Dołączyła: 31 Paź 2011 Posty: 416 Skąd: Wschodnia Polska
Wysłany: 2011-11-05, 19:54
Myślę,że samotność jest jednak bardziej "pozytywna"jeśli można mierzyć te pojęcia w takich kategoriach, osamotnienie wydaje się być czym znacznie gorszym. Pojawia się we mnie też takie wrażenie,że osamotnienie- to coś jakby odrzucenie przez innych,izolacja,na którą nie mamy wpływu- ale moja konkluzja nie jest poparta żadną naukową wiedzą,, to moje subiektywne i podszyte intuicją odczucia.
duenderosa [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-05, 20:05
Kochani, to jest złożony problem - samotności...
Są ludzie psychologicznie zwani "charakterem oralnym", którzy mają pewne predyspozycje genetyczne do czucia się "samotnym".
Wiem coś o tym, sama taka jestem :).
To może byc wzmacniane przez rodziców przez nieumiejętne wychowanie (czyt. dawanie za mało miłości i akceptacji a stawianie wymagań nie do przejścia a do tego wieczne niezadowolenie z dziecka).
Takie "oralne" typy, wiecznie gonią za miłością i akceptacją innych i ponieważ nic właściwie nie jest ich w stanie nasycić często wewnętrznie czuję się smutni, samotni.. Nawet jak są w grupie, nawet jak mają drugą połówkę obok siebie, nawet jak mają rodzinę i bliskich czują, ze ta dziura w sercu to wyrwa bez dna... Owszem potrafią się cieszyć, ludzie uważają że są towarzyscy (to dlatego, ze wiecznie robią wszystkjo dla innych.... bo wtedy dostają te swoje gratyfikacje uczuciowe... zalepiają plasterkami te swoje dziury emocjonalne)....ale są chwile kiedy chce im się wyć z samotności...Jakby nagle znajdowali się za szklaną szybą... odzielenie od innch... w swoim melancholijnym, bluesowym świecie.
Jest jedno lekarstwo na taki charakter - znaleźć innego "oralnego" typa
Proble,m jest taki, że te charaktery kochają dawać... a nie zawsze potrafią przyjmować i brać od innych (jakby nie wierzyli, ze im się też należy... jakby myśleli, że nie zasługują na miłość, ciepło, przyjaźń)... no i takie dwa typy... moga też mieć problemy jak oboje chca dawać :).,.. albo się zagłaszczą na śmierć :)))
Och... o tym moge długo... i o innych typach charakteru również... i o budowaniu związków też :)... (taki zawód :)))
Wiek: 28 Dołączyła: 15 Mar 2011 Posty: 1237 Skąd: z piekła
Wysłany: 2011-11-06, 13:10
myszka1604, też tak pomyślałam. Czytam i myślę sobie: "O mnie pisze czy jak?"
duenderosa [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-06, 13:23
Myszko, Ever... charakteru nie zminimy, ale mając świadomość pewnych mechanizmów, które "żądzą: nami... (tj uprzykrzają nam zycie czasem), można nad nimi panowac, można sterować, można uczyć się szybko wychodzić ze stanów "smutku i melancholii"...
Cóż, każdy dostaje od losu coś, co mu przeszkadza... ale nasz mózg ma nieograniczone mo zliwości i można się wyrwać ze schematów myślowych i schematów reakcji działań.
Ja zmieniłam wiele w swoim życiu... Już nie boję się mojej "toksycznej" choć kochanej mamy
Dołączyła: 31 Paź 2011 Posty: 416 Skąd: Wschodnia Polska
Wysłany: 2011-11-06, 13:35
Hej Duenderosa, mam pomysł,Ty jako ekspert,może zgodziłabyś się założyć temat, jak pozytywnie nastawiać się do życia, do ludzi,jak uwalniać się od czarnowidztwa? Myślę,że Twoja fachowa wiedza bardzo przydałaby się nam Z tego co obserwuję,lubisz też o tym pisać, to jak??? Pozdrawiam
duenderosa [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-06, 13:40
OK, fajny pomysł, ale proszę o cierpliwość do środy, bo jutro mam dla mnie ważny dzień (prowadzę trudne szkolenie, a na dodatek mam poważnych Panów w czerni na wizytacji, więc chcę się trochę przygotowac ).
Zatem w środę rozwinię wątek - samorozwoju - czyli jak być szczęśliwym z tym co dał nam los :)
Ja myslę, ze samotnosc, a osamotnienie to jest róznica, ale niezbyt duza. Ja np.jestem i samotny i osamotniony w jednym, gdyz nie mam zupełnie nikogo. Jestem wolny, samotny i chyba zapomniany przez wszystkich, poniewaz jakos nikt sie mną nie interesuje.
Moja samotnosc i osamotnienie to pustka i ja nie potrafie tak zyc i nie chce. Pogodziłbym sie jeszcze, z tym ze nie mam tej "drugiej połówki", ale chciałbym miec kogos mi bliskiego, kto by się mną interesował, wspierał, pocieszał. Nie mam nawet normalnych relacji z rodzicami i dalszą rodziną, co jest dla mnie przykre, niestety.
duenderosa [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-06, 23:05
Kondziu napisał/a:
Nie mam nawet normalnych relacji z rodzicami i dalszą rodziną, co jest dla mnie przykre, niestety
To jest przykre... wiem, aleponieważ rodziny nie zmienisz... szkoda czekać na przyjazne gesty z ich strony, albo na miłość...
Rodzina czasem wiąze nas niewidzialnym sznurem... który paradoksalnie nie daje "wyjść" w świat... spotkać ludzi i tę drugą połowkę :)..
Jak powoli odetniesz się od niej... jest szansa, że będziesz się czuł coraz lepiej..
I to nie chodzi o to, ze nie "wrócisz" na łono rodziny, albo zerwiesz kontakty... ale o to, że jesli wrócisz - to na własnych zasadach i warunkach... jako inny człowiek.. a nie na ICH zasadach i warunkach
Miłej nocy, kolorowych snów.... sny są cudne, bo można w nich wszystko :)
No dziękuje. Ale nie ja jedyny mam taką sytuację, jest wielu innych ludzi, którzy są na moim miejscu. A czy Ty tez zyjesz samotnie? Jestes osamotniona całkowicie?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach