Ja od samych 40 mln bym nie był szczęśliwy.
Od napływu pieniążków zniknęłoby jednak kilka zmartwień, przez co może w konsekwencji pewnie by mi pomogło kogoś znaleźć. Oczywiście, nie mówiłbym na początku znajomości, że mam sporo kasy... ;)
Czasy się zmieniły, teraz nie potrzeba modłów klechy, ślubów kościelnych, żeby być razem, choć oczywiście kasa jest ważna. Ale przy tak dużej wygranej łatwo można ześwirować.
ja bym zaryzykowała... chociaż oczywiście nie ryzykowałam zakupu kuponu, bo nie wierzę w wygraną, mam przekonanie, że wszystkie totolotki są ustawione... jestem jak też Żyd co się modlił do boga o wygraną przez kilka lat, w końcu bóg się zdenerwował i odezwał się do Żyda "daj mi jakąś szansę, kup chociaż jeden los"
Ostatnio zmieniony przez zapominajka 2016-05-06, 15:02, w całości zmieniany 1 raz
kochamma [Usunięty]
Wysłany: 2016-05-07, 13:14
wszystko zależy od człowieka. mam znajomego który jest typem samotnika. ma akwarium za kilka tys ponad 100 ryb i pełno roślinek i całymi dniami tapla się w wodzie i jest szczęśliwy. nie lubi wychodzić nigdzie, woli sam spędzać czas niż z kimś. nie chce mieć rodziny. ja na przykład muszę być z kimś. nie ma reguły, wszystko zależy od człowieka. miałem też znajomego który zawsze jeździł sam do kina. mało tego wykupował zawsze 3 miejsca zęby nikogo nie było przy nim - aby samemu film obejrzeć w spokoju. jak znajomy jakiś chciał iść z nim to się nie zgadzał. ja byłem raz sam w kinie to wyszedłem ze łzami w oczach po paru minutach. człowiek człowiekowi nie równy
Ostatnio zmieniony przez kochamma 2016-05-07, 13:15, w całości zmieniany 1 raz
kochamma [Usunięty]
Wysłany: 2016-05-07, 13:27
dodam jeszcze że ostatnio gadałem ze znajomym o samotności to sie strasznie zdziwił czemu uważam się za samotnego. pracuje, studiuje, mam swoje pasje, mam kumpli z którymi raz na jakiś czas się spotykam, spotykam sie z dupami, mam jakąś tam rodzinę. wiele osób na moim miejscu nie czułoby się samotnymi, ale ja jednak się czuje.
skoro dobrze funkcjonujesz, masz dużo kontaktów społecznych to znaczy, że nie jesteś samotny, to proste
ja kiedyś byłam przekonana, że jak znajdę "miłość swojego życia" to będę szczęśliwa i wszystkie moje troski miną, miłość "uleczy" mnie z cierpienia... długo w to wierzyłam, aż w końcu naprawdę znalazłam "miłość mojego życia" i wtedy to dopiero była masakra... no ale nie każdy musi tak mieć jak ja.... tak tylko mi się skojarzyło
czasem myślę, że jakby to się nie stało byłoby może łatwiej, wciąż bym wierzyła.... ale tak naprawdę wiem, że zmarnowałam bardzo wiele lat wierząc w bzdury, nie mające nic wspólnego z realnym życiem... to taka prywatna dygresja, bez związku z nikim... im dłużej ucieka się od rzeczywistości w marzenia tym bardziej brutalne jest zderzenie z życiem
smutno mi... za wszystko trzeba w życiu płacić
Ostatnio zmieniony przez zapominajka 2016-05-11, 08:53, w całości zmieniany 3 razy
W moim przypadku jest tak, że "bycie singlem" wcale mi nie przeszkadza, a wręcz, ma to swoje zalety.
Ja jestem od zawsze singlem ( brak szczęścia do właściwej kobiety ) i nie cierpię z tego powodu.
Ja zawsze jestem zdania i wiem, że nie tylko ja mam takie zdanie , że "lepiej być singlem, niż być z niewłaściwą osobą, przez którą ma się problemy".
I to jest właściwe stwierdzenie. Oczywiście, nie każdy przyjmuje do wiadomości, że jest sam i nie może trafić na inną, właściwą osobę. Ja to przyjmuje do wiadomości, bo potrafię sobie tłumaczyć, że "i tak nie mam szczęścia do kobiety, odpowiedniej dla mnie i nic na to nie poradzę".
A uważam, że na siłę z kimś być, to jest nienormalne zachowanie, a niektórzy tak się zachowują.
Ja jestem takim człowiekiem, że ja nie lecę na pierwszą lepszą, jaka się nawinie. Owszem, zwracam uwagę na wygląd kobiety, jak każdy facet. Ale mnie sam wygląd, atrakcyjność kobiety nie skusi, jak to się dzieje, w przypadku wielu facetów, którzy lecą na wygląd u kobiet, bo to liczy się najbardziej.
Miałem do czynienia z różnymi kobietami, miałem nie jeden kontakt z kobietą i nie jest łatwo trafić na odpowiednią.
Na to się składa kilka czynników, które ułatwiają poznanie takiej kobiety. Miałem koleżanki, ale nie zawsze były dobre relacje. Przeważnie zawsze były jakieś przeszkody, powodujące to, że nie mogłem być w normalnych relacjach z kobietami.
I tu nie chodziło tylko o "fajne rozmawianie ze sobą", bo to nie wszystko w relacjach bliskich.
Ja nawet się cieszę, że jestem singlem, bo to mi daje dużo do myślenia.
a ja tak czasem marzę, żeby zamieszkać na odludziu, gdzieś w lesie, może być w takiej chatce jak miał Hagrid... albo w innej, nie upieram się... czuję, że wtedy byłabym szczęśliwa :)
Serio? czy sama siebie oszukujesz ... ja tak kiedyś mieszkałem przez pół roku sam, bez kontaktu z kimkolwiek... koszmar. :/ Poczułem się jak bezdomny, wieczorami łaziłem po ulicach z nudów, do kina chodziłem po to żeby wypełnić czymś czas i choć na chwile zahipnotyzować swój umysł i odepchąć męczące mnie myśli... na siłownie tak samo chodziłem po to żeby się zmęczyć, na co mi ten "lepszy" wygląd.... :) Jedynymi osobami które do mnie dzwoniły byli rodzice maka co niedziele dzwoniła po to żeby sie spytać... co jadłem na obiad i czy w kościele byłem ... a stary?... dzwonił tylko po to, żeby mnie zjebać czemu ja nigdy do niego nie dzwonie, czemu nie interesuje się domem...
Ja tam nie widzę nic złego w "byciu singlem".
Podoba mi się taki stan bycia, bo jest to, czasem korzystne dla samego siebie. Przeważnie jest tak, że "single" są z konieczności. Czasami jest to, po części własny wybór z jakichś przyczyn. U mnie jest tak, że, po części jestem singlem z wyboru, ale też i jest to konieczność.
Ja nie mam problemów z zaakceptowaniem takiego stanu, bo dla mnie jest to dobre rozwiązanie, gdyż widzę w tym zalety. Ale są ludzie, którzy nie mogą się pogodzić z tym, że są sami, że nikt ich nie chce i cierpią, płaczą z tego powodu.
W ich myśleniu, to tak, jakby związki partnerskie, były najważniejszą rzeczą, a przecież tak nie jest.
Są też inne, ważne sprawy, które są warte uwagi, nie tylko "bycie razem". Jeśli chodzi o całą tą miłość, uczucia, nigdy tego nie szukałem, tym bardziej na siłę. Bez tego też można żyć, nie mając miłości, a wielu ludzi, nawet nie doświadczyło tego uczucia. Ja nigdy nie miałem uczucia miłości, nie czułem go, bo nikt mnie nim nie obdarzył.
Znałem nie jedną kobietę, a jakoś nie było z tego związku, ani żadnego uczucia. Tylko normalna, koleżeńska znajomość.
Ja nie mam problemów z zaakceptowaniem takiego stanu, bo dla mnie jest to dobre rozwiązanie, gdyż widzę w tym zalety. Ale są ludzie, którzy nie mogą się pogodzić z tym, że są sami, że nikt ich nie chce i cierpią, płaczą z tego powodu.
W ich myśleniu, to tak, jakby związki partnerskie, były najważniejszą rzeczą, a przecież tak nie jest.
No widzisz, dla każdego coś miłego.
Tobie taki stan pasuje, ale innym może nie pasować i mają do tego prawo. Cierpią, bo widocznie tego potrzebują, a nie mają. I niekoniecznie muszą być desperatami i traktować to jako najważniejszy cel swojego życia. Zresztą, nawet jeśli dla niektórych bycie w związku jest takim najważniejszym celem, to nie możemy im odbierać takiego prawa. Dla Ciebie bycie w związku moze nie być najważniejszą rzeczą, dla kogoś innego może być.
Każdy chce być kochany, tyle w temacie, nie ma co się oszukiwać.
a ja tak czasem marzę, żeby zamieszkać na odludziu, gdzieś w lesie, może być w takiej chatce jak miał Hagrid... albo w innej, nie upieram się... czuję, że wtedy byłabym szczęśliwa :)
Serio? czy sama siebie oszukujesz ... ja tak kiedyś mieszkałem przez pół roku sam, bez kontaktu z kimkolwiek... koszmar. :/ Poczułem się jak bezdomny, wieczorami łaziłem po ulicach z nudów, do kina chodziłem po to żeby wypełnić czymś czas i choć na chwile zahipnotyzować swój umysł i odepchąć męczące mnie myśli... na siłownie tak samo chodziłem po to żeby się zmęczyć, na co mi ten "lepszy" wygląd.... :) Jedynymi osobami które do mnie dzwoniły byli rodzice maka co niedziele dzwoniła po to żeby sie spytać... co jadłem na obiad i czy w kościele byłem ... a stary?... dzwonił tylko po to, żeby mnie zjebać czemu ja nigdy do niego nie dzwonie, czemu nie interesuje się domem...
Ale dlaczego jej odbierasz prawo własnego sądu? Czy to, że Ty się źle czułeś w samotności oznacza, że ona też musi? No halo.
Też nienawidzę takiej kompletnej samotności przez dłuższy czas, okropnie się męczę. Ale znam ludzi, którzy tak żyją i są naprawdę szczęśliwi. Każdy z nas jest inny i ma inne potrzeby.
W ogóle wkurza mnie takie narzucanie komuś na siłę własnego zdania.
Dopuśćmy fakt, że coś, co nie pasuje nam, komuś może pasować, nie generalizujmy.
To znaczy wiesz, dla mnie obydwa rozwiązania są dobre. Czy ja jestem singlem ( i nie jest mi z tym źle ), czy byłbym z drugą osobą, razem, też byłoby dobrze. Tylko to zależy od tego, na jaką bym trafił osobę, kobietę, czy byłoby warto się angażować, poświęcać swój czas dla kogoś.
W moim przypadku, różnie z tym bywało i najczęściej nie było dobrze. Czasami miałem już dość kobiet, tego angażowania się, które nie prowadziło do niczego sensownego. I to nie jest tak, że ja się zraziłem do kobiet, że się uprzedziłem przez te problemy.
Ja mam dystans do takich znajomości i wolę być ostrożny, niż dawać się wykorzystywać.
Niestety, wiele kobiet nie szuka bliskich relacji, normalnego kontaktu, tylko dobrej zabawy, "przyjemności na chwilę", a potem to olewają, nie wykazując żadnych uczuć.
Sam tego doświadczałem. W wielu przypadkach "single" to osoby z wyboru, ale jest to też wymuszone z powodu konieczności.
Każdy normalny człowiek, nie będzie sobie zawracał głowy i pchał się do kogoś, kto nie jest odpowiedni do związku.
Tylko ludzie, często tak nie robią, bo wiążą się z niewłaściwymi osobami, żeby mieć korzyści, finansowe, seks, przyjemności.
A to nie tędy droga.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach