A dzisiaj po raz kolejny pokazala swoje drugie oblicze, zero rozmowy, zero uśmiechu, obruszyła sie nie wiadomo za co, kiedy chciałem okazać trochę czułości odtrąciła mnie. Pewnie myślała że zacznę się przed nią płaszczyć, a ja po prostu zacząłem grać w jej grę, udając że nic się nie dzieje nie odezwałem się przez cały wieczór ani słowem, na koniec krótkie cześć i tyle.
K....a ja już swiruje uwierzcie mi! Czy jestem jakiś inny, czy jakiś facet w mojej sytuacji jeszcze by nie odpuścił? Bo to mnie tylko jeszcze bardziej nakręca.
Jesteś słabszy psychicznie od tej dziewczyny. A skoro tak jest, od razu Ci mówię, spierdalaj od niej. Jeśli chcesz być jej szmatą (bo inaczej tego nie nazwę), to droga wolna.
NIGDY ale to PRZE NIGDY nie wiąż się z kobietą, która jest psychicznie silniejsza od faceta.
Może zwyczajnie tobą manipuluje? Może nie jest tak zagubiona i zalękniona, jak wydawało się na początku? Wydaje się, że perfidnie z tobą gra, a ty jej na to jeszcze pozwalasz. Jeszcze widocznie nie doszedłeś do swojej granicy.
Wiem, że ci ciężko i wiem, że nie jest ci łatwo ją olać. Pewnie boisz się, że jeśli ją próbnie olejesz, to ona się odsunie i ją stracisz. Zastanów się jednak czy Twoje zdrowie i nerwy są tego warte. Wiem, że zakochany człowiek nie myśli, ale spróbuj :).
Powiedziałem sobie koniec tej udręki tych upokorzeń, wykorzystywania mnie, coś we mnie pęka, od tamtej pory nic sie nie zmienilo na lepsze. Ona po prostu nic do mnie czuje i chciala się zabawić, a kiedy poczuła że ja to robię na powaznie to sie przestraszyła.
Niedawno kiedys sama zaproponowala spotkanie ale ja sie nie zgodzilem bo powiedziałem że nie ulży mi głupim piwem i odrobieniem pańszczyzny wobec mnie, powiedzialem ze jesli bedzie gotowa do powaznej rozmowy to moze do mnie przyjsc.
To tyle...
Manipuluje, zgadzam się.
Nie będę opisywała swojej zawiłej historii ale wiem jak się czujesz bo chłopak mną manipulował przez 2 lata. (łącznie byliśmy razem 7, ostatnie 2 to koszmar).
Porozmawiaj z nią. Jeśli rozmowa nie odniesie skutku to zakończ znajomość.
Nie ma sensu się męczyć. Albo w lewo albo w prawo. Nie może tak Cię traktować!
Ostatnio zmieniony przez Catherine25 2013-08-20, 21:31, w całości zmieniany 1 raz
Samur [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-21, 14:01
Ja tam zazdroszczę osobom, które - po przemyśleniu całej sprawy - są w stanie zakończyć jakiś związek, bo ja własny nie potrafię.
Byłem z kimś w swoim - póki co jeszcze młodym - życiu dwa razy. Za pierwszym to była miłość przelotna, imho nie z mojej strony. Trwała na szczęście pół roku jedyne, ale sam zdychałem przez 2 kolejne lata, aż nie trafiła się inna pani, która jednak po czterech latach związku nagle zaczęła mnie unikać, by później powiedzieć, że już nie czuje się jak moja kobieta. Oczywiście po tych słowach słyszę jednak, że ona tego zakończyć nie potrafi, bo choć jest jak powiedziała, to wciąż mnie kocha.
Miłość piękna, bo milczy już miesiąc, a ja zamiast się ogarnąć, mam wyrzuty sumienia, że to z mojej winy, choć ona twierdzi inaczej.
Dzień w dzień z nadzieją, że odpisze...
Ciekaw jestem, ile czasu będę teraz zdychał. :P
crop23 napisał/a:
Powiedziałem sobie koniec tej udręki tych upokorzeń
Catherine25 napisał/a:
Nie ma sensu się męczyć. Albo w lewo albo w prawo. Nie może tak Cię traktować!
Teach me how... (._.)
Ostatnio zmieniony przez Samur 2013-08-21, 14:01, w całości zmieniany 1 raz
już nie czuje się jak moja kobieta. Oczywiście po tych słowach słyszę jednak, że ona tego zakończyć nie potrafi, bo choć jest jak powiedziała, to wciąż mnie kocha.
Miłość piękna, bo milczy już miesiąc
Wiedziałam, że ludzie są dziwni, ale że aż tak...
Samur [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-21, 19:00
Bardziej dziwne jest to, że ja sam jestem jak pies. Wierny do śmierci, nie ważne co się stanie.
Z jednej strony to paskudna cecha, bo gnębi mnie strasznie, ale z drugiej jestem z niej poniekąd dumny.
Patrząc na ludzi na około cieszę się, że ją mam. Poniekąd to kwestia honoru, nie tylko miłości, bo jeśli mówię komuś, że szczęście tej osoby jest dla mnie najważniejsze i że nie opuszczę ją, chyba że o to poprosi, to tego się trzymam. Noble, yet dumb as they say...
Ja tam zazdroszczę osobom, które - po przemyśleniu całej sprawy - są w stanie zakończyć jakiś związek, bo ja własny nie potrafię.
To nie jest/był żaden związek, tylko jak zwykle moje zaangazowanie i olewanie przez drugą stronę. Nie wiem co ona sobie myśli ale po prostu nie potrafi powiedzieć tego w twarz. Moje uczucia się nie zmieniły ale cóż do niczego jej nie zmuszę a sama z siebie już dawno by coś zrobiła gdyby tylko tego chciała naprawdę. Widocznie nie chce i po prostu jej nie zależy w ogóle...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach