Samotność rozumiem dwojako - jako fakt zewnętrzny lub jako stan umysłu :P można mieć mnóstwo ludzi wokół, a czuć się samotnym, np. tzw. samotność w tłumie. A można też tak, jak Autorka tematu pisze, nie mieć nikogo- ale nie odczuwać tego psychicznie tak dotkliwie.
No właśnie, najbardziej chyba dobijająca jest samotność umysłu.
Ja mimo faktu nie bycia w związku nie czuje się samotna, wciąż sa ludzie, którym na mnie zależy, ale wielu ludziom trudno to zrozumieć.
Samotność to stan umysłu, kiedy wszystkie nasze afekty(uczucia) te które uważamy za te dobre, i te które określamy cechami złymi(choć wiadomo, to jest coś płynnego, każdy inaczej smakuje) pod jednym sztandarem staja w szeregu do walki z demonami, naszymi myślami. Myśli które przez wgląd w naszą dusze, manifestują egzystencje, podświadomie szukają remedium, nie bacząc na ofiary.
Wiek: 39 Dołączył: 01 Paź 2013 Posty: 74 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-01, 09:51
Ostatnio dotarło do mnie jak poczucie samotności jest zmienne. Gdy spotykam się z kimś, rozmawiam, wykazuje zainteresowanie, nie czuję się samotny. Gorzej jak dociera do mnie, że tak naprawdę nie ma osoby, która byłaby dla mnie inspiracją, dla której czułbym się ważny, która by mnie rozumiała i z którą mógłbym fajnie spędzać czas.
kochamma [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-01, 13:34
według mnie samotność i jej poczucie jest tam indywidualne, że nie można jej zamknąć w ramy definicji. miłości też nie można zamknąć w ramy definicji - każdy z nas ma jakieś wyobrażenie partnera, preferencje, definicje a jednak miłość często to wszystko burzy - to samo z samotnością. ktoś może mieć swoją własną definicje samotności, jednak może mimo tego czuć się niesamotny, lub ktoś ma wszystko i nie jest samotny, ale poczuje się samotny :P
dla mnie samotność to stan w którym człowiek czuje, że nie ma w pobliżu nikogo na kim może polegać
liliana napisał/a:
Czy z przekazu piosenki wynika, że najbardziej samotni ludzie to ateiści?
nie bardzo, chodzi o to, że dla przeciętnego Polaka zacząć się zastanawiać nad tym, że nie ma Boga to już ostateczność i szczyt depresji
chociaż w sumie jestem ateistą i jestem samotny
Ostatnio zmieniony przez czeskiLen 2015-05-03, 23:40, w całości zmieniany 1 raz
Bycie samotnym to poczucie pustki wokół siebie.Samotnym można być zarówno na bezludnej wyspie jak i w rodzinie i tłumie ludzi.Jeżeli ktoś czuje wokół siebie pustkę to znaczy że jest samotny.
dziękuję kochani, dużo mi pomogliście. Najcenniejsze było dla mnie zrozumienie faktu, że według was w sumie nie cierpię na samotność, bo jednak jakąś garstkę znajomych mam, z którymi utrzymuję regularny kontakt, tylko po prostu nie mam pary.
kolejne przemyślenie na temat samotności znów tak filozoficznie, ale co tam może nie trzeba tłumaczyć.
Wszechświat obfity jest w paradoksy więc, czy jesteśmy samotni bo akceptujemy paradoks. Jak akceptujemy śmierć, bo jednym czym się zawiniło, to życie.
Wysłany: 2015-07-16, 04:15 Re: Co to znaczy być samotnym?
liliana napisał/a:
Co to według Was oznacza być samotnym? Czy samotnym jest ten, kto po prostu nie jest w związku?
To zależy od człowieka.
Niektórzy nie chcą się wiązać. Jeden-dwa numerki, ale żeby się kobieta czy mężczyzna nie kręcili w domu. To im przeszkadza.
Ja jestem samotna nie tylko dlatego, że nie jestem w związku. Podaję na własnym przykładzie.
Mam Mamę, która zawsze jest obok. Zawsze mi pomaga. Ale ja potrzebuję Miłości Kobiety w sensie... czy mam to określać? Przecież rozumiecie.
Jeżeli Jej nie będzie przez najbliższe 2-3 lata (jeśli nie więcej) to choćby ciągłe przebywanie z ludźmi. Ot, powiedzmy w sklepie z odzieżą.
Czy rozmowa i ciągły ruch, doradzanie, uśmiech kiedy ktoś wychodzi szczęśliwy z tym, co mu pasuje "zabija" samotność?
Myślę, że jak najbardziej.
Miłości na siłę nie da się (o)szukać. Te wszystkie portale randkowe... Tak, wiem, ludzie się tam zapoznają, nawet są bardzo bliskie znajomości, są śluby...
Mając ok. 17-19 lat poznałam moją eks-Dziewczynę z innego państwa i przez około 3-4 lata komunikowałyśmy się głównie przez Internet ale zdarzało się i telefonicznie, aż do momentu gdy przyjechała do Polski, do Wrocławia w związek przez net nie "pakuję się".
To takie ostrzeżenie.
Nie, nie, było dobrze. Nie napiszę więcej, to intymne kwestie. Nie chodzi o... nieważne, intymne, od A do Z. Z kim się widziałyśmy, gdzie byłyśmy etc.
Ale kiedy odwoziłam Ją do Warszawy na lotnisko i wracałam...
Wiem, że dużo piszę o sobie. Jeżeli Wam to przeszkadza dajcie mi znać, proszę.
Wracałam już we Wrocławiu taksówką. Miałam kilkanaście lat mniej niż teraz a "świat mi się walił"....................
To co ja mam teraz napisać, w wieku 37 lat?
To właśnie oznacza być samotnym.
Mając 37 lat i brak "perspektyw".
Wszystko co było możliwe do zrobienia - zrujnowałam.
Pisząc kobiecie: "Mam 37 lat" pomyśli, że jestem jakimś próchnem. A jak dodam do tego "smaczki" moich negatywnych cech....
To oznacza być samotnym.
Człowiek bez przyszłości.
Ostatnio zmieniony przez lydka_kurczaka 2015-07-16, 04:18, w całości zmieniany 2 razy
Samotność rozumiem dwojako - jako fakt zewnętrzny lub jako stan umysłu :P można mieć mnóstwo ludzi wokół, a czuć się samotnym, np. tzw. samotność w tłumie. A można też tak, jak Autorka tematu pisze, nie mieć nikogo- ale nie odczuwać tego psychicznie tak dotkliwie.
No właśnie, najbardziej chyba dobijająca jest samotność umysłu.
Ja mimo faktu nie bycia w związku nie czuje się samotna, wciąż sa ludzie, którym na mnie zależy, ale wielu ludziom trudno to zrozumieć.
Jak najbardziej się pod tym podpisuję: i palcami u rąk i u nóg.
Przecież w liceum było tyle ludzi. A ja nosiłam fryz niemalże całkiem zasłaniający oczy.
Miałam dwie Przyjaciółki.
Reszta osób... gdzieś przenikała.
I jako fakt zewnętrzny nie jestem samotna - jest Mama i jest, jeżeli da się "złapać", G. Znamy się od... zawsze miałam problemy z liczbami, liczeniem, ale to około 8-10 lat.
Dla każdego człowieka samotność oznacza coś innego. Każdy inaczej ją interpretuje, każdy jest samotny "na swój sposób". Słowo "samotność" przeciętnemu człowiekowi kojarzy się z brakiem przyjaciół, znajomych, towarzystwa, rodziny. Dla mnie samotność to przede wszystkim brak ludzi, z którymi mógłbym dzielić swe pasje, z którymi nadawałbym na tych samych falach i od których mógłbym się czegoś nauczyć. Ogólnie mam bardzo dużo znajomych, ale mimo to nie mam z kim iść na wycieczkę pieszą (uwielbiam piesze wędrówki połączone ze zwiedzaniem i fotografowaniem,a moi znajomi raczej stacjonarny tryb życia, albo zajęci są innymi sprawami, albo po prostu tego nie lubią). Nie mam z kim iść na koncert, nie mam z kim iść na grzyby jesienią do lasu. I jeszcze wiele mógłbym tak wymieniać.
Tak więc niby nie mógłbym narzekać na brak towarzystwa, jednak ja nie lubię takich odwiedzin i rozmów o pierdołach przy herbatce, bo zwyczajnie mnie to nudzi (o tym to zawsze można pogadać, zresztą podczas wycieczki jest na to dużo czasu), wolę konkretnie i aktywnie spędzać czas rozwijając swoje pasje.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach