Hmmm dla mnie ten kto nie umie i nie chce się dopasowywać do tego sztucznego społeczeństwa jest kimś wyjątkowym.W Polsce wiadomo jak to wygląda.. szaro i ponuro...Ja też nie umiem i nie chce dopasowywać się do otoczenia jeśli jest ono sztuczne..
Tak więc nie myślcie ze coś z wami nie tak tylko że z większością jest coś nie tak.Wiara w siebie kluczem do sukcesu :)
Jest zawsze druga strona medalu. Jeżeli ktos jest w jakis sposób odmienny to z czasem zaczyna to budzic wrogość u innych grup.
zdaje sie ze z natury wystawanie przed szereg jest nie mile widziane przez "członków tegoż szeregu"... Choćby w glupim technikum widzialem masę takich przypadków, gdzie ludzie sie uwzieli na kogos bo "odstawał" w jakis sposób... Niby jesteśmy istotami stadnymi ale szczerze mówiąc życie w stadzie to kicha dla takich jak my... a moze tylko dla takich jak ja...
Tak więc nie myślcie ze coś z wami nie tak tylko że z większością jest coś nie tak.Wiara w siebie kluczem do sukcesu :)
To mi się podoba. Wcale nie musimy szukać winy w sobie. Czy ktokolwiek inny próbuje się zmienić żeby zrozumieć kogoś z was? A ja np co jakiś czas słyszę, że powinienem być taki lub taki. Coś tam można w sobie zmienić jak się to aprobuje, ale nie żeby udawać kogoś innego na siłę.
Kurcze i znowu mam wrażenie, że nigdzie nie pasuję. Próbuję zaakceptować siebie taką jaka jestem, ale to jest strasznie trudne. Mam wrażenie, że inaczej myślę, inaczej mówię niż reszta, że w ogóle nie pasuję do tego świata. Inaczej postrzegam ludzi i to co się dzieje wokół mnie. Zwracam uwagę na rzeczy , których inni wcale nie widzą. Myślę o rzeczach, którymi inni nie zawracają sobie głowy. Wszystko rozkładam na czynniki pierwsze, a to jest strasznie męczące. Czasami męczy mnie to, że czuję się inna, że tak zwracam uwagę na wszystko, że myślę nad tym nad czym inni się nie zastanawiają. Czasem wydaje mi się, że reszta ludzi tak lekko sobie żyje, a tylko ja mam dwa razy trudniej. Wiem, że to nie prawda, bo każdy ma jakieś problemy, tylko nie każdy to pokazuje. Wiem, że muszę zaakceptować siebie, a to jest cholernie trudne, zwłaszcza jak przez całe życie się nie akceptowałam i wyszukiwałam swoje niedoskonałości.
Czyżby akceptacja siebie była kluczem do wszystkiego?
Raz na jakiś czas to wszystko mnie dopada.
Ostatnio zmieniony przez cytrynka83 2012-12-07, 15:14, w całości zmieniany 1 raz
neo-geisha [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-07, 15:40
Oczywiście, że trzeba siebie zaakceptować. Nie wiem jednak, czy taka akceptacja sprawi, że inni nas zaakceptują. Zależy na kogo się na trafi. Ale jedno zdaje mi się prawdziwe: bez akceptacji siebie, nigdy nie będzie się w pełni szczęśliwym. Zdrowo jest zdawać sobie sprawę z swoich wad, akceptacja siebie nie znaczy "kurde, jestem zajebista", tylko mimo wad, widzimy i zalety. Całość buduje nasze ja, które trzeba zaakceptować. Całe życie nad tym pracuje i obecnie mam wybudowaną pewną dozę samooakceptacji.
A jeśli chodzi o niedopasowanie... Też często myślę, że nie istnieją moje bratnie dusze. Chociaż nie stronię od alkoholu na imprezach i zawsze gadam jak potłuczona, dobrze się bawię i inni chyba też, to po imprezie przychodzi: "ok, pośmialiśmy się i co z tego?". Już kiedyś pisałam- brakuje mi grupy podobnych do mnie osób, które by mnie akceptowały i z którymi spotykałabym się częściej niż "raz do roku na imprezie".
Ja dopiero od niedawna tak naprawdę, wiem "co jest ze mną nie tak" i próbuję jakoś siebie zaakceptować. Jeszcze dużo pracy przede mną. Mam wrażenie jednak, że powolutku coś się zmienia. Choć czasami dopada mnie taka sytuacja, jak dziś, kiedy wydaje mi się, że nijak się mam do tego świata. Szukam dalej swojego miejsca...
A jeszcze to udawanie, że jestem taka jak inni. Jedna, jedyna osoba wie, jaka jestem naprawdę. I trochę mi lżej kiedy pomyślę sobie, że przynajmniej przed tą jedną osobą nie muszę udawać. Przy tej jednej osobie jestem sobą, w pełnym tego słowa znaczeniu. Czasami przerażam siebie samą.
Ostatnio zmieniony przez cytrynka83 2012-12-07, 15:55, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 36 Dołączył: 22 Lip 2012 Posty: 730 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-12-07, 23:16
Najgorsza chyba jest sytuacja, w której ktoś naprawdę bierze do siebie to, że różni się od innych. Pytanie brzmi: czy to aby na pewno jest problem. Różne grupy i społeczeństwa mają to do siebie, że odznaczają się wrogością do odmieńców, ponieważ budzą poczucie zagrożenia i za bardzo odstają. Tylko jest jeszcze druga strona medalu: nie byłoby postępu, gdyby wszyscy pilnowali status quo. Ludzie, którzy coś zdziałali w życiu to zwykle byli wyrzutki. Nawet jeśli ciężką pracą dojdziesz do czegoś, to i tak będziesz wyrzutkiem. Chyba jednak nie warto przejmować się swoim niedopasowaniem i na siłę się "dopasowywać". Przecież nikt nie przeżyje za mnie mojego życia.
neo-geisha [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-07, 23:25
Tak... nikt go nie przeżyje... Kurde, słyszałam to tyle razy. Ale dopiero ostatnio dociera do mnie, ze to prawda. Wiecie co? Ja czasami patrzę w lustro i pytam samą siebie "kim Ty jesteś?". Takie oderwanie od własnej osoby pozwala mi na chwilę stanąć obok. Wtedy wszystko we mnie uderza i mam milion myśli jak zmienić swoje życie. A później "myję zęby" i wracam do tego co jest. Ciekawe ile jeszcze będę uciekać przed samą sobą. Ale nie chcę zostać tylko z sobą. Tego boję się najbardziej. Tego na pewno nie chcę!
Wiek: 36 Dołączył: 22 Lip 2012 Posty: 730 Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-12-07, 23:36
Odnośnie niedopasowania, a właściwie nonkonformizmu - musze przytoczyć przemyślenia profesora z seminarium doktoranckiego.
Profesór - Powszechnie uważa się, że doktoranci to nonkonformiści. Zgadzacie się państwo z tym?
Jeden z najbardziej wygadanych uczestników (Gościu) - Ja na przykład czuję się nonkonformistą!
Profesór - Ma pan telefon komórkowy?
Gościu - Mam.
Profesór - A ma pan prawo jazdy?
Gościu - Mam.
Profesór - A ma pan konto na Facebooku?
Gościu - Mam.
Profesór - Rany Boskie. To co z pana za nonkonformista?
Kurcze i znowu mam wrażenie, że nigdzie nie pasuję.
cytrynka83 napisał/a:
Mam wrażenie, że inaczej myślę, inaczej mówię niż reszta, że w ogóle nie pasuję do tego świata. Inaczej postrzegam ludzi i to co się dzieje wokół mnie. Zwracam uwagę na rzeczy , których inni wcale nie widzą. Myślę o rzeczach, którymi inni nie zawracają sobie głowy. Wszystko rozkładam na czynniki pierwsze, a to jest strasznie męczące. Czasami męczy mnie to, że czuję się inna, że tak zwracam uwagę na wszystko, że myślę nad tym nad czym inni się nie zastanawiają. Czasem wydaje mi się, że reszta ludzi tak lekko sobie żyje, a tylko ja mam dwa razy trudniej. Wiem, że to nie prawda, bo każdy ma jakieś problemy, tylko nie każdy to pokazuje.
Rany... Mam prawie tak samo... Z tym, że nie chcę się zaaceptować, nie oczekuję tego od siebie. Wolę, żeby "wszyscy" się zmienili i... dopasowali do mnie. Może trochę za mocno to brzmi, ale mniej więcej tak jest.
Ostatnio zmieniony przez nadświadomy 2012-12-08, 23:49, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach