Wiek: 32 Dołączyła: 14 Sie 2013 Posty: 125 Skąd: Olkusz
Wysłany: 2013-08-14, 18:46
Mnie samotność doskwiera chyba dobre 5 lat. Jakoś jak byłam młodsza o tym nie myślałam bo zawsze ktoś "przy mnie był" z przyjaciół ,jednak później każdy poszedł w swoją stronę... a najgorsze co ostatnio zauważyłam że zaczynam się przwyzyczajać do tej samotności
Odczucie samotności w swoim życiu odkryłem w okolicy siedemnastego roku życia. Chodź nadal jest zemną, czasem silniejsze czasem słabsze. Lecz nie uważam, że jestem samotny.
Wiek: 28 Dołączyła: 15 Sie 2013 Posty: 18 Skąd: Śląsk.
Wysłany: 2013-08-15, 23:19
Chyba odkąd pamiętam...Kiedy byłam młodsza nie odczuwałam tego tak mocno, dopiero mniej więcej w wieku 13-14 lat zaczęłam o tym myśleć i do teraz samotność towarzyszy mi codziennie, nawet wśród ludzi.
kochamma [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-23, 00:54
hm ciekawe pytanie. w moim przypadku to zależy jaką się uznaje definicje samotności. dla mnie samotność to brak bliskiej osoby, na której można polegać, której się ufa, która nie zawiedzie - jednym słowem przyjaciela. ja jestem samotny od gimnazjum, tzn wtedy miałem etap samotny w tłumie. miałem dużo znajomych, jednak już nie tyle gdzie w podstawówce, a Ci których miałem to pijawki które mnie nie szanowały. wtedy czułem się wspaniale mając "przyjaciół" tylko była to przyjaźń na ich zasadach, gdzie byłem tylko dodatkiem, nic nie znaczyłem, jednak tego nie widziałem. w szkole średniej pojawili się jak ja to nazywam szkolni przyjaciele, którzy by niby oddali wszystko za Ciebie, a potem przychodzi weekend, wakacje , popołudnie i maja Cię w dupie. teraz właśnie nadchodzi apogeum mojej samotności. nie mam nikogo bliskiego z nikim się nie widuje. tylko praca-dom. mam niby kumpli którymi szczerze gardzę, ale oni teraz są na etapie jeżdżenia za dupami i o dziwa dla mnie zawsze brakuje miejsca. może i na własne życzenie jestem samoitny, ale jak ktoś mnie olewa, robi w chyja na każdym kroku, co chwila mi pokazuje że nic dla niego nie znacze i jestem nikim nie bede latał za nim, zeby on gdy nie ma co robic zupełnie spotkał sie ze mną. dziwnie troche to wygląda, że nie ma tu ani słowa o dziewczynach. owszem dopiero teraz w wieku 20 lat dojżałem i zapragnołem mieć dziewczyne. dla mnie być z kimś to wzięcie odpowiedzialnosci za ta osobe i nie byłem na to gotowy. niepokojące jest to że można przetrwać samotnosć jak ma sie nadzieje na lepsze jutro. ja takiej nadziei nie mam.nie pzeniose sie z tego zadupia do miasta bo mnie nie stac. na chyjowych studiach na które poszedłem też nie znajdze kolegów. na imprezach też nie bo na nie nie chodze., jak sie dostane do policji to też raczej nikogo fajnego nie poznam. napiszecie tradycyjnie idź na siłke sw. poszedłem 4 lata temu z samotnosci i wiecie co - chuja mi to dało
Metalhead [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 19:33
Wszystko zaczęło się od zerwania z chłopakiem pół roku temu, zniszczył mi psychikę i od tamtej pory stałam się inna. Poza tym też przez ludzi w gimnazjum, byli okropni. Teraz przeszłam do technikum i jest trochę inaczej, ale wkurzają mnie 2 idiotki, które tylko czekają, aby kogoś obgadać...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach