Wysłany: 2014-11-04, 13:05 Potrzeba bliskości, a własne ograniczenie
Założyłem ten wątek w tym dziale, chociaż tak naprawdę pasowałby wszędzie.
Mowa o potrzebie bliskości - szczerze mówiąc nigdy nie miałem bliższych kontaktów z dziewczyną... nie liczę ekscesów po pijaku, bo to po prostu żałosne. Nie analizuję powodów, bo nie o tym mowa. Jednak taka sytuacja spowodowała, że często odczuwam potrzebę bliższych kontaktów... nie mówię o seksie, tylko o zbliżeniach. (każdy wie o co chodzi, więc nie będę rozwijał).
Przez dziewiętnaście wiosen mojego życia nie wydarzyło się w sumie nic sensownego w tej kwestii. Dla mnie to jest wręcz czarna magia, sfera mroku i pełna tajemnic.
Dlatego też gdybam, patrząc na własne ograniczenia (niezdolność do zobowiązań, sranie po portkach jeżeli relacja mocno się zaciśnia), zastanawiam się, co mnie czeka. Nic się samo nie wydarzy, lata lecą, a ja nie mam doświadczeń. Mimo że zmieniają się ludzie, miejsca i okoliczności. Nie chcę słów pocieszenia, gadania, że "każdy ma swój czas" i tak dalej, bo tu nie o to chodzi.
Obawiam się, że mogę skończyć jak jakiś prych, stary kawaler Tego bym w sumie nie chciał.
Mimo usilnych prób, zawszę umoczę. (nie w tym sensie, niestety) Mam takie wrażenie, że ja się nie nadaję do tego ze względu, że często wkurzają mnie te całe damsko-męskie konwenanse i meandry relacji... pozorowanie, gierki, płaszczenie się, gadanie na jakieś pierdołowate tematy, udawanie czegoś...to nie dla mnie, ujawnia się we mnie jakiś wewnętrzny bunt.
Ale z drugiej strony chodze i narzekam
Poważnie - chyba musiałbym spotkać jakąś wariatkę, ekscentryczkę, inną, która obudziłaby trochę wariata we mnie, który tam sobie siedzi, tylko trochę uśpiony. Najlepiej, która wali prosto z mostu, jest konkretna i precyzyjna w swoich stwierdzeniach, nie wymaga nie wiadomo czego, ma podobne podejście i nie jest od razu skora do wielkiego przywiązywania się.
Tak, a najlepiej jakby jeszcze stanęła przede mną na ulicy i wypaliła "cześć, wpadłeś mi w oko, pogadamy?"
Dobra, wiem, doszczętnie mnie po^^^ło. Ale pomarzyć człowiekowi nikt nie zabroni, prawda? Ludzie powinni być prostsi, ja, wszyscy. I szczerzy. Byłoby łatwiej.
Zrobiłem tutaj mega wywód, a nie o to chodziło generalnie. Jaka jest Wasza opinia, na TEN temat. W sensie potrzeby bliskości, a własnych ograniczeń. Może nie macie takiej potrzeby? A może byliście, jesteście w związkach? A może ktoś ma jak ja? A może już się przyzwyczailiście do tego, że jesteście gdzie jesteście i już nawet nie czekacie na cud?
"O-a-a może w genach feler mam", że sobie tak zacytuję bardzo mało znaną piosenkę Perfecu.
Ostatnio zmieniony przez Johnston 2014-11-04, 13:18, w całości zmieniany 3 razy
Tak, a najlepiej jakby jeszcze stanęła przede mną na ulicy i wypaliła "cześć, wpadłeś mi w oko, pogadamy?"
przede wszystkim to muszę Cię poinformować, że to jest zadanie faceta, a nie dziewczyny. więc dlaczego tego nie robisz, kiedy spotykasz kogoś, kto TOBIE wpadł w oko?
Tak, a najlepiej jakby jeszcze stanęła przede mną na ulicy i wypaliła "cześć, wpadłeś mi w oko, pogadamy?"
przede wszystkim to muszę Cię poinformować, że to jest zadanie faceta, a nie dziewczyny. więc dlaczego tego nie robisz, kiedy spotykasz kogoś, kto TOBIE wpadł w oko?
Bo nikt mi nie wpadł.
Myślisz, że nigdy nie wychodziłem z inicjatywą? Robiłem to, poznawałem, zawsze jednak efekt końcowy był do dupy, często przez powody o których mowa. Co nie znaczy, że się poddaje... ale obecnie żadna dziewczyna mnie nie zainteresowała, wszystkie są dla mnie za bardzo podobne
Ostatnio zmieniony przez Johnston 2014-11-04, 14:42, w całości zmieniany 2 razy
Nie obraź się, ale jak widzę takie teksty, to się zastanawiam, co jest zadaniem dziewczyny. Mówi się, że to facet musi dziewczynę obsypywać kwiatami i prezentami. A ona co? Ma tylko ładnie wyglądać i czekać? Wiem, że taki pogląd się przyjął, ale ponieważ się z niego wyłamuję, to pewnie czeka mnie samotność. Przez 26 lat życia nie mogę się pochwalić nawet takimi pijackimi ekscesami, o jakich pisał Johnson. Owszem, była jedna dziewczyna, która mi się podobała i o którą się starałem. Ale wybrała innego. Widocznie starałem się za mało, więc dałem sobie spokój. Ale sory - jest równouprawnienie, więc ona też powinna coś w tej sprawie robić, a nie czekać. Czasami mam wrażenie, że wszystkie dziewczyny myślą w identyczny sposób.
Wiem, dziwne mam poglądy, chyba podobne jak Johnston. Nie mówię, że ma być odwrotna sytuacja - że to facet ma leżeć i czekać, aż jakaś dziewczyna zacznie go zdobywać - ale według mnie staranie musi być z obu stron. A jeśli przez całe życie nie zauważyłem choćby najmniejszego śladu zainteresowania od jakiejkolwiek dziewczyny, to ja też na siłę nie będę zmuszał. Chyba, że bym spotkał jakąś rzeczywiście wyjątkową, na której by mi zależało, ale oprócz tej wspomnianej na początku nie było takiej w moim życiu.
Ostatnio zmieniony przez kamiledi15 2014-11-04, 19:08, w całości zmieniany 2 razy
Nie obraź się, ale jak widzę takie teksty, to się zastanawiam, co jest zadaniem dziewczyny. Mówi się, że to facet musi dziewczynę obsypywać kwiatami i prezentami. A ona co? Ma tylko ładnie wyglądać i czekać?
jeśli on się jej podoba, to powinna mu to dawać do zrozumienia (ale nie nachalnie...). jeśli ona jemu, to powinien to zrobić bezpośrednio. to jest moje zdanie (i wielu dziewczyn, a którymi na ten temat rozmawiałam), ale możesz mieć własne...
kamiledi15 napisał/a:
Owszem, była jedna dziewczyna, która mi się podobała i o którą się starałem. Ale wybrała innego. Widocznie starałem się za mało, więc dałem sobie spokój.
widać nie była zainteresowana i tyle. jeśli po prostu nie, to nie. ale wg mnie w innych przypadkach (czytaj: w takich, w których nic jeszcze nie jest przesądzone) facet nie może siedzieć i nic nie robić. a skoro podobała Ci się tylko jedna dziewczyna, to może po prostu za mało razy próbowałeś, żeby stwierdzać, czy takie działanie przynosi efekty, czy nie?
Ostatnio zmieniony przez leah 2014-11-04, 19:47, w całości zmieniany 1 raz
jeśli on się jej podoba, to powinna mu to dawać do zrozumienia
Czyli albo nikomu się nigdy nie podobałem, albo nie umiem odczytywać kobiecych sygnałów :)
No cóż, jeśli patrzeć na to w ten sposób, to się zgadzam - ona daje do zrozumienia, on się stara. Taki układ chyba jest dobry.
Ostatnio zmieniony przez kamiledi15 2014-11-04, 19:57, w całości zmieniany 1 raz
ona daje do zrozumienia, on się stara. Taki układ chyba jest dobry.
tak, pod warunkiem że facet działa pierwszy, nie czekając na te sygnały. inaczej może się nigdy nie doczekać...
Sand [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-04, 20:11
Moim zdaniem kontakt fizyczny, nie seks, jest ważny w życiu każdego człowieka.
Brak kontaktu fizycznego w dzieciństwie z matką wpływa na późniejsze życie itd.
To zostało udowodnione.
Bawią mnie wypowiedzi osób, które uważają, że człowiek może obejść się bez innych bez żadnych konsekwencji. :) Ale to tylko moje zdanie!
No i tu się różnimy, bo ja jednak chciałbym mieć choć jakikolwiek ślad zainteresowania od drugiej strony, żeby wiedzieć, że w ogóle jest sens się starać. Chyba że tak jak pisałem, spotkałbym kogoś, na kim by mi szczególnie zależało, ale takiego kogoś nie ma na razie.
Ostatnio zmieniony przez kamiledi15 2014-11-04, 20:14, w całości zmieniany 2 razy
Musze się zgodzić z tym że czasem to kobieta powinna okazać inicjatywę, choćby dlatego że często facet po wielu nieudanych podejściach odpuszcza i traci wiarę że się uda.
Ja się z Wami zgodze, że kobieta powinna pokazać w jakiś subtelny sposób, że owy chłopak ma po co się w ogóle starać.
A ze staraniami jednej strony też się zgodzę - tak nie powinno być.
Nie twierdzę, że to dziewczyna ma zagadać faceta, przyjęło się, że to robi facet i mi to odpowiada, nie mam nic do tego. Problem pojawia się w dalszej części, jeżeli kobieta sama nie wie czego chce albo sobie pogrywa.
No i tutaj magicznym sposobem dochodzę do punktu wyjścia, czyli "często wkurzają mnie te całe damsko-męskie konwenanse i meandry relacji... pozorowanie, gierki, płaszczenie się, gadanie na jakieś pierdołowate tematy, udawanie czegoś."
Wzięła mnie taka refleksja - czy jest sens czekania na niewiadomo co, gwiazdę z nieba, kogoś kto nas wyzwoli czy przejście przez własne ograniczenia; oczywiście nie na siłę, tylko w konkretnym przypadku. Chyba to drugie ma tylko sens.
Tak czy siak dziewczyny powinny dawać jakiś znak. Cokolwiek. To jest moje zdanie.
Po facecie od razu widać, że jest zainteresowany jakąś dziewczyną. I wtedy jest klarowniej.
Sam uświadczyłem jawnego zainteresowania z drugiej strony raz w życiu. Obdarowywała mnie uśmiecham i to było dość proste, że coś jej po głowie chodzi.
Ale od tamtego czasu nigdy podobnej sytuacji nie miałem; nie wiem sam czy jestem aż tak brzydki czy w dziewczyny wrosło jakieś przekonanie, że to facet ma się wszystkim zająć, nawet magicznym odczytaniem jej intencji i zamiarów.
Kobiety się nieźle ustawiły - one nam posyłają jeden uśmiech, a my musimy kupować kwiaty i starać się :) Fajnie, że choć jedna dziewczyna dała Ci kiedyś taki znak. Ja jestem 7 lat od Ciebie starszy i nigdy nikt mi takiego znaku nie dał. Chyba się nie doczekam.
Właśnie jak to jest?
Kiedy jest to sygnał "zauważalny" dla Was panowie?
Ja z własnego doświadczenia wiem, że dla mnie wiele rzeczy było oczywiste, wiele słów zbędnych z racji czynów, bądź braku negatywnej odpowiedzi.
Kiedy i po czym jesteście wstanie określić, czy dziewczyna jest Wami zainteresowana? Oczywiście pomijając ostentacyjne czyny, czy gesty, zakładając przy tym, że dziewczyna jest nieśmiała? :)
Właśnie jak to jest?
Kiedy jest to sygnał "zauważalny" dla Was panowie?
Ja z własnego doświadczenia wiem, że dla mnie wiele rzeczy było oczywiste, wiele słów zbędnych z racji czynów, bądź braku negatywnej odpowiedzi.
Kiedy i po czym jesteście wstanie określić, czy dziewczyna jest Wami zainteresowana? Oczywiście pomijając ostentacyjne czyny, czy gesty, zakładając przy tym, że dziewczyna jest nieśmiała? :)
Wystarczy, że się na mnie patrzy jak moher w obrazek matki Boskiej... i już wiem. Albo chociaż spogląda regularnie w moją stronę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach