Jak przestać być samotną? Co zrobić, gdy mieszka się w małej miejscowości, a praca zajmuje większą część dnia? Macie jakieś przemyslenia w tym względzie? Wszelkie praktyczne rady mile widziane....
Mała miejscowość kojarzy mi się z blizszymi lub dalszymi sąsiadami, którzy wszystko o sobie wiedzą (przepraszam ze mysle tak stereotypowo ).
Jak "pozbyć" się samotności - no tu trzeba działać niczym agent Bond. Rozpocząć od zwiadu . Dobrym terenem do zaciagnięcia takich informacji może być festyn/zabawa/grill/spotkanie po mszy (jeśli jest sie osobą religijną) czy innego tego typu impreza, gdzie schodzi się tłum ludzi . Tam być może znajduje się wspaniała osoba, z którą bedzie można dzielić sie swoimi przeżyciami/przemyśleniami itp. Aura obecnie jest sprzyjajaca do wychodzenia z 4 ścian.
Zalezy jak mało miasto. Ja mieszkam w średnim, generalnie nie utrzymuje znajomości z sąsiadami, bo starzy znajomi sie poprzeprowadzali, sporo nowyc osób się przeprowadziło w wieku 30-40 lat, wiadomo dzieci, place zabaw i w tym kręgu się znajomią. Tak jak chocholica napisała jakieś festyny na pewno, kluby, puby o ile są. Tylko to tez rosyjska ruletka, zalezy jak bardzo ktoś śmiały. Nie śmiejscie się ale ja kiedyś poznałam koleżankę w autobusie
Grishnak [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-17, 15:04
Przepraszam, że tak znienacka pojawiam się na forum, ale zarejestrowałem się specjalnie, żeby odpowiedzieć na tego posta:) Później skoryguję moje maniery i przedstawię się prawidłowo;)
Osobiście uważam, że miejsce zamieszkania nie ma większego znaczenia. W dzisiejszych czasach, przy powszechnym dostępie do internetu, takie rzeczy jak odległość itp. przestają być problemem.
A jak to zmienić? Próbować:) Poznawać nowych ludzi, otworzyć się, przestać być samotnym wewnątrz siebie. Zalatuje hipokryzją, jako że sam jestem cholernie samotny, ale naprawdę tak myślę i staram się tak żyć. A że kiepsko mi wychodzi, to już inna sprawa;)
A kiedy już się znajdzie swoją bratnią duszę, to gwarantuję, że odległość przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie i przejechanie 300 kilometrów po to, żeby przytulić przyjaciela w potrzebie stanie się czymś, nad czym nawet nie będziemy się zastanawiać. Hipokryzji część druga, bo tak jakoś wyszło, że nie mam przyjaciół i chyba nigdy nie miałem...
Taki już jest ten mój mały, pokręcony świat, ale Magdaleno - głowa do góry i byle do przodu;)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach