Wysłany: 2018-06-15, 14:28 Samotni pomimo tylu samotnych
Witam,chciałbym zadać takie pytanie ,większość z nas będących na tym forum jest niestety sama,w wyniku własnych lub innych splotów życia ,poprzez inne osoby ,które wybrały "lepsze"życie porzucając nas.Sam dołączyłem do tej ostatniej grupy ...Czemu pomimo tylu osób deklarujących chęć nie bycia samemu nie może nawiązać znajomości ?Czy ludzie boją się juz zaufać ?A może się mylę .... i udaje się jednak opuścić mury samotności .
W moim przypadku były to złe wzorce i toksyczność środowiska(no i trochę mojej głupoty, skoro wtedy tego nie widziałem), stąd też skopałem swoje nastoletnie lata, przez co w sumie przyzwyczaiłem się do samotności, choćbym i był w grupie.
Obstawiam, że wielu ludzi ma problem z pokonaniem samotności ponieważ boją się zaangażować, wyjść ze stanu "chujowo ale stabilnie" bo może być jeszcze gorzej, lub zwyczajnie są w złym środowisku i nie potrafią znaleźć nikogo przed kim można by się otworzyć.
Wiek: 30 Dołączyła: 19 Maj 2018 Posty: 12 Skąd: Poznań
Wysłany: 2018-06-15, 23:59
Hmm, dobre pytanie. U mnie częściowo wynika to z nieśmiałości i niepewności siebie, a częściowo z mej nieatrakcyjności Z góry zakładam niepowodzenie i nawet nie próbuję. Staram sobie wmówić, że dam sobie sama radę, ale coraz częściej zaczyna mnie ta wizja przerażać.
Cześć,jaka nieśmiałość?dotarłaś do forum,piszesz o sobie.Wiem ,że forum jest bezpieczne bo po części anonimowe i w razie czego można usunąć konto.Bardzo mi przykro z powodu twoich założeń życiowych choć i ja powoli takie niestety nabywam.Mam 38 lat w związku z moimi życiowymi przejściami trudno mi będzie nawiązać bliższą relację z drugą osobą.Jedno jest pewne Jeśli na tym forum są ludzie przed którymi można się otworzyć ,to i w realu też takie muszą być .Pozdrowienia
Problem w tym, że różni ludzie są samotni z różnych powodów. U jednych może to być nieśmiałość, jakaś fobia społeczna a u innych fakt, że nie trafiło się na porządnych ludzi. Czasem te czynniki się łączą. Pomimo, że na pewnym poziomie jesteśmy do siebie podobni to różnimy się pod pewnymi względami. Efekt jest taki, że właśnie ci bardziej nieśmiali mimo, że wykonali pierwszy krok, rejestrując się tutaj to odwlekają wykonanie drugiego kroku tj. nawiązania osobistego kontaktu. Pomijam już fakt, że dla różnych ludzi są różne definicje "bycia samotnym".
Problem w tym, że różni ludzie są samotni z różnych powodów. U jednych może to być nieśmiałość, jakaś fobia społeczna a u innych fakt, że nie trafiło się na porządnych ludzi. Czasem te czynniki się łączą. Pomimo, że na pewnym poziomie jesteśmy do siebie podobni to różnimy się pod pewnymi względami. Efekt jest taki, że właśnie ci bardziej nieśmiali mimo, że wykonali pierwszy krok, rejestrując się tutaj to odwlekają wykonanie drugiego kroku tj. nawiązania osobistego kontaktu. Pomijam już fakt, że dla różnych ludzi są różne definicje "bycia samotnym".
Powiem jak to wygląda u mnie. Po kilkuletnim związku prawie rok temu zostałem sam. Chciałem jakoś szybko z tego wyjść, ale niestety się nie da. Próbowałem stworzyć coś z kimś w ostatnim czasie lecz bezskutecznie. Nie czuję w pełni tego, czego tak naprawdę chcę. Z jednej jest "hujowo ale stabilnie" idealnie pasuje to określenie,z drugiej natomiast jest głos by się wyrwać z samotności bo dziczeje.. i tak po części jest. Człowiek siedzi w 4 ścianach ale nie wiem jak właśnie wyjść z tego stanu pomiędzy. Z jednej chcesz wyjść, z drugiej strach przed zaangażowaniem, zranieniem. Nie mam pojęcia jak to przechylić na jedną ze stron i cały czas myślę ile jeszcze to zajmie. Czy wybrać się do psychologa,czy zostawić to samemu sobie...
Jeszcze dodatkowo w tym rozdarciu widzisz jak Twoje życie przygasa, jak serce które płonęło gaśnie i zamienia się w lód... masz wrażenie, że patrzysz jednocześnie swoimi oczami i jeszcze ktoś Ciebie obserwuje dostając obraz rozpaczy z oczu własnych i tego jak postrzega Cię świat
Ostatnio zmieniony przez kamil94 2018-06-22, 07:22, w całości zmieniany 1 raz
Ja otoczyłem się książkami militarnymi i dramatami sci-fi o rzezi w galaktyce. U mnie to podobno odstrasza wzrost 167, prawictwo w tym wieku, aparaty słuchowe a teraz głuchota. Nieważne że ma się właściwie studia doktoranckie, mogło się podyplomowe, tony książek, umie się gotować. Dziewczyny nie chcą się męczyć z kimś takim z kim można się kontaktować sms/pisemnie. Język migowy to upokorzenie bo on pomaga bardziej"potrzebującym".
Ja otoczyłem się książkami militarnymi i dramatami sci-fi o rzezi w galaktyce. U mnie to podobno odstrasza wzrost 167, prawictwo w tym wieku, aparaty słuchowe a teraz głuchota. Nieważne że ma się właściwie studia doktoranckie, mogło się podyplomowe, tony książek, umie się gotować. Dziewczyny nie chcą się męczyć z kimś takim z kim można się kontaktować sms/pisemnie. Język migowy to upokorzenie bo on pomaga bardziej"potrzebującym".
Błędne koło.
To często jest kłopot, jeśli ktoś mocniej się wyróżnia. Tak sobie myślę, że podobieństwa też się przyciągają. Nie próbowałeś poznać np kobiety, która także nie słyszy?
To dla mnie w ogóle nowa sytuacja.... W ogóle to przez samotność to stałem się gorszy i wredny, bardziej bezkompromisowy... Jakby mrok ze mnie wychodził a taki nigdy nie byłem.
Dlaczego nie nosisz już aparatu? (Skoro nosiłeś, więc domyślam się,
że mówisz. Plus czytanie z ruchu warg i nie powinno być źle z rozmową)
Poza tym - język migowy to dodatkowy język. Tajemniczy dla całej reszty. Widziałam kiedyś grupę głuchoniemych nastolatków w pociągu/na peronie. Rozmawiali, świetnie się bawili, nikt ich nie rozumiał....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach