Wysłany: 2017-09-07, 08:58 alone84 - witam - nie wiem na jak długo
No to tak moje cele albo raczej marzenia to w różnej kolejności (zależy jak by się miały spełnić) albo od razu umrzeć albo wyzdrowieć i/lub pouprawiać sex z dziewczyną i umrzeć albo wyzdrowieć i wtedy pouprawiać sex z dziewczyną i umrzeć albo gdyby już było wszystko dobrze to wtedy ewentualnie żyć dalej, ALE chyba najważniejszy cel to właśnie mieć chociaż na chwilę dziewczynę z którą można by "tego" ale mam też wymagania: chciałbym jak już coś to żeby mnie lubiła chociaż trochę, nie chodzi mi o takie jakieś bzyku bzyku na patyku tylko żebyśmy się mogli chociaż troszkę lubić i szanować. Jestem na prawdę zdesperowany już nie wiem co mam robić i jak długo ze sobą wytrzymam, dzięki.
Nie chce być złośliwy, ale z takimi podejściem i takimi priorytetami w życiu nie znajdziesz sobie wartościowej osoby, która będzie Cie lubić, kochać i szanować. Oraz skoro tak bardzo jesteś zdesperowany, aby uprawiać seks to możesz to rozwiązać w inny sposób, prostytucja w dalszym ciągu jeszcze istnieje.
Hej reynevan002, ale się nie obrażam, mówię tylko jak jest, już mi nie zależy na niczym to postanowiłem napisać jak sprawy stoją, przecież nie zawsze tak było nie miałem takich priorytetów, dopiero niedawno tak mi się porobiło bo ile można czekać, całe dotychczasowe życie czekałem na dar z nieba i nic, na poznanie kogoś, kogokolwiek i nic, nigdy nic, nie wiem czemu tak jest, czy po prostu niektórym ludziom nie należy się choć odrobina szczęścia?, na początku grzecznie czekałem, nic na siłę, potem zacząłem się nawet modlić, potem błagać, trwało to dobrych kilka lat (powiedzmy od tej osiemnastki do trzydziestki) i nic, i tak by można opowiadać, teraz już nie mam siły ( przez moją chorobę) na miłości czy ewentualnie związki, jak wspominałem, poznać jak to jest z dziewczyną i móc umrzeć, ale nie z jakąś prostytutką, to już wolę zdechnąć nietknięty, oby jak najszybciej, (aha i jest mi troszkę lżej jak się wygadam)
Rozumiem. Dla mnie też potrzeba bliskości drugiej osoby jest bardzo ważna. Ale i też wiem również, że takie przesiadywanie, użalanie się nad sobą, czy nawet błaganie niebios, aby zesłały nam kogoś ukochanego nie przynoszą żadnego skutku. Trzeba działać. Taka prawda. Możesz mi(nam) powiedzieć na co chorujesz?
Oczywiście że powiem, wg lekarzy jest to nerwica (czyli raczej nie zakaźne no chyba że będziesz ze mną przebywać przez dłuższy czas to cię też dopadnie hehe) i to już w takim stanie że mam silne objawy psychosomatyczne prawie całego ciała, bardzo wiele objawów, dodatkowo jestem DDA i tak dalej. A co do poznania kogoś to pewnie że próbowałem ale nigdy nic nie doszło do skutku, jak już była jakaś rozmowa to nawet normalnie ze mną gadały ale jak coś próbowałem podkręcać rozmowę to nawet nie że były niechętne czy coś tylko tak dziwnie rozmowa schodziła na ZEROWY poziom i nic dalej nic po prostu nie iskrzyło, a jak by tak zliczyć to troszkę przez te moje "życie" mi los podsuwał naprawdę ładnie dziewczyny, ale chyba tylko po to żeby się ze mną pobawić w kotka i myszkę i to ja jestem tą myszką która kończy w brzuszku kiciusia. Pytania? walić śmiało, aha i sorki że mnie nie obchodzi zbytnio los ludzi, ale już mnie wyobchodziło przez całe życie i już jestem zmęczony ok? chociaż czasem chciałbym zbawić świat ale to tylko czasem.
Też cierpię na nerwice, a właściwie to na zaburzenia depresyjno-lękowe. Miałem kiedyś również zdiagnozowaną fobie społeczną, ale udało mi się z niej wyjść i rozmowy z innymi nie przynoszą mi już takiego trudu jak kiedyś.
Nie mniej jednak - nawiązywanie nowych relacji zawsze jest trudne, najgorsze jest to przejście pomiędzy rozmową o niczym(typowe - co robisz w życiu i co słychać) do jakiejś bardziej konkretnej tematyki. Nie wiem jak wyglądało to u Ciebie, ale nie próbowałeś nigdy rozmawiać o własnych zainteresowaniach? Muzyka, książki, kino, sport, podróże - każde hobby łączy ludzi.
Nie zauważyłem żeby nie obchodził Cie los innych ludzi. Nie rozumiem czemu o tym wspominasz.
reynevan002, U mnie lekarze sami nie wiedzą w jakim jestem stanie wiec opisali mi cały wachlarz zaburzeń F41 do 43 czy coś takiego, z tym że odkąd to mam jest mi łatwiej rozmawiać z ludźmi a właściwie to już nie mam żadnych oporów w żadnym temacie dlatego też tu jestem i wypisuje wszystko co mi dolega już się nie wstydzę, teraz jak na siebie patrzę to wskoczyłem z rozmowami na poziom hard i olewam wszystko ale też bardzo szybko się zniechęcam. Z hobby'm trafiłeś w 10 tyle że już wszystko poza mną, uwielbiałem muzykę, większość gatunków, dosyć czytałem, filmy och oglądało się, rower, bieganie, itd, oprócz podróży tego nie cierpię albo się po prostu boję nie wiem, ale to moje pieprzone schorzenie mnie całkowicie wyłączyło ( jak to piszę to łzy mi się same leją) było jeszcze kilka zainteresowań i to społecznych ale o nich może potem, tak że było by pewnie o czym gadać z kimś tylko nie było tego kogoś albo tej którejś. A los innych ? no przecież wchodzę z buciorami na forum i nic tylko o sobie i nawet nie przejrzę forum co się dzieję czy komuś coś potrzeba, np dopiero teraz przeczytałem twój post, i że jestem ciekawski to chciałbym wiedzieć co jest nie tak, ale OK nie masz śmiałości czy ci jest np wstyd to nie ma sprawy,
opisali mi cały wachlarz zaburzeń F41 do 43 czy coś takiego
Oh, jak ja uwielbiam te wszystkie eF-y. Pamiętam jak w szpitalu częściej się do nas zwracali tymi kategoriami, niżeli po imieniu.
alone84 napisał/a:
wskoczyłem z rozmowami na poziom hard i olewam wszystko
To olewanie wszystkiego może się zwrócić przeciwko Tobie. Dlatego też zwróciłem Ci uwagę na podejście jakie masz względem nawiązania romantycznej relacji. Nie wiem co mogły sobie pomyśleć forumowe koleżanki, ale chyba nikt nie lubi tego typu desperacji.
alone84 napisał/a:
szybko się zniechęcam
Też mam tak ostatnimi czasy. Szybko "nudzą mnie" nowe relacje i nie mam ochoty, czy może bardziej siły żeby je podtrzymywać. Czasami myślę o sobie źle, ponieważ to nie miłe tak ignorować innych, ale to chyba wynik zwiększonych stanów depresyjnych.
alone84 napisał/a:
wchodzę z buciorami na forum i nic tylko o sobie i nawet nie przejrzę forum co się dzieję czy komuś coś potrzeba
Większość czasu poświęcamy na mówieniu o sobie, o tym co nas spotkało, co planujemy, i tak dalej. Także nie masz się czym przejmować.
reynevan002, a pro po olewania, już sam nie wiem jak się zachowywać, z natury jestem ( byłem miły i kulturalny) próbowałem zagadywać w sposób delikatny, słodki, żeby nikogo nie urazić, i nic żadnych ... no dosłownie nic, to może jak się będę zachowywał sztucznie i jak na chama przystało to może mówiąc w sposób olewająco-... "COŚ" mi się trafi,. Tak teraz jestem chamski i arogancki i jeszcze by się znalazło kilka przysłówków ... mówiąc "COŚ" o dziewczynach,. Teraz już mi wszystko jedno, bez miłości, bez poszanowania, bez szacunku, byle zaliczyć. Ostatnio oglądałem na yt że i tak dziewczyny wolą dupków więc trochę za późno ale może czas zacząć być dupkiem? , a co o tym myślą dziewczyny? proszę o wypowiedzi.
Tak ignorowanie innych i bycie chamskim w mojej osobie to właśnie wysoki poziom stanów nerwicowo-depresyjno-chorobowych... TAK właśnie na siłę będę takim s.......... że może życie zacznie się mnie wreszcie bać i przestanie kopać po d....
Hej, Nie odzywałem się bo jest u mnie totalny dół w różnych dziedzinach od zdrowia mojego i innych w rodzinie do problemów różnych, normalnie mi się nie chciało nic pisać ale forum czytam prawie codziennie.
reynevan002 hmm może/pewnie masz rację z tą generalizacją.
reynevan002 czytałem twoją historię i trochę się przestraszyłem bo ja mam właśnie problem jak ktoś ma taki problem jak ty, wiesz o co mi chodzi?, nie chcę nikogo urazić ale po prostu unikam kogoś z uzależnieniem, mam tak we łbie nabite przez członka mojej rodziny że normalnie nie mogę.
Do pewnego czasu nie wiedziałem jak bym się zachował w towarzystwie kogoś kto przestał pić ale właśnie w psychiatryku spotkałem jednego gościa który się wycofał z tego uzależnienia i naprawdę go polubiłem, A jak sam o tym mówisz to znaczy że nie jest tak źle jak by się mogło wydawać bo co innego jak ktoś się tego wypiera (mówi że nie ma problemu) oj to jest u mnie przegrany ale jak ktoś wie to może pracować nad sobą.
Oby ci się mogło udać. A ja powiem tak że ja się zarzekam że nigdy nie sięgnę po żadne używki/alkohol ale jest naprawdę źle i nie wiem jak to się skończy, jak się coś stanie złego to nie wiem co będzie, albo sięgnę po wódę albo się w końcu potnę, wystarczy silniejszy impuls wyzwalający, KURDE NIE MOGĘ!!!!!! sory.
Sorry, że się wtryniam, na dodatek nowa i nie znam tu nikogo, ale jakoś nie potrafię zostawić takiego posta, skoro już go przeczytałam.
Napiszę tylko tyle - skoro jest ci lżej, jak się tu wygadujesz, to się wygaduj, nie oglądając na to, czy wychodzisz na skupionego na sobie egoistę czy nie. Myślę, że jak jest się w takim stanie jak ty, to chrzanić konwenanse i ratować się w każdy możliwy sposób. Więc się wygaduj, wyrzucaj z siebie i pisz o sobie - zawsze się znajdzie - tak myślę - ktoś, kto zareaguje, a wtedy, to akurat wiem po sobie, choć nie mam aż takich doświadczeń jak ty, robi się po prostu lżej, ze ktoś nas zauważył, zareagował, odezwał się.
Trzymam kciuki za powrót do zdrowia, za lepsze samopoczucie, za kolejny mały sukcesik i powstrzymanie się np. przed pocięciem (nie rób tego, proszę), za poznanie fajnej dziewczyny, za to, żeby było wreszcie dobrze, a nie źle. Pozdrawiam.
Cześć PrzytulAnka dzięki za twoją odpowiedź, a właśnie wtryniaj się bardzo dobrze,
z tym trzymaniem kciuków to trafiłaś w dychę, tylko z tym cięciem nie obiecuję bo to wszystko trzyma się na cieniutkim włosku, nie wiem kiedy pęknie i na to nic nie poradzę.
A czemu ty tu jesteś jeśli można wiedzieć ale jak nie chcesz to nie pisz.
Czemu tu jestem? Trudno mi jeszcze o tym pisać, muszę się trochę z wami pooswajać. Niby nie mam na koncie żadnych oficjalnie szpitalnie stwierdzonych sytuacji depresyjnych, ale pokręciło się trochę, a może całkiem sporo, w moim życiu i mierzę się z nim jakby od nowa. I chyba trochę pora wyjść do ludzi, chyba już ten czas... Żeby przestać udawać, że świetnie jest jak jest, że sobie daje radę i takie tam - trzymanie fasonu. Nie jest dobrze, a radę daję sobie z wielkim trudem.
Ale to, że mogę z kimś pogadać, to już jest dla mnie duża rzecz.
Nie odpisuję bo... a szkoda gadać, wszystko się wali, i to w różnych dziedzinach, już nie wiem do kogo mieć pretensję, moje cele odchodzą w siną dal, eh, na forum zaglądam co jakiś czas w nadziei że sam nie wiem co, że mnie olśni, że jest ktoś kto to przeczyta, podpowie, odpowie. Nic nie boli a boli, żeby tak można odpocząć. Jak było dobrze to się nie przykładało do tego uwagi a teraz się tak wszystko p.....li ile jeszcze, ile jest się w stanie wytrzymać?.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach