To inni ludzie muszą uznać, czy nadaję się na przyjaciela czy nie. Czy zasługuję na ich przyjaźń.
Ale to Ty decydujesz, czy czujesz, że masz prawdziwych (Twoim zdaniem) przyjaciół, czy nie :).
Bo to po prostu w dwie strony działa... symetrycznie
Choć kiedyś miałem taką niesymetryczną przyjaźń. To znaczy ja byłem dla kogoś, ale ten ktoś nie był przyjacielem dla mnie. Ale to chyba nie jest jakiś specjalny fenomen...
neo-geisha [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-26, 22:29
Dlatego dałam "Twoim zdaniem". Bo pytanie jest: "Czy macie prawdziwych przyjaciół", więc sami musimy zdecydować czy tak, czy nie. Bo jakby było "Czy masz odwzajemnioną przyjaźń" to wtedy można by mówić o "symetryczności" i o tym, że inni powinni się wypowiedzieć.
Ale i tak czasami ludzie pięknie grają...
Takie moje (trochę chyba pokręcone) zdanie .
Ostatnio zmieniony przez neo-geisha 2012-10-26, 22:32, w całości zmieniany 1 raz
Dlatego dałam "Twoim zdaniem". Bo pytanie jest: "Czy macie prawdziwych przyjaciół", więc sami musimy zdecydować czy tak, czy nie. Bo jakby było "Czy masz odwzajemnioną przyjaźń" to wtedy można by mówić o "symetryczności" i o tym, że inni powinni się wypowiedzieć.
Ale i tak czasami ludzie pięknie grają...
Takie moje (trochę chyba pokręcone) zdanie .
Więc tak, prawdziwa przyjaźń to właśnie wg mnie jest "najlepsza" jeżeli działa na zasadzie takiej symetrii, że:
Mr.eM napisał/a:
To inni ludzie muszą uznać, czy nadaję się na przyjaciela czy nie.
Czyli, że ktoś mnie uzna za przyjaciela (dam mu poczuć, że nim jestem) i
neo-geisha napisał/a:
Ale to Ty decydujesz, czy czujesz, że masz prawdziwych (Twoim zdaniem) przyjaciół, czy nie :)
czyli ja uznam go za przyjaciela (poczuję, że nim jest).
A dlaczego taka przyjaźń jest najlepsza? Bo musisz tyle dawać, ile brać z niej...
Może trochę zszedłem z tematu, bo powyższy model nie wyklucza tego, że ja mogę mieć "prawdziwego" przyjaciela, ale mogę nie być nim dla tego kogoś.
Moim zdaniem
Ostatnio zmieniony przez nadświadomy 2012-10-27, 18:06, w całości zmieniany 1 raz
Mr.eM [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-27, 19:41
neogeisha , nadświadomy często powtarzała się sytuacja typu - myślałem o kimś jako o przyjaciołach, a oczekując by ten ktoś spojrzał na mnie tak, popełniałem błąd, pierw starałem się jak mogłem , chciałem by postrzegano mnie jako przyjaciela, teraz nie przywiązuje do tego aż takiej wagi, ba ,nawet nie stosuje tego przedwczesnego angażowania się w celu pozyskania przyjaciół. Jak trafi się naprawdę fajna osoba, to pokazuję, że można na mnie polegać i wystawiam swoją przyjacielskość na wierzch, ale nie zapędzam się i nie wymuszam na kimś przyjaźni. Ona może się pojawić, a jeżeli się nie pojawi to na siłę też nie warto. Czasami trzeba czasu.
Ostatnio zmieniony przez Mr.eM 2012-10-27, 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Mr.eM, ja trochę inaczej to postrzegam. Dla mnie przyjaźń to jest po prostu takie naturalne zjawisko. Jest się dla określonej osoby takim a takim. I nie można zrobić "coś więcej" ponad to, żeby "uzyskać status przyjaciela".
Mr.eM napisał/a:
Jak trafi się naprawdę fajna osoba, to pokazuję, że można na mnie polegać i wystawiam swoją przyjacielskość na wierzch, ale nie zapędzam się i nie wymuszam na kimś przyjaźni. Ona może się pojawić, a jeżeli się nie pojawi to na siłę też nie warto. Czasami trzeba czasu.
Z tym się zgadzam.
neo-geisha [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-27, 21:43
I ja się zgadzam z wami chłopaki , na temat tego, że przyjaźń albo się pojawia, albo nie. Mi chodziło tylko o to, że pytanie jest "Czy macie prawdziwych przyjaciół?", więc odpowiedź, jest tak lub nie i to nasze odczucie decyduje czy napiszemy tak, czy nie:D.
Bo angażowanie się, udowadnianie komuś zdolności do poświęceń, spędzanie z kimś sporej ilości czasu i wszelkie inne "starania" - to jedno, ale potrzebna jest jeszcze ta specyficzna nić porozumienia, nadawanie na tych samych falach, czytanie w myślach, itp. A o to nieraz bardzo trudno, bo tego chyba po prostu nie da się wyrobić... To albo "zatrybi" na początku albo w ogóle.
Chyba wyczerpałem temat ze swojej strony.
Ostatnio zmieniony przez nadświadomy 2012-10-27, 22:06, w całości zmieniany 1 raz
miałam kilka lat takiego co wszystko o mnie wiedział i już nie mam... bo domyślacie się,że chciał czegoś więcej, nie wierze w przyjaźń damsko męską, zawsze tak mam z mężczyznami
Hm, w podstawówce - raczej tylko dobrych kolegów posiadałam, teraz wszelki słuch o nich zaginął.
W gimnazjum - w pierwszej klasie myślałam, że mam paczkę kilku prawdziwych przyjaciół. W drugiej zdałam sobie sprawę, że taki najprawdziwszy jest tylko jeden. W trzeciej - że dwóch. Z czego potem z tym pierwszym się pokłóciłam, a zeszłam z drugim. Potem (moja szkoła to szkoła sześcioletnia, teraz mówię o czwartej klasie, a jest to odpowiednik pierwszej liceum) odbudowałam relacje z obydwoma, ale ciągle bardziej przyjaźniąc się z tym drugim. Po tym, jak się w nim zakochałam (pierwsza miłość) i odkryłam, kim jest naprawdę (pierwszy miłosny zawód), czuję, jak coraz bardziej się od siebie oddalamy. Zostawia mnie dla innych osób, z którymi widocznie jest mu weselej. Bo ze mną nagle przestało być śmiesznie. Do dupy to wszystko.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach