Wiek: 31 Dołączył: 12 Mar 2011 Posty: 349 Skąd: Słupsk
Wysłany: 2011-04-02, 23:35
Witam.. Przepraszam ze porusze temat:
Czy samotnosc jest powodem do popelnienia samobojstwa? Nigdy nie wiesz co sie stanie jutro.. Moze jakas powazna zmiana zajdzie w zyciu? albo chociaz cos malego zacznie sie zmieniac.. Warto przeciez sprobowac!
Taaa zmieniło się, poszedłem do pracy. Tam nie ma lasek. To jest praca w systemie 12/24...więc częste wypady po lokalach w tej mojej dziurze, mogę sobie zapomnieć.
Tak, to jest powód. Kto tu mieszka, ten jest mnie w stanie zrozumieć...a nie zamierzam sie z kimś związać np w wieku 35 lat, bo to dla mnie wstyd i upokorzenie...
tuco, nie przesadzaj...
Ja przez dwa lata pracowałam w systemie 12/24 i poznałam wielu fajnych ludzi.
Po drugie. Skąd ta myśl, że związać się z kimś w wieku 35 lat, to wstyd?
Co to za pomysł w ogóle jest? Nie ważne czy znajdziesz kogoś w wieku 25, czy 35 lat, istotne jest to, że to będzie ważna w Twoim życiu osoba.
Witajcie! Jakoże mam się przedstawić, co jest nieco problematyczne, gdyż nie lubie mówić o sobie. Mam 19 lat, namieszane w życiu. Odnośnie przyczyny; samotność w tłumie ludzi. Szukam ludzi którzy, mają coś w sobie, nie chcę obracać się w tłumie masek...
A właśnie, że nie zmarnowana! Rozważmy chociaż za i przeciw;
Za: bliskość drugiej osoby, miłe spędzanie czasu, poczucie akceptacji, miłości
Przeciw: Uwiązanie, niemożność poznanie siebie samego, utrudnienie w podejmowaniu własnych decyzji, rozczarowania, kłamstwa, mało wolnego czasu na zainteresowania i znajomych, możesz umawiać się z kim chcesz, wolność, samodzielność!
A więc czy zmarnowana? Nie sądzę, masz szczęście tylko go nie widzisz!
Ja żałuję wszystkich moich związków, a czegoś takiego chyba nikt nie chce, po co komplikować sobie życie?
To nie ja mam problem. Żal, nie oznacza zacytuję; "chcę się zabić...", "ZMARNOWANA MŁODOŚĆ". Wiec kiedy próbuję Ci wyjaśnić, że nie jest tak źle, podaję argumenty, nie musisz się mnie czepiać.
Żałujesz swoich związków? To miej sobie żal. Ja Tobą nie jestem. Przynajmniej możesz powiedzieć, że początki były wspaniałe.
Ja tak nie mogę. 10 lat walki z samotnością, po prostu przegrałem
Nigdy nikogo nie miałem i mieć nie będę a mam 25 lat.....
Dla mnie to największy wstyd i upokorzenie...
Dla was pewnie nie, ale dla mnie tak!!!!!!!!
A gdzie to moje pierdolone szczęście było przez ostatnie 10 lat, gdy przez samotność nabawiłem się depresji, nerwicy i próby samobójczej?
Jedyne co mi napiszecie, to idź do lekarza...
Byłem nie pomógł.
Do psychologa chodzę od 2006 roku, też nie pomaga. Takie tam frazesy....
Ej, ale Tuco nie wściekaj się, przecież wiesz, że nie chcę Cię urazić...
Słuchaj, ale może robisz coś co powoduje, że Twoje życie uczuciowe jest nieudane? Nie masz jakiś wątpliwości?
Jak czytam Twoje posty, to zastanawiam się czy nie jest tak, że za bardzo Ci zależy.
Być może byłabym Ci w stanie pomóc, gdybym Cie lepiej poznała.
Ehh...nie wiem od czego zacząć...Urodziłem się w 1986. Jestem jedynakiem. Mój ojciec gdy miałem 3 latka o mało mnie nie zabił, parę lat później spotkałem lekarza, który wtedy mi zakładał opatrunki. Powiedział mi, że jeszcze jeden cios w głowę i...by musiał wypisać akt zgonu. Potem było trochę lepiej, ojciec rekompensował mi to wszystko rzeczami materialnymi i to wszystko co mi dał, ale też dobijał psychicznie...Matka była w porządku, ale i ona wiele przez niego wycierpiała podobnie jak babcia...Dlatego właśnie od dziecka panicznie boję się samotności, na żadnym zdjęciu z dzieciństwa nie jestem uśmiechnięty, teraz z resztą też nie. Już w wieku 15 lat zapragnąłem kochać i być kochanym. Mija 10 lat i nic się nie zmienia. Teraz pragnę śmierci. W szkole nigdy się dobrze nie uczyłem, no może nie licząc angielskiego, ledwo przechodziłem z klasy do klasy. Cały czas czułem się samotny. W 2003 r. stwierdzili u mnie depresję z epizodami shizoafektywnymi. Trwa to do dnia dzisiejszego z przerwami. W 2006 roku próbowałem się zabić. Siedziałem sobie u znajomego na parapecie nogi za oknem w ręku trzymałem do połowy opróżnioną butelkę wódki i chciałem skoczyć, ale znajomy mnie wciągnął z powrotem..Dziewczyny mnie olewały i olewają w moim miasteczku można prędzej poznać emeryta niż kogoś w stosownym wieku. Zapisałem się na kurs prawa jazdy - zrezygnowałem. Byłem na studiach - zrezygnowałem po roku. Uczyłem się grać na gitarze - zrezygnowałem...Nigdy się nie całowałem, seksu też nie uprawiałem nigdy (ale tutaj taka jedna dziwka może mi pomóc), nigdy nie byłem na imprezie sylwestrowej, nie byłem na studniówce. Czuję wstyd i upokorzenie. Dopóki będę sam, to będę się tak czuł, niestety będę sam do końca, dlatego chcę się zabić. Na dyskotekę nie pójdę, bo nie umiem tańczyć, za to potrafię wypić..Nie potrafię gadać z dziewczynami ani w necie ani w realu. No chyba, że o swoich problemach, ale nigdy nie odważę się zagadać do jakiejś obcej laski. Nie raz próbowałem - serce mnie kuło, ręce się trzęsły, pociłem się i jąkałem. I tak mi to życie płynie, a raczej powoli kończy się.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach