Hej
Poproszę o rady osoby które mimo młodego wieku mieszkają na swoim(wykopionym czy wynajmowanym-nie ważne). Czy polepszyło to komfort waszego życia? Czy jest ciężko?
Bardzo chce się odciąć od pępowiny i usamodzielnić. Jedynym lękiem są tylko finanse.
Wiek: 34 Dołączyła: 04 Sie 2014 Posty: 16 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-08-11, 13:26
Ja wynajmuję mieszkania już dobrych parę lat, ale nie miałam wyboru. Zazdroszczę ludziom, którzy mogą spokojnie skończyć studia i znaleźć dobrą pracę, a potem dopiero się usamodzielniać. Jeżeli nie zarabiasz minimum 3 tysięcy na rękę i nie masz stałej pracy to będzie bardzo ciężko (oczywiście też zależy z jakiego miasta jesteś).
Ja wyfrunęłam przed osiemnastką - idąc na studia. Udało mi się znaleźć tanie mieszkanie, niedaleko uczelni. Na start miałam kasę zaoszczędzoną wcześniej, a potem czerpałam ze stypendium - co w zupełności mi wystarcza. Mieszkam sama, w małej kawalerce i jest super. Osobiście nie wyobrażam sobie mieszkania w akademiku czy wynajmowania z kimś. Samemu jest najwygodniej. Do domu zjeżdżam czasami, najczęściej po żarcie
Trafiła mi się bardzo miła właścicielka (starsza pani) która w ogóle nie wtrąca się w moje życie - jedyny minus - nie mogę trzymać zwierząt.
Czasem coś ugotuję (gotuję fatalnie ) Częściej jem na mieście. Z wydatkami nie mam problemu bo mało jem, licznik na rachunki mam własny więc oszczędzam jak mogę, w efekcie za mieszkanie nie przepłacam.
Czy poprawiło to mój komfort życia? Tak. Lubię siedzieć do późna i czytać albo oglądać filmy - w domu nie specjalnie mogłam to robić, bo zawsze była gadka w stylu "zgaś światło, idź spać". Teraz jestem sobie panią w swoim domu
Dodatkowym plusem jest, że nikt z rana się do mnie nie odzywa, bo piekielnie tego nie lubię. Wstaję, robię kawę i mogę delektować się ciszą.
Może i są minusy w stylu - wiecznie pusta lodówka, gary do mycia, pranie - wszystko trzeba robić samemu, ale to mi nie przeszkadza. Sprzątam kiedy chcę, robię co chcę, jem co chcę. Ogólnie - polecam
Ja co prawda rad nie mam, ale pozazdrościć ludziom, którym udało się wyjechać gdzieś i żyć z dala od domu. Też już raz próbowałem, ale bez dobrego planu...raczej na spontan. Na dobrą pracę nie mam na razie szans...mam 23 lata i tak naprawdę dopiero zaczynam samodzielne życie, tzn. teraz to w ogóle nie ma mowy o własnych sprawach i własnym życiu jako takim, dalej mam problemy ze znalezieniem pracy Pewnie wyjadę za granicę by zarobić coś i odłożyć na wyprowadzkę do innego miasta - wiem już do jakiego. Jeśli będzie się miało środki na początek na jakiś czas i będzie już praca, to od tego momentu ze stałym dopływem gotówki można już będzie sobie poradzić. Za pierwszym razem, kiedy chciałem się wyrwać z tej małej dziury - miałem pokoj, ale pracy szukałem 3 tygodnie (choć to i tak nieźle, bo tu szukam już półtora roku i nic ),z której zrezygnowałem dla zachowania zdrowia Później prawie 1,5 do następnej pracy i tak się środki skończyły....trzeba było wracać. Szkoda, bo tam było mi dobrze.
Więc moja rada, jak nie masz dużo kasy na początku, to najpierw szukaj pracy, a później lokum. To drugie to i tak mniejszy problem, pokój jakiś zawsze się znajdzie. Ja w przyszłości mam taki zamiar... na CV zmyślę, że jestem już tam gdzie mam być, a na rozmowy najwyżej będę dojeżdżał na ten drugi koniec kraju
Ja co prawda rad nie mam, ale pozazdrościć ludziom, którym udało się wyjechać gdzieś i żyć z dala od domu. Też już raz próbowałem, ale bez dobrego planu...raczej na spontan. Na dobrą pracę nie mam na razie szans...mam 23 lata i tak naprawdę dopiero zaczynam samodzielne życie, tzn. teraz to w ogóle nie ma mowy o własnych sprawach i własnym życiu jako takim, dalej mam problemy ze znalezieniem pracy Pewnie wyjadę za granicę by zarobić coś i odłożyć na wyprowadzkę do innego miasta - wiem już do jakiego. Jeśli będzie się miało środki na początek na jakiś czas i będzie już praca, to od tego momentu ze stałym dopływem gotówki można już będzie sobie poradzić. Za pierwszym razem, kiedy chciałem się wyrwać z tej małej dziury - miałem pokoj, ale pracy szukałem 3 tygodnie (choć to i tak nieźle, bo tu szukam już półtora roku i nic ),z której zrezygnowałem dla zachowania zdrowia Później prawie 1,5 do następnej pracy i tak się środki skończyły....trzeba było wracać. Szkoda, bo tam było mi dobrze.
Więc moja rada, jak nie masz dużo kasy na początku, to najpierw szukaj pracy, a później lokum. To drugie to i tak mniejszy problem, pokój jakiś zawsze się znajdzie. Ja w przyszłości mam taki zamiar... na CV zmyślę, że jestem już tam gdzie mam być, a na rozmowy najwyżej będę dojeżdżał na ten drugi koniec kraju
Ja bym chciał, nie przeraża mnie nawet wizja że samemu trzeba sprzątać, prać, zmywać czy gotować. Czasem po prostu mam dość domu... No ale na razie jest praca, jak na moje warunki to ciężko znaleźć coś lepszego (wysyłałem kilka CV, tylko z jednego odpowiedzieli)
A ja trochę nie rozumiem, skąd taka usilna chęć ucieczki od rodziców. Moja mama zmarła, mieszkam sam z tatą, mam 26 lat. We dwóch jest nam po pierwsze łatwiej, opłaty rozkładają się na dwie osoby, dzięki czemu mam naprawdę spore oszczędności. Poza tym - przy mojej samotności dobrze mieć przy sobie drugiego człowieka. Trzeci powód to taki, że ojciec też się czuje samotny i nie chcę go zostawiać samego jak palec.
Choć mieszkamy razem, jestem samodzielny. Umiem zrobić obiad, mam pracę, opłatami się dzielimy, nie wnika w moją prywatność. To ja sprzątam i zmywam naczynia. Nie widzę kompletnie żadnego powodu, dla którego miałbym się wyprowadzić - chyba tylko po to, żeby więcej płacić i być bardziej samotny. Wiadomo, że nie będzie to trwać wiecznie, ale dopóki żyje, będę z nim.
Ostatnio zmieniony przez kamiledi15 2014-09-07, 00:12, w całości zmieniany 2 razy
A ja rozumiem po co ludzie się wyprowadzają.
Rodzice są kochani i zawsze się opiekują, ale ich obecność nie pozwala na rozwinięcie skrzydeł albo jest to bardzo utrudnione tak przekształcić tę relację (oddalić się od siebie), albo niemożliwe. Na pewno są ludzie, którym wyprowadzka pomaga i oni pewnie zdają sobie z tego sprawę, i się wyprowadzają.
Wydaje mi się, że ci, którzy tak bardzo chcą uciec od rodziców nie mogą o nich powiedzieć, że "ich rodzice są kochani i zawsze się opiekują"
Dlatego tego nie rozumiecie- dobrze wam w domu
W takim przypadku to jest nadopiekuńczość rodzicielska, niby chcą dla nas dobrze "są tacy kochani" a tak naprawdę robią nam krzywdę nie pozwalając się odciąć od tego a my z wygody żyjemy z nimi bo jest łatwiej, wiele rzeczy za nas zrobią.
Wydaje mi się, że ci, którzy tak bardzo chcą uciec od rodziców nie mogą o nich powiedzieć, że "ich rodzice są kochani i zawsze się opiekują"
Dlatego tego nie rozumiecie- dobrze wam w domu
W takim przypadku to jest nadopiekuńczość rodzicielska, niby chcą dla nas dobrze "są tacy kochani" a tak naprawdę robią nam krzywdę nie pozwalając się odciąć od tego a my z wygody żyjemy z nimi bo jest łatwiej, wiele rzeczy za nas zrobią.
Ja akurat mam dobrą sytuację - to głównie ja prowadzę dom, a dzięki obecności ojca moja samotność jest mniejsza i opłaty są niższe. Kiedyś przejmę dom po jego śmierci. Każdy z nas żyje sobie niezależnie oprócz rozmowy raz na jakiś czas. Chyba to idealny układ. Ale rozumiem, że u niektórych sytuacja jest inna, że rodzice ich hamują lub wkurzają i dlatego chcą się wynieść, albo mają już żonę/męża i chcą mieszkać sami.
Generalnie nie wiem, czy już ktoś o tym mówił, ale jestem w takim momencie, że wyprowadzam się z domu bardzo daleko na studia, niekoniecznie z własnego wyboru, ale życie. Moi rodzice mają swoje lata, jestem jedynaczką, już zaczynają się kłócić z powodu mojego wyjazdu i zastanawiam się, jak pomóc im przejść tę sytuację w miarę spokojnie. Ma ktoś jakieś rady ?
W dzisiejszych czasach trudno o mieszkanie. Wynajmować nie warto, a na mieszkanie z urzędu czeka się minimum 6 lat i to do remontu. O kredycie nie wspomnę bo dla mnie to głupota. Singiel ma dużo trudniej w tych sprawach.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach