witam wszystkich, oczywistym powodem dla którego pojawiłam się na tym forum jest problem jaki stanowi dla mnie samotność (i tu zastanawiam się, czy o "mojej historii samotności" pisać teraz, czy w innym temacie, w sumie, jeden czort, teraz coś napiszę).
Tak więc problem ten pojawiał się stopniowo, aż stał się na tyle nieznośny, że po raz kolejny postanowiłam dać sobie szansę i poszukać pomocy (po raz kolejny, bo kilka miesięcy temu prowadziłam blog, na którym pisałam o swoich problemach, uczuciach- takie uzewnętrznianie się). Problem stanowi też dla mnie od pewnego czasu utrzymanie związku z drugim człowiekiem- doprawdy nie wiem jak ja to robię, że wszystko co łączy mnie z kimś (nie mówię tu o chłopaku, tylko ogólnie, o ludziach z mojego otoczenia) potrafię genialnie spartaczyć. I ten problem jest w zasadzie tą główną przyczyną mojej samotności- tak myślę.
Przy okazji innym moim problemem jest przeświadczenie (a może faktycznie, tak jest), że ludzie nie zwracają na mnie uwagi, prosty przykład z tym blogiem: po około 4 miesiącach pisania prócz jednej osoby, z którą rozmawiałam tylko raz, nikt tak na prawdę nie zainteresował się tym co piszę= tym co czuję (blog odwiedziło 30-pare osób), w prawdzie wiem, że nie łatwo jest znaleźć podrzędny blog o smętnej dziewczynie wśród tylu innych (przy tym nie miałam przecież z kim się podzielić tą informacją, że piszę bloga) ale liczyłam na nieco więcej zainteresowania, bo ja z zasady staram się wierzyć w ludzi. Ale po tych czterech miesiącach czczego pisania zrezygnowałam, usunęłam blog i wszystko co z nim związane, poddałam się, nie miałam siły dłużej czekać na promyk nadziei, a że szukać sama nie umiem pozostało mi pogodzić się z losem. Głupie prawda, poddałam się, a teraz znowu się staram (eh, stwierdzam, że naprawę mam trudny charakter). A propos nadziei, ostatnio stwierdziłam też, że jest ona mi potrzebna (w zasadzie chyba każdemu z nas) i nawet zupełnie płowa jest czymś co pozwala mi przeżyć kolejny dzień, bo to lepsze niż pustka, ważne, że coś jest. I nie żebym wywierała presję, ale czuję, że te forum jest moją ostatnią nadzieją na zmianę w życiu na lepsze.
Może jeszcze słowo o tym, jak to ujęłam "trudnym charakterze"; kolejnym dowodem na to jest coś co powiedziała mi moja koleżanka, że ja jestem zbyt świadoma, tzn. cokolwiek zrobię, cokolwiek się dzieje ja to analizuję... i przez to cierpię i chyba niestety naprawdę tak jest. I jeszcze to, że im bardziej potrzebuję pomocy tym bardziej jej odmawiam, odpycham ludzi (podejrzewam, że co do tego to nie tylko ja tak mam).
Wiem, nie napisałam zbyt wiele konkretów, w tym co napisałam jest sporo niejasności i kręcenia, ale cieszę się, że w ogóle zrobiłam jakiś ruch... tymczasem pozdrawiam wszystkich walczących jak ja z tą potworną chorobą cywilizacyjną jaką jest samotność...
Wiek: 33 Dołączyła: 19 Mar 2012 Posty: 21 Skąd: Lublin
Wysłany: 2012-03-30, 16:21
Cześć Charlotte Mam podobny problem z kontaktami z innymi jak Ty. Analizując to co ktoś mi mówi potrafię dopisać sobie do tego własną ideologię z którą później czuję się fatalnie
Wiek: 27 Dołączyła: 15 Mar 2011 Posty: 1237 Skąd: z piekła
Wysłany: 2012-03-30, 18:39
mr. nobody napisał/a:
Witaj w przytułku dla niepełnosprawnych emocjonalnie.
Bez przesady!!! Mamy tu miło rodzinną atmosferkę, prawda? Wszyscy są mili(a przynajmniej się starają) i jest tu sporo normalnych osób :) Od razu przytułek dla niepełnosprawnych emocjonalnie, no proszę Cię. Może chcesz różowe okulary, pożyczę :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach