Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak samotność może zmienić człowieka....??
Autor Wiadomość
dusza
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-13, 22:48   

A ja napisze dziwny paradoks nieśmiałosci, gdybyśmy byli nie śmiali to by nikt tutaj nie pisał bo każdy by się lękał co druga osoba o mnie pomyśli. To jedno a drugie to do końca nie jesteśmy samotni bo przecież jest forum na którym można poznać fajnych osób. A tak od siebie to powiem tak sam byłem i trochę nadal jestem nieśmiały, ale życie niekiedy w realu powoduje że wyzbywamy się nieśmiałosci sam tego doświadczyłem w sądzie
 
     
mihi17maj 
Dyskutant


Wiek: 32
Dołączył: 05 Lis 2011
Posty: 1166
Wysłany: 2012-08-14, 04:56   

dusza, mylisz się trochę bo jak dobrze wiesz ludziom nie którym w obecnych czasach łatwiej jest się wyżalić osobie z internetu która nas nie zna.W internecie może być tak że piszesz normalnie że inni myślą że nie jesteś wcale nie śmiały a w realu może być zupełnie inaczej :-(
 
 
     
Szemkel 
Nowy


Wiek: 31
Dołączył: 25 Lip 2012
Posty: 19
Wysłany: 2012-08-14, 10:52   

Selcia napisał/a:
Człowiek zdany sam na siebie, również pod względem własnego towarzystwa, po upływie czasu staje się samowystarczalny. Zmuszony niejako do pewnej niezależności życiowej i uczuciowej. I w sumie po dłuższym czasie dochodzi do wniosku, że po co mi ta druga osoba, skoro samemu też sobie jakoś radzę.


Samowystarczalny ? W sensie życia być może, w sensie uczuciowym jest to niemożliwe. Oczywiście można sobie wmawiać, że nie potrzeba mi drugiego człowieka (co często robię i pewnie większość z nas, robi), bo istnieje bardzo niskie prawdopodobieństwo zrozumienia z jego strony.

Ów wniosek brzmi bardzo logicznie i racjonalnie, ale to tylko forma cichego oszustwa, które ma nas uchronić przed zranieniem. Dodatkowo obniża on strasznie jakość życia. W końcu 'jakoś sobie radzę', to nieporównywalnie mniej, niż 'żyję pełnią życia'.
 
     
maro_25 
Początkujący


Wiek: 37
Dołączył: 29 Lip 2012
Posty: 171
Wysłany: 2012-08-14, 23:23   

ja się obawiam ze jakbym teraz miał współżyć z druga osobą w jakimś związku to by sie okazało ze zdziwaczałem na tyle ze dziewczyna uciekła by bardzo szybko... z jednej strony samowystarczalność uczuciowa jest raczej niemożliwa, z drugiej strony chyba nie umiem juz żyć z kims, albo moze raczej nie pamietam jak to sie robi.... (o ile to w ogole mozliwe...)
 
     
MALIN 
Nowy


Wiek: 31
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 12
Skąd: Konstancin jeziorna
Wysłany: 2012-08-15, 14:54   

Jak samotność mnie zmieniła ?

Otóż wszystko zaczęło się już w klasie 4 podstawówki.Jako,że byłem i do tej pory jestem jedynakiem,większość czasu spędzałem sam - rodzice pracowali do godzin wieczornych,więc pozostawało mi tylko siedzenie przed telewizorem i komputerem.W wcześniejszych latach to wyglądało w taki sposób,że chodziłem sam po lesie (mam do lasu 50m). Oczywiście nikt się mną nie przejmował,że nie wracam do domu.I może właśnie dlatego wtedy właśnie zacząłem mieć coraz gorszy kontakt z rodzicami (do tego dochodziło dostawanie tzw. kar - czyli po prostu bicie,szarpanie). Już w 5 klasie podstawówki byłem trochę "dziki" i tak wszystko się ze sobą kumulowało.Niby to rodzice mnie kochali :-o ale nie mogłem tego nigdy poczuć,nie mówię,że ciągle byli przeciwko mnie,ale nie czułem od nich miłości.Gdy byłem już w gimnazjum to zaczął się prawdziwy koszmar.Jako,że byłem najmniejszy,najchudszy - czyli po prostu słaby,rówieśnicy nade mną się znęcali - to były tzw. zabawy.Nikt nie potrafił mi pomóc,choć do każdego zwracałem się o pomoc.No i właśnie w ten sposób zostałem traktowany przez rówieśników z pogardą. Chciałem ich wszystkich unikać,tylko nie liczni próbowali mi pomóc,ale i Oni z czasem po prostu się wykruszyli... I tak samo było już w technikum.Teraz mam wszystkich dość - są może z 7 osób z całego mojego życia szkolnego,z którymi choć pogadam,ale i to tez nie jest zbyt częste zjawisko.Mam wadę - poznając kogoś nowego,zazwyczaj chodzi o dziewczynę (nawet jako przyjaciółkę) tracę szybko kontakt,być może przeze mnie,bo mówię o swoich problemach i sami widzą moje pesymistyczne życie,które postrzegam wokół mnie.No cóż - do tej pory nie ma kogoś,kto potrafi mnie zrozumieć...
 
 
     
maro_25 
Początkujący


Wiek: 37
Dołączył: 29 Lip 2012
Posty: 171
Wysłany: 2012-08-15, 23:05   

MALIN napisał/a:
Jak samotność mnie zmieniła ?

Otóż wszystko zaczęło się już w klasie 4 podstawówki.Jako,że byłem i do tej pory jestem jedynakiem,większość czasu spędzałem sam - rodzice pracowali do godzin wieczornych,więc pozostawało mi tylko siedzenie przed telewizorem i komputerem.W wcześniejszych latach to wyglądało w taki sposób,że chodziłem sam po lesie (mam do lasu 50m). Oczywiście nikt się mną nie przejmował,że nie wracam do domu.I może właśnie dlatego wtedy właśnie zacząłem mieć coraz gorszy kontakt z rodzicami (do tego dochodziło dostawanie tzw. kar - czyli po prostu bicie,szarpanie). Już w 5 klasie podstawówki byłem trochę "dziki" i tak wszystko się ze sobą kumulowało.Niby to rodzice mnie kochali :-o ale nie mogłem tego nigdy poczuć,nie mówię,że ciągle byli przeciwko mnie,ale nie czułem od nich miłości.Gdy byłem już w gimnazjum to zaczął się prawdziwy koszmar.Jako,że byłem najmniejszy,najchudszy - czyli po prostu słaby,rówieśnicy nade mną się znęcali - to były tzw. zabawy.Nikt nie potrafił mi pomóc,choć do każdego zwracałem się o pomoc.No i właśnie w ten sposób zostałem traktowany przez rówieśników z pogardą. Chciałem ich wszystkich unikać,tylko nie liczni próbowali mi pomóc,ale i Oni z czasem po prostu się wykruszyli... I tak samo było już w technikum.Teraz mam wszystkich dość - są może z 7 osób z całego mojego życia szkolnego,z którymi choć pogadam,ale i to tez nie jest zbyt częste zjawisko.Mam wadę - poznając kogoś nowego,zazwyczaj chodzi o dziewczynę (nawet jako przyjaciółkę) tracę szybko kontakt,być może przeze mnie,bo mówię o swoich problemach i sami widzą moje pesymistyczne życie,które postrzegam wokół mnie.No cóż - do tej pory nie ma kogoś,kto potrafi mnie zrozumieć...


powiem Ci cos co Ci sie nie spodoba... ludzie na ogół nie lubią osób które wywołują / emanują jakimiś negatywnymi emocjami... Jak jestes nieszcześliwy i jeszcze sie z tym nie kryjesz to ludzie Cie raczej nie polubią... tak jest ten swiat urządzony a wiem to z autopsji... jesli natomiast zaczniesz udawać "normalną" pogodną osobę to ludzie chetniej zaczną sie z tobą zadawac. Przykre i naprawde dołujące i czasem mam tego dosyc, ale wciaz dzien w dzien udaję że jestem w miare "normalny", żartuję i śmieję sie z żartów i ludzie mnie w miare akceptują i chcą sie ze mna zadawac... moze nie do przesady bo dusza towarzystwa nie jestem i nie bede ale jakos przez to zycie ide w ten sposób, bo wiem ze gdybym na starcie kazdemu kadzil jak mi to źle, jak nienawidze siebie i swojego życia i tak dalej to bym sie spisywal na straty juz na samym poczatku...
 
     
Szemkel 
Nowy


Wiek: 31
Dołączył: 25 Lip 2012
Posty: 19
Wysłany: 2012-08-16, 21:50   

Witaj MALIN! :-)

Po przeczytaniu tego, co napisałeś, przyznaję, że mamy wiele wspólnego. Poczynając od miłości rodziców, która istniała w teorii, ale praktycznie była niewidzialna i nieodczuwalna. Przez prześladowania w szkole podstawowej i trochę w gimnazjum. Z tym jest o tyle problem, że dziecko-drapieżnik, zawsze odczuje, jak bardzo dziecko-ofiara na tym cierpi. A ja przejmowałem się bardzo i czułem kompletną bezradność, ku satysfakcji moich prześladowców. Gdy, mniej więcej w połowie gimnazjum, jakoś wywalczyłem pozycję w tym bydlęcym, młodocianym stadzie, to niewiele brakowało, bym ją stracił. Właśnie dlatego, że usiłowałem stawać w obronie tych słabszych. To jeszcze jeden dowód na to, dlaczego czasem wolę unikać styczności z drugim człowiekiem. Za wszelką cenę próbuje on wywalczyć znaczącą pozycję, wznieść się na pachołek domniemanej chwały, nie patrząc na środki, będąc zaślepionym celem. ;-)

A co do problemu, o którym wspominasz... chyba wszyscy tak mamy. Jeśli dusisz w sobie jakieś problemy z przeszłości, które w pewien sposób nas kształtują, to, jeśli tylko nadarzy się okazja i poczujesz, że ktoś darzy Cię sympatią, spróbujesz zrzucić z siebie to jarzmo. Sam się zastanawiałem nad tym, kiedy pojawia się stosowny moment, w którym mam prawo podzielić się również i tym, co może nie do końca jest przyjemne i radosne. Zrzucić zasłonę uśmiechu i często udawanej szczęśliwości. Prawdę powiedziawszy, chyba tylko raz był mi dane tego doświadczyć. O dziwo, ta osoba się ode mnie nie odwróciła, a nawet szczerze przejęła. Obecnie, z racji odległości, troszkę wszystko się posypało, ale WARTO ŻYĆ DLA TAKIEJ CHWILI, choćby jednej. ;-)
Ostatnio zmieniony przez Szemkel 2012-08-16, 21:51, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
MALIN 
Nowy


Wiek: 31
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 12
Skąd: Konstancin jeziorna
Wysłany: 2012-08-17, 21:17   

Rozumiem,że człowiek z wiekiem się zmienia (raz na lepsze,raz na gorsze) ale ja po prostu nie mogę zostawić coś,co mi się nie podoba,to znaczy,że nie chce być obojętny na wszystko tak jak większość ludzi w Polsce.Ja rozumiem,że przez to pakuje się bardziej w to "bagno" ale mam to wszystko po prostu robić tak jak inni ? O nie ! Będę walczył... Może i to prawda,że jestem jak ja to nazywam "outsiderem" ponieważ większość rzeczy mówię i robię inaczej jak inni.Większość z tego się śmieje,lub całkiem na to nie reaguje.Zniszczyłem przez to przyjaźnie,które tylko były w formie ustnej,za pomocą FB i innych komunikatorów :evil: i co z tego mi przychodzi,że ma dużo znajomych ? Skoro i tak z nimi się nie spotykam,po prostu nie chcą (udając,że nie mają na to czasu) lub po prostu nazywając mnie "dziwakiem"Nie ukrywam tego,że jestem inny od większości.Ale nadal wolę sobie cenić kogoś,z kim się choć raz na 3 miesiące spotkam niż miałbym z kimś pisać codziennie i nie mieć z tego żadnej przyjemności.
 
 
     
ZalatanyMilczek 
Milczący



Wiek: 35
Dołączył: 08 Wrz 2012
Posty: 99
Skąd: Kolwiek
Wysłany: 2012-09-08, 19:37   

A ja po prostu zacząłem od tego ciszej mówić. :-o
 
     
Babi 
Milczący


Wiek: 30
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 90
Wysłany: 2012-09-08, 19:45   

ZalatanyMilczek, uważaj, bo zamilkniesz na wieki ;-)
 
 
     
ZalatanyMilczek 
Milczący



Wiek: 35
Dołączył: 08 Wrz 2012
Posty: 99
Skąd: Kolwiek
Wysłany: 2012-09-08, 19:49   

Ho, ho ktoś tu wymachuje banhammerem? Przez chwilę poczułem się jak jak SpoonyOne :-P
 
     
Babi 
Milczący


Wiek: 30
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 90
Wysłany: 2012-09-08, 20:17   

Tak, biegam z takim sprzętem po podwórku :diabelek: Czy to coś nienormalnego?
 
 
     
ZalatanyMilczek 
Milczący



Wiek: 35
Dołączył: 08 Wrz 2012
Posty: 99
Skąd: Kolwiek
Wysłany: 2012-09-08, 21:07   

Zależy w co chcesz przyłożyć :roll:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS