Po 8.5 roku 5 dni przed slubem uznała, że to nie to wszystkie plany, praca, w jedenj chwili wszystko sie skonczyło.
Trzymaj się. Pamiętaj, że jeszcze wiele lat życia przed Tobą i staraj się, by jak najmniej reszta życia teraz oberwała. Piszę to, bo wspomniałeś o pracy, a nie powinieneś całkowicie zaniedbać życia zawodowego. Kiedyś będziesz miał lepsze dni i wtedy przydadzą się środki, by z nich korzystać.
Przez 6 lat byłem z dziewczyną i w tym czasie 2 razy sie rozstawaliśmy głównie z jej winy. To ja dawałem jej kolejne szanse. Teraz rozstaliśmy trzeci raz bo mnie zdradziła. Nie mam przyjaciół. Ona była moją jedyną przyjaciółką. Jest taka pustka z którą ciężko sobie poradzić.
Bardzo chciałby mieć dziecko. Stworzyć własną rodzinę i się o nią troszczyć.
Kobieta którą kochałem w jednej chwili zabiła we mnie chęć do życia.
Ale ja sie nie poddam. Zajmę się sobą i będę robił to na co mam ochotę. Mam nadzieję, że Bóg kiedyś skieruje mnie na tory mojego anioła z którym przejdę przez życie i sie zestarzeje.
No ta ja mam mniej wiecej podobnie, schodzimy sie i rozstajemy od dobrych 15 lat, teraz jestesmy razem po raz 3, przez 2 lata bylo ok, teraz mielismy mega kryzys. No i prawie ze znowu zaczynamy wszystko od nowa.
Mi sie wydaje, ze nic z tego juz nie bedzie. Probuje ale wiem, ze to kwestia czasu tylko. ak sie pocieszam, ze mam czas zeby sie na to psychicznie przygotowac, nie chce sie zalamac jak ostatnim razem 7 lat temu.
Od urodzenia brak pociągu do ogródków piwnych i imprezek. Własna działalność niesprzyjająca przyjaźniom z kontrahentami. Brak konta na FB i NK. Skrajna świadomość, że zaczepianie na ulicy obcych ludzi w celu przyjaźni jest co najmniej nienormalne. Brak przebywania w miejscach typu szpital, sanatorium, etc., gdzie przez dłuższy czas jest się pośród tych samych ludzi. Brak wyjazdów do Lednicy i na Woodstock. Brak długich kolejek w sklepach. Brak chęci narzucania się kilkorgu dawnym znajomym, którzy o mnie już zapomnieli. Brak atrakcyjnego wieku. I chyba ogólnie kilkukrotny brak szczęścia w miłości i praktycznie zawsze w przyjaźni.
Mój kolejny kotlecik odgrzany na kolację, bon apetito :P
Zmiana miejsca zamieszkania na miasto, w którym nigdy wcześniej nie byłam. Do tego dość rzadko wychodzę z domu, bo nie mam tu zbytnio znajomych i tak właśnie koło się zamyka
Wiek: 34 Dołączył: 22 Paź 2021 Posty: 3 Skąd: z warszawy
Wysłany: 2021-10-22, 19:22
Głównie przez to że sporo osób mnie odrzuciło. Ale jestem tu też by się pochwalić że poznałem super dziewczyne która mnie wspiera na crushly . Nawet nie wiecie jak się ciesze. Mam nadzieje że przynajmniej tym razem będzie to ta jedyna
Przyczyny u mnie dość powszechne, strach przed ponownym rozczarowaniem, traumy w związku z rówieśnikami (gimnazjum- docinki, ubliżanie, emocjonalne rozwalenie), brak ojca w sensie jego wsparcia - (zdrowego dopingu jako rodzica gdzie wiadomo jak cholernie jest to potrzebne w okresie dojrzewania). Rozłam I związku trwającego ok 9 lat. Taki ogólny szkic upadków. Kurde jak znaleźć chęć i motywację by dalej próbować? Nie poddaje się, żyję szukam siebie, walczę z budową poczucia wartości i sensu istnienia
Cześć :)
Nie jestem żadnym specjalistą, ale może moje przemyślenia pomogą Ci w jakimś stopniu.
Strach przed ponownym rozczarowaniem.
Tylko Ty wiesz, co przeżyłaś i jak mocne dane doświadczenie miało wpływ na Ciebie. Być może potrzebujesz pomocy specjalisty. Napisawszy powyższe, ja osobiście napotkałem się na różne techniki radzenia sobie ze strachem. Ogólnie warto zadawać sobie mnóstwo pytań i wyraźnie określić ten strach. Pytania typu: co się najgorszego może stać? dlaczego to będzie złe? jak się będę wtedy czuć? co wtedy zrobię?
Warto też zaznaczyć, że strach często jest mylony z lękiem. Strach to obawa przed realnym zagrożeniem, a lęk przed wyobrażonymi sytuacjami, które mogę nigdy nie mieć miejsca. Ponadto, często na strach/lęk patrzymy oczami przyszłości, a w przyszłości nie mamy sprawczości. I dlatego ta wyobrażona sytuacja wydaje się nam potężniejsza, a przez to bardziej straszna.
Warto też zadać sobie pytania w stylu: co się stanie za 5 lat, jak nie zmierzę się z tym strachem i nie podejmę żadnych działań? Co dobrego może przyjść z chociażby próby zmierzenia się z tym strachem?
Traumy w związku z rówieśnikami.
Tutaj znowu napiszę, że być może jest potrzebna pomoc specjalisty. Natomiast, ja uważam, że mogłaś dać wmówić pewnym ludziom rzeczy o sobie i uwierzyć w ich słowa. Tak, jakbyś oddała im władzę nad myśleniem o sobie. Pamiętaj, że myśli nie mają nad Tobą władzy. I to Ty decydujesz w co chcesz wierzyć. Jak ktoś jest dzieckiem, to rodzice czy otoczenie wtłacza do głowy dziecka przekonania. Ale w momencie, kiedy ktoś jest świadomy swojej mocy, może te przekonania zmienić. Czasami sam/sama, a czasami przy czyjejś pomocy. Polecam też zadać sobie tu różne pytania: czy to, co Ci ktoś powiedział prawie 20 lat temu, to jest święta prawda? Czy te nastoletnie osoby były tak mądre, tak Ciebie świetnie znały, tak dobrze znały Twoją historię itd., żeby wystawić Ci najmądrzejszą opinię? Nawet jeżeli ich opinie brzmią wiarygodnie, czy nie ma szans na zmianę danego stanu rzeczy?
Brak wsparcia ojca.
Oczywiście rola rodzica jest niesamowicie ważna dla dziecka. Bo to rodzic daje dziecku "narzędzia", z którymi to dziecko idzie później w dorosły świat. I jeżeli ktoś dostał dobre narzędzia, idzie w świat z wypiętą klatą i osiąga swoje cele. A jeżeli ktoś nie miał takiego szczęścia, wchodzi w dorosłe życie z ciężkim plecakiem wypełnionymi kamieniami. Na szczęście dla tych drugich, mogą oni w życiu dorosłym sami dla siebie stanowić wsparcie, sami sobie dawać miłość, sami być swoim przyjacielem, który dopinguje. Tylko muszą się dowiedzieć, jak to zrobić. Polecam jakąś książkę, gdzie będziesz miała do przerobienia różne ćwiczenia zmieniające obecne przekonania czy wewnętrzny dialog. W skrócie, dzięki temu, ktoś, kto kiedyś po potłuczeniu kubka z kawą myślał "Jestem beznadziejny, zawsze coś rozwalę, czuję się i jestem bezwartościowy", zada sobie pytania w stylu "Czy potłuczenia kubka to coś normalnego? Czy ja ZAWSZE coś rozwalam czy może tylko czasami? Czy to, że czuję się bezwartościowy oznacza, że to FAKT?" i na koniec takiego procesu będzie myślał coś w stylu "O, potłukłem kubek. To się zdarza."
Rozłam I związku trwającego 9 lat.
Współczuję. Tu tak, jak wszędzie, tylko Ty wiesz, jaki wpływ miało na Ciebie to wydarzenie. Polecam przeżycie żałoby w zdrowy sposób. Na pewno masz mnóstwo materiału do analizy i możliwości wejścia w nowy związek z dobrą nauką.
Jak znaleźć chęć i motywację, by dalej próbować?
Hmm, pewnie jest mnóstwo sposobów. Polecam na przykład, o ile już tego nie masz, zbudować bezwarunkową miłość do siebie. Wtedy automatycznie będziesz chciała dla siebie dobrze. Uwierzysz też bardziej w siebie i będziesz mieć motywację do działań.
Na koniec powiem, że tylko Ty możesz poradzić sobie ze strachem, traumami czy innymi sprawami. Świat nie przyjdzie do Ciebie, tamte dzieci z gimnazjum też pewnie nie przeproszą. Najczęściej będziesz musiała wykonać dobrą i systematyczną pracę, żeby za jakiś czas zbierać owoce swojej pracy :)
W jaki sposób walczysz z budową poczucia wartości i sensu istnienia? :)
U mnie jest cały czas samotność, a czasem nawet osamotnienie, ale jakoś sobie z tym radzę.
Myślę, że przyczyną u mnie tego, że żyję samotnie, w osamotnieniu jest brak dobrych znajomych, a tym bardziej... przyjaciół, których nigdy nie miałem.
Ktoś nawet mądrze kiedyś powiedział, z czym ja się nawet zgadzam: "nie ma przyjaciół. Są tylko znajomi" i to jest bardzo często prawda.
Jeżeli gdzieś są jacyś naprawdę w porządku i prawdziwi przyjaciele, to takich ludzi wielu nie ma.
Hej szczerze nie spodziewałam się żadnego odzewu i nie oczekiwałam tego. Naszło mnie spontaniczne wyrzucenie z siebie bardzo ogólnie, tego co siedzi i męczy od lat.
Bardzo Ci dziękuję za wartościową reakcję. Wszystko gdzieś tam w teorii wiem ale doceniam bo często właśnie coś niby oczywistego umyka nam notorycznie i trzeba te mądrość powtarzać, pielęgnować.
Nie jestem jakimś ekstremalnym przypadkiem choć myślę, że zwyczajnie każdy człowiek potrzebuje wsparcia i raczej po to na ziemi jest nas tak wiele aby była możliwość wzajemnej pomocy. Choć trzeba zdobyć się na pewien stopień otwartości aby z tego wsparcia skorzystać. Lęk pokonuje działaniem i wiarą, że nie idę sama "do paszczy lwa".
Zgadzam się jak najbardziej z Twoimi przemyśleniami. Są narzędzia, ogromny kontent darmowej wiedzy w necie. Dobrzy, bezinteresowni ludzie jak Ty. No i co leci się dalej mimo przeszkód.
Przychodzą też te mroczne chwile totalnej niemocy i właśnie wtedy pozostaje mieć nadzieję na lepsze chwile i przeczekać, pozwolić złu przeminąć bez zbędnej eskalacji. Tu znowu doping daje wiara. Tak robię jak emocje zwyciężą i zamykam się na chwile w tej durnej ciemnej klatce.
Generalnie buduje się pozytywnymi treściami z zakresu samorozwoju. Sporo psychologii ale nie tylko bo lubię czuć że żyje więc trochę ćwiczę, tańce, męczę rower. Jako, że mam coś z ducha artysty to czasem coś popisze, porysuje, pośpiewam. Daje upust tym autentycznym częściom mnie aby się spełniać po części, bo zapewne jeszcze sporo do odkrycia.
Trafiłam tu też dlatego że za często się porównuję z innymi, co owszem jest głupie ale często silniejsze ode mnie. Uważam się bardziej za pustelnika/odmieńca niż osobę towarzyską, choć może to tylko kolejne błędne przekonanie. Nie wiem.
A poczucie sensu daje mi Jezus jakkolwiek dziwnie to wygląda. Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź
[ Dodano: 2024-03-11, 16:02 ]
sluchacztwoj napisał/a:
A jeszcze pozwolę sobie spytać się Ciebie jak Ty sobie poradziłeś z tymi największymi wewnętrznymi blokadami ? bo zapewne jakieś się pojawiły z czasem.
[ Dodano: 2024-03-11, 16:06 ]
Akcja napisał/a:
Witam po dość długim czasie.
U mnie jest cały czas samotność, a czasem nawet osamotnienie, ale jakoś sobie z tym radzę.
Myślę, że przyczyną u mnie tego, że żyję samotnie, w osamotnieniu jest brak dobrych znajomych, a tym bardziej... przyjaciół, których nigdy nie miałem.
Ktoś nawet mądrze kiedyś powiedział, z czym ja się nawet zgadzam: "nie ma przyjaciół. Są tylko znajomi" i to jest bardzo często prawda.
Jeżeli gdzieś są jacyś naprawdę w porządku i prawdziwi przyjaciele, to takich ludzi wielu nie ma.
Hej a Ty jak sobie radzisz z szarością życia codziennego?. Ja myślę że tych "dobrych dusz" jest więcej niż nam się wydaje. Tylko się odpowiednio kamuflują żeby ich hieny nie rozszarpały. Trudno jest dotrzeć do autentycznego człowieka tak wiele masek podszytych lękiem się zakłada.
Nie było mnie tutaj długo na forum i nawet myślałem, aby z tego forum zrezygnować, ale... jednak jestem.
Mieszkam cały czas samotnie, bo nie mam innego wyjścia.
Nie chcę narzekać z powodu tego, że żyję samotnie, bo wielu ludzi ma podobną sytuację.
Są ludzie, którzy nawet mają gorzej niż ja.
Niestety, żyjemy w coraz bardziej nie ciekawych czasach, gdzie świat coraz bardziej materializuję i liczy się coraz bardziej... pieniądz i rzecz materialna, a nie uczucia, dobre wartości, które zawsze powinny być najważniejsze od wszystkiego.
Ale tak nie jest, coraz częściej.
Pieniądz, materializm staje się największą miłością dla większości ludzi i to już jest widoczne.
Mieszkanie solo ma ogromne plusy, choć rozumiem brak kogoś bliskiego obok na pewno mocno Tobie doskwiera. Szczerze na Twoim miejscu przygarnęłabym jakiegoś puchatego zwierza chyba że już masz a może są w okolicy jakieś grupy np biegacze czy inne spotkania tematyczne co by Cie interesowało i dało możliwość pobycia z ludźmi częściej ^^
Ostatnio zmieniony przez MissKeira 2024-03-11, 21:15, w całości zmieniany 1 raz
Proszę bardzo :) Cieszę się, że moja odpowiedź wywołała w Tobie pozytywny odbiór.
Pierwsza Twoja wypowiedź była krótka i zwięzła, a z drugiej dowiedziałem się, że jesteś osobą, która potrafi podjąć działania, żeby lepiej sobie radzić lub poprawić swoje życie, co jest budujące. Życzę Ci powodzenia :)
Jeżeli chodzi o mnie, tak, jak Ty, otaczalem się treściami z zakresu rozwoju osobistego i psychologii. Trwało to trochę czasu i za którymś razem zacząłem trafiać na odpowiednie dla mnie treści i wtedy wszystko nabrało sensu. W pewnym momencie pojawiły się myśli typu "Aha, to stąd biorą się przekonania! Aha, to ja mogę je zmienić! Aha, to ja muszę działać, a nie czekać aż dobre sytuacje same przyjdą do mnie." itd.
Witam, ludzie.
Ja mieszkam już sam kilkanaście lat i potrafiłem się do tego przyzwyczaić.
No i też akceptuję taką sytuację, bo i tak nie mam innego wyjścia.
Zmagam się nie tylko z samotnością, ale i z uciążliwymi natręctwami myśli i mam na to leki.
Chodzę na wizyty do Poradni Zdrowia Psychicznego w budynku szpitala obecnie i mam przepisywane leki.
Ale leki nie pomogą całkowicie na takie schorzenie, bo jest to w głowie silniejsze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach