Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Problem
Autor Wiadomość
Terry 
Nowy

Wiek: 30
Dołączył: 23 Lut 2014
Posty: 7
Wysłany: 2014-05-04, 10:24   Problem

Cześć wszystkim :)
Oto moja spowiedź
Jakiś czas temu miałem dziewczynę, byliśmy razem 2 lata.
Zimą przyszedł kryzys, depresje z braku słońca, uczucie przemijania, zresztą co ja wam będę gadał. rozstaliśmy się w zgodzie. Był to związek na odległość, jednak około 2 razy w miesiącu się spotykaliśmy na 2 dni, czasami więcej. Z tej całej ponurej atmosfery, i wielu czynników których sam nie rozumiem, rozstaliśmy się w zgodzie.
W tedy myślałem że jako singiel w końcu będę szczęśliwy, masa możliwości, wolności....
Po 3 miesiącach dotarło co się stało.
Pojechałem do niej na kawę, zapytałem o następną szansę, ale ona już nie chce, wyleczyła się. Ja nie.
Jesteśmy przyjaciółmi, jednak co z tego jeśli moja dusza tego nie uznaje. Gdy nie piszemy, jest w miarę ok, A gdy tylko zaczniemy to nie mogę skończyć, nakręcam się sam, mimo że wcześniej sam się zarzekałem przed sobą że będę silny. To wygląda jak zjazd na nartach, póki nie gadamy stoję na szczycie, krótka rozmowa, a ja już zjeżdżam, rozpędzam się, chce pisać coraz więcej, rozpędzam się, przychodzą myśli wspomnienia chcę wrócić za wszelką cenę, decyduję się na porozmawianie o tym i w tedy rozpędzony uderzam w ścianę. Słysze w tedy przykro mi M.
Popełniłem błąd że pozwoliłem jej odejść. Miałem ją trzymać rękami i nogami. Ale nie byłem dość silny i dałem się ogłupić myślom o wolności.
Teraz jestem wolny, spotykam się z kolegami. A gdy jestem sam w domu, nie mam do kogo otworzyć gęby. Nikomu w życiu nie powiedziałem tyle o sobie co jej. A teraz znowu nikt nie wie jaki jestem na prawdę. Co dzień gram swój życiowy teatr a w domu cierpię z moją rozdartą duszą. Przyłapałem się na piciu, nigdy nie piłem aż tyle, a teraz to moja jedyna rozrywka.
Co 2-3 tygodnie przeżywam to samo. Nie mogę poznać nikogo nowego, bo czekam bez końca aż moje modlitwy zostaną wysłuchane.
Nie wiem czy na to zasługuję, sam jestem sobie winien. Nie byłem dość silny.
Po domu walają się przedmioty z wspólnych chwil, a ja co jakiś czas wkładam i wyciągam jej zdjęcia z portfela, wyjmuję je gdy w końcu po zjeździe z górki uderzam w ścianę.
Taki jest mój problem.
 
     
Mariette
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-04, 11:04   Re: Problem

Terry napisał/a:
Cześć wszystkim :)
Oto moja spowiedź
Jakiś czas temu miałem dziewczynę, byliśmy razem 2 lata.
Zimą przyszedł kryzys, depresje z braku słońca, uczucie przemijania, zresztą co ja wam będę gadał. rozstaliśmy się w zgodzie. Był to związek na odległość, jednak około 2 razy w miesiącu się spotykaliśmy na 2 dni, czasami więcej. Z tej całej ponurej atmosfery, i wielu czynników których sam nie rozumiem, rozstaliśmy się w zgodzie.
W tedy myślałem że jako singiel w końcu będę szczęśliwy, masa możliwości, wolności....
Po 3 miesiącach dotarło co się stało.
Pojechałem do niej na kawę, zapytałem o następną szansę, ale ona już nie chce, wyleczyła się. Ja nie.
Jesteśmy przyjaciółmi, jednak co z tego jeśli moja dusza tego nie uznaje. Gdy nie piszemy, jest w miarę ok, A gdy tylko zaczniemy to nie mogę skończyć, nakręcam się sam, mimo że wcześniej sam się zarzekałem przed sobą że będę silny. To wygląda jak zjazd na nartach, póki nie gadamy stoję na szczycie, krótka rozmowa, a ja już zjeżdżam, rozpędzam się, chce pisać coraz więcej, rozpędzam się, przychodzą myśli wspomnienia chcę wrócić za wszelką cenę, decyduję się na porozmawianie o tym i w tedy rozpędzony uderzam w ścianę. Słysze w tedy przykro mi M.
Popełniłem błąd że pozwoliłem jej odejść. Miałem ją trzymać rękami i nogami. Ale nie byłem dość silny i dałem się ogłupić myślom o wolności.
Teraz jestem wolny, spotykam się z kolegami. A gdy jestem sam w domu, nie mam do kogo otworzyć gęby. Nikomu w życiu nie powiedziałem tyle o sobie co jej. A teraz znowu nikt nie wie jaki jestem na prawdę. Co dzień gram swój życiowy teatr a w domu cierpię z moją rozdartą duszą. Przyłapałem się na piciu, nigdy nie piłem aż tyle, a teraz to moja jedyna rozrywka.
Co 2-3 tygodnie przeżywam to samo. Nie mogę poznać nikogo nowego, bo czekam bez końca aż moje modlitwy zostaną wysłuchane.
Nie wiem czy na to zasługuję, sam jestem sobie winien. Nie byłem dość silny.
Po domu walają się przedmioty z wspólnych chwil, a ja co jakiś czas wkładam i wyciągam jej zdjęcia z portfela, wyjmuję je gdy w końcu po zjeździe z górki uderzam w ścianę.
Taki jest mój problem.


Daj sobie czas, nie dramatyzuj, tylko weź się za siebie. Jesteż młody, zdolny i ciekawy, znajdziesz jeszcze miłość swojego życia. Daj sobie szanse.
 
     
cytrynka83 
Częsty bywalec



Wiek: 40
Dołączyła: 05 Lip 2012
Posty: 858
Skąd: lubelskie
Wysłany: 2014-05-04, 16:30   

Cytat:
Jesteśmy przyjaciółmi, jednak co z tego jeśli moja dusza tego nie uznaje. Gdy nie piszemy, jest w miarę ok, A gdy tylko zaczniemy to nie mogę skończyć, nakręcam się sam, mimo że wcześniej sam się zarzekałem przed sobą że będę silny.


Na prawdę chcesz rady?
Miałam podobnie, przeżywałam to, co ty. Przez jakiś kolejny rok łudziłam się, że coś znowu z tego będzie. To była totalna jazda bez trzymanki. Cierpiała na tym moja psychika, ale byłam zakochana. Wiedziałam, że mnie to wykańcza, ale nie mogłam się odciąć, bo miałam nadzieję. Też pisaliśmy do siebie. Nie mogłam zainteresować nikim innym, bo był on. Aż w końcu coś we mnie pękło. Zerwałam wszelkie kontakty, wyrzuciłam zdjęcia. Dopiero wtedy zaczął się proces zdrowienia i wychodzenia z tego.

Cytat:
Popełniłem błąd że pozwoliłem jej odejść. Miałem ją trzymać rękami i nogami. Ale nie byłem dość silny i dałem się ogłupić myślom o wolności.


Nic z tym nie zrobisz, skoro ona cię już nie chce. Nie można nikogo zmusić do miłości. Teraz możesz jedynie wypić ten kufel piwa i uczyć się na błędach.

A co ci mogę poradzić? Na początek powiedz jej, że nie możesz się z nią przyjaźnić, bo nadal kochasz. Taka przyjaźń to nie przyjaźń. Nadal liczysz na coś więcej, a to cię wyniszcza od środka i cholernie boli. Druga sprawa wykasować numer, a trzecia usunąć wszelkie oznaki bytności twojej byłej, czyli zdjęcia i inne rzeczy z nią związane. Radze z własnego doświadczenia.
 
     
Terry 
Nowy

Wiek: 30
Dołączył: 23 Lut 2014
Posty: 7
Wysłany: 2014-05-04, 21:54   

Chyba zrobię jak radzisz.
Ale spróbuję jeszcze ostatni raz.
 
     
Bari 
Częsty bywalec



Wiek: 28
Dołączył: 08 Cze 2013
Posty: 515
Wysłany: 2014-05-04, 22:41   

Dokładnie tak jak mówi cytrynka83, też byłem w podobnej sytuacji, zafascynowany, zauroczony... Ale ona mnie nie chciała. Tak naprawdę nigdy nie byłem dla niej kimś ważnym, skoro potem potraktowała mnie jak szmatę, nie odpisywała nawet kiedy się o nią martwiłem, grała moimi uczuciami i emocjami.

Sam nie wiem jak udało mi się od tego uwolnić. Ale czuję się zdecydowanie lepiej niż w ostatnich miesiącach znajomości. Czasem jeszcze próbowałem do niej napisać, czasem ona do mnie, ale na szczęście rozmowa się nie kleiła. Tylko że nadal zdarza mi się tęsknić, kiedy myślałem że naprawdę coś dla niej znaczę i rozmawialiśmy godzinami.
 
     
cytrynka83 
Częsty bywalec



Wiek: 40
Dołączyła: 05 Lip 2012
Posty: 858
Skąd: lubelskie
Wysłany: 2014-05-05, 08:25   

Cytat:
Ale spróbuję jeszcze ostatni raz.


Zrobisz, jak zechcesz. Ale w ten sposób znowu sobie dokopiesz. I znowu się zdołujesz. Jeśli to lubisz to droga wolna. Zastanów się ,ale tak obiektywnie, czy warto żebyś znowu przez to przechodził? Czy warto się znowu dołować, poniżać?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS