a u mnie dzis nawet ok... ogolnie nie robilam nic pożytecznego ale co tam... dzis caly dzien swiecilo slonce ktorego mi brakowalo...wiec poszlam na dluuuuuuugi spacer z próbą poukladania mysli i wyciszenia sie.... jak narazie rezultat chyba jest....skoro na widok dzwoniacego telefonu (na ktorym wyswietla sie imie glownego powodu mojej samotnosci) mam banana na twarzy i mowie sobie "dzwon sobie dalej mam cie w d***e" to jest chyba nawet cudownie... zobaczymy na jak dlugo... wazne by bylo SLONCE :P
Niby impreza, niby fajnie ale im dłużej ona trwała tym siedziałem dalej od wszystkich, mniej mówiłem i słuchałem. Wyszedłem, po 3 godzinach telefon: "gdzie jesteś?"
Ot niewidzialność...
Sprzątanie na działeczce. Polegało ono głównie na paleniu gałęziówki.
Wpatrywałem się w ogień i tak dumałem, czy we mnie zapłonie jeszcze taki ogień... czegokolwiek.
Teraz śmierdzę dymem, ale nie idę się wykąpać, bo zaciągam się tym zapachem/smrodem raz po raz i chillout'uję się przy nim.
Ostatnio zmieniony przez nadświadomy 2012-10-15, 20:25, w całości zmieniany 1 raz
Karolina [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-16, 12:03
Wczoraj mięło standardowo - 14h poza domem na najwyższych obrotach
Doszłam też do pewnego wniosku, który powinien pomóc mi nigdy więcej z nikim się nie wiązać emocjonalnie... ufff...
Wiek: 33 Dołączył: 04 Paź 2012 Posty: 592 Skąd: Deep Web
Wysłany: 2012-10-18, 19:51
Do 16 nijak, po 16 WTF?
Komisja akredytacyjna łaziła po wydziale, zajęcia musiały się odbywać w ustalony w planie godzinach. Czyli choćbyś skończył pracę w godzinę, to masz siedzieć te 4 godziny na d***e bo mogą komisyjni nawiedzić laboratorium. I taaak. Zrobiliśmy sobie nieregulaminową przerwę. Ile, 10 minut. I tak, komisyja przytoczyła się właśnie wtedy. Siedzimy w holu i pada komunikat: "KONIEC PRZERWY". Wbiliśmy na sale bez kitli, komisyjni patrzyli się jak na dzieci specjalnej troki. A potem scena jak z przedszkola. Blisko 20 osób, ładnie ubranych w fartuchy laboratoryjne stoi przy stołach, równiutko i grzecznie odpowiada na pytania komisyj. Prowadzący bladzi jak ściana. Komisyja se poszła a my usłyszeliśmy: "jestem z was dumna, naprawdę szybko przybiegliście". I git. Ważniaki se poszły, zamiast kisić się do 20 wyszliśmy o 18:30. Serio, labo na 4h, a z pracą idzie się wyrobić najdłużej, w ekstremalnych warunkach w niecałe 3h.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach