Nie wiem po co tu wszedłem ale i tak nic już nie mam do stracenia... a być może...do dupy że ciągle tak myśle to jest właśnie ten problem...
Nie potrafię żyć w tym piekle ale też nie potrafię się zabić... jak wybrnąć z tego?
Nie wiem jak uciec...nie wiem co robić...moje życie się chyba nie zmieni bo ilekroć są nadzieje to coś się psuje...o co w tym chodzi...czy istnieją siły wyższe które mogą nami się bawić?
Jestem tak słaby że nie potrafię się ani zmierzyć ze światem ani też się mu podporządkować...zabić się nawet nie potrafię bo się boje...
Jak z tego wyjść?Wierzyłem od zawsze że miłość , nowe życie uwolni mnie od tego.. i może tak ale to nie przychodzi...czy nie dane mi to jest?
Człowieku, życie nie jest bajką, zapewne dobrze o tym wiesz. Wiele osób czuje się dziadowo w tej rzeczywistości, pośród ludzi którzy powtarzają schematy, wyuczone od dziecka. Ja sam kiedyś udawałem ze wszystko jest okay i zakładałem maskę, by tylko dostosować się do społeczeństwa. Lecz to dawne czasy, kiedy tak robiłem. Musisz znaleźć w sobie siłę, na walkę z światem. Nie jest to proste, droga jest pełna wybojów.
A siłę możesz odnaleźć w prawie wszystkim, musisz sobie tylko dobrze poukładać w głowie, kim jesteś, do czego dążysz i co chcesz osiągnąć. Nie raz jeszcze zwątpisz, nieraz upadniesz. Ale trzeba wstawać i walczyć...
wszystko co mnie otacza to praktycznie negatyw więc jak mam wziąć tą siłę?bez siły nie uciekne z tego miejsca...błędne koło
czasem mam wrażenie że tylko pomoc z zewnątrz by pomogła... ale to praktycznie nie możliwe.Gdybym był kobietą to byłaby dużo większa szansa tak mi się wydaje..
Tu na śląsku albo robol albo nikt.
Życie, oczywiście ze nie. Chocz tu chodzi o to ze, czujesz się lepiej....
A jak człowiek się lepiej czuje, to też często wzrasta pewność sobie...
(jezu, nie wiem jak to napisać by było dobrze zrozumiałe)
A mi poważną siłę daje tylko miłość,wolność,przyjaźń...Reszta jest za słaba.
ziomek... znam to co czujesz. Mi pomoc daje przyjaciółka, to mój taki cudotwórca :) Staram się z nią spotkać co jakiś czas i wiesz... mówię w tedy co boli, przytulę i wracają siły. Czasem wracają na dłużej a czasem na krócej ale Ona sprawia że jest siła która mnie tu trzyma, nie łączy nas miłość- już rozmawialiśmy o tym. To taki kopniak energii, wspólny wieczór czy popołudnie i mogę wszystko. Dla mnie to to jest lekarstwem na wszystko... gdzieś w ciszy gra muzyka z kompa a ja leżę na podłodze i ściskam jej dłoń i łzy idą same i to co boli wylewa się ze mnie. Grunt to znaleźć kogoś kto mimo tego jakimś się jest nadal będzie obok, dziś wiem że nawet jeśli zrobił bym coś komuś w gniewie to ta przyjaciółka nie będzie mnie oceniać, będzie tak jak do tej pory. Życzę Ci powodzenia... szczerze z serca... zaciśnij zęby i pokaż że jesteś mocarz i masz siłę. :) ale podstawa to zaciśnięte zęby...
Tak znasz ból jak ja ale nie koniecznie taką samą paletę barw(pozwolę sobie tak to ująć nieco ironicznie) co ja bo każdy ma nie co inaczej.
Skoro jesteś wrażliwy i masz ciężko to pewnie z podobną głębokością czujesz to co ja.
Dzięki za słowa otuchy ciesze się że w tym chorym świecie udało Ci się znaleźć kogoś tak wyjątkowego.Choć chciałbym wiedzieć jak to się stało.
Mr.eM [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-27, 20:59
Przeżyjesz, tylko nie ufaj ludziom, jedynie tym którzy dali Ci do zrozumienia, że w jakimś stopniu zależy im na Twoim życiu. Nie łap się także czyjegoś rękawa wmawiając sobie rzeczy w stylu " ta osoba to jedyna nadzieja dla mnie bla bla bla" bo się zawiedziesz. Jeśli będziesz rozważny to przynajmniej nie będziesz musiał przeżywać rozłąk i takich innych przesadnie tylko machniesz ręką i z miejsca skreślisz nieudane znajomości. Nie nastawiaj się na nic, nie czekaj na nic, tylko żyj i cośtam rób, rozwijaj się i lej na wszelką fałszywość, niezdrowe układy, hipokryzję, krytykę a po pewnym czasie się odrodzisz. Nieporównywalnie silniejszy oczywiście...a co z tym przyjdzie - sam musisz się przekonać.
Dzięki za słowa otuchy ciesze się że w tym chorym świecie udało Ci się znaleźć kogoś tak wyjątkowego.Choć chciałbym wiedzieć jak to się stało.
ja tak jak Ty cały czas w tym siedzie ale jest ktoś kto nie pozwala mi się stoczyć. Jak ją poznałem? znałem ją wcześniej ale w momencie jak wszystko zaczęło się sypać i ludzie się odwracali to tak naprawdę Ona jedyna spytała "co jest?" i powoli te zaufanie wobec niej zaczęło się budować. Można powiedzieć że Ona jedyna przeszła "selekcje" bo ja wcześniej i teraz czasem miewam gorsze dni w tedy jestem zły na wszystkich i za wszystko i jeśli tego dnia ktoś podszedł do mnie to najpewniej go "odpychałem, atakowałem" i ludzie zwyczajnie mieli tego dość i się odwracali. Dopiero jak mi to mijało to zdawałem sobie sprawę ile złego im zrobiłem ale na poprawę było za późno i w tedy pojawiała i pojawia się Ona- jedyna która znosi te moje gorsze dni i jak by... uodporniła się na nie. Mówią że prawdziwy przyjaciel to taki do którego możesz zadzwonić w środku nocy prosząc o pomoc w zakopaniu zwłok i tak osoba Ci pomoże je zakopać :)
Ważne jest wsparcie ale też ważna jest siła w Tobie, nie możesz tak po prostu poddać bo to dowód słabości. Dotarłeś aż tu to znaczy że masz siłę:)
Jak przedmówca powiedział
"Nie łap się także czyjegoś rękawa wmawiając sobie rzeczy w stylu " ta osoba to jedyna nadzieja dla mnie bla bla bla" bo się zawiedziesz. "
W pełni się z tym zgadzam, zbyt szybko obdarzysz kogoś zaufaniem i potem możesz za to odpłacić bolesną lekcją... ale w tedy, nawet "mając głowę przy ziemi" powiedz sobie " tylko na tyle Cię stać?" i wstań, nie musisz zdobywać świata ale stań na nogi i pokaż sobie że masz siłę, masz ziomek tą siłę w sobie, zaciśnij zęby i jedziesz do przodu. Porównam ten proces do jazdy samochodem: Najpierw z dwoma kapciami a gwarantuje Ci że pewnego dnia będziesz pokonywał z piskiem ostre zakręty mając zaciągnięty hamulec ręczny, zostawisz tylko kupę dymu na dowód innym że jesteś mocarny. Gwarantuje że tak będzie. mówi Ci to człowiek który kiedyś żegnał się ze światem a jak widzisz... nadal tu jestem :)
No niestety ja tak za bardzo nie miałem że ktoś mi chciał pomóc... Ciebie się widać bardzo poszczęściło.
Moim największym chyba minusem tego wszystkiego to siedzenie na internecie choć czuje że to jedyna moja szansa.. tutaj każdy praktycznie wydaje mi się sztuczny...w realu mniej choć i tak wiem jak to jest z większością ludzi..umarli którzy chodzą.
Nie ufam pierwszemu lepszemu człowiekowi ale to rani że ciągle nic..wydaje mi się że owa większość jest jednowymiarowa i w ogóle nie korzysta z duszy.
A być może ja mam za duże wymagania..
Aha i jak co jestem hetero...
Dziwna ta moja paplanina ale jestem zdesperowany..sam już nie wiem co robić..
Oglądaliście może taki film jak "Wszystko za życie"?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach