Witam, na forum, chciałbym krótko opisać swoją sytuację, bo czuję potrzebę się wygadać i jednocześnie zapytać się Was o pewną sprawę.
Chodzi o studniówkę, którą mam za niecały miesiąc. Idę sam, chyba jako jedyny chłopak z klasy. Ale nikt się akurat na szczęście z tego nie śmieje, rozumieją, niektórzy nawet trochę chyba mi współczują. Większość osób bierze swoje dziewczyny/chłopaków, a kto nie ma, ten sobie dobiera znajomego z klasy/równoległej klasy.
Ja chciałem iść z jedną dziewczyną, w której się zakochałem już ponad rok temu, gdy ją poznałem. Jesteśmy dobrymi znajomymi. No ale niestety, przez ten czas brakło mi odwagi na postawienie pierwszego kroku, wyjścia z inicjatywą, na po prostu nie umiałem, mam blokadę, przez nieśmiałość itd. itp. Mniejsza o to, może napiszę o tym innym razem. W końcu się zebrałem w sobie i jej zapytałem, czy by ze mną poszła, no ale już poprosił ją inny chłopak i tyle z tego wyszło. Tego jak byłem (i jestem) na siebie wściekły, że tyle zwlekałem, to lepiej nie będę opisywał. W miedzyczasie jej koleżankę, z którą jestem raczej w dobrych kontaktach "zabrał" inny kolega i moje pomysły się skończyły, a z drugiej strony jakiejś pierwszej lepszej, by mieć, to nie chcę brać. Nie o to chyba chodzi.
I tu się rodzi moje pytanie:
Jak to jest iść samemu? I jeszcze głupsze pytanie...: jaką funkcję pełni partner(ka) na studniówce? Czy jak się razem z kimś idzie, to się z tym kimś jest non stop (pomijam siedzenie przy stole), tańczy i gada tylko z tą osobą? Razem spędza cały czas?
Nie ukrywam, że boję się iść na tą pieprzoną studniówkę, trochę mi wsyd i strasznie głupio tak...Nie chce mi sie iść, no ale cóż. Najwyżej pozostanie mi się najjeść, popić i jakos przetrwać te kilka godzin....:(
Co do studniówki- na swoją poszłam z ówczesną przyjaciółką (miałam iść z kolegą-czyli jej byłym, ale zagroziła wojną, więc postanowiłam, że nie idę w ogóle, ale wychowawczyni zagroziła zagrożeniem z niemieckiego)... no to poszłam :/
tyle pieniędzy straconych...
trochę się wypiło, potańczyło, generalnie stypa
Porażka, jeśli jeszcze możesz się wycofać to bierz kasę i zainwestuj ją w coś przydatnego
Co do studniówki- na swoją poszłam z ówczesną przyjaciółką (miałam iść z kolegą-czyli jej byłym, ale zagroziła wojną, więc postanowiłam, że nie idę w ogóle, ale wychowawczyni zagroziła zagrożeniem z niemieckiego)... no to poszłam :/
tyle pieniędzy straconych...
trochę się wypiło, potańczyło, generalnie stypa
Porażka, jeśli jeszcze możesz się wycofać to bierz kasę i zainwestuj ją w coś przydatnego
Ty masz w ogóle jakieś pozytywne wspomnienia?
A co do tematu... nie wiem jak to jest iść samemu na studniówkę... ale wszystko zależy od tego jaką jesteście klasą, czy masz jakieś dobre koleżanki, które może też idą same, albo idą we dwie razem itd itp.... po prostu, rodzi się pytanie czy będziesz miał się z kim bawić..... chyba, że interesuje Cie picie, picie, picie przy stoliku ... i ewentualne liczenie na ochłapy w stylu... ktoś zwalnia Ci na 2 kawałki swoją partnerke/partnera... :). Co do samej studniówki.... ja byłem na dwóch i takie sobie są te imprezy...młodzież udaje dorosłą, a nauczyciele hmmm to już z tym różnie..., radziłbym jednak sobie koggoś poszukać, nie masz brata/siostry, którzy mieliby jakieś fajne koleżanki ?
Mnie tam się podobało, choć byłem bez partnerki. W sumie nie wiem czy to nie było lepsze niż sytuacja kolegi, który zaprosił koleżankę, a ona wyglądała raczej na zainteresowaną chłopakami z innej klasy niż nim, można nawet powiedzieć że trochę go olewała ;) Co do tańców to ja dużo nie tańczyłem, raz że nie było za bardzo z kim (koleżanka z innej klasy była bez partnera i zgodziła się trochę powywijać ze mną, ale tylko trochę), a dwa że nie umiem tańczyć. Pewnie z tego drugiego powodu nie mam niedosytu że długo na tym parkiecie nie zagościłem ;)
Co do studniówki- na swoją poszłam z ówczesną przyjaciółką (miałam iść z kolegą-czyli jej byłym, ale zagroziła wojną, więc postanowiłam, że nie idę w ogóle, ale wychowawczyni zagroziła zagrożeniem z niemieckiego)... no to poszłam :/
tyle pieniędzy straconych...
trochę się wypiło, potańczyło, generalnie stypa
Porażka, jeśli jeszcze możesz się wycofać to bierz kasę i zainwestuj ją w coś przydatnego
Ja tam na swoją studniówkę nie poszłam i uważam to za jedną z najlepszych decyzji jakie wówczas podjęłam. Co zabawne, na moją studniówkę szedł mój brat, a ja nie. Ale aktywnie pomagałam koleżankom w przygotowaniach, wybieraniu sukienek, po prostu nie lubię takich rzeczy.
Nie pomogę Ci więc w tym, jak to tam wszystko wygląda, ale wydaje mi się, że ludzie ze swoich klas siedzą sami i chyba nie izolują się w parach, bo to byłoby kompletnie bez sensu. ile można rozmawiać tylko z jedną i tą samą osobą?
OK, ale wracając do mojego 2. pytania, to jak to wygląda w praktyce najczęściej..jak ktoś z kimś idzie jako para, to się trzymają razem cały czas, tańczą i siedzą tylko ze sobą, czy zazywczaj "jest na luzie" i każdy ma "swoją wolność". ;)
Ja tam na swoją studniówkę nie poszłam i uważam to za jedną z najlepszych decyzji jakie wówczas podjęłam.
Ja też się na swoją nie wybrałam i również nie żałuję Zamiast spiny na oficjalnej imprezie wolałam anty-studniówkę z kumplami, bez par, eleganckich ciuchów i nauczycieli.
Więc ... totalnie nie mam pojęcia jakie zasady panują. Ale skoro ktoś idzie z chłopakiem/dziewczyną to jako para pewnie będą się trzymać razem nie? A jak ktoś idzie z siostrą/bratem, koleżanką/ kolegą to chyba mają więcej luzu i nie trzymają się cały czas za rączki no ....
Zresztą ... towarzystwo jest chyba potrzebne tylko do poloneza ... a potem to "róbta co chceta" i z kim chceta ... tak to widzę
No właśnie miałem na mysli dobierane pary na zasadzie z kolegą/koleżanką. Jeśli jest więcej "róbta co chceta" to jeszcze nie tak źle by było. Bo to każdy sobie kogoś brał, bo "głupio tak samemu, kicha, wstyd..." itp. itd. Byle kogoś mieć, nawet na siłę...
kochamma [Usunięty]
Wysłany: 2014-12-24, 22:18
moja studniówka była bardzo słaba. mama cały czas mi powtarzała że nie umiem tańczyć. dosyć szybko znalazłem sobie partnerke, kłopot w tym że ta stwierdziła ze jednak nie pójdzie ze mną przed samą studniówką bo znalazła sobie chłopaka ;/ z konieczności na szybko wziołem sobie dziewczyne, którą mało znałem, ale jakoś miałem do niej bardzo pozytywne wrażenie. nie cche kozaczyć ile to niby dziewczyn miałem do wyboru, ale miałem trzy kandydatki oprócz niej z którymi sie dużo lepiej znałem, ale cóż coś mnie podkusiło na tamta. przed studniówką jak z nią gadałem to już mówiła ze źle się czuje. na imprezie też nie piła nic, ani nie jadła. tańczyliśmy kilka razy, ale za pierwszym razem poyebałem kroki majac w głowie cały czas mamy zapewnienia ze nie umiem tańczyć i sie ośmiesze a potem już byłem spięty. gadka sie nie kleiła. niewiem czy naprawde źle sie czuła, czy nie chciała iśc ze mną, ale po 23 stwierdziła że jedzie do domu bo ją bardzo brzuch boli. choć tyle dobrze ze jednemu z moich ówczesnych przyjaciół laska zagineła po 20 a drugi pokłócił się ze swoją partnerką to działąliśmy razem. mimo wszystko jednak niesmak pozostaje .
w moim środowisku nigdy nie spotkałem się zeby ktoś poszedł na studniówkę kolega z kolegą albo koleżanka z koleżanką
bo "głupio tak samemu, kicha, wstyd..." itp. itd. Byle kogoś mieć, nawet na siłę...
A aż tak Ci zależy żeby iść? Nie wiem czy warto tak przeżywać ... to przecież żadna wielka impreza ...
...no widać po postach ,że jednak chce na nią iść, a co do tego, że to żadna wielka impreza.... - drugiej takiej miał nie będzie... na swojej nie byłaś to co Ty możesz o tym wiedzieć... jedynie to co Ci koleżanki naopowiadały...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach