Tak sobie rozmyślam... czy potraficie, czy jesteście świadomi dlaczego- konkretnie- jesteście tzn. singlami?
Co sprawia, że sąsiad z dołu i kolega z jednej ławki z podstawówki mają "drugą połówkę" i są mniej, lub bardziej z nią szczęśliwi, a TY akurat nie?
Choćby jedna rzecz
skompilowałem krótką listę powodów, które mi na szybko przychodzą do głowy
- jestem zamknięty w sobie
- jestem nieśmiały
- jestem leniwy
- potrafię spędzić 16 godzin samotnie przed komputerem i dobrze się z tym czuć
- nie wychodzenie z domu nawet przez tydzień to dla mnie nic strasznego
- mam maga lvl 100 w world of warcraft
- nie wyglądam jak model
- mimo, że nie wyglądam jak model jestem wybredny
- nie potrafię rozmawiać z kobietami, w sumie w ogóle z ludźmi (większość mnie po prostu nie interesuje)
- nie lubię bezinteresownie pomagać ludziom
- jeżeli chodzi o drugą połówkę interesuje mnie tylko osoba, która będzie dzieliła większość moich hobby i nie będzie próbowała mnie zmienić
Nowy temat :) super
Ja mam jeden powód, hmm... generalnie to przynajmniej kilkanaście %, jeśli nie wiecej ludzi na ten sam "problem". Nie napiszę o co chodzi, ale to już tylko kwestia czasu aż się z tym uporam :)
Nowy temat :) super
Ja mam jeden powód, hmm... generalnie to przynajmniej kilkanaście %, jeśli nie wiecej ludzi na ten sam "problem". Nie napiszę o co chodzi, ale to już tylko kwestia czasu aż się z tym uporam :)
Tak sobie rozmyślam... czy potraficie, czy jesteście świadomi dlaczego- konkretnie- jesteście tzn. singlami?
Co sprawia, że sąsiad z dołu i kolega z jednej ławki z podstawówki mają "drugą połówkę" i są mniej, lub bardziej z nią szczęśliwi, a TY akurat nie?
Choćby jedna rzecz
Jestem świadomy dla czego, co i jak, lecz nie nazwał bym się "singlem". Bardziej wolę użyć formy "samotny", ba nie boje się tak mówić o samym sobie. Co też istotne odróżniam pojęcie bycia "singlem" a "samotnym".
Mój stan rzeczy, jest prosty: Jestem po sporej relacji/związku czy jak tam kto woli nazywać, po której z pewny X powodów pokręciło mi się ostro w moim życiu. /next/ Powolne dochodzenie do siebie, układanie na nowo życia itd. Jakoś ogólnie jestem z tym stanem pogodzony, nie boli mnie to jakoś że nie mam dziewczyny/partnerki/kobity/czy jak tam kto woli to zwać. Może jeszcze za kilka tygodni lub miesięcy, zacznę coś randkowa ale na razie jeszcze dla mnie troszkę za wcześnie.
Czy jest mi źle z faktem że jestem samotny? Początkowo było ciężko ale uważam to za normalną koleją rzeczy, lepiej się żyło kiedy się miało w kimś oparcie i komuś ufało, lecz stało się co się stało i trzeba jakoś żyć dalej... Czuję że za jakiś czas będę gotowy wejść w jakąś kolejną relację, na razie jeszcze się jakby "kuruję", wracam powoli do życia i ogarniam je... I takie tam...
- wygląd
- brak pewności siebie/niskie poczucie własnej wartości
- brak szczęścia?
- nieobecność na imprezach (u mnie w mieście właściwie nic się nie dzieje, a do Wrocławia nie mam z kim jeździć, samemu się nie chce, no i nie zawsze jest czas)
- brak czasu (odkąd wróciłem do pracy to zacząłem trochę to odczuwać)
- jestem nudziarzem
- nie myślę odruchowo o tym by np się dzisiaj gdzieś spotkać z ludźmi, czasem tylko nachodzą mnie takie dni, że stwierdzam że jestem sam i wtedy dopiero o tym myślę, a potem przestaję (co nie znaczy, że na co dzień jestem szczęśliwy, pewnie podświadomie wiem że czegoś brakuje)
- nie jestem teraz jakimś wybitnym studentem, ale łatwiej mi scałkować równanie różniczkowe niż rozśmieszyć kobietę
- jeśli chodzi o wygląd, to nie jest tragicznie. Mógłbym pochodzić trochę na siłownię, ale myślę że teraz nawet mogę się niektórym podobać. Paradoksalnie mi to przeszkadza, bo boję się że się spodobam, ale nie spełnię oczekiwań, może nawet już po paru pierwszych wyrazach kobieta będzie mną rozczarowana.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach