Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-01-27, 14:45 Jak objawia się wasza samotność?
Chodzi o to, czy odczuwacie ją cały czas, czy tylko w określonych sytuacjach? Czy jest to samotność z wyboru, czy zostaliście do niej zmuszeni przez zdarzenie z życia? Jak sobie z tym radzicie na codzień? Czy jesteście w życiu sami lub są przy was osoby i czyjecie się samotni w związku? Jestem otwarta i nie krytykuje osób jeżeli nie wymagają przysłowiowego kopa, a czasem i ja takiego potrzebuję
Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-01-27, 17:16
Jest dla mnie wstrząsające, że wiele osób tu na forum to ludzie bardzo młodzi. Często osoby, które weszły dopiero w dorosłość. Myślę, że wiele osób jeszcze się uczy a to oznacza jeszcze wielkie możliwości na wyjście z samotności.
Cześć :) Ja jestem samotny i z konieczności i z wyboru.Różnie z tą moją samotnością jest i nie odczuwam jej cały czas.Są sytuacje że w gronie bliskich osób czuję się samotny a w tłumie obcych ludzi nie odczuwam samotności.Wszystko u mnie zależy od nastroju i sytuacji.Najczęściej radzę sobie z samotnością poprzez swoje zainteresowania.Sport turystyka muzyka dobry film i pójście między ludzi nawet czasami obcych,pozwala mi w jakiś sposób pokonać samotność.
Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-01-27, 18:42
Co oznacza samotnosc z konieczności? Bo z wyboru to rozumiem, rozumiem też że czsem to może byc spowodowane jakimś zajściem w życiu, coś na co nie mieliśmy wpływu lub podjeliśmy w dobrej wierze złe decyzje.
Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-01-27, 19:45
Czyli samotność spowodowana złymi decyzjami w życiu, złym wyborem i jego konsekwencje. Rozumiem co masz na myśli. Ale wiesz ta konieczność nie musi być stała. Trzeba zacząć porządkować życie i zacząć od nowa pomału
Jest dla mnie wstrząsające, że wiele osób tu na forum to ludzie bardzo młodzi. Często osoby, które weszły dopiero w dorosłość.
Również mnie to uderzyło. Dla nas, osób po trzydziestce, a czasem po czterdziestce jest to niepojęte. W czasach naszej młodości życie towarzyskie tętniło, było mnóstwo znajomych, imprezy, spotkania. Nie wiem, może ci młodzi to osoby samotne wśród otaczających je ludzi, może nie potrafią się odnaleźć w towarzystwie? Część z nich pewnie jest aspołeczna, możliwe, że są nieśmiali i nie akceptują swoich rówieśników, a może ludzi w ogóle. Ale jednak osoby podające się za samotne w wieku 19-25 lat to dla mnie niezrozumiałe zjawisko.
U mnie to wygląda tak że w towarzystwie jestem jakby pomijany, to znaczy jestem tam obecny ciałem, a jak chcę być też obecny duchem to czuję się obco. Jak próbuję coś wtrącić do rozmowy to często jest to pomijane, po prostu temat płynie dalej, a to co powiedziałem się odbiło gdzieś na bok, tak jak bym się w ogóle nie odzywał. Tak jakby nie zwracali na mnie uwagi. To jest jeszcze gorsze uczucie niż zamknięcie się samemu w pokoju czy spędzanie weekendu przed kompem z piwem w ręku. Tzw. samotność wśród ludzi.
Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-01-27, 20:01
Zgadzam się z Tobą. Pamiętam, że w tym wieku trudno było mnie spotkać w domu. Byly to przerwy na konieczną naukę i wyspanie się. Zawsze cos się działo. Łatwiej było wyjść nawet w obce towarzystwo. Po trzydziestce zaczynał się problem, gdy część już założyła rodziny. Wtedy jest mniej możliwości do spotkań towarzyskich. Trudno się zgrać w czasie. Każdy jest pochłonięty swoimi problemami. Nie było dawniej takich możliwości jak teraz . Moze to jest problemem. Tak jak właśnie teraz wygląda komunikacja miedzy nami. wiele mlodych zamyka się w domach przed swoimi komputerami.
Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-01-27, 20:45
Bari, trudno mi odpowiedzieć na to co napisałeś. Może pomału zacznij zmieniać towarzystwo. Mam wrażenie, że to ty probujesz się naginać do towarzystwa. Stworz sobie takie , nawet nieliczne, gdzie będziesz mógł być sobą.
W moim życiu znowu nastąpił moment, w którym samotność bardzo mi doskwiera. W minionym roku korzystałem z każdej okazji żeby gdzieś wyjść, starałem się utrzymać kontakty z resztką znajomych jaka mi została. Było dobrze, nawet się zakochałem i jak mi się wydawało, pierwszy raz w życiu moje uczucia zostały odwzajemnione ale oczywiście wyszło inaczej.. (o tym może napisze kiedyś w innym dziale, to bardzo długa i skomplikowana historia) ..Pomijając kolejną miłosną porażkę, udało mi się zaprzyjaźnić z jedną dziewczyną. Oczywiście po pewnym czasie okazało się że byłem po raz kolejny wykorzystywany jako maszyna do pocieszania i pomagania, w zamian za okazaną troskę i dobre serce dostałem znowu nic tylko obojętność. Teraz znowu jestem sam, nie utrzymuję kontaktu z nikim, telefon milczy, chat na fb wyłączony.. W głowie słyszę tylko głosy że nie warto już w nic się angażować, że ludzie o dobrych, wrażliwych sercach są tylko wykorzystywani, a za okazywane zainteresowanie, dobroć, ciepło nie można oczekiwać niczego w zamian.. Przykre.. :( Miałem się nie rozpisywać, ale wybaczcie, zbyt długo to w sobie tłumiłem.. ;)
Tak więc moja samotność w tym momencie wynika z wyboru, nie mam zamiaru już się nikomu narzucać, zresztą do mnie nikt się nie odzywa co oznacza że nie jestem nikomu potrzebny.. Może kiedyś to się zmieni, poznam kogoś, zakocham się i będę czuł się szczęśliwy.. może kiedyś..
Jakie kiedyś miałem okres przemyśleń i do tego potrzebowałem samotności.
Sam ten okres nie był zły, ale z drugiej strony popaliłem mosty i moje umiejętności interpersonalne spadły.
Do tego ciężko mi połączyć studiowanie z jeszcze czasem na życie towarzyskie. Wiem, że innym jakoś się udaje, ale mi jakoś nie.
Wiek: 52 Dołączyła: 26 Sty 2016 Posty: 493 Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-01-27, 22:06
Bari, myślę, że większość osób tu na forum ma złe doświadczenia z ludźmi. Niestety jak mawiała moja babcia, jak ktoś ma miękkie serce musi mieć twardą du... Ja też przeszlam piekło w życiu. Też mało ufam ludziom. Też jestem wykorzystywana przez innych jako pocieszyciel dopóki jestem im potrzebna. Zawsze tak było i chyba się nie zmieni. Tylko stałam się mocniejszą i mniej bolą mnie porażki. Często jestem bardzo samotna. Ale jedno wiem. Nie można dać się wykorzystywać i zmieniać dla innych. Jesteś jeszcze młody i wiele przed tobą. Ją dalam facetowi szansę dwa razy pomimo iż mnie bardzo zranił. Urodziłam mu dwójkę dzieci , zrezygnowałam z pracy aby on był szczęśliwy i mógł spełniać się zawodowo. Miałam przyjaciółki z którymi znalam się od 14 roku życia, pomagałam im, gdyż dobrze zarabiałam, miałam swoją firmę. Ponieważ nie miałam rodziny zawsze byłam pomocna dla wszystkich. Dawałam pieniądze, zajmowałam się ich dziećmi, byłam taksówką i sponsorem bo były moimi przyjaciółkami. Liczyłam, że one też mi pomogą gdy będzie potrzeba. Pomogły jak diabli. Jedną z nich, ta której ufalam najbardziej, gdy rozpadło się jej kolejne małżeństwo zabrała mi męża. Było jej łatwo, gdyż znała moje najskrytsze tajemnice. Za jednym razem straciła przyjaciółkę i męża. Ją została sama z dziećmi i tak jak ty na długi czas zamknelam się w domu. Teraz widzę że był to czas na poukladanie sobie w głowie pewnych spraw. Jeszcze dalej pracuje nad sobą ale już się nie zamykam. Rok temu poznalam kogoś, kto tak jak u ciebie mnie wykorzystał. Ale coż , teraz jesteśmy znajomymi. On nie zrozumiał nic. Dalej pisze lub dzwoni, gdy ma doła. A ja coż... Jestem silniejsza. Więc nie załamuje się, daj sobie czas i rusz do przodu. Fajnie, że jest gdzie podpisać. Czasem łatwiej jest się otworzyć przed nieznajomymi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach