ja sie czuje bardzo samotna , mam wrażenie caly czas ze nikt mnie nie lubi, duzo osob mnie nie akceptuje, jestem tez takim czlowiekiem ze wole słuchac niz mowic , do tego wydaje mi sie caly czas ze nie mam nic do powiedzenia ciekawego i mądrego... ah samoocena bardzo niska u mnie jest :(
Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-03-10, 17:51
Bari, widzę, że zaczynasz zmieniać myślenie:) bardzo mnie to cieszy . Pamiętaj, że to ty masz się dobrze czuć a nie dopasowywać do innych.
Joy24 , trochę więcej wiary w siebie. Uwierz mi, że zawsze jest czas na szukanie innych ludzi, takich przy których będziesz mógł być sobą. Pomimo ran i blizn przeszłości warto wierzyć, że gdzieś jest ktoś kto przy tobie będzie czuć się bezpiecznie jak w domu. Nigdy nie jest za późno. Czasem tylko trzeba wyjść temu naprzeciw.
Mnie jeszcze jedna rzecz trochę niedawno zasmuciła, właściwie to jak byłem na egzaminie na prawo jazdy to każdy z kimś przychodzi, jakiś kolega/koleżanka, chłopak/dziewczyna czy rodzic, żeby pogadać, żeby się rozluźnić, żeby mieć wsparcie. Ja za każdym razem byłem sam i jak zdałem sobie z tego sprawę to tak przykro mi się zrobiło. Może też przez to nie wychodzi... nie ma mnie kto uspokoić, odciągnąć myśli, a jak wracam to nie ma mnie kto pocieszyć, poprawić humor, a nawet jak się za którymś razem uda to nawet nikt nie będzie czekał na te dobre wieści... chociaż sam wtedy będę cholernie zadowolony, ale jednak jak tak samemu się tam stoi to chyba człowiek się jeszcze bardziej denerwuje (a to właśnie przez nerwy oblewam, bo na jazdach mi normalnie wychodzi).
Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-03-10, 19:35
Poszłabym z tobą ale mam za daleko:) ją też chodzilam sama.
Powieszenie kiedy będziemy z tobą myślami :)
Dasz radę.
Robisz to dla siebie.
Bari od 4 lat robię wszystko sama, da się, uwierz!
Ostatnio zmieniony przez Jula 2016-03-10, 19:36, w całości zmieniany 1 raz
Moja samotność jest z wyboru, choć raczej zaczyna mnie to irytować bo jestem kobietą która potrzebuje czułości i miłości i uwielbiam dzieci. Mój brat ma już trójkę a ja wciąż sama (zawsze coś, a to facet egoista itd.), a uwielbiam gotować dla kogoś i dzielić się z drugą osobą.
Samotność przytłacza, choć dla niektórych to ucieczka od odpowiedzialności, bo za dziecko jako rodzic jest się odpowiedzialnym, jak i za współżycie z mężem czy żoną. Im starsza jestem tym bardziej samotność mi przeszkadza.
Dlatego bardzo chcę, to jest właśnie realizacja marzeń. No i właśnie może za bardzo chcę... Marzę żeby mieć własny samochód, wsiąść do niego i przejechać się po okolicy, prosto przed siebie, ale w tym właśnie przeszkadza mi jedna rzecz - brak prawa jazdy. Walczę, ale póki co bezskutecznie.
ja przy pierwszym podejściu do egzaminu na prawo jazdy poszłam z panem Dupowatym, ale zamiast mnie wspierać, wmawiał mi, że nie potrafię jeździć. Bęcwał, nie rozumiem jak mogłam być z kimś takim.
Bari, zdasz i bez niczyjej pomocy ;) ja w każdym razie trzymam mocno kciuki, i to wszystkie, jakie posiadam ^^
Wiek: 40 Dołączyła: 23 Mar 2016 Posty: 242 Skąd: Łódź
Wysłany: 2016-03-23, 09:52
Ja czasem odczuwam swoją samotność. Przeważnie nie mam czasu się nad tym zastanawiam - taki tryb życia i pracy, ale są chwile, kiedy to mnie uderza. Podobnie ja tu inni pisali - kiedy gdzieś są pary, a ja jestem sama (wesela, egzaminy itp. sytuacje), kiedy bardzo chciałabym się z kimś podzielić jakimś sukcesem, dobrą wiadomością - z kimś, kto zrozumie mój poziom radości, nie wiem, czy wiecie, o co mi chodzi ;) Np. sukces w pracy oczywiście ucieszy moją siostrę czy dobre koleżanki z oddziału, ale brakuje mi kogoś, kto skupi się w tej chwili tylko na mnie i zaproponuje pójście na piwo, zeby to oblać, a potem przytuli i naprawdę zrozumie, jak ważne to jest dla mnie. No i oczywiście chwile, kiedy człowiek tęskni za przytuleniem, bliskością. Kiedy słyszy lub czyta, że kolejna koleżanka jest w związku/w ciąży (a ciąż w moim otoczeniu w tym roku jakiś wysyp), a mnie nie dane było i być może nie będzie, a bardzo bym chciała... No, to są te bolesne chwile. Na szczęście są to właśnie chwile, krótkie momenty, nie jakiś trwały ból, choć gdzieś w środku boli mnie dusza cały czas, że wyszło tak, a nie inaczej. Nauczyłam się już z tym żyć, być sama i radzić sobie sama, nauczyłam się też prosić o pomoc (np. szwagra czy tatę przy jakichś przeprowadzkach, dźwiganiach itp., bo to też ważne, nie ma co zasłaniać się głupią dumą), ale jestem człowiekiem przeznaczonym do bycia w związku, zawsze to czułam. Samotność nie jest moim naturalnym stanem. Na szczęście jakoś sobie radzę :)
Moja samotność nasila się gdy wyjdę z domu i gdy widzę jak pary chodzą uśmiechnięte i szczęśliwe. Nigdy nie byłem zakochany nawet nie miałem mikro takiego miłego uczucia. Podejść do dziewczyny i z nią porozmawiać to dla mnie granica nie do przekroczenia. Nie wiem jak widzę jakąś dziewczyne która mi się podoba, chciałbym się do niej uśmiechnąć, podejść po prostu powiedzieć jej cześć, włącza mi się coś co mnie hamuje. To dla mnie bardzo trudne, bo brak swobodnej rozmowy przeszkadza mi również zwykłych rozmowach i pracy. Po prostu mam brak swobody mówienia.
Ostatnio zmieniony przez mar27 2016-08-15, 10:54, w całości zmieniany 1 raz
Najgorzej jest wtedy gdy nie udaje mi się podtrzymać znajomości. nieodzywanie się tej drugiej osoby. no i zakochane pary, fajsbook, wszyscy szczęśliwi. Ale już mi to zwisa. Unikam większych grup gdy wszyscy są tam zabujani i się bzykają jak gimbusy.
Wiek: 36 Dołączyła: 29 Lip 2016 Posty: 4 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-09-10, 23:00
moja samotność?
na zewnątrz: uśmiechnięta szalona dziewczyna, która potrafi porozmawiać, wysłuchać, pocieszyć, zmotywować, niezwykle empatyczna.
teoretycznie mam rodzinę, ale mam problemy z dogadaniem się z nimi.
teoretycznie może miałabym z kim pogadać, ale praktycznie...to tylko koleżanki, znajome, z którymi mogę porozmawiać "powierzchownie" - o pogodzie, byc moze o pracy, o planach na urlop, ale o sobie samej, o moim wnetrzu, o moich odczuciach porozmawiac nie mozemy. kiedys byly takie proby, ale juz ich nie podejmuje. ja jeszcze w zyciu nie natrafilam na ludzi przy ktorych moge byc w stu procentach sobą i nie obawiać się bycia sobą. to jest ta moja samotnosc: duszenie się w sosie własnym... :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach