Samotność - forum psychologiczne na temat samotności - dla wszystkich samotnych i osamotnionych - samotnosc

FAQ SzukajUżytkownicyGrupy Chat Gry RejestracjaZaloguj

Samotność

Psychologiczne forum dyskusyjne związane z tematem samotność, osamotnienie - na temat samotności dla wszystkich samotnych i osamotnionych.

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy coś jest ze mną nie tak?
Autor Wiadomość
leah 
Nowy


Wiek: 30
Dołączyła: 01 Lis 2014
Posty: 18
Wysłany: 2014-11-02, 21:23   

Poddrzewem napisał/a:
Daj se spokój, samo przyjdzie, zaakceptuj swój stan samotności... a jak w końcu zakochasz się, a potem pokochasz...

a skąd wiesz, że przyjdzie? nie jest nigdzie powiedziane, że tak będzie. zaakceptowanie samotności wiąże się wg mnie raczej z nie spodziewaniem się zbyt wiele ze strony relacji damsko-męskich.
 
     
Poddrzewem 
Częsty bywalec



Dołączył: 17 Mar 2013
Posty: 653
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-11-02, 22:28   

leah napisał/a:
Poddrzewem napisał/a:
Daj se spokój, samo przyjdzie, zaakceptuj swój stan samotności... a jak w końcu zakochasz się, a potem pokochasz...

a skąd wiesz, że przyjdzie? nie jest nigdzie powiedziane, że tak będzie. zaakceptowanie samotności wiąże się wg mnie raczej z nie spodziewaniem się zbyt wiele ze strony relacji damsko-męskich.


Skąd wiem? Masz tu [URL=https://www.youtube.com/watch?v=VRFnBjA0N3Q]odpowiedź[/URL] .


A tak na poważnie, nigdzie nie jest powiedziane - tu masz oczywiście rację, ale każdy ma swój czas... (a jeszcze ile życia przed tobą...) Czasami tak bywa że po prostu uświadamiasz sobie że bez tego drugiego człowieka nie możesz żyć...i bum.
Wiele osób, ma problem z tym ze jest samotnych, oh... Zaakceptowanie stanu bycia samotnym to nic złego, wręcz bym powiedział że jest to bardzo zdrowe. Chodzi tu o wewnętrzne pogodzenie się z swoją sytuacją. Ba nawet nie wiem czemu, sądzisz że zaakceptowanie tego stanu wiąże się (nie wiem jak ująć te "mnie raczej z nie spodziewaniem się zbyt wiele ze strony relacji damsko-męskich.") nikłymi relacjami.
Ostatnio zmieniony przez Poddrzewem 2014-11-02, 22:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
leah 
Nowy


Wiek: 30
Dołączyła: 01 Lis 2014
Posty: 18
Wysłany: 2014-11-02, 22:45   

no bo według mnie jeśli twierdzisz, że zaakceptowałeś samotność, a jednocześnie świadomie lub podświadomie dalej ciągle liczysz na to, że w końcu kogoś sobie znajdziesz, to raczej nie można tu mówić o akceptacji tego stanu ;-)
 
     
4w5 
Częsty bywalec


Wiek: 35
Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 994
Skąd: Poludniowa Polska
Ostrzeżeń:
 1/4/4
Wysłany: 2014-11-02, 23:01   

Do samotności można się przyzwyczaić.... ale zaakceptować, chyba tylko ktoś żyjący na pustyni/bezludnej wyspie mógłby to zrobić,.... codziennie spotykamy nowych ludzi, czy to w pracy, na uczelni czy gdziekolwiek indziej i podświadomie ciągle mamy nadzieje, ze jednak złapiemy z kimś bliższy kontakt. Gdy kończy się ta nadzieja... zaczyna się depresja :D
 
     
sidka 
Nowy

Wiek: 30
Dołączyła: 28 Paź 2014
Posty: 15
Wysłany: 2014-11-02, 23:48   

Cytat:
samo przyjdzie, zaakceptuj swój stan samotności... a jak w końcu zakochasz się, a potem pokochasz... to zapewniam cie będziesz miała większe problemy nisz w tedy kiedy jeszcze cie nie dotyczyły te uczucia :)


Brzmi ciekawie :) Jestem teraz zaintrygowana trafnością tego stwierdzenia :)

Na pewno jest w Twojej wypowiedzi sporo racji, tylko jak już wcześniej wspomniałam człowiek chcę kochać i sam bardziej lub mniej świadomie wywiera na sobie presję, szczególnie, jeśli długo jest samotny. Chodź nie mówię, że nie będę nad sobą pracowała, bo jasne, że będę próbowała, a jak powszechnie wiadomo, praca nad sobą jest najcięższa...

Zgodzę się także z wypowiedzią leah skoro masz nadzieję na zmianę owego stanu, to nie możesz w pełni tego zaakceptować, bo gdybyś owej nadziei nie posiadał, wtedy moglibyśmy mówić o pełnej akceptacji.

A i w dzisiejszych czasach o depresję i nie trudno :)
 
     
Poddrzewem 
Częsty bywalec



Dołączył: 17 Mar 2013
Posty: 653
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-11-03, 04:03   

Poniekąd dziwi mnie jak rozpatrujecie samą "samotność". Bowiem mam dziwne wrażenie, że stwierdzenie te dla was poniekąd jest wyrokiem śmierci... Jakby zaakceptowanie stanu w którym nie ma się aktualnie kogoś bliskiego (kogoś kogo się kocha, kogoś z kim się dzieli życie), odbierało wam prawo do jakiejkolwiek miłości czy bliskości z drugim człowiekiem w przyszłości.

Dla czego piszę o akceptacji tego stanu? Z kilku powodów... Znam ludzi, widziałem przypadki gdzie ludzie się tak strasznie boją tego słowa... bo przecież jak to brzmi "samotność" jakby coś było z nimi nie tak. Samotność jest normalną sprawą w życiu, każdy ją odczuwa i niema w tym nic złego, a wręcz powiedział bym że poniekąd jest dobre, tak na zasadzie Yin i yang bez jednego, nie docenilibyśmy drugiego. A w tym przypadku, stanu kiedy przy kimś nie czujemy już się tak samotni.
Wielu ludzi samotny, ma z swoim stanem problem, nie akceptuje go... Dla czego? Powodów jest wiele, zdaje mi się że sami dobrze wiecie... Ale dość często dochodzi w tedy do desperacji... Ludzie chcą być z kimś, by być nie tylko "samotni"... Albo popadają w kompleksy, lub problemy psychiczne przez własną a czasem presję otoczenia. Powiedźcie mi co złego jest w zaakceptowaniu tego że nie ma się aktualnie kogoś bliższego? Kogoś z kim można dzielić życie? Czy aż tak bardzo boicie się sami przed sobą do tego przyznać? Że niema takiej osoby w waszym życiu? Ja wiem można szukać, jak chcecie szukać na siłę proszę bardzo, ale podkład pod taką relacje z drugim człowiekiem jest marny...
A jak sami dobrze wiecie, uczucia nie rodzą się w przeciągu pięciu minut. Dobra ktoś zaraz rzuci tekstem i o "zakochaniu" - ale zakochanie a kochanie to dwie różne rzeczy, mam nadzieje że odróżniacie te stany (przynajmniej w teorii).

Dla tego piszę o zaakceptowaniu samotności, tak tego stanu gdzie nie ma się nie ma tej osoby. Takie osoby nie tworzą się w 15 sekund, trzeba na to czasu... A dość często bywa w życiu tak, że idziemy samotnie przez pewne etapy życia, lecz w pewnym momencie spostrzegamy że tak naprawdę jest ktoś nam bliższy, ktoś przy kim nie czujemy się samotni...
BOOM! Uczucie samotności zanika, lub zmienia formę...

Możecie nie akceptować swojego stanu, próbować go obejść, a nawet nazywać go singelstwe, walczyć z nim, a co se kurna chcecie... Tylko gdzie tak naprawdę zajdziecie? Albo może zluzujcie kurna pośladki... i dajcie sobie spokojnie żyć... A może z czasem, kiedy będziecie iść(spacer) z dobrą znajomą/znajomym poczujecie te ciepło którego wam dziś tak bardzo brakuje.

A i jeszcze jedno, muszę wam podziękować ale tylko za to, że przypomnieliście mi dla czego nie chcę mi się zazwyczaj brać udziału w pisemnych dyskusjach.

P.s. Napisałem co żem napisał, nie musicie się z tym zgadać, nawet powiem że nie zdziwię się jak zobaczę w odpowiedzi kilka pejoratywnych postów. Ale co tam, takie me zdanie. Miłego bycia samotnym :)
 
 
     
Orion 
Milczący



Wiek: 30
Dołączył: 04 Mar 2012
Posty: 98
Skąd: Wrocłopole
Wysłany: 2014-11-03, 21:52   

Podoba mi się, jak piszesz. Większość ludzi nie zwraca na to uwagi, albo zwraca i wszędzie ładują tylko wielokropki. Jeśli chodzi o brak miłości, to nie wiem. Może sama przejdzie, a może warto wziąć sprawy w swoje ręce. Może potrzeba trochę więcej pewności siebie. Ale na co ona, skoro uczuć się nią nie wywoła?
 
 
     
sidka 
Nowy

Wiek: 30
Dołączyła: 28 Paź 2014
Posty: 15
Wysłany: 2014-11-03, 22:12   

Widzę, że tak czy inaczej się nie zrozumiemy.
Mam gdzieś presję otoczenia, co mówią inni. A źle czuję się z samotnością, ponieważ jestem z natury osobą, która bardzo ceni sobie bliskie relacje z drugą osobą,, jakiekolwiek by one były. Lubię spędzać czas z osobami, które kocham/lubię/szanuję i lubię im dawać coś od siebie więc chyba naturalną rzeczą jest fakt, że wcześniej czy później chciałabym mieć kogoś, kto nie będzie tylko moim przyjacielem, ale kogoś kogo obdarzę silnym uczuciem. A, że to "później" trwa już długo mam prawo do nieakceptowania tego stanu, bo uważam, że dziwne jest by dorosły człowiek nie odczuwał potrzeby właśnie stworzenia takiej relacji.
Nie rozumiem, dlaczego uważasz, że boimy się do tego przyznać. Jeśli ktoś mnie zapyta to jasne, że odpowiem zgodnie z prawdą bez skrępowania, tyle, że ta osoba nie ma nic do mojego życia i to może być mój wybór. Jednak nim nie jest i jest to frustrujące, dlatego uważam, że dobrą rzeczą jest zastanowienie się nad tym porządnie, bo może być to problem we mnie, bądź niekoniecznie, jednak ja sama mogę tego nie zauważać, a chłodne spojrzenie osoby trzeciej może okazać się tu bardzo cenne i trafne.

Jestem ogólnie całe życie może nie do końca samotniczką, ale spędzałam dużo czasu sama, ucząc się siebie, swoich emocji, reakcji i mogę śmiało powiedzieć, że wiem kim jestem, dlatego też wiem, jakie mam potrzeby...

Nikt Cię nie zmusza do pisania, udzielania się tutaj, więc nie rozumiem, czemu w ten sposób reagujesz, jeśli Cię to drażni, czy irytuje, to po co zawracasz sobie tym głowę?

Pozdrawiam :)

Btw. Tak zakochanie, podobnie jak kochanie, czy samo zauroczenie są całkiem innymi stanami, o czym warto pamiętać.
Ostatnio zmieniony przez sidka 2014-11-03, 22:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Poddrzewem 
Częsty bywalec



Dołączył: 17 Mar 2013
Posty: 653
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-11-04, 04:16   

Heh :)
Nie wiem czemu, ale mam odczucie że potraktowałaś dość personalnie moją wypowiedzieć - co mnie poniekąd dziwi i nawet bawi. A w tym że się nie rozumiemy to wydaje mi się dość oczywiste, a nawet dodam że nie od tego postu. Poniekąd takie atuty słowa pisanego bym powiedział, które są poniekąd dość ograniczone.


sidka napisał/a:
Nikt Cię nie zmusza do pisania, udzielania się tutaj, więc nie rozumiem, czemu w ten sposób reagujesz, jeśli Cię to drażni, czy irytuje, to po co zawracasz sobie tym głowę?

Najbardziej zastanawia mnie ta część twej wypowiedzi, jezu. Sidka, broń boże nie chcę cie urazić ale padłem prawie ze śmiechu. Wybacz ale aż mam ochotę spytać, czy ty to naprawdę na poważnie napisałaś :D Jestem ci wdzięczny za dobry humor po pracy :)
 
 
     
sidka 
Nowy

Wiek: 30
Dołączyła: 28 Paź 2014
Posty: 15
Wysłany: 2014-11-04, 11:30   

Potraktowałam ta odpowiedź personalnie, ponieważ z przyczyn personalnych jestem tutaj na tym forum, nie pisze tutaj dla zabawy, tylko dlatego, że nurtują mnie pewne rzeczy. I przykre i ograniczone jest to, że jak widać pewni ludzie tego nie rozumieją. Smutne jest także to, że bawi Cię czyjeś nieszczęście i problemy. Widzisz, że nie piszę tutaj dla zabawy, podobnie jak wiele innych ludzi i to, że ktoś ma taki, czy inni pogląd powinien być uszanowany, bez zbędnych, prześmiewczych komentarzy, ponieważ wiąże się on bezpośrednio z doświadczeniami danego człowieka Jeśli Cię to bawi to śmiało, ale widzę, że uważasz się chyba za kogoś nadto wspaniałego i inteligentnego, a tylko wspomnę, że owi ludzie respektują opinię innych i potrafią przyjąć ją godnie, podobnie jak krytykę, dlatego też pomimo tego, że nie zgadzam się z wieloma Twoimi poglądami nie reaguję nadto przesadnie, a mogłabym, bo ironia to mój język, jednak z racji tematyki tego forum, raczej po prostu, po ludzku, nie wypada...

Pozdrawiam :)
 
     
leah 
Nowy


Wiek: 30
Dołączyła: 01 Lis 2014
Posty: 18
Wysłany: 2014-11-04, 13:57   

Poddrzewem napisał/a:
Poniekąd dziwi mnie jak rozpatrujecie samą "samotność". Bowiem mam dziwne wrażenie, że stwierdzenie te dla was poniekąd jest wyrokiem śmierci... Jakby zaakceptowanie stanu w którym nie ma się aktualnie kogoś bliskiego (kogoś kogo się kocha, kogoś z kim się dzieli życie), odbierało wam prawo do jakiejkolwiek miłości czy bliskości z drugim człowiekiem w przyszłości.

wiesz... jak człowiek ma 21 lat i zero czegokolwiek, jeśli chodzi o miłość i związki, to zaczyna już myśleć, że może jest z nim coś nie tak i zastanawiać się, czy jest szansa, aby kiedykolwiek coś się w tej kwestii zmieniło...

swoją drogą, zastanawiam się, co właściwie robisz na tym forum, skoro sugerujesz, że samotność to żaden problem? i nie odbieraj tego jako jakiś atak, pytam po prostu ;-)
 
     
Poddrzewem 
Częsty bywalec



Dołączył: 17 Mar 2013
Posty: 653
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-11-04, 22:19   

Jezu dziewczyno, może inaczej Sidko droga i znów się nie rozumiemy :)
Naprawdę mnie to dziwi i bawi, a może powinienem napisać że nie wiem czy się śmiać czy płakać. Bowiem post w którym próbowałem wytłumaczyć, o co chodziło mi z akceptacją stanu samotności, odebrałaś (teraz wręcz jestem prawie pewien) jako atak wykierowany w ciebie. Co naprawdę mi dziwi, lecz jeszcze bardziej twój kolejny post, gdzie zarzucasz mi że bawi mnie czyjeś nieszczęście i problemy, to już dla mnie jest na prawdę nie niesamowite. Bowiem muszę cie z przykrością rozczarować że tak nie jest.

A żeby była trochę większa jasność, rozbawiła mnie twoja reakcja, nawet znów pozwolę sobie ją zacytować:
sidka napisał/a:
Nikt Cię nie zmusza do pisania, udzielania się tutaj, więc nie rozumiem, czemu w ten sposób reagujesz, jeśli Cię to drażni, czy irytuje, to po co zawracasz sobie tym głowę?
Dla czego nie to rozbawiło? Naprawdę nie domyślasz się? Ba ale twój kolejny post jest o wiele ciekawszy.
Anyway, zapewniam cię, nie bawi mnie twój problem, nie bawi mnie też to że jeszcze nie miałaś swojej miłości czy bliższego sobie człowieka, ba nawet zdaje mi się że pisałem że każdy ma swój czas na to, jedni prędzej drudzy później. Nie widzę w tym nic zabawnego.

Pięknie opisałaś moją osobę, dziękuje ci za to :) Zdaje mi się że ci samej brakuje dystansu do siebie i zbyt wiele rzeczy traktujesz zbytnio personalnie, ale to tylko moja subiektywna opinia po twych postach.

Mam dość prostą propozycję, może wyjaśnimy sobie to przez jakiś komunikator, tak z boku forum(a nawet jak masz odwagę to możemy w cztery oczy). Bowiem mam dziwne wrażenie że coś cię nadal kuje, a naprawdę nie mam złych intencji a tym bardziej moje poprzednie wypowiedzi nie kierowałem ku zaatakowaniu ciebie :)


leah napisał/a:
swoją drogą, zastanawiam się, co właściwie robisz na tym forum, skoro sugerujesz, że samotność to żaden problem? i nie odbieraj tego jako jakiś atak, pytam po prostu


A to akurat też zabawne, pod warunkiem że ma się poniekąd dystans do siebie, ale do rzeczy. Co ja tak właściwie robię na tym forum, mogę stwierdzić że od czasu do czasu napiszę swoje zdanie w jakimś poście - i to jest ów prawda tego co tu robię.

Nie wiem czemu sądzisz że mógłbym odebrać jako atak twe pytanie, może i mam dość dziwny sposób wypowiedzi ale spokojnie :)
 
 
     
sidka 
Nowy

Wiek: 30
Dołączyła: 28 Paź 2014
Posty: 15
Wysłany: 2014-11-04, 22:29   

Poddrzewem, tak czasami brakuje mi dystansu w pewnych kwestiach, a są to zazwyczaj ważne dla mnie kwestie, więc nie jest to bez powodu. Twoje uwagi odebrałam także personalnie, ponieważ temat, który podejmujemy w tej rozmowie jest także trudny.

Nie martw się nie jestem dzieckiem NEO, nie mam nic do ukrycia, czy wstydzenia się swoich opinii, więc jak najbardziej możemy rozwiązać to w zaproponowany przez Ciebie sposób i raz na zawsze zakończyć temat.

Pozdrawiam.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Samotność Forum © 2011 - 2023
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Mapa Serwisu Google XML RSS