Jest jeszcze druga strona medalu - ludzie postronni. Mam koleżankę, która była w toksycznym związku z gościem, który regularnie ją szantażował, lubił sobie wypić i dać komuś w ryło, zaliczył nawet dołek za awanturowanie się w miejscu publicznym. Koleżanka miała to do siebie, że strasznie lubiła opowiadać o swoich znajomych. Reszty można się domyślić. Gość uroił sobie, że się w sobie podkochujemy. Pamiętam jak jeździł z rana pod mój dom i ze łzami w oczach prosił, żebym się z nią nie widywał... Powaga. Teraz już nie są razem, ale zdarzają się takie sytuacje, że to właśnie ten trzeci jest obwiniany o rozpad związku przez obie strony. Cyrk na kółkach to był, szkoda nawet opowiadać. Nikt jej nie mógł przegadać. tylko w kółko "on się zmieni", "on nie jest taki naprawdę"
Ludzie z niskim poczuciem własnej wartości są zazdrośni. On byl wyjątkowo niedowartościowany
Też zaliczyłam taki związek. Najgorsze jest to, że jak się kocha to ma się klapki na oczach i wielu rzeczy się najpierw nie widzi, a później nawet jak się widzi, to udaje się, że tak nie jest. Ja też naiwnie myslałam, że go zmienię, że moja miłość go uleczy, że dam mu tyle wsparcia i miłości, że to doceni. Nie docenił, nie zmieniłam go, bo nie byłam wstanie, Jedyne co mogłam zrobić, to zacząć zmieniać siebie. Po tym związku czułam się pusta, jak wydmuszka. Ta sytuacja wyssała ze mnie wszystko, co było dobre.
Najlepiej uciekać z takiego związku, zaraz jak tylko zorientujemy się, że coś jest nie tak. Na szczęście mamy coś takiego jak instynkt samozachowawczy ( przynajmniej część z nas ma...), który podpowiada nam, że coś jest niedobre dla nas.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach