Źle. Nawet bardzo... Zbyt długa tendencja spadkowa.
A pomoc przez NFZ, no cóż mało konkretna i bazująca na odsyłaniu z jednego do drugiego specjalisty.
Oj jak ja to bardzo dobrze znam. Łącze się w bólu z Tobą
Ja nawet do chodzę do wniosków, że lepiej nawet było już i na oddziele...( myślę o powrocie z względu na S myśli) Ale puki co czekanie na kolejną konsultację... Tylko jeszcze 7 dni.
Wiem, spokojnie. Prędzej się znów sam przejadę na izbę przyjęć. Ale mi po prostu zależy żeby dostać się na oddział dzienny lub jakiś inny gdzie mi po prostu będą w stanie realnie pomóc i będą jakieś działania. A taki z karetki (czy z izby przyjęć) to dołek. I praktycznie z niego nic nie wynika - oprócz chwilowego efektu oderwania od życia i rzeczywistości, przez to że się ta jest 24h na dobę czy poprawniej jest się "hospitalizowanym".
Ostatnio zmieniony przez Poddrzewem 2015-06-30, 18:52, w całości zmieniany 2 razy
Wracam do miejsca, w którym byłem jakieś pół roku temu, gdzie wszyscy ludzie dookoła mnie denerwowali.
A szczególnie to brat i reszta rodziny. Brat się panoszy, wszystko musi być tak jak mówi bo ON tak chce. A najlepsze jest to że dziadkowie zapatrzeni w niego jak w obrazek, samochód mu nawet kupili (a dla mnie na prawo jazdy proponowali co najwyżej połowę kasy i dopiero jak zorganizuję drugą połowę - prawdopodobnie wiedzieli że drugiej połowy nie będę miał - bo wtedy jeszcze nie pracowałem - i w ten sposób wykazali dobrą wolę, jednocześnie zachowując kasę). Rodzice czasem skrytykują brata, ale tylko za jego plecami, w twarz to złego słowa mu nie powiedzą.
Wkurza mnie ta cała hipokryzja i zakłamanie. Od dawna wiem że sam muszę o siebie zadbać i właśnie to robię, ale w tym domu odrobina samotności by mi nie zaszkodziła, a wręcz przeciwnie - potrzebuję jej.
Wiek: 31 Dołączyła: 20 Sie 2013 Posty: 33 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-08-18, 19:56
Co Cię tak trapi Caryca94?
Zaraz idę na spotkanie z koleżanką i czuję jakby był to bardziej mój obowiązek niż żebym miała czerpać z tego przyjemność. No nic.. Obiecałam jej, że się spotkamy a nie jestem w stanie już teraz wymyślić żadnej wymówki.
Nie jestem szczera przy niej i nie jestem szczera wobec siebie kiedy z nią rozmawiam. Niezła z niej manipulantka a ja raczej nie dzielę się swoimi poglądami przy niej..
Dlatego właśnie nie mam ochoty się z nią widzieć, bo udaję kogoś kim nie jestem.
Jestem przygnębiony.. Nie dość że rower popsuł mi się już trzeci raz wciągu dwóch dni przez co jestem uziemiony to jeszcze sprawy uczuciowe nie dają mi spokoju -.-
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach