Bez partnerki jestem pięć lat. Brakuje mi wiele rzeczy związanych z byciem z partnerką. Mimo wszystko samotność ma swoje plusy. Po pierwsze niema rozczarowań, po drugie nikt ode mnie nic nie chce, oraz nie muszę grać maczo
Dokładnie tak. Ja nie muszę grac słabej kobiety uzależnionej od mężczyzny, raz, że nigdy mi ta rola nie odpowiadała, dwa - nie mam innego wyjścia jak być twardą, odporną na boje życia samotną matką.
Wiek: 30 Dołączył: 04 Mar 2012 Posty: 98 Skąd: Wrocłopole
Wysłany: 2015-02-13, 20:27
Nie chce mi się czytać wszystkiego. Nie rozumiem, jak dokształcanie się może stanowić szkodę dla partnera. Ja sam w związku nigdy nie czułem się zazdrosny. Ani odrzucony, kiedy ta druga osoba chce robić coś beze mnie. Jak ona nie chce ze mną oglądac Ghost Ridera, albo ja z nią Frozen, no to trudno, trzeba znaleźć coś, co chcemy oboje, albo niech każde się zajmie sobą. On musiał być strasznie nie empatyczny, skoro musiał koniecznie przejmować władzę nad pilotem. Ale wnioskuję z tej listy, że problemy z komunikacją były raczej z winy was obojga.
Nietrafionym pomysłem taki związek, w którym ktoś musi coś udawać.
A dlaczego miałbyś być sama? Ja świadomie wybrałem samotność i to nie tylko dotyczącą partnerstwa, ale również odsunąłem się od ludzi. Wyniosłem się na wieś, a nawet za wieś, do asfaltu mam 2km leśną drogą.
A do tych Twoich punktów dopisałbym spokojnie jeszcze kilka tylko od strony mężczyzny
W każdym razie ilość przeczytanych książek, ilość godzin poświęconych mojemu blogowi, spanie na tarasie w upalne dni, to nie osiągalne w partnerstwie. To wspaniały czas, wracasz do domu kiedy chcesz i wiesz, że nie musisz niczego robić bo nie jesteś do niczego zobowiązany - życie jest twoje i jesteś jego panem
Uważam, że zdecydowanie bardziej jestem osoba oczytaną i samozrealizowaną niż kiedy dzieliłem swój czas na trzy, a nawet cztery pięć czy dziesięć. Na dodatek lubię siebie, a nawet kocham - jako narcyz - i nie ma zamiaru się dzielić sobą z nikim
Lamparcie, moja postawa jest - wśród osób wypowiadających się najczęściej na tym forum - najbardziej zbliżona do Twojej. Tylko ja, choć mieszkam na uboczu, nie zrezygnowałam całkowicie z osiągnięć cywilizacji (telefon, Internet, zakupy w sieciówkach, praca, leki). Ja również odnajduję przyjemności w moim samotnym życiu, choć przyznaję, że po okresie beztroski nie jest to życie w wiecznej euforii.
Niechęć do bycia z kimś może też wynikać z doświadczeń.
Z racji wieku można wiedzieć więcej zanim związek się zacznie.
Już u podnóża odechciewa się wdrapywać.
Lepiej w namiocie pod stokiem niż w pałacu na górze.
Niechęć do bycia z kimś może też wynikać z doświadczeń.
Z racji wieku można wiedzieć więcej zanim związek się zacznie.
Już u podnóża odechciewa się wdrapywać.
Lepiej w namiocie pod stokiem niż w pałacu na górze.
No właśnie - doświadczenia i wiek, w moim przypadku mają duże znaczenie.
Plusem jest to że spokojnie można na raz przepieprzyć więcej niż się zarabia w miesiąc i nikt Ci za to na łbie kołków nie struga
BINGO! To podoba mi się najbardziej. Może kiedyś z kimś miałam większy budżet do dyspozycji, ale teraz nikt nie rzuca mi gorzkich uwag, gdy kupuję trzecią bluzkę w miesiącu.
Racja
Ale prawda jest też taka że to na Nią bym wolał wydawać. Jakkolwiek to nie zabrzmi, to już czekam jak tylko znów jej się noga powinie i przypomni sobie o mnie.
Cóż, ja nie nigdy nie lubiłam jak facet mi coś kupował (nie zawsze trafiał w gust), wolałam jak mi dawał dostęp do wspólnego konta i swobodę w wydatkowaniu A prowadzenie mężczyzny na zakupy tylko po to, żeby zapłacił za nie, uważam za uwłaczające mojej godności. Potępiam wszelkie utrzymanki, obojętnie czy to żony czy nieżony, uważam, że każdy ma ręce i powinien zarabiać nimi, a nie d*pą. Ale to nie znaczy, że bronię CI wydawania na kogokolwiek, Twoja kasa, Twoja decyzja.
Cóż, ja nie nigdy nie lubiłam jak facet mi coś kupował (nie zawsze trafiał w gust), wolałam jak mi dawał dostęp do wspólnego konta i swobodę w wydatkowaniu A prowadzenie mężczyzny na zakupy tylko po to, żeby zapłacił za nie, uważam za uwłaczające mojej godności. Potępiam wszelkie utrzymanki, obojętnie czy to żony czy nieżony, uważam, że każdy ma ręce i powinien zarabiać nimi, a nie d*pą. Ale to nie znaczy, że bronię CI wydawania na kogokolwiek, Twoja kasa, Twoja decyzja.
Tak.... jak facet lubi pracować nadgodziny i przez sobotę i niedzielę to śmiało niech odda swoje
karty kredytowe kobiecie
Cóż, ja nie nigdy nie lubiłam jak facet mi coś kupował (nie zawsze trafiał w gust), wolałam jak mi dawał dostęp do wspólnego konta i swobodę w wydatkowaniu A prowadzenie mężczyzny na zakupy tylko po to, żeby zapłacił za nie, uważam za uwłaczające mojej godności. Potępiam wszelkie utrzymanki, obojętnie czy to żony czy nieżony, uważam, że każdy ma ręce i powinien zarabiać nimi, a nie d*pą. Ale to nie znaczy, że bronię CI wydawania na kogokolwiek, Twoja kasa, Twoja decyzja.
Tak.... jak facet lubi pracować nadgodziny i przez sobotę i niedzielę to śmiało niech odda swoje
karty kredytowe kobiecie
Cóż, ja nie nigdy nie lubiłam jak facet mi coś kupował (nie zawsze trafiał w gust), wolałam jak mi dawał dostęp do wspólnego konta i swobodę w wydatkowaniu A prowadzenie mężczyzny na zakupy tylko po to, żeby zapłacił za nie, uważam za uwłaczające mojej godności. Potępiam wszelkie utrzymanki, obojętnie czy to żony czy nieżony, uważam, że każdy ma ręce i powinien zarabiać nimi, a nie d*pą. Ale to nie znaczy, że bronię CI wydawania na kogokolwiek, Twoja kasa, Twoja decyzja.
Tak.... jak facet lubi pracować nadgodziny i przez sobotę i niedzielę to śmiało niech odda swoje
karty kredytowe kobiecie
Przecież wyraźnie napisałam, że chodzi mi o wspólne konto - w końcu skoro w związku łózko i kuchnia wspólna, to pieniądze powinny być też "związkowe".
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach