Był już gdzieś w tym dziale temat spotkania z Bogiem, w którego nota bene nie za bardzo wierzę, więc go nawet nie otworzyłem. A teraz przyszło mi do głowy spotkanie ze śmiercią.... zdarzyło to wam się kiedyś ? fizycznie/ psychicznie , we śnie ...nie wiem?
Mi już parę razy tak. Dzwon motorem w jakieś betonowe coś ( przepust chyba ), samochodem też w sumie mam ciekawe przygody ale nie aż tak drastyczne , spadnięcie z dachu, raz się topiłem, ...szturchanie gniazda czegoś brzęczącego na drzewie (później okazało się ze to szerszenie jednak były), ile razy prąd mnie pomacał to już nie licze ( najmocniej jak wrzuciłem włączony mikser do zlewu pełnego wody ) . Ktoś ma jakieś ciekawe przeżycia pod tym względem?
Wiek: 30 Dołączył: 04 Mar 2012 Posty: 98 Skąd: Wrocłopole
Wysłany: 2014-04-09, 22:44
He, raz się prawie utopiłem w basenie pod czujnym okiem ojca. Generalnie jak idę przez miasto to przynajmniej raz w tygodniu przed jakimś samochodem muszę uciekać, jak na przykład popatrzę w prawo a w lewo już zapomnę. No ale nie będę przecież stał na każdych światłach, co ja jestem, jakieś zwierzę?
Raz, jak byłem w gimnazujm, kolesiom na wuefie wpadła piłka na drzewo. No i zaczęli w nią rzucać wielkim kamieniem. I zgadnijcie w kogo potem ten kamień trafił. My life rocks.
O, właśnie mi się przypomniało. Kiedyś w pokoju brata w jakiś sposób odpadło gniazdko od prądu, ale prąd w nim został. No i pomyślałem sobie, że sprawdzę, jakie to jest uczucie. Nie czułem na sobie oddechu śmierci, ale przez dziesięć minut miałem zabawne uczucie w ręce.
A kiedyś, jak byłem w prawdziwym basenie - ten poprzedni to był taki mały dmuchany - to pomimo iż nie umiałem pływać, postanowiłem się ześliznąć z tej fajnej zjeżdżalni w kształcie słonia. Obudziłem się na brzegu, tym razem ojciec mnie uratował. Ale to było zabawne.
Ostatnio zmieniony przez Orion 2014-04-09, 22:49, w całości zmieniany 2 razy
Ja kiedyś zjeżdżałem na linie z mostu, 30 metrów nad ziemią. Mniej więcej w połowie zjazdu coś się poplątało ze sznurami i zamiast zjeżdżać dalej, wisiałem tak przez chwilę i nie wiadomo było czy zaraz nie spadnę. Ale śmierć mi w oczy nie zajrzała, bo nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji.
darkangel8 [Usunięty]
Wysłany: 2014-04-16, 11:41 Re: Spotkanie ze śmiercią.
4w5 napisał/a:
Był już gdzieś w tym dziale temat spotkania z Bogiem, w którego nota bene nie za bardzo wierzę, więc go nawet nie otworzyłem. A teraz przyszło mi do głowy spotkanie ze śmiercią.... zdarzyło to wam się kiedyś ? fizycznie/ psychicznie , we śnie ...nie wiem?
Mi już parę razy tak. Dzwon motorem w jakieś betonowe coś ( przepust chyba ), samochodem też w sumie mam ciekawe przygody ale nie aż tak drastyczne , spadnięcie z dachu, raz się topiłem, ...szturchanie gniazda czegoś brzęczącego na drzewie (później okazało się ze to szerszenie jednak były), ile razy prąd mnie pomacał to już nie licze ( najmocniej jak wrzuciłem włączony mikser do zlewu pełnego wody ) . Ktoś ma jakieś ciekawe przeżycia pod tym względem?
Słuchaj 4w5, potrafisz spieprzyć czyjeś życie w sekundę, ale jak widzę w każdym temacie jesteś nikim, gorzej jak baba ( chciałabym ale boję się ) chcesz grac twardziela, tego złego a w sumie jesteś , gorzej jak panienka, jak juz wlazłeś na to forum to chociaż komuś pomóż a nie fanozol głupot ( nie mogę ostrzej ze względu na admina ). Tak owszem życie płynie i to szybko , ty chcesz coś zmienić ale się boisz czy dasz radę, czysta baba. Zdecyduj się czy chcesz zmienić swoje życie czy po prostu zawracasz ludziom w głowie, szerzenie, prąd a potem statek, czyli prąd życiowy. Jak ci ten kurs nie odpowiada to wyskakuj z niego i choćby w pław dąż do swojego celu!
Spadłam kilka razy ze schodów... i to chyba najdrastyczniejsze zdarzenie :D chociaż skutki do końca życia będę odczuwać
Byłam (i jestem) bardzo ostrożnym dzieckiem. Nigdy nie chciało mi się wchodzić na żadne dachy, jeździć na rolkach za autem, nawet po pijaku- zawsze z politowaniem patrzyłam na tych "akrobatów" i żałowałam, że nie nagrałam ich wyczynów i nie wrzuciłam do internetu
Lubie pooglądać na yt wypadki głupich ludzi ^^
mnie śmierć (własna) nigdy nie przerażała. sama śmierć mnie fascynuje, bo nie podchodzę do niej tak emocjonalnie jak kiedyś. sama próbowałam zabić się dwa razy, to nie był wypadek, przypadek, po prostu. to nie jest straszne, to po prostu spokój, który człowieka ogarnia. inaczej jest ze śmiercią kogoś bliskiego, choć za którymś razem nie ma ona już czego w tobie zniszczyć.
sama śmierć śni mi się często, surrealistyczna, albo zupełnie prawdziwa. sny są różne, ale zawsze je pamiętam. bo śmierć się pamięta.
ten spokój to raczej DMT. Nigdy świadomie bym nie próbował, bo dla mnie śmierć to jest koniec, ale przez swoją nieostrożność (albo czyjąś) parę razy już bym mógł zejść, czy to na pasach jak się o mnie ciężarówka dosłownie otarła lub za kółkiem jadąc w zasadzie na czołówkę ale zawsze jakoś dziwnie z tego wychodzę bez szwanku bo chyba podświadomie działam lepiej niż świadomie. Najbardziej jednak dotknęła mnie śmierć przyjaciela, który zwyczajnie się nie obudził i wtedy tak naprawdę sobie uświadomiłem, że to życie jest bardziej niż kruche, co trochę mnie przeraża.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach