Wysłany: 2021-05-24, 15:50 Zostawił mnie i jestem samotna
Witam, niedawno zostawił mnie chłopak którego bardzo kocham dalej... byliśmy razem 2 lata i mieszkaliśmy razem, było nam wspaniale ale On powiedział że nic już nie czuje. Jest na mnie wściekły że go kocham i że wierzę że jeszcze możemy być razem kiedyś... Obiecałam że zaczekam na niego. Nie rozumiem dlaczego jest na mnie wściekły za moje uczucia kiedy ja jego uczucia rozumiem i tylko chce żeby znów zaczą czuć uczucia... Ze znajomymi wychodzi i lubi z nimi się bawić i jest szczęśliwy więc czuje radość ale ze mną nie pomimo że zawsze się śmialiśmy się i dobrze nam było razem... Nie rozumiem o co mu chodzi? Mówi mi że ja nic nie zrobiłam złego że to tak jakoś się stało że przestał czuć i tyle. Przykro mi jest, on jest dla mnie jedynym. Czuję ogromną samotność, chodzę na terapię i przyjmuję leki na depresję po tym wszystkim tak bardzo to przeżywam że go straciłam, że zostawił mnie, a ja go kocham.
Witaj, widocznie tak na prawdę nigdy Cię nie kochał skoro zostawił Cię samą od tak bez przyczyny. Nie warto czekać na kogoś takiego, lepiej wyciągnąć wnioski z tego doświadczenia i iść dalej przed siebie, poznać kogoś wartościowego i dojrzalszego emocjonalnie, przede wszystkim kogoś kto Cię obdarzy prawdziwą miłością i szacunkiem. Wiem że łatwo powiedzieć ale innego wyjścia nie widzę. To że jest na Ciebie wściekły za to że go kochasz to już pozostawiam bez komentarza.. Oczywiście współczuje Ci bardzo tej sytuacji, mam nadzieję że się szybko pozbierasz i poznasz kogoś dojrzałego, wartego Twoich uczuć.
Witaj na forum, przykro mi, że spotkało Cię coś takiego, bo zawsze jest ciężko znieść odrzucenie.
AniaA123 napisał/a:
tylko chce żeby znów zaczą czuć uczucia..
To nie jest TYLKO, niestety. Nikogo nie można zmusić do tego, żeby zaczął coś czuć do Nas, czy do kogokolwiek innego (nawet gdy kiedyś ktoś czuł).
Bart87 napisał/a:
tak na prawdę nigdy Cię nie kochał skoro zostawił Cię samą od tak bez przyczyny.
Mocno krzywdząca opinia. Nie zgadzam się z tym, że ten, kto zostawia, nie kochał nigdy. Przyczynę podał: nic już nie czuje. To się zdarza, niestety (wiem, brzmi to bardzo lekko, ot miłość mija, ale tak po prostu jest...), miłość mija, tak jak i nienawiść i wiele innych uczuć. To, że kogoś kochamy nie znaczy, że będziemy kochać go wiecznie.
AniaA123 napisał/a:
Mówi mi że ja nic nie zrobiłam złego
Z doświadczenia powiem: jeśli tak powiedział, trzymaj się tego, w sensie: nie obwiniaj się, że coś zrobiłaś, że to przez Ciebie, bo to tylko pogorszy to przygnębienie. To droga donikąd tak naprawdę. Gdyby podał Ci konkretnie, że odchodzi, bo zrobiłaś to to i tamto, to mogłabyś analizować swoje zachowania, powinnaś nawet, bo przecież coś na przyszłość można z tego wyciągnąć. Ale w innym wypadku - nie zadręczaj się, chociaż wiem, że ciężko jest tego nie robić, bo próbujesz sobie tym samy zracjonalizować to wszystko, żeby łatwiej to znieść, przyjąć i tak dalej.
Przez jakiś czas będzie Ci ciężko, to zrozumiałe i normalne, ale bardzo cieszy mnie ten fakt:
AniaA123 napisał/a:
chodzę na terapię i przyjmuję leki na depresję
Ja również przez takie zawirowania, związane z innym człowiekiem, wylądowałam u psychiatry i na terapii. Podniosłam się z tego, choć zajęło mi to bardzo dużo czasu, ale chcę, żebyś wiedziała, że to jest możliwe i życzę Ci tego z całego serca. :)
Bo pomyśl może w ten sposób (na mnie to zaczeło z czasem działać): bardzo chcesz z Nim być, jest dla Ciebie tym jedynym, ale... czy byłabys szczęśliwa z człowiekiem, dla którego Ty nie jesteś jedyna? Który nie dałby Ci tego, czego tak naprawdę potrzebujesz i co chciałabyś otrzymac od niego?
Niektórzy ludzie nie są dla siebie, nie można sparować się z tym, z kim chcemy, tu jest potrzebna chęć obu stron, choćbyś nie wiadomo jak stawała na głowie, aby uchylić mu nieba... to nie zadziała.
Trzymam mocno za Ciebie kciuki, żebyś szybko poczuła się lepiej i żeby było Ci lżej na sercu:)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach