Ja w ogóle nikogo nie mam, znajomych, kolegów, nic. Natomiast dochodzę powoli do wniosku, żeby po prostu przywyknąć, przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy, no bo co, myśleć nie mozna ciągle o tym bo idzie zwariować całkiem, co nie ? Ja tam ostatnio mam hobby alkohol, trochę kosztowny biznes, ale jak sobie walnę 2, 3 piwka to już mam wszystko w dupie, ostatnio wolę wódkę jednak bo szybciej działa, zawsze jakis pomysł, można oglądać TV, Po necie hulać, spać.. Coś takiego. Grunt to nie myśleć za dużo.
Ja w ogóle nikogo nie mam, znajomych, kolegów, nic. Natomiast dochodzę powoli do wniosku, żeby po prostu przywyknąć, przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy, no bo co, myśleć nie mozna ciągle o tym bo idzie zwariować całkiem, co nie ? Ja tam ostatnio mam hobby alkohol, trochę kosztowny biznes, ale jak sobie walnę 2, 3 piwka to już mam wszystko w dupie, ostatnio wolę wódkę jednak bo szybciej działa, zawsze jakis pomysł, można oglądać TV, Po necie hulać, spać.. Coś takiego. Grunt to nie myśleć za dużo.
też tak miałam . To przez takie durne myślenie uzależniłam się od internetu. Lepiej myśleć pozytywnie, a na pewno prędzej czy później spotka Cię coś dobrego ;)
Wiek: 28 Dołączył: 03 Mar 2015 Posty: 40 Skąd: Świebodzice/Dolnośląskie
Wysłany: 2015-09-04, 13:28
Oj tak, alkohol to faktycznie świetne hobby. Takim sposobem, to będziesz miał 70 lat i dalej będzesz sam jak palec. Jeśli się jest samotnym, to rób coś w tym kierunku, by to zmienić, a nie siądziesz na kanapie i lejesz w siebie to piwsko, czy wódkę.
I wykańczaj się dalej przez alkohol, bardzo mądra droga.
Ech.. Samotność.. , mój charakter i to wszystko to coś czego nie jestem w stanie zmienić. Natomiast to jest ta druga droga.. Bo sama samotność to jedno, kwestia żeby zminimalizować skutki owej, takie jak smutek, nudy, itd. itd. No to staram się to robić. Zmienić nastawienie, i choćby przywyknąć, w pewnym stopniu może polubić taki stan ? :) (jeśli się da). Siebie nie umiem zmienić, ale już SKUTKI mogę próbować, rozumiesz ? Zauważyłem, że choć bardzo powoli, to powoli u mnie idzie w tę stronę, i to dobrze.
konto_usuniete [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-06, 09:53
Nie mam znajomych ale to tylko dlatego ze sama sie izoluje od nich
Ale może to nie takie znowu dziwne ? Zwłaszcza izolowanie się od takich, którzy mają inny charakter, nastawienie ? Od takich bym się zawsze izolował :D.
Ja też się izoluję. Miałem szans na bliskie znajomości, ba nawet na przyjaźń nie raz. Ale tak źle się czuję ze sobą że z automatu staram się unikać kontaktu z innymi. A później gdy dopada mnie chwila refleksji to mam żal do siebie, że nie mam do kogo się zwrócić i z kim pogadać o moich problemach.
Ja też mam mało znajomych a ostatnio w ogóle czuję że ich tracę ale to przez moją izolację. Oni mają inne nastawienie do życia niż ja, można powiedzieć że to tacy znajomi od piwa po jakimś czasie to po prostu przestaje cieszyć
Ha, też mi brakuje przyjaciela. Przyjaciółki mam, koleżanki, kolegów, znajomych... Ale nie mam przyjaciela płci męskiej, takiego z prawdziwego zdarzenia, do pójścia na kawę czy jakiś koncert, do wspólnych długich rozmów, spacerów, zwierzeń i czasem wylewania na siebie wiadra pomyj. Trudno o takie relacje, bo z reguły albo się rozpadają, albo któraś ze stron zaczyna sobie robić nadzieje na coś więcej. Czasem sama siebie pytam, czy w ogóle jest sens wierzyć w silną przyjaźń damsko-męską.
Pierwszy raz? Ciekawe, może faktycznie przeoczyłam moment, w którym koleżanki zamiast szukać kolegów przerzuciły się na poszukiwania potencjalnych partnerów. Powiem za klasykiem: zdarza się.
Pewnie, że mam "psiapsiółki", ale jednak z facetem jest inaczej, można sobie bardziej pocisnąć w żartach, liczyć na więcej bezwzględnej szczerości przy doradzaniu i nie ciągnie się za nim ogon w postaci wydzwaniającego chłopaka (a przynajmniej mniejsza szansa). A, no i mężczyźni rzadziej mają problemy, które udałoby się rozwiązać jedną decyzją, ale dla nadania dramatyzmu woli się je roztrząsać godzinami.
W moim przypadku prawie wszystkie koleżeńskie znajomości z kobietami kończyły się słabo. Albo to ona oczekiwała czegoś więcej albo traciła zainteresowanie ignorując mnie kompletnie. Jedyna znajomość z kobietą która mi pozostała to koleżanka ze studiów, która przestała się do mnie odzywać bo jej chłopak był o mnie zazdrosny, a gdy jakiś czas później z nim zerwała, głupio jej się było przyznać. Znajmość odnowiliśmy dopiero parę lat później.
Kiepsko tak tracić znajomości, bo jak kogoś lubisz i się do nie przyzwyczajasz i się okazuje, że ta osoba ma cię w dupie, pojawia się pustka. Przynajmniej ja tak mam. Stale sobie powtarzam, że starczy mi znajomośći z kobietami jeśli nie prowadzą do związku, ale i tak co jakiś czas je nawiązuje. Nie uczę się na błędach ;p.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach