Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Żyjąc przeszłością. Moja historia.
Autor Wiadomość
reynevan002 
Nowy


Wiek: 31
Dołączył: 29 Sie 2017
Posty: 31
Wysłany: 2017-09-08, 20:52   

A niech mnie.

Pięć lat temu zmarł mój ojciec. Nie specjalnie się tym przejąłem, nawet go nie znałem i z tego co wiem wykończyła go wątroba i trzuska, którą notorycznie faszerował alkoholem. Z tym, że w tym własnie momencie wydarzyło się w moim życiu coś dziwnego. Jeszcze przed jego śmiercią odczuwałem w sobie niepokój, a kiedy dowiedziałem się o tym fakcie zacząłem myśleć. O sobie, o przyszłości, własnej i innych, o tym czego pragnę, kim chcę być. Te wszystkie refleksje doprowadziły mnie na skraj czegoś czego nigdy nie czułem. Nie interesowałem się niczym, żyłem z dnia na dzień pogrywając w gry komputerowe, nie myśląc o życiu, jako o czymś co trzeba pielęgnować. Przez te innowacje zacząłem popadać w coś na kształt depresji. A depresja wywarła wpływ na co wydarzyło się potem. Nie chciałem być dłużej sam, więc wyznałem komuś miłość. Nie byłem pewien tego uczucia, po prostu chciałem coś zmienić.

Nie udało się. A ja... totalnie pogubiłem sie we własnym wyobrażeniu świata. Nie było jednak najgorzej, chodziłem do psychologa, potem psychiatry. Leki pomagały na tyle, że udało mi się zdać maturę, mimo narastających stanów lękowych. A rozmowy dodawały mi otuchy. Studia jednak dały mi w kość. Poszedłem na informatykę, kontynuując kierunek, który rozpocząłem w technikum. I tutaj właśnie rozpoczęły się kłopoty z którymi zmagam się do dziś. Nie wiedziałem jak rozmawiać z ludźmi, miałem zdiagnozowaną fobie społeczną, ale to było coś niezrumienianego - w rozmowach z innymi nie potrafiłem nawet rozmawiać pełnym zdaniem, moją jedyną formą interakcji było najczęściej kiwanie głową. Pojawił się alkohol, myślałem, że piwo, albo dwa sprawią, że rozluźnię się na tyle, aby sukcesywnie rozmawiać z ludźmi. Nic z tego ambitnego planu ratowania się alkoholem rzecz jasna nie wyszło. Pewnego dnia uznałem więc, że próby osiągnięcia czegoś w życiu, w moim obecnym stanie nie mają większego sensu. Wyszedłem z autobusu i nigdy więcej nie pojawiłem się na uczelni. Leki spaliłem w piecu i przerwałem leczenie ambulatoryjne.

To nie była jednak zła decyzja, zapisałem się zaocznie do innego technikum, aby otrzymywać dalej pieniądze związane z rentą rodzinną po zmarłym ojcu. I... jakby to ująć... walczyłem z sobą. W weekendy chodziłem na zajęcia, a w tygodniu jeździłem autobusami i nawiązywałem spontaniczne relacje z innymi. Począwszy od rozmowy z panią w sklepie, kończąc na spontanicznej rozmowie z kimś w parku. Minął semestr, pojawił się październik, a ja spróbowałem sił na kolejnych studiach.

Było dobrze. Przynajmniej przez pierwszy semestr. Miałem znajomych z sieci z którymi często się spotykałem. W moim życiu pojawiła sie dziewczyna. Jednak nigdy nie zapomniałem o alkoholu. Nie dość, że moja tolerancja zwiększyła się do sporych rozmiarów to ja sam przestałem wyobrażać sobie wyjścia na miasto bez możliwości spożycia. I tak zaczęły się kłopoty. Na drugim roku wysiadły mi jelita, stały się bardzo drażliwe. Przez stres związany z tym problemem znowu pojawiła się nerwica. Nerwica doprowadziła do nawrotu ataków paniki. A ja byłem zbyt dumny i nie chciałem udać się z tym problemem znowu do specjalisty. Niszczyło mnie to, ale uparcie tkwiłem przy swoim. Tkwiłem przy tym tak długo, że pod koniec drugiego roku studiów byłem już wrakiem. Dziewczyna, o ile kiedykolwiek mogłem ją tak nazwać odeszła, oblałem wszystkie egzaminy i cóż... po raz kolejny zerwałem ze wszystkim.

W tym momencie mogę się chyba streścić, bo każdy kolejny dzień przyjął taką samą formę. Wróciłem na terapię, jednak równocześnie rozpiłem się jak wariat. Ogarnąłem się na tyle aby zapisać się do szkoły, którą zawaliłem przez nowych znajomych, którzy wprowadzili mnie na nową drogę spożywania alkoholu. Nigdy nie "bujałem" się po barach i... spodobało mi się to. To było osiem piw rano, później drzemka, wyjście na miasto i kolejne hektolitry alkoholu. Kilka miesięcy później popadłem w autodestrukcje. To była mieszanka leków, alkoholu, sznury i żyletki. Leki z alkoholem zamieszałem do takiego stopnia, że zacząłem bać wychodzić się z domu. W tym roku zdecydowałem się na odwyk. Wróciłem do picia. Dokonałem aktu samobójstwa i wylądowałem w szpitalu. Wróciłem do picia. Zemdlałem przez odmawianie sobie jedzenia. Znowu wylądowałem w szpitalu.

A dziś jest dziś. To mniej więcej moja historia. Zrezygnowałem z napisania wielu szczegółów, ale sam fakt przyznania się do bycia alkoholikiem jest chyba wystarczający, aby ktokolwiek był jeszcze zainteresowany rozmową z moją osobą. Nie mniej jednak wrócę jeszcze do tytułu mojego tematu. Ciągle żyję przeszłością, wracam do tego co mogłem zmienić w swoim życiu, na kim powinno mi zależeć, a na kim nie. Co powinienem zrobić, a czego nie. Kiedy powinienem wziąć się w garść, a kiedy pozwolić sobie na łzy. Kiedy powinienem powiedzieć to co czuję, a kiedy trzymać emocje na wodzy. Nie widzę już siebie jutro, żyję teraźniejszością.
Ostatnio zmieniony przez reynevan002 2017-09-08, 20:58, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
     
Serious 
Aktywny


Dołączyła: 15 Cze 2015
Posty: 277
Wysłany: 2017-09-08, 21:33   

Przyznanie się do tego to wielki krok. Przed sobą i innymi.
Jestem Ci wdzięczna, że się tym podzieliłes.
Nie bardzo wiem, co mogłabym mądrego powiedzieć w tej sytuacji.
Zrobiło mi się przykro, gdy to przeczytałam, ale z drugiej strony pojawiła się jakaś nadzieja, że uda Ci się po raz kolejny z tego wszystkiego wygrzebać.
 
     
Poddrzewem 
Częsty bywalec



Dołączył: 17 Mar 2013
Posty: 653
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-09-09, 01:01   

Jako że bezsenność mnie łapie, postanowiłem się w końcu udzielić na forum konkretniej :>

Początkowo jak zobaczyłem tytuł z "moja historia" pomyślałem, że kolejna osoba pisze o swojej nieszczęśliwej miłości... bla bla bla... i że najprzedniej chce być pogłaskana pogłowie. A tu takie zaskoczenie! Może to zabrzmi dziwnie, ale jedna z bardziej pozytywnych? optymistycznych? - kurde nawet przeszukałem synonimii rożne i nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa, niech to pisia kostka! Chodzi mi o to że się wyróżnia (nie chodzi o aspekty pejoratywne) i jest w niej coś bardzo istotnego! A trochę już widziałem na tym forum wątków o tytułach "moje story"

Pierwsze co widzę, że jednak chcesz coś zmienić w swoim życiu a to już naprawdę wiele! Że próbowałeś, nie wychodziło - życie... cóż mogę powiedzieć, jak się upada trzeba wstać, czasem bywa naprawdę ciężko i nie widzi się już w niczym sensu - te momenty bywają strasznie złe. Każdy ma swoje demony, każdy toczy indywidualną walkę - której ciężar zna tylko on sam. I praktycznie 99% zależy od ciebie, bowiem masz chłopie jeszcze kawał życia przed sobą i sądzę że jeszcze je sobie jakoś dobrze ułożysz, choć zapewne nie raz jeszcze upadniesz - ale to normalne bowiem jesteśmy (tylko i aż) ludźmi.

Jako Wujek (nie odkrywcza-) rada, powrót na terapię, odwyk. Może nowe hobby? Ornitologia czy coś? A no i trzeba pamiętać o metodzie małych kroczków! Od razu góry się nie przeniesie.

p.s. ten twój alkoholizm raczej wielu osób nie wystraszy więc lep do góry :>
(chyba byś musiał smalec z psów topić abyśmy traktowali cie jak trędowatego - co mam nadzieje że nie robisz - prawda?)
Ostatnio zmieniony przez Poddrzewem 2017-09-09, 02:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
reynevan002 
Nowy


Wiek: 31
Dołączył: 29 Sie 2017
Posty: 31
Wysłany: 2017-09-09, 22:03   

Dziękuje za odpowiedzi.
Zostaje jednak przy stwierdzeniu, że alkoholizm odstrasza inne osoby. I nie mam tu na myśli sąsiadów, czy też ludzi na ulicach, którzy nic nie wiedząc pokazują palcami w głowie mając coraz to barwniejsze plotki. Mam na myśli wartościowe i inteligentne osoby. Poznałem ostatnimi czasy dziewczynę, nie byłem pewien w jakim kierunku ta relacja zmierzała, ale na pewno miało być to coś bliższego. Nie ukrywałem faktu, że mam problem z alkoholem, ale wystraszyła się tego i przestaliśmy się spotykać, odkładała spotkania, wymyślając coraz to bardziej niewiarygodne wymówki. Po prostu się mnie bała, co sama później stwierdziła. Jednak nie byłem wtedy czynnym alkoholikiem i bardzo mnie to zabolało.

Chociaż może bardziej bolesne jest to całe niezrozumienie ze strony innych. Pamiętam jak w szpitalu(za trzecim razem) wręcz grozili mi testami na narkotyki, bo nie potrafili uwierzyć, że nigdy ich nie brałem. Rozumiem, że pewnie większość narkomanów zataja ten fakt, ale c'mon! Może chociaż odrobina zaufania?

Co do tych forumowych historii o nieszczęśliwych miłościach to niestety muszę się zgodzić. Gdzie nie spojrzę wszędzie dramatyczne story o tym, że nigdy nie miałem dziewczyny, albo dała mi kosza i oh, cóż mi w życiu pozostało? Nie mniej jednak nie jestem hipokrytą i przyznaję, że sześć lat temu założyłem wątek na forum o treści: "jak się odkochać?". Każdy ciężko przechodzi swój pierwszy zawód miłosny, więc nikogo nie obwiniam o zakładanie tematów o podobnej treści. Internet to miejsce w którym prościej się otworzyć i cóż... trzeba być wyrozumiałym.

Dostałem w życiu kosza bodajże pięć razy. To troszkę sporo, zważywszy na to, że jak się już uprę, że to jest ta dziewczyna to ciężko mi to później wybić głowy. Najgorzej wspominam ten jeden zawód. Pamiętam jak z latającymi po sufitach rękami wręczyłem jej wiersz. Na co mi wtedy było tyle stresu skoro i tak z tego nic nie wyszło? Heh, chyba takie jest życie.

Nie wiem jakie mam plany na przyszłość. Planowałem zarejestrować się w tym tygodniu w UP, ale zrobiłem sobie wymówkę w postaci problemów z żołądkiem. Dosłownie wymówkę, bo dobrze wiem czym te objawy były spowodowane. Co by jednak nie było muszę w końcu tam się pojawić, jeśli nie będę posiadał ubezpieczenia mogę się pożegnać z ewentualnym odwykiem. Ciężko mi jednak dosłownie wyjść z domu, nawet na spacer, czy do sklepu. Mam stany lękowe, nasilone delirium alkoholowym i nie wiem, czy kilka osób chce mi spuścić łomot, więc czasami bywa tak, że jak widzę kogoś podejrzanego to wracam się idę do punktu do którego zmierzałem okrężną drogą.
Ostatnio zmieniony przez reynevan002 2017-09-09, 22:06, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
     
Serious 
Aktywny


Dołączyła: 15 Cze 2015
Posty: 277
Wysłany: 2017-09-09, 22:25   

reynevan002, trzymam kciuki, żeby w końcu udało Ci się tam iść, bo tak jak mówisz - musisz mieć ubezpieczenie, bez tego na odwyk nie ma szans, a jest Ci potrzebny i doskonale o tym wiesz. Cieszy mnie Twoja świadomość wagi problemu.

Co to love story innych ludzi na forum czy poza nim. Uważam, że nie należy nikogo rozliczać z takich rzeczy, bo każdy przeżywa to inaczej. Nigdy też sama na przykład nie pocieszam się myślą: "inni mają gorzej", ani nie pogrążam: "inni mają lepiej". Każdy odczuwa zupełnie inny ciężar na swoich barkach nawet jeśli problem wydaje się mniejszej/większej wagi.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2024
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS