Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Strach przed nowym związkiem
Autor Wiadomość
Bradley33 
Nowy

Wiek: 46
Dołączył: 12 Sty 2013
Posty: 12
Skąd: Seattle
Wysłany: 2013-01-15, 18:06   Strach przed nowym związkiem

Już o tym wpominałem w innych postach - wydarzenie które zmieniło moje życie (w negatywnym sensie). W maju 2011 w wypadku samochodowym zginęła moja żona wraz z dwojgiem dzieci. Straciłem rodzinę, jedyną prawdziwą rodzinę, jedyną jaką miałem. Potrzebuję bliskiej osoby obok siebie, potrzebuję oparcia, czyjejś miłości. Zmieniłem miejsce zamieszkania, otoczenie, wszystko, ale najtrudniej mi zacząć to, czego najbardziej mi brakuje. Chciałbym zacząć żyć na nowo, pełnią życia, ale jednocześnie tego potrzebuję i pragnę jak i się boję. Boję się kolejnego rozczarowania, kolejnej dawki bólu, której już bym nie wytrzymał. Sądzę, że potrafiłbym się mimo to znów zakochać. Jeśli nawet nie byłaby to taka miłość, jaką darzyłem utraconą rodzinę, może miałbym nową - namiastkę, która choć nie zastąpiłaby niepowtarzalnego, jedynego pierwowzoru, wypełniłaby częściowo przynajmniej tę pustkę.
Przed kolejnym krokiem powstrzymują mnie jednak bezpodstawne odczucia - gdy chociażby oodrobinę zbliżę się choćby do koleżanki z pracy, czuję się, jakbym zdradzał żonę. Nieżyjącą żonę. Od ponad półtora roku nie słyszałem jej głosu, a wciąż ją kocham. Jakby nawet teraz była koło mnie. Chcę zacząć od nowa, chcę się pozbierać i odbudować swoje życie, a nie jestem w stanie.

Czy ktoś z Was znalazł się może w podobnej sytuacji? Jak sobie z tym poradzić? Czy może powinienem dać sobie spokój?
 
 
     
Monixa7 
Dyskutant


Wiek: 34
Dołączyła: 20 Wrz 2012
Posty: 1350
Skąd: woj. lubelskie
Ostrzeżeń:
 4/4/4
Wysłany: 2013-01-15, 19:02   

hmmm wiesz dla mnie to dziwne, jakby tak szybko, to była Twoja żona, ja nie mam faceta ponad rok, byliśmy 6 lat i ja nie biorę tak byle kogo, nic na siłę, spokojnie, to dopiero 1,5 roku a nie 5 :)
 
     
Bradley33 
Nowy

Wiek: 46
Dołączył: 12 Sty 2013
Posty: 12
Skąd: Seattle
Wysłany: 2013-01-15, 19:24   

Spróbowałem wszystkiego, i tylko to mi zostało. Albo jedyne, co mi się nie udało.
Mogę stworzyć sobie namiastkę dawnego szczęścia, albo rzucić wszystko w diabły i strzelić sobie w łeb”.
 
 
     
tamari 
Nowy

Dołączyła: 01 Sty 2013
Posty: 12
Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2013-01-15, 22:47   

W sercu pozostanie pustka tak na prawdę na zawsze.Ze śmiercią bliskiej osoby(osób) mozna życ ale trzeba sie nauczyc wielu rzeczy od nowa.Zawsze bedziesz tak na prawdę za nimi tęsknić ponieważ masz wiele wspomnień związanych z nimi i dlatego na kazdym kroku będzie Ci ich brakowało.Twoje małżeństwo zakończyło się tragicznie, ciągle jednak jesteś człowiekiem stworzonym po to, by dawać i dostawać miłość. Daj sobie czas na wewnętrzne pożegnanie, psychiczne rozstanie z ukochaną kobietą.Jeżeli uwierzysz, że jesteś w stanie odbudować swoje życie i odnaleźć w nim na nowo swoje miejsce, to znaczy, że poczyniłeś już milowy krok w kierunku tego, by dać sobie szansę na nowe szczęście.Wiem ze to dalsze życie będzie inne ale to nie znaczy że gorsze.
 
     
neo-geisha
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-15, 23:19   

Dokładnie, nie twórz sobie z kogoś "namiastki". Ani ze względu na Ciebie, ani tym bardziej ze względu na osobę, która miałaby być w tej roli... Jak tamari napisała, jak sobie czas. Każdy kogoś potrzebuje, nie pozwól tylko, żeby przyszłe uczucie było namiastką. Wiadomo, pamięć o zmarłej żonie, dzieciach pozostanie, ale trzeba dalej żyć:).
Powodzenia!:)
 
     
iskierka503 
Częsty bywalec


Wiek: 32
Dołączyła: 02 Paź 2012
Posty: 507
Wysłany: 2013-01-15, 23:29   

nie rezygnuj z siebie... Walcz o swoje szczescie... Napewno spotkasz kogos kogo pokochasz... Bedzie dobrze zgadzam sie z wypowiedziami tamari i neo-geisha
 
     
Blaise 
Początkujący



Wiek: 32
Dołączył: 06 Sty 2013
Posty: 170
Skąd: pomorskie
Wysłany: 2013-01-16, 01:47   

Bradley33, mam tylko 21 lat więc cokolwiek bym nie napisał może wydać się to Tobie śmieszne bo co ja mogę wiedzieć.

Wiesz co też chciałem zmienić coś zakochać się, bo czułem taką potrzebę, żeby odbudować to co straciłem.
Teraz nie szukam miłości, stwierdziłem że na początek potrzebuję przyjaciółki, może też stąd bierze się Twoje poczucie winy? Chcesz się zakochać, ale dalej kochasz swoją żonę, może stopniowo zbliż się do tej koleżanki zaprzyjaźnij się z nią i gdy poczujesz się na siłach postaraj się dodać do tej przyjaźni coś więcej. Wiem, że nie jest łatwo zaczynać od początku gdy już się było tak daleko.
Mi nie jest łatwo chociaż nawet nie zdążyłem dojść do etapu narzeczeństwa.

Boję się nowego związku dlatego że może nie do końca odzyskałem siebie po tym jak zostawiła mnie dziewczyna, nie do końca jestem sobą i boję się że mógłbym skrzywdzić kogoś wiążąc się z nim tylko po to żeby zapełnić pustkę jaka została. Mam też brak zaufania, nie potrafię rozmawiać nie-wprost, a czasami trzeba tak nie wprost porozmawiać żeby się wyczuć.

"Trzeba walczyć" tak mi powiedział kolega gdy zobaczył, że przez tą sytuację olewam to co już zdobyłem. Ty też już zdobyłeś, w jakimś stopniu wygrałeś to że żyjesz. Szkoda by było zmarnować takiej szansy. ;-)
Ostatnio zmieniony przez Blaise 2013-01-16, 02:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
prezes 
Częsty bywalec


Wiek: 33
Dołączył: 10 Sie 2012
Posty: 583
Wysłany: 2013-01-18, 17:52   

Nie szukaj w kolejnej kobiecie zapełnienia pustki po żonie...to już mineło, zamknij furtke i wyrzuć klucz...twórz z kimś nową historię.
Żyjąc przeszłością daję Ci 100% gwarancji na samotne życie. Zaakceptuj to na co nie mamy wpływu.
 
     
Mr. Z 
Częsty bywalec



Wiek: 36
Dołączył: 22 Lip 2012
Posty: 730
Skąd: Kraków
Wysłany: 2013-01-18, 19:20   

To ogromna tragedia, ciężko się wypowiadać, kiedy samemu się czegoś podobnego nie przeżyło. Żałoba rządzi się swoimi prawami, więc to nie jest taki zwykły lęk przed nowym związkiem. Nie ma absolutnie niczego złego w tym, że chcesz na nowo ułożyć sobie życie. Powiem więcej - to oznacza, że naprawdę Ci na nim zależy. Jednak sytuacja, w której się znalazłeś to prawdopodobnie jeden z najgorszych kryzysów, jakich może doswiadczyć człowiek. Potrzeba, abyś po prostu przeszedł przez żałobę a z czasem poczucie winy powinno malec. Gdyby ta żałoba bardzo przedłużała się, to mógłbyś poszukać czegoś w rodzaju grupy wsparcia np. osób, które znalazły się w podobnej sytuacji. Mam nadzieję, że uda Ci się odnaleźć spokój.
 
 
     
ciamcie 
Milczący



Wiek: 40
Dołączyła: 25 Lis 2012
Posty: 63
Wysłany: 2013-01-21, 23:25   

Człowiek jest w stanie wiele znieść,lecz potrzeba wiele czasu,by wydarzenia tak straszne przestały wywierać wpływ.
Świat zdaje się nie zauważać cierpienia i kręci się dalej zupełnie nie zwracając uwagi na to czy chcemy brać udział w nowych historiach,które dla nas tworzy.
 
     
Mariette
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-22, 09:42   

Bradley33 napisał/a:
Przed kolejnym krokiem powstrzymują mnie jednak bezpodstawne odczucia - gdy chociażby oodrobinę zbliżę się choćby do koleżanki z pracy, czuję się, jakbym zdradzał żonę. Nieżyjącą żonę. Od ponad półtora roku nie słyszałem jej głosu, a wciąż ją kocham. Jakby nawet teraz była koło mnie. Chcę zacząć od nowa, chcę się pozbierać i odbudować swoje życie, a nie jestem w stanie.


Czas leczy rany nawet te najboleśniejsze. Smierć bliskiej Ci osoby przerwała Wasze życie. Swoich bliskich zawsze będziesz miał w pamięci i w sercu.
Tak jak wyżej już pisała tamari powinieneś dać sobie czas na pożegnanie wewnętrzne z ukochaną osobą.
Pamiętaj o jednym, jeżeli kogoś w życiu poznasz ( a tego Ci życzę jak najbardziej)
nigdy nie rób porównania jej z Twoją nieżyjącą żoną, każdy z nas jest inny.
Wierzę, że Twoja żona chciałaby dla Ciebie szczęścia i abyś w życiu nie był sam.
Zebyś znalazł kobietę,która da Ci jeszcze namiastkę życia rodzinnego.
 
     
cytrynka83 
Częsty bywalec



Wiek: 40
Dołączyła: 05 Lip 2012
Posty: 858
Skąd: lubelskie
Wysłany: 2013-01-23, 17:01   

Ehh, utrata bliskiej osoby, którą się kochało to najgorsze co może się zdarzyć...może jest jeszcze za wcześnie, na takie rzeczy. Chcesz zacząć od nowa, a jednocześnie boisz się...chyba jeszcze do końca nie poradziłeś sobie z bólem i stratą. Myślę, że w końcu się z tym uporasz, być może za mało czasu upłynęło, żeby budować coś od nowa. Nie którzy żałobę przeżywają krócej inni dłużej. Wszystko zalezy od człowieka. Czujesz poczucie winy spotykając się z innymi kobietami. Jak pogodzisz się ze śmiercią żony, uporasz ze stratą to i zniknie poczucie winy. Tak myślę.
Sam odpowiedziałeś sobie na pytanie, że wciąż kochasz żonę.
Nie straciłam jeszcze nikogo bliskiego, kogo kochałam, w taki sposób. Nie wiem co poradzić, nie piszę, że wiem co czujesz, bo nie wiem. Mogę się tylko domyślać...życzę Ci jednak dużo siły, żebyś dał radę.
Czas, potrzebny Ci czas...To takie banalne, ale takie prawdziwe.
 
     
madamada88
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 07:36   Re: Strach przed nowym związkiem

Bradley33 napisał/a:
Już o tym wpominałem w innych postach - wydarzenie które zmieniło moje życie (w negatywnym sensie). W maju 2011 w wypadku samochodowym zginęła moja żona wraz z dwojgiem dzieci. Straciłem rodzinę, jedyną prawdziwą rodzinę, jedyną jaką miałem. Potrzebuję bliskiej osoby obok siebie, potrzebuję oparcia, czyjejś miłości. Zmieniłem miejsce zamieszkania, otoczenie, wszystko, ale najtrudniej mi zacząć to, czego najbardziej mi brakuje. Chciałbym zacząć żyć na nowo, pełnią życia, ale jednocześnie tego potrzebuję i pragnę jak i się boję. Boję się kolejnego rozczarowania, kolejnej dawki bólu, której już bym nie wytrzymał. Sądzę, że potrafiłbym się mimo to znów zakochać. Jeśli nawet nie byłaby to taka miłość, jaką darzyłem utraconą rodzinę, może miałbym nową - namiastkę, która choć nie zastąpiłaby niepowtarzalnego, jedynego pierwowzoru, wypełniłaby częściowo przynajmniej tę pustkę.
Przed kolejnym krokiem powstrzymują mnie jednak bezpodstawne odczucia - gdy chociażby oodrobinę zbliżę się choćby do koleżanki z pracy, czuję się, jakbym zdradzał żonę. Nieżyjącą żonę. Od ponad półtora roku nie słyszałem jej głosu, a wciąż ją kocham. Jakby nawet teraz była koło mnie. Chcę zacząć od nowa, chcę się pozbierać i odbudować swoje życie, a nie jestem w stanie.

Czy ktoś z Was znalazł się może w podobnej sytuacji? Jak sobie z tym poradzić? Czy może powinienem dać sobie spokój?


A ja tak napiszę trochę z innej beczki.. To piekne, że są jeszcze ludzie którzy potrafia tak kochać... szczerze, prawdziwie i z głębi serca..

Mimo wszystko, trzymam kciuki.. wg mnie potrzebujesz poprostu więcej czasu :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS