Doszłam do jakiegoś dziwnego stanu... Usiłuję się pogodzić z faktem, że mężczyzna, który pod wieloma względami wydaje mi się tym jedynym, jest absolutnie nie dla mnie. A z drugiej strony jestem rąbniętą kretynką, która cieszy się, że on w ogóle istnieje.
Więc moje uczucia są mocno słodko-gorzkie, a mimo to upieram się czuć szczęśliwa. Przynajmniej momentami.
Niestety nie czuję się ani trochę szczęśliwy, moje życie utraciło jakikolwiek sens przybierając formę spowitej szarością egzystencji. Budząc się rano pragnę ponownie wrócić do łóżka. W niedalekiej przeszłości popełniłem kilka błędów z którymi nie potrafię żyć jak by tego było mało nie mam możliwości ich naprawienia gdyż każda próba mogła by przyprawić nowych kłopotów. Czuję się niczym w potrzasku z którego nie mogę się uwolnić, to wszystko ciągnie się za mną co dnia
Hah jestem 3 miesiące po rozstaniu , radość znów do mnie wróciła , ćwiczę , gadam z ludźmi , robię to co wcześniej , no i na prawdę nie mogę narzekać . Cieszę się z tego że robię coś dla siebie każdego dnia ;)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach