Ty zapewne tego nie zakończysz, nie odetniesz się, bo sam napisałeś, że będzie ciężko, bo nie potrafisz itd.
No nie potrafię, może i sprawia ból ale to jakoś poszło w zapomnienie jak się zobaczyliśmy. Chodzi o to że ona dla mojej psychiki jest obrazem pomocy której potrzebuję w trudnych chwilach i tak naprawdę nie sama rozmowa ale jej obecność daje mi siłę. Zobaczyłem ją i ten ból który zadała nagle stał się mały, teraz tak właśnie czuje. Że poradzę sobie z tym sam, wiem też że ten dobry stan szybko minie i to wszystko znowu zacznie boleć.
NovemberRain napisał/a:
Boję się tylko, że kiedyś może się to bardzo na Tobie odbić.
Czy się odbije? Na pewno, śmiem twierdzisz że już wpływa na mnie. Czy na dobre czy na złe to czas pokaże.
Głosy że jestem zabawką słyszałem już ponad rok temu, kiedy to Ona często korzystała z faktu że mam auto i nie odmówię. Wiem ze mówiłem że skończę to wszystko i tak dalej ale w momencie spotkania nawet najtwardsze zgoszkniałe podejście rozpada się. Jadąc do niej mogę mówić sobie co zrobię ale gdy ją widzę to wszystko rozpada się a ja jakby przechodzę w tryb " bierz winę na siebie". Więc ta przyjaźń w takiej czy innej postaci ale będzie trwać mimo skutków jakie niesie.
Jasper, jasna cholera, jestem przerażona. Dlatego, że Ty sobie doskonale zdajesz sprawę z tego, co ta dziewczyna z Tobą wyprawia, a mimo to - tkwisz w tym.
Byłoby mi łatwiej zrozumieć gdybyś tego nie zauważał,. gdybyś był ślepy na wszystko, co ona robi. Ale w takiej sytuacji... ? To tak, jakbyś sam sobie toksyny wpuszczał do organizmu, przez naostrzony wkład od długopisu, prosto pod kolano...
"Daje wam kroplówkę z szambem przez zabrudzony wenflon,"
Paluch- Za wszystko
Sory za porównanie ale jakoś tak przyszło mi do szkoły, prawie cały czas słuchawki na uszach robi swoje :)
Wiem że trwanie w tym jest swoistym strzałem w stopę. Są też pozytywne strony naszych relacji, same relacje są dość złożone i trudne do opisania bo cóż... nie wszystko można opisać słowami.
eh... sam już nie wiem...
Ciężko jest skazać siebie na samotność taką do końca...
mówią że jak boli to znaczy że żyjesz, a tu? jak boli to znaczy że nie zostałeś sam...
Ostatnio zmieniony przez Jasper 2013-08-16, 19:47, w całości zmieniany 1 raz
NovemberRain [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-16, 23:27
Jasper, boli i będzie bolało. Nikogo nie zmusisz do tego, by był taki, jaki chcesz. By spełniał Twoje oczekiwania i był dla Ciebie cudownym człowiekiem. Jeśli komuś nie zależy, to takie zabiegi, typu udawanie, ze jest okej, nie mają sensu.
Dziwię się, że to wytrzymujesz, naprawdę. Ale nie napiszę Ci, że Cię za to podziwiam. Podziwiałabym zapewne w chwili, kiedy mialbyś odwagę się od tego uwolnić. Od tej zastraszającej toksyny, która zżera Cię każdego dnia.
NovemberRain, Kurcze... nie wiem serio co mam już powiedzieć ani myśleć. Póki co się trzymam jakoś więc problemy z tym związane są jakoś dla mnie za małe by mnie dosięgnąć.
Zrobiliście mi mały młyn emocjonalny:) Zobaczę co będzie na kolejnym spotkaniu, jeśli będzie pokazywać że jest po staremu to skończę to. Już dziwie się sam sobie że trwam w tym. Ale boje się tego co będzie potem, jak powiem "koniec".
NovemberRain [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-17, 11:30
Jasper, to, że zrobiliśmy Ci młyn emocjonalny, to dobrze, to znaczy, że nie jesteś jeszcze stracony ;) I cieszę się, ze się do tego przyznajesz tu i teraz.
Co będzie, kiedy powiesz "koniec"? Najpierw będzie cholernie bolało, z całych sił będziesz chciał do niej pobiec, przytulić i powiedzieć, że już w porządku, że więcej tego nie zrobisz. Ale to kwestia czasu, Twoja dusza będzie potrzebowała iluś tam dni, tygodni (kto wie), żeby dopuścić to wszystko do siebie. A wtedy powinno pojawić się uczucie ulgi i ogromna duma z samego siebie, że odważyłeś się zrobić taki krok.
Co będzie, kiedy powiesz "koniec"? Najpierw będzie cholernie bolało, z całych sił będziesz chciał do niej pobiec, przytulić i powiedzieć, że już w porządku, że więcej tego nie zrobisz. Ale to kwestia czasu, Twoja dusza będzie potrzebowała iluś tam dni, tygodni (kto wie), żeby dopuścić to wszystko do siebie. A wtedy powinno pojawić się uczucie ulgi i ogromna duma z samego siebie, że odważyłeś się zrobić taki krok.
Właśnie chyba odwrotnie, najpierw będę dumny że to zrobiłem. Potem zniknie uśmiech, pojawią się łzy a na końcu chęć wskoczenia w samochód i pojechania do niej i przepraszanie. Wiem że tak działam, najpierw jest ok a potem jak słabnę przepraszam. Bywało tak już. Ile będę potrzebował czasu? za pewne kilka miesięcy by przestać wybuchać płaczem jak będę o tym myślał.
Wiesz ... NovemberRain może to zabrzmi dziwnie ale dzięki:)
A ten pomysł by dać trochę czasu do spotkania, bo te z racji tego że się przeprowadziła będzie miało miejsce za kilka tygodni pewnie. Więc może etap tych tygodni będzie decydujący...
NovemberRain [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-17, 14:54
Jasper, to wszystko to tylko moje przypuszczenia oparte na własnym doświadczeniu :) U mnie tak było, gdy zostawiłam go po 4 latach.
Jasper, to wszystko to tylko moje przypuszczenia oparte na własnym doświadczeniu :)
Rozumiem, ale nie wiem czemu mam pogląd że jeśli chodzi o skutki jakiś decyzji to kobiety najpierw cierpią np. tydzień i potem już jest ok a mężczyźni odwrotnie, najpierw przez tydzień jest ok a dopiero po czasie do nich dociera to wszystko i cierpią.
Vyar, Jeżeli jest inaczej i mówię głupoty to przepraszam. Mówię to na podstawie własnych obserwacji. Że kobieta najpierw cierpi, tzn. okazuje to ale mija czasem dość krótki etap czasu i już przynajmniej z zewnątrz jest ok.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach