Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Wasza historia samotności...
Autor Wiadomość
KiciKiciKici 
Aktywny



Dołączyła: 22 Paź 2011
Posty: 320
Skąd: New York
Ostrzeżeń:
 2/4/4
Wysłany: 2012-04-11, 21:37   

Loverman napisał/a:
Kici, wiesz, wiele zależy od pogody ducha jaką ma dana osoba, ja jestem bardzo depresyjno-genny jeśli tak mozna to ująć, źle znosze samotność, ale nie ukrywam że nieraz lubie pobyć sam, kiedy długo z kims przebywam.Potrzebuje nieraz samotności ale na dłuższą mete wywołuje ona we mnie negatywne stany, nie umiem sobie radzić z byciem singlem, nie potrafie cieszyć sie życiem, może tego nie kumasz, ale łatwiej sie idzie przez zycie z kimś niż samemu.Życie dla samego siebie nie ma dla mnie sensu, nie chce mi sie zyć dla siebie, w związku człowiek odkrywa siebie, daje tej drugiej osobie, a sam co może, usmiechać sie jak debil do słońca?



Ale nikt nie mowi ze do konca zycia ma czlowiek byc sam:) Ja mowilam ze akceptacja siebie i swej samotnosci powinna isc najpierw a nie na miejsce bycia z kims. Zle chyba zinterpretowales moj post. Bo tu chodzi by najpierw sie otworzyc na zmiany i je akceptowac bo wtedy latwiej isc przez zycie. Co szkodzi miec inne nastawienie skoro i tak jest sie samemu? to lepiej siedziec plakac czy lepiej uwierzyc w siebie? wydaje mi sie ze lepiej spojzec na siebie z innego punktu widzenia, a czas minie zupelnie inaczej. Nasze nastawienie przyciaga lub odpycha ludzi wiec odnas zalezy wiele. Innymnastawieniem otwierasz sobie drogi pewne ktorych moze bys nie znal gdybys byl w tym stanie gdzie sie biczujesz wiecznie. Zamiast mowic sobie ze jest zle i ze masz marne szanse na znalezienie kogos to mow ze jest cudownie! i ze zaslugujesz na kogos i go bedziesz miec.
A co do tego co pisales ze w zwiazku czlowiek odkrywa siebie..owszem ale czasem i zatraca czensc siebie...A odkryc siebie mozna tez przez inne czynnosci kreatywne.
 
     
Sunrise 
Zasłużony


Wiek: 42
Dołączyła: 15 Mar 2011
Posty: 1207
Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2012-04-11, 21:43   

Loverman napisał/a:
samowystarczalna brzmi apokaliptycznie


Tylko czasem bym tak chciała. Na przykład wtedy gdy ktoś na kim zależy rani ...
 
     
Loverman 
Początkujący


Dołączył: 10 Kwi 2012
Posty: 119
Wysłany: 2012-04-11, 21:53   

nie wierze w siebie... sorry, mam ku temu powody, ale nie bede wam tu takimi rzexczami głow zawracał
 
     
KiciKiciKici 
Aktywny



Dołączyła: 22 Paź 2011
Posty: 320
Skąd: New York
Ostrzeżeń:
 2/4/4
Wysłany: 2012-04-11, 22:00   

Te forum jest poto by wlasnie glowy komus zawracac:) Wiesz Ja tez mam powody ale nie poddaje sie bo poco? powody zawsze jakies beda ale jesli sie czlowiek im poddaje to znaczy ze sie zgadza nato.
 
     
MaLuTkA89 
Nowy

Dołączyła: 24 Mar 2012
Posty: 10
Wysłany: 2012-04-14, 00:27   

Dziękuję za słowa wsparcia. Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale w święta miałam tyle pracy, że nie miałam czasu nawet porządnie się wyspać, a co dopiero przy komputerze usiąść.
Jesteście cudowni. Nie pamiętam, żebym kiedyś usłyszała tyle miłych rzeczy od osoby spoza mojej rodziny.
Bo w domu mnie chwalą, nie powiem, że nie, ale pamiętam jak mama zawsze mówiła o mnie "To dziecko bezproblemowe, w ogóle nie trzeba jej gonić do nauki, pilnować jej.", a ostatnio: "Tak, obroniła licencjat na bdb, udziela korepetycji i pomaga nam w domu, to dobre dziecko" - przyjemne słowa, tyle że ja chciałam być dzieckiem "problemowym". Może głupio to brzmi, ale chciałam żeby ktoś zainteresował się moją nauką, przynajmniej jak byłam w podstawówce. Teraz mi to obojętne, bo i tak nikt mi nie pomoże, no bo np. łaciny nikt w domu nie zna, chyba że chodzi o tą podwórkową :P Ale mówiąc poważnie, fajnie by było gdyby ktoś mnie spytał, czy daję sobie radę z tym wszystkim. No, ale nie można mieć wszystkiego...
 
     
Bartek 
Nowy

Wiek: 34
Dołączył: 05 Cze 2012
Posty: 41
Wysłany: 2012-06-06, 15:03   

Nie wiem jak odbierzecie to co napiszę, jednak w internecie jestem anonimowy, więc mogę chyba zdobyć sie na szczere wyznanie.
Mam wrażenie jakby to trwało od zawsze, chociaz trudno powiedziec na pewno, bo swojego dzieciństwa przed ok. 2-3 klasą podstawówki praktyczne nie pamiętam.
Tak czy inaczej podstawówka a później gimnazjum wyglądały w sumie tak samo... Chyba w każdej grupie ludzi jest taka typowa ofiara, odmieniec którego w
najlepszym razie wszyscy ignorują, ale na ogół robi za obiekt kpin żartów. Nie trudno się domyślić że to ja właśnie byłem tą klasową czarną owcą.
Po gimnazjum była nowa szkoła, tam też moje relacje z ludźmi nie układały się najlepiej. Miałem co prawda kilka osób z którymi byłem "na cześć" ale nic
więcej. Jakos na początku tego właśnie okresu zaczął się u mnie pewien problem, który w końcu musiał wyjść na jaw, i kiedy już to się stało tak zwani
"znajomi" zaczęli mnie omijać szerokim łukiem, uznając mnie za dziwaka z którym i tak nigdy nie było o czym pogadać. Pod koniec półrocza poznałem dziewzynę
która co prawda otwarcie przyznawała że nie rozumie mojego problemu, ale nie osądzała mnie przez pryzmat tego co robiłem. Dla jasności nie byliśmy parą,
ani nic z tych żeczy. Po prostu dwoje ludzi którzy nie mieli nikogo do kogo można by sie odezwac, a co dopiero porozmawiać. Oboje oprócz samotności mieliśmy
również inne problemy, po kilku miesiącach wpadłem w ten sam problem co ona, niby sama mi to zaproponowała, ale nie chcę Jej o nic oskarżać,
bo co by nie mówić ostateczna decyzja należała do mnie. I tak zaczął się okres w którym ze swoim nieudanym życiem radziłem sobie w sposób który niektórzy
z was być może potępią, ale macie do tego pełne prawo, sam również nie jestem z tego dumny. Alkochol i wszelkiego rodzaju prochy których w owym czasie
nadużywałem, sprawiły że moje relacje z rodzicami, które i tak nigdy nie były za dobre, urwały się niemal całkowicie. Tak minęło do końca szkoły, którą
jakimś cudem nawet skończyłem. Moja znajomość z Oliwią, bo tak miała na imię, skończyła się w wakacje po szkole. Obecnie unikam wszelkiego rodzaju używek,
wiodę żywot samotnika, mimo że chciałbym coś zrobić ze swoją samotnością, nie potrafie, nie umiem rozmawiac z ludźmi, sam nie wiem z czego to wynika,
może z mojej chorobliwej nieśmiałości, może to fobia społeczna, a może taki już mój los i powinienem sie z tym pogodzić.
 
 
     
Ever 
Dyskutant



Wiek: 27
Dołączyła: 15 Mar 2011
Posty: 1237
Skąd: z piekła
Wysłany: 2012-06-06, 20:02   

Co raz bardziej wkurza mnie to, że niektórzy w szkole są wręcz potępiani. No bu ku*wa czym sobie na to zasłużyli? No i od czego są nauczyciele i wychowawcy? Dziecko samo nie potrafi sobie poradzić z niektórymi problemami. Wychodzi na to, że dorośli są ślepi.

Wiesz Bartek, niektórych nasze problemy przerażają. To nie tak, że uważają Cię za dziwaka. Po prostu pojęcia nie mają co zrobić. A teraz kiedy już skończyłeś liceum, udało Ci się rzucić używki i inne świństwa to musisz kopnąć przeszłość z glana (chyba za często powtarzam "kopnąć z glana") i żyć dalej, tym co jest teraz i tym co będzie w przyszłości.
I nie możesz pogodzić się z tym, że w okół Ciebie nie ma nikogo. Każdy potrzebuje wsparcia i bliskości i każdy na nią zasługuje. Musisz walczyć o siebie :)
 
 
     
Bartek 
Nowy

Wiek: 34
Dołączył: 05 Cze 2012
Posty: 41
Wysłany: 2012-06-06, 22:05   

Co z tego że tego potrzebuję i na to zasługuję jeśli nic to nie zmienia. Chcę to zmienić ale nie potrafię, brak mi śmiałości i odwagi kogoś poznać. Jeśli bym się z tym pogodził było by mi łatwiej, bo jak długo można żyć nadzieją że może kiedys coś się zmieni.
Ostatnio zmieniony przez Bartek 2012-06-06, 22:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
Ever 
Dyskutant



Wiek: 27
Dołączyła: 15 Mar 2011
Posty: 1237
Skąd: z piekła
Wysłany: 2012-06-07, 15:44   

Bartek napisał/a:
jak długo można żyć nadzieją że może kiedys coś się zmieni

Aż się zmieni.
 
 
     
blondynka24 
Nowy

Wiek: 35
Dołączyła: 04 Cze 2012
Posty: 22
Skąd: wszędzie po trochu
Wysłany: 2012-06-10, 22:11   

Może nie będę się rozwodzić nad przeszłością bo musiałabym pisać pół nocy. Skupiając się nad ostatnim czasie to ponad pól roku temu skończył się mój 5 letni związek, jednym krótkim smsem "nasza miłość nie istnieje, nie kocham Cię" teraz jestem sama i bardzo brakuje mi bliskiej osoby i często wieczorami doskwiera mi samotność że aż czuję fizyczny ból :( ale jak to mówią nic nie dzieje się bez przyczyny i tego się trzymam :)
 
 
     
kilr0 
Nowy


Wiek: 33
Dołączył: 10 Cze 2012
Posty: 25
Wysłany: 2012-06-10, 22:58   

Ja też nei chce się za bardzo rozpisywać, zresztą czasy podstawówki i wcześniejsze pamiętam słabo, jak przez mgłe lub pojedyncze obrazy, ktore nie mogę chronologicznie ustawić. Najlepsze towarzystwo miałem w gimnazjum, może dlatego, że z wieloma znałem się od przedkszola. Coś zaczeło się psuć pod koniec gimnazjum. Byłem jakby nieobecny, bardzo zajęty swoimi myślami (do dziś tak bywa). Na błahostki reagowałem zbyt emocjonalnie, z przesadnym zaangażowaniem (cholera jedna wie dlaczego). W liceum tylko się pogorszyło. Nowe towarzystwo, problem z aklimatyzacją. W konsekwencji alienacja i bycie czarną owcą. Zraziłem się wtedy do ludzi i to mocno. Trafiły się osoby, (konkretnie 2 dziewczyny:P) które może rozumiały mnie, ale ja nie pokusiłem się nawet dowiedzieć kim są. Przestałem też rozmawiać z najlepszym przyjacielem. Ale praca i studia dużo zmieniły. Gdzieś od połtora roku wychodzę z tego stanu i jest lepiej, ale to ciągle nie to.
 
     
Mr.eM
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-10, 23:20   

blondynka24 napisał/a:
Może nie będę się rozwodzić nad przeszłością bo musiałabym pisać pół nocy. Skupiając się nad ostatnim czasie to ponad pól roku temu skończył się mój 5 letni związek, jednym krótkim smsem "nasza miłość nie istnieje, nie kocham Cię" teraz jestem sama i bardzo brakuje mi bliskiej osoby i często wieczorami doskwiera mi samotność że aż czuję fizyczny ból :( ale jak to mówią nic nie dzieje się bez przyczyny i tego się trzymam :)


Skoro on jest w stanie zrobić coś takiego i to jeszcze 'z dnia na dzień' to poprostu nie jest Ciebie godzien.
 
     
Eljot 
Nowy


Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 9
Wysłany: 2012-06-11, 01:56   

Mój pierwszy stosunek z samotnością odbyłem w liceum. Wiem, dziwnie brzmi, ale praktycznie przez całą szkołę średnią samotność non stop mi towarzyszyła, dlatego nadałem jej wiele cech ludzkich. Byłem z nią wręcz związany. Nie potrafiłem z nią walczyć, więc się jej oddałem. Byłem samotnikiem. Oczywiście, miałem wielu kolegów i koleżanek, ale przez większość przerw po prostu siedziałem na ławce i gapiłem się albo na podłogę albo na przechodzących ludzi. Na swoim blogu napisałem:
Byłem dziś na spacerze. Sam. Poszedłem pod most. Rozmyślałem trochę. Wypaliłem papierosa i wypiłem piwo. Pośpiewałem szeptem, by nikt nie usłyszał. Taki jestem, Wolę być sam. Chodzę na spacery po tej spokojnej małej miejscowości, póki jeszcze mogę. Dużo rozmyślam o życiu. Szczególnie o tym jednym, nędznym. Moim. Wróciłem do dawnego wcielenia. Maskę o radosnej minie schowałem do kuferka. Póki co, noszę tą "dramatyczną". Od września trzeba będzie znów przerzucić się na... Nie. Nie założę żadnej maski. Moja dusza znów będzie bez wyrazu. Znając już trochę ludzi mnie otaczających mogę stwierdzić, że komentarze typu "Jaki poważny!" lub "Czemu jesteś smutny?" bądź "Tomasz, co jest?" będą na porządku dziennym. Ech...
Bo ja już taki jestem. Siedzę pod ścianą, wpatrzony w podłogę, nieodzywający się. Za to w środku krzyczę. W środku śmieję się lub płaczę. W środku lubię bądź nienawidzę.


Potem poznałem przez Internet fantastyczną kobietę. Pokochałem ją do granic szaleństwa. Rozstaliśmy się. Następnie poczułem coś więcej do innej osoby. Zmarła na białaczkę. Mimo, iż byłem w dwóch internetowych związkach (co może wydać się szczeniackie, a takie nie jest), a w realnym życiu nie miałem przyjaciół, nie czułem się samotny. Smsy i conocne rozmowy przez telefon dawały mi szczęście. Samotność przyćmiła narastająca każdego dnia tęsknota do osoby, której nigdy nie widziałem na żywo.

Na domiar złego odszedł ode mnie mój najlepszy przyjaciel. Nie miałem się komu zwierzyć, pogadać, nie miałem z kim pójść na piwo, pograć w piłkę. Kontakt z kumplami z podstawówki, kiedy to każdego dnia graliśmy w piłkę do wieczora, znacznie osłabł. Mieli swoje zainteresowania, swoje kółka wzajemnej adoracji. Ktoś kiedyś powiedział: lepsza samotność, niż tuzin nic nieznaczących ludzi. Dlatego pocieszenia szukałem w Internecie.
Powoli moje życie się zmienia. Może nie jestem całkiem zdrowy, ale z pewnością jestem uleczony.

Samotność jest jak choroba. Zabija Cię od środka, a co widać od zewnątrz. Choć ludzie przeważnie nie widzą, bądź nie chcą widzieć. Ten stan hartuje ducha, da się z tym żyć. Ale niedługo.

Samotność to brak kogoś, kto by cię jej pozbawił.
Ostatnio zmieniony przez Eljot 2012-06-11, 01:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
blondynka24 
Nowy

Wiek: 35
Dołączyła: 04 Cze 2012
Posty: 22
Skąd: wszędzie po trochu
Wysłany: 2012-06-11, 07:36   

Mr.eM napisał/a:
blondynka24 napisał/a:
Może nie będę się rozwodzić nad przeszłością bo musiałabym pisać pół nocy. Skupiając się nad ostatnim czasie to ponad pól roku temu skończył się mój 5 letni związek, jednym krótkim smsem "nasza miłość nie istnieje, nie kocham Cię" teraz jestem sama i bardzo brakuje mi bliskiej osoby i często wieczorami doskwiera mi samotność że aż czuję fizyczny ból :( ale jak to mówią nic nie dzieje się bez przyczyny i tego się trzymam :)


Skoro on jest w stanie zrobić coś takiego i to jeszcze 'z dnia na dzień' to poprostu nie jest Ciebie godzien.


Powoli zdaje sobie z tego sprawę ale jednak był to kawał czasu. Prawda jest taka że już pogodziłam się z tym i staram się chce wracać już do przeszłości, tylko iść do przodu lecz samej to smutno iść do przodu.
 
 
     
Chocolatee 
Nowy


Wiek: 31
Dołączyła: 08 Cze 2012
Posty: 42
Wysłany: 2012-06-11, 12:41   

blondynka24,
Cytat:
Powoli zdaje sobie z tego sprawę ale jednak był to kawał czasu. Prawda jest taka że już pogodziłam się z tym i staram się chce wracać już do przeszłości, tylko iść do przodu lecz samej to smutno iść do przodu.

Rozumiem co czujesz.. Najgorsze jest to kiedy widzisz, że on sobie radzi, jest szczęśliwy rozwija się a Ty stoisz w martwym punkcie, samotna i nie możesz pogodzić się z tym co się wydarzyło.. :-|
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS
X