Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Wasza historia samotności...
Autor Wiadomość
mateusz2710 
Milczący


Wiek: 38
Dołączył: 21 Wrz 2011
Posty: 69
Wysłany: 2011-11-23, 21:11   

A jednak przeczytalem. Ciezki orzech do zgryzienia. Nigdy nie mieszam sie w czyjs zwiazek bo na koncu zostaje sie tym najgorszym a golabki dalej gruchaja.
Ostatnio zmieniony przez mateusz2710 2011-11-23, 21:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Poppea17 
Nowy

Dołączyła: 18 Lis 2011
Posty: 16
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-11-23, 21:35   

Deathman, przeczytałam od początku do końca ;-)
jedyna różnica między nami to, że ty przynajmniej masz jakoś przyczynę - trudne dzieciństwo- swoich problemów, a ja jestem w podobnej sytuacji zupełnie bez winy osób trzecich; byłam dziewczynką z dobrego domu, takim złotym dzieciakiem, a skończyłam jako stuknięta introwertyczka z zupełnie nie znanych mi powodów. Widocznie taka jest moja natura :-(
po drodze prawie co się zagłodziłam, gdyby nie moi staruszkowie to pewnie byłabym dzisiaj anorektyczką, albo już szkieletem dawnej anorektyczki; próbowałam znieczulać się alkoholem- odbyłam podróż na sygnale, na szczęście (?) jeszcze nie ostatnią. Spłynęło to po mnie, tak samo jak rozpacz rodziców, ale potem okazało się że już nikt nie chce ze mną pić, bo nie chcieli mieć mnie na sumieniu - tym się przejęłam, miałam zmarnowany miesiąc wakacji :cry:
A no i jeszcze wczesniej było gimnazjum - zakochałam się po uszy w pewnym chłopaku, z którym nawet nie gadałam. To było totalnie szczeniackie, i uważałam to za słabość, a może po prostu bałam się odrzucenia - w każdym razie koncentrowałam się na tym żeby nikt po mnie nie poznał iż cokolwiek czuję do tego chłopaka, gdy przyszedł na dyskotekę z nową dziewczyną, tańczyłam chyba najwięcej w moim życiu i najgłośniej się śmiałam, byle tylko nikt nie widział, że konam w środku.
Jako taka gówniara przecież jeszcze kochałam (?) tego chłopaka przez całe gimnazjum, i potem się wyleczyłam, i nigdy więcej nie poczułam tego, co czułam wtedy gdy moje oczy spotykały się z jego.
teraz jestem wyzuta z uczuć. ale to już gdzieś opisywałam, więc nie będę się powtarzać ;-)
ale nie mam myśli samobójczych, mój instynkt samozachowawczy jest za silny.
 
     
Deathman 
Nowy

Wiek: 32
Dołączył: 23 Lis 2011
Posty: 21
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-11-23, 22:30   

Dzieki za odpowiedz, naprawde duzo dla mnie znaczy ze przeczytaliscie, trudno mi sie mowi o uczuciach

Cytat:
Nigdy nie mieszam sie w czyjs zwiazek

sam zawsze trzymalem sie tej zasady, ale teraz to dla mnie naprawde trudne. Kazdy weekend na ktory wracam do malego miasteczka w ktorym mieszkalem, spedzam w wiekszosci z nia, uwielbiam byc przy niej, sluchac jej glosu... odpuszcze sobie opis. Na ubiegly weekend przyjechala do mnie i moich wspollokatorow, bo tu studiuje zaocznie. Tak bolala kazda chwila, ogladalismy razem filmy, rozmowialismy i chodzilismy do sklepow, a ja marzylem tylko zeby ja pocalowac, przytulic... Powiedzialem jej ze chce z nia byc, ale latwo sie domyslec odpowiedzi. ciagle jestesmy dobrymi przyjaciolmi, gadamy przez skype lub gg codziennie, a ja caly czas jej pragne. Klade sie spac o 23-01, a udaje mi sie zasnac o 4-5, leze i mysle o niej.
"teoretycznie niemozna byc zazdrosnym o kogos z kim sie nie jest"


Cytat:
ty przynajmniej masz jakoś przyczynę

wydaje mi sie ze to tylko moje usprawiedliwienie, za cokolwiek bym sie nie zabral, nie dokanczam tego lub mi sie nie udaje. nie jetem w stanie zmotywowac sie do dzialania, a kazda porazka niszczy mnie coraz bardziej psychicznie.
Uwazam ze "trudne dziecinstwo" to moja proba usprawiedliwienia bezsensownej egzystencji
 
     
Fortune 
Milczący



Wiek: 32
Dołączyła: 01 Gru 2011
Posty: 58
Skąd: Wielka Brytania
Wysłany: 2011-12-01, 15:08   moja historia, jak tysiace innych

obiecalam sobie, ze skorzystam z tego forum i bede soba. napisze wszystko tak, jak jest, jak bylo. naprawde szukam pomocy, rady... bardzo bym chciala aby ktos to przeczytal.

w moim przypadku ani sie obejrzalam i mam 20 lat. nigdy nie mialam chlopaka, nigdy nie bylam na prawdziwej randce, nie dostalam kwiatow itp itd. czas mi po prostu za szybko minal a i towarzystwo wokol mnie nie bylo ciekawe.

gimnazjum to byl glupi czas, nie uczylam sie, pochlonela mnie poezja i marzenia. wyrobilam sobie wtedy plan na zycie, pasje i marzenia, ktorych trzymam sie konsekwentnie do dzis. zarazilam sie poezja, czytaniem i pisaniem wierszy, przezywalam kolejne tomy poezji Herberta, Poswiatowskiej, Stachury, Wierzynskiego i moge wymieniac w nieskonczonosc. sluchalam ciezkiej muzyki metal, punk, rock, reggae, to byl moj 'czarny' okres, skorzany plaszcz, glany i tak az do liceum i w liceum podobnie. nie potrafilam znalezc nikogo wokol siebie kto by czul i myslal podobnie, mial marzenia i pasje, sluchal tej muzyki a juz nie mowiac o czytaniu poezji.

w liceum do tego wszystkiego doszedl moj wielki plan studiowania zagranica, wiec kazda wolna chwila spedzona byla na nauce, ksiazkach i wyjazadach na kolejne uniwersytety zeby sie przyjrzec i dowiedziec co i jak. nie imprezowalam, wyskoczylam moze dwa razy na jakies spotkanie, ale potem doszlam do wniosku, ze zwyczajnie szkoda mi na to czasu. pijani 17-latkowie, ktorzy mysla ze sa bogami seksu i dziewczyny, ktorym to sie wcale tak naprawde nie podobalo, ale chcialy sie z nimi dotrzec. nie mialam zamiaru znosic glupich zaczepek, smrodu alkoholu, klepania po tylku itp. a nawet kiedy w szkole zdarzalo sie, ze rozmawialam z nimi to zawsze na jakies takie blahe tematy, co ubrac, co tam malokalorycznego zjesc, kto przytyl a kto zaszedl w ciaze.

trzecia klasa liceum-szalenstwo. dowiedzialam sie juz w listopadzie przed matura, ze jestem przyjeta, musze tylko zdac odpowiednio mature i egzamin jezykowy. rozumiecie juz pewnie sami, ze nie w glowie mi byly imprezy, osiemnastki itp itd. nie z nimi.

pierwszy rok w Liverpool byl bajeczny. poznalam mase ludzi w akademiku, do tej pory jestesmy zgrana paczka. swietowalismy razem urodziny, koniec sesji, swieta bozego narodzenia, wielkanocy, dziekczynienia no wszystko co mozliwe. nareszcie ludzie z pasja, rownie ciezko pracujacy na swoj sukces, ktorzy zrozumieli, ze tak, ja si eucze, bo lubie, bo mam w tym swoj cel. oni robia podobnie, moi znajomi studenci prawa ucza sie 20 razy wiecej. znalazlam czas na imprezy, na wypicie alkoholu w fajnej atmosferze. wszystko sie odmienilo. jedyne co mnie smuci to to, ze nie umiem utrzymac zainteresowania chlopaka. poznalam niesamowitego, starszego od siebie, absolutnie dla mnie idealnego faceta. i wiem, ze zwyczajnie go wystraszylam. zorganizowaniem, planem, stanowczoscia. doskonale wiem, co zrobilam nie tak. najgorsze jest to, ze ja nie potrafie tego zmienic w sobie. taka jestem i nie potrafilabym nawet udawac kogos innego, np. naiwnej, slodkiej, glupiutkiej laluni. nie umiem..

teraz jestem w polowie drugiego roku, aktualnie na wymianie uniwersyteckiej w Hong Kongu. pobyt moj tutaj dobiega konca, 18 grudnia lece na swieta do domu i juz nie moge sie doczekac. w wiekszosci zapoznalam sie tu z bananowa mlodzieza z wymiany, ktora mnie bardzo szybko znudzila. tesknie juz za moim Liverpoolem. postanowilam sobie tez, ze zajme sie zyciem towarzyskim, poszerze krag znajomych.

bo ja zwyczajnie chcialabym sie zakochac. i zeby ktos zackochal sie we mnie. zeby komus na mnie zalezalo, zeby byla dla kogos wazna. nigdy w zyciu nie potrafilabym nikomu tego powiedziec wprost, nawet swojej najlepszej, najbardziej zaufanej przyjaciolce. wydaje mi sie to takie zalosne, takie... ech...
chyba juz dosc napisalam.
wiem, ze za dlugie to wypracowanie, wybaczcie, ale za dlugo to wszystko we mnie siedzialo.
 
     
mihi17maj 
Dyskutant


Wiek: 32
Dołączył: 05 Lis 2011
Posty: 1166
Wysłany: 2011-12-01, 15:52   

Dobrze Ciebie rozumiem i wiem co przeżywasz.Sam może nie przeżywam tak do końca co Ty ale mogę zrozumieć Twoje podejście do chłopaków.Ale na pewno znajdziesz w końcu tego który Ciebie po kocha jak i Ty jego,tylko musisz czekać cierpliwie bo wiadomo że nie zawsze dostajemy to co byśmy chcieli.I mam nadzieję że znajdziesz tego jedynego który pokocha Ciebie taką jaką jesteś
 
 
     
myszka1604 
Częsty bywalec



Wiek: 33
Dołączyła: 23 Paź 2011
Posty: 525
Wysłany: 2011-12-01, 17:45   

Fortune, nie od dziś wiadomo, że faceci nie lubią (i zaprzeczajcie ile chcecie :-) ) bardzo inteligentnych, zorganizowanych i jeszcze nie daj Bóg z lepszą pracą od nich kobiet. Krótko mówiąc boją się, że nie podołają, zostana po jakimś czasie na lodzie.
Na wszystko przyjdzie czas, też mam 20 lat i wcale nie mam bujnego życia towarzyskiego ani listy chłopców, z którymi się umawiałam. Więc może nie ma co na razie się załamywać? ;-)
Granie naiwnej, słodkiej laluni to najgorsze co możesz zrobić...ale z doświadczenia wiem że od czasu do czasu danie facetowi poczucia, że są w czymś od nas lepsi (nawet jak to nie prawda :diabelek: ) sprawia cuda ;-)
Będzie dobrze, w końcu przyjdzie ta pierwsza oby bardzo udana miłosc.
Ostatnio zmieniony przez myszka1604 2011-12-01, 17:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Fortune 
Milczący



Wiek: 32
Dołączyła: 01 Gru 2011
Posty: 58
Skąd: Wielka Brytania
Wysłany: 2011-12-01, 17:51   

ooo, myszka, swieta prawda. ale nie chodzi o to, ze ja bylam jakas twarda czy meska... po prostu mam swoje marzenia i dobrze zdalam sesje... takie moje grzeszki :-D
Tobie zycze tego samego!! udanej i prawdziwej milosci!
 
     
darici 
Milczący


Wiek: 37
Dołączyła: 23 Lis 2011
Posty: 58
Wysłany: 2011-12-01, 21:13   

fortune przeczytalam twoj caly tekst podziwiam ciebie ze masz w sobie tyle zaparcia ze dazysz do zamierzonego celu tez bym chciala bo siedzac w warszawie 2 lata nie wiem co bym chciala robic w dalekiej przyszlosci a ty masz wszystko zaplanowane a z ta miloscia to sie tak nie spiesz sama w odpowiednim czasie przyjdzie ja tez bylam w takiej sytuacji i brdzo chcialam zeby mnie ktos pokochal gdzy moj byly chlopak bezszczelnie w zywe oczy klamal i oszukiwal wtedy myslalam ze juz bede sama ale milosc sama przyszla po wielu spotykaniach sie z chlopakami spotkalam ta jedyna milosc mam wspanialego meza ktorego kocham ponad swoje zycie i zobaczysz ze ty tez znajdziesz trzymam kciuki
ale sie rozpisalam ;-)
 
     
Deathman 
Nowy

Wiek: 32
Dołączył: 23 Lis 2011
Posty: 21
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-02, 00:29   

Droga Fortune, tak jak powiedziala Darici, podziwiam cie za umiejetnosc dazenia do celu i rowniez radze ci cierpliwie czekac na ukochana osobe, co jednak nie znaczy ze nie powinnas probowac. Samo czekanie nic nie da, to tak jak z wiedza, nie mozesz czekac az przyjdzie ci sama do glowy (ale to wiesz doskonale :oczko: ), szukaj nowych znajomosci, jesli masz problemy w kontaktach z ludzmi, lub tylko z chlopakami, pisz na chatach lub wideo-chatach, to latwy sposob na nabycie smialosci i zdolnosci komunikacji z ludzmi. Sam nie jestem dusza towarzystwa i wiem jak to jest kiedy niemozna utrzymac na sobie czyjejs uwagi.
Pozdrawiam
DeathMan
 
     
Fortune 
Milczący



Wiek: 32
Dołączyła: 01 Gru 2011
Posty: 58
Skąd: Wielka Brytania
Wysłany: 2011-12-02, 07:24   

darici, Deathman dziekuje Wam bardzo. musze sie zdecydowanie bardziej socjalizowac i spotykac z ludzmi, chociaz czasem jest mi bardzo trudno.
dziekuje za wsparcie, to dla mnie bardzo wazne. :usmiech:
pozdrawiam Was cieplo :przytul:
 
     
Dreamska
Aktywny



Dołączył: 02 Gru 2011
Posty: 470
Wysłany: 2011-12-02, 08:46   

A ja kurcze, czemu jestem samotna?? przecież otacza mnie mnóstwo ludzi!!! mam wielu znajomych, którzy pamiętają o mnie wtedy kiedy coś chcą.. kiedy im wygodnie.. mam wspaniałe przyjaciółki.. które słuchają mnie przez minutę.. pozostałe 20 min to ich problemy rodzinne, z dziećmi, w pracy, brak pracy itp. Mam wspaniale zawistną i zazdrosną rodzinę która troszczy się o mnie docinając mi na każdym kroku.. Mam mamę która tak mocno wierzy w moje możliwości, że swoją apodyktyczną wręcz opiekuńczością i wiecznym pesymizmem zawsze mnie wspiera i podtrzymuje na duchu. Mam tatę ze słowotokiem 1 słowa na 20 min naszej rozmowy, siostrę która zawsze o mnie pamięta gdy ma problemy, gdy chce pomocy przy zadaniu oraz brata który jest tak uczynny, że zawsze troszczy się o moja wypłatę i regularnie prosi o pożyczkę. Więc ja się pytam, jakim prawem ja jestem samotna!!! ;-)
 
     
Deathman 
Nowy

Wiek: 32
Dołączył: 23 Lis 2011
Posty: 21
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-02, 14:25   

Coz, miec znajomych to nie to samo co miec przyjaciol... dobrych przyjaciol, a i oni czasem nie wystarczaja. Znalezc bratnio dusze jest trudno, ale chyba tylko z taka ooba nie jest sie samotnym.
To tylko moje przemyslenia, bo jak narazie jestem samiuski jak palec, mimo ze mam troje dobrych przyjaciol
 
     
darici 
Milczący


Wiek: 37
Dołączyła: 23 Lis 2011
Posty: 58
Wysłany: 2011-12-02, 14:51   

ale miec przyjaciol a dziewczyne to co innego bo do niej mozna sie przytulic porozmawiac co boli a z przyjacolmi juz takie przytulenie to nie jest to samo niestety ;-)
 
     
kobietka2325 
Nowy

Wiek: 38
Dołączyła: 02 Gru 2011
Posty: 1
Wysłany: 2011-12-02, 15:44   

Moja samotność wynika najprawdopodobniej z faktu ze nie potraie już ufać chyba straciłam wiarę w drugiego człowieka za bardzo boje się kolejnego zranienia. Otoczona ludźmi których kocham i dla których potrafię zrobić wiele a oni dla mnie. Niestety jeśli chodzi o związki jakoś nigdy nie miałam szczęścia;) OK możne i miałam 2 długo terminowe związki ale co z tego jak 1 notorycznie zdradzał. Po nie udanym i bardzo bolesnym związku postanowiłam buc sama i nikomu już nie ufać. A przede wszystkim dać sobie czas na wyleczenie ran niestety po jakimś czasie pojawił się Pan M i było całkiem dobrze zawsze dogadywaliśmy sie chyba nigdy się nie sprzeczaliśmy wszyscy nam zazdrościli. Ale to nie to było moim celem ja porostu stałam się szczęśliwa i wreszcie poczułam sie bezpiecznie doceniana i kochana przez partnera. I nie wiadomo kiedy i jak bajka przerodziła się w prawdziwy koszmar. To już prawie 3 lata jak od tego czasu praktycznie jestem sama. Pojawiał się ktoś na chwile ale ja zaraz znikałam jak tylko poczułam ze za bardzo zaczynam ufać i się angażować :-( Ale nikogo w sumie nie raniłam swoim zniknięciem bo zawsze uprzedzałam jak to zemną jest :-( Myślicie ze ten strach kiedyś minie i ze można kolejny raz zacząć od białej kartki ;) Ja już od dawna o nim nie myślę i nie tęsknie za nim w moim przypadku pozostał niestety tylko ogromny strach przed ............... :placze: :placze:
 
     
Fortune 
Milczący



Wiek: 32
Dołączyła: 01 Gru 2011
Posty: 58
Skąd: Wielka Brytania
Wysłany: 2011-12-02, 18:25   

kobietko, nie mam pojecia czy mozna ani jak to zrobic.

wiem tylko, ze bez milosci raczej nie da sie zyc. i nie chodzi mi to o zycie szczesliwe a o zycie w ogole.

bo wedlug mnie zycie bez milosci, to nie zycie...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS
X