest mi bardzo przykro, czuję sie olewana, czuję się nudna. Co do chłopaka to on też nie przepada za wychodzeniem do klubów (ja lubię od czasu do czasu) czy barów. Jesteśmy tacy zamknięci. W ogóle zauważyłam, że nigdy nie miałam (i nadal nie mam) swojej paczki znajomych, która by regularnie się spotykała i była przy mnie (oczywiście ze wzajemnością). Raz na 3 miesiące zdarza się, że ktoś mnie zaprosi na imprezę, ale nie utrzymujemy regularnego kontaktu, chociaż ja o tym marzę. Ludzie we mnie nie widzę ciekawego kompana do towarzystwa, rozmowy. Na studiach niby mam kilku znajomych, ale gdy wychodzę z inicjatywą wspólnego piwa, to zawsze spotykam się z odrzuceniem: "nie chce mi się" "nie mam ochoty" "jestem zmęczony/a", ale gdy inna osoba zaprasza (nie mnie), to ludzie się rzucają jak na nowe oferty w Lidlu. Wiem, że wina leży po mojej stronie, ale nie wiem, co to może być. Psychiatra zdiagnozował u mnie fobię społeczną, moim zdaniem jest ona spowodowana tym odrzuceniem przez społeczeństwo, machina się napędza. Teraz jest majówka, na fejsie widzę już zdjęcia ze wspólnych wyjazdów, grilli, spotkań, a ja się czuję jak taki życiowy przegryw. Z chłopakiem nie mogłam nic zorganizować, bo nie mamy tylu pieniędzy, żeby chociaż na jedną noc gdzieś pojechać. Z resztą nawet jak bym miała to i tak nikt inny oprócz niego nie chciałby ze mną pojechać gdzieś na weekend czy w wakacje. A wakacje to też zawsze spędzam w domu przed kompem, bo do pracy też mnie nikt nie przyjmuje. Czytałam w Murphy'm, że to wszystko przez negatywne myślenie, ale nie potrafię zacząć pozytywnie myśleć, gdy czuje się jak odrzutek, a chłopak nie rozumie mojego bólu, myśli, że tylko on mi powinien wystarczać, zresztą raz przy kłótni sam mi powiedział, że mnie próbuje odseparować od ludzi, bo chce wszystkich zastąpić.
Mam kilku znajomych, ale przyjaciół (nie licząc siostry) w ogóle. Nawet jeśli są osoby, z którymi mi się dobrze gada, to jakoś nie potrafię przenieść tych relacji na wyższy poziom. Albo to moja nieumiejętność, albo niechęć, nie wiem.. Nie potrafię przebywać z ludźmi za długo, po kilkugodzinnym spotkaniu jestem już zwyczajnie zmęczona.. Wiem, 'co mi jest', to introwertyzm, ale są chwile, kiedy mam ochotę spędzić trochę czasu z innymi ludźmi i nie mam z kim.
Ostatnio zmieniony przez Fauna 2016-05-01, 21:22, w całości zmieniany 1 raz
Może nie tyle Ty nie umiesz przenieść na wyższy poziom, co oni nie chcą? I nie chodzi o Ciebie, ale o to, że nie chcą odpowiedzialności, tylko swobodę.
Może nie tyle Ty nie umiesz przenieść na wyższy poziom, co oni nie chcą? I nie chodzi o Ciebie, ale o to, że nie chcą odpowiedzialności, tylko swobodę.
Raczej nie, było już trochę z ich strony propozycji spędzenia wspólnie czasu, a z mojej zupełnie nic. Często nawet im odmawiałam..
Fauna, daj sobie więcej czasu. Osobiście niejednokrotnie uległem takiemu zmęczeniu, wydaje mi się, że w moim przypadku jest to powiązane z tym, że rzadko przebywam w otoczeniu innych ludzi. Analogicznie - im więcej wychodzę z domu, aby spotkać się z ludźmi tym więcej mam energii oraz dostarczają mi coraz to więcej radości. A tak przynajmniej było kiedyś, więc też odpowiadając na pytanie zawarte w nazwie tematu stwierdzam, że tak - brakuje mi znajomych. Lubię ludzi, mimo pozornego introwertyzmu i nieśmiałości mocno wygadana ze mnie osoba i właśnie w okół znajomych czuję się najlepiej.
No dobra, z tymi kilkoma godzinami przesadziłam, ale następuje to dość szybko.
Panoramix [Usunięty]
Wysłany: 2016-05-03, 17:50
Fauna napisał/a:
Muszę zastosować to w praktyce, innego wyjścia nie widzę-
Musisz. Innej opcji nie ma. Trzeba wychodzić do ludzi, spotykać się z nimi i często wychodzić z domu. Jak się będzie siedzieć w domu to tylko będzie gorzej i gorzej... Takie są fakty :)
Trzeba wychodzić do ludzi, spotykać się z nimi i często wychodzić z domu. Jak się będzie siedzieć w domu to tylko będzie gorzej i gorzej... Takie są fakty :)
Łatwo powiedzieć jak się jest udupionym w domu przez L4 :/
Ale dziś postanowiłem się jednak wyrwać na krótki rajd po górkach/lasach ;) Tylko ciiii......nikomu ani mru mru ;)
Musisz. Innej opcji nie ma. Trzeba wychodzić do ludzi, spotykać się z nimi i często wychodzić z domu. Jak się będzie siedzieć w domu to tylko będzie gorzej i gorzej... Takie są fakty :)
Łatwo się mówi, i przy okazji jest to prawda, ale co w przypadku, gdy np. ja nie mam ludzi, z którymi mogę się zorganizować i spotkać ? Bo rozumiem, że wyjście do ludzi nie oznacza pójść do sklepu i ewentualnie życzyć pani kasjerce w tesco miłego dnia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach