Czy mi brak znajomych? Jednej koleżanki mi szkoda. Bo zaufałem jej i mówiłem co mnie boli a Ona pewnego dnia przestała ze mną rozmawiać a wręcz mnie unikać, bałem się że wiedzę jaką ma o mnie pewnego dnia wykorzysta przeciwko mnie. Jak się później okazało znalazła sobie chłopaka i po prostu olała znajomych. Minęły dni a jej związek się rozpadł i z płaczem w oczach prosiła bym przyjechał- pojechałem. Mówiła jak to dobrze że ma mnie, że mi ufa i tak dalej. W myślach mówiłem że ja Ci już nie ufam i dla mnie skoro znasz mnie jak coś chcesz i jest źle a na co dzień nie powiesz "cześć" to dla mnie nie istniejesz. Nie brakuje mi jej, w sumie to nie brakuje mi żadnego ze znajomych, nie zależnie czy sam ich usunąłem czy sami mnie zostawili.
Pełno mam znajomych na siłowni, ale co z tego jak żaden z nich nie jest moim przyjacielem/przyjaciółką, osobą, z którą można gdzieś wyjść, porozmawiać otwarcie na rożne tematy i co najważniejsze pomagać sobie nawzajem.
Ostatnio zmieniony przez Yogi 2012-09-16, 01:06, w całości zmieniany 1 raz
Brakuje wiele, bo prawie wszystkie znajomości jakie miałem przestały istnieć. Ludzie z czasem zapominają, lekceważą albo skupiają się tylko i wyłącznie na swoim życiu a ja trafiam na śmietnik...
Jasper, bywasz zimny. No ale nie ma co się dziwić ku temu. ;)
ale stale jestem reformowalny
Dopiero w trudnych chwilach gdy przecierając łzy wpatruję się w listę kontaktów GG i liczę że ktoś będzie dostępny, nooo... to w tedy troszkę tęsknie ale staram się to szybko stłumić.
Wiek: 29 Dołączyła: 30 Mar 2012 Posty: 150 Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2012-09-16, 13:01
Też tak miewam, że patrzę i czekam jak któryś z moich znajomych zrobi się dostępny :). Jak mi kiedyś odbiło, to tak chciałam pisać z tym moim przyjacielem internetowym (tym któremu pomogłam), że jak zobaczyłam siostrę zaczynającą oglądać Harrego Pottera zaczęłam ryczeć jak głupia i zrobiłam się mocno nerwowa. Zrobiłam się tylko dostępna, by zobaczyć czy jest i go nie było... Wtedy był większy płacz. Poszłam do mamy pokoju obok się wypłakiwać. Potem ktoś napisał. Pobiegłam i to był on. Pisałam króciuśko, bo nie mogłam. On też w sumie nie mógł, bo jechał wcześnie rano do Warszawy. Poszłam płakać do pokoju mamy, a potem to już w ogóle postanowiłam ryczeć skulona na podwórku, była to późna godzina. Chciałam tak w nieskończoność, łzy nie chciały przestać lecieć. Mama w końcu zaświeciła światło przy drzwiach do domu i musiałam iść. Wtedy powstrzymałam się z płakaniem. Niezła historia, co? xD
Znajomych zdecydowanie mi nie brak,za to prawdziwych przyjaciół tak...
Mam podobnie, z tym że mi wystarczyłaby jedna osoba. Jeden przyjaciel.
Karolina [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-18, 12:59
Brakuje mi zaufanych kolegów/koleżanek, bo znajomych (czyli osoby które znam i czasem spotykam) mam wielu.
Zauważyłam że ludzie są bardzo pochłonięci własnym życiem i swoimi sprawami, przez co wszelkie kontakty międzyludzkie są bardzo płytkie i w większości ograniczają się jedynie do załatwiania wspólnych spraw.
major..... "przyjaciele hipokryci
każdy pomocny gdy ma coś z przyjaźni a
kiedy masz problem to już nie tacy odważni man
gdy chwile dobre masz to każdy klaszcze w łapki
gdy masz te gorsze to sam musisz wyjść z pułapki
wtedy jest milion powodów by nie spotkać się z tobą
milion to ogół wtedy niczym jest słowo
nic nie liczy się no bo to przyjaźń na niby
licz sam na siebie kalkulator jest zdradliwy "
a ja marzę o takiej prawdziwej przyjaciółce przy której byłabym sobą, która by mnie akceptowała taką jaka jestem, z którą mogłabym pogadać o wszystkim i o niczym, która stała by za mna murem............mam 31 lat i nigdy tak naprawde nie mialam takiej osoby mimo że naprawde się starałam, może za bardzo...... mam wrażenie że nikt mnie nie lubi, nikt mnie nie zauważa, jak mam ochotę gdzies wyjsc w weekend to nie mam do kogo zadzwonic, mój telefon milczy, tak jakby nikomu na mnie nie zależało, oczywiscie mam znajomych w pracy, na studiach, koleżanki z młodosci ale co z tego jak ja nie zadzwonie to nikt nie zadzwoni, wszytskim jestem obojętna
oczywiscie mam znajomych w pracy, na studiach, koleżanki z młodosci ale co z tego jak ja nie zadzwonie to nikt nie zadzwoni, wszytskim jestem obojętna
ja mam taka sama sytuacje tyle ze to ja znajomych przyzwyczailam do tego ze jak chce wyjsc to dzwonie...tez czasami czuje sie jak ty ze nikt nie zadzwoni ale to tak naprwde moja wina bo kiedy oni do mnie dzwonili to ja nie mialam czasu....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach